Francja x Reader
Zima... Bardzo piękna pora roku. Zawsze za dzieciaka lubiłam obserwować prószący się śnieg. Lubiłam ten moment, kiedy to pojedyncze płatki śniegu opadały w swoim powolnym tańcu, by po kilku godzinach wytworzyć kilkucentymetrową warstwę śniegu na dworze. W tamtych chwilach zawsze można było wyciągnąć znajomych na sanki, albo chociaż ulepić razem z nimi bałwana.
Mimo, że dzieciństwo dawno przeminęło, a ja mam już swoje lata, nadal wychodziłam z przyjaciółmi na dwór, braliśmy wszyscy już i tak zbyt małe sanki, które używaliśmy w dzieciństwie i w dwójkę zjeżdżaliśmy.W ostateczności spadaliśmy z sanek nim zdążyliśmy dojechać na sam dół górki.
Właśnie, wychodziłam. Teraz niestety tego nie mogę zrobić, mimo że na dworze śniegu bardzo dużo nasypało. Dlaczego? Otóż możliwość dalszej zabawy z moimi znajomymi odebrała mi najgorsza z wszystkich kobiet... Gorączka oraz jej stara dobra koleżanka, angina.
Leżałam w łóżeczku i starałam się zasnąć, jednak na marne, ponieważ gorąc, które wytwarzało moje ciało, dawał o sobie znać. W międzyczasie czekałam na osobę, po którą zadzwonili moi rodzice. Niedługo wychodzą do pracy, dlatego chcieli mieć pewność, że podczas ich nieobecności nie umrę z wycieńczenia
Po jakimś czasie usłyszałam dzwonek do drzwi, a po chwili kilka niewyraźnych głosów. W momencie kiedy ucichły, usłyszałam kroki na schodach, a zaraz po tym dźwięk otwieranych drzwi do mojego pokoju. Bardzo się zdziwiłam kiedy zobaczyłam w nich Francisa.
- Nic nie mów, Ma Cher, Twoi rodzice po mnie zadzwonili i zapytali czy bym się Tobą nie zajął, więc się zgodziłem. - Powiedział, zamykając za sobą drzwi i podszedł.
- Trochę niewyraźnie wyglądasz... Ile masz stopni gorączki? - Zapytał, patrząc nadal. Mogłam jedynie wzruszyć ramionami.
Podszedł do szafki nocnej i wziął z niej termometr. Podał mi go, a po upływie kilku minut wziął go i zrobił zszokowaną minę.
- Ma Cher! Natychmiast weź jakieś leki do zbicia tej okropnej gorączki! Czterdzieści jeden stopni... - Powiedział szybko i wyszedł z pokoju by poszukać jakichś leków. Zabawne, termometr znalazł na szafce, ale leków już nie zauważył... Przynajmniej szybko zrozumiał, że w kuchni ich nie znajdzie, ponieważ po chwili można było usłyszeć jak się zawraca i ponownie wchodzi do pokoju.
- Doskonale wiedziałem, że leki są tu... - Przewróciłam oczami, ale niech już mu będzie.
- Zatem, zobaczmy co jest na liście...- Wyciągnął kartkę i zlustrował ją wzrokiem.
- O dwudziestej masz przyjąć antybiotyk - spojrzał na zegar - Zatem pozostało jeszcze półtora godziny.
W międzyczasie Francis kazał mi iść spać. Troszkę się boję co może ze mną zrobić podczas snu,zwłaszcza, że mój organizm jest teraz mocno osłabiony.
Koniec końców, wreszcie zamknęłam oczy, jednak nie dane mi było zasnąć, ponieważ już po chwili poczułam lekkie trząsanie mojego ramienia. Otworzyłam oczy i spojrzałam w stronę blondyna.
- F-francis, ja chcę s-spać. - Wychrypiałam ledwo.
- Ależ Ma Cher! Właśnie wybiła dwudziesta. Przyjmiesz tylko antybiotyk i już pójdziesz dalej spać~ - Powiedział wesoło i wyciągnął tabletkę zbliżoną do wielkości osy. Wytrzeszczyłam oczy i zwęziłam usta w wąską linię. Znajdując trochę siły, szybko odwróciłam się od niego i przykryłam kołdrą.
- [Imię]... Dobrze wiesz, że im szybciej to połkniesz tym lepiej... No chyba, że wolisz co innego połykać, to wiesz... - Wychyliłam się trochę i posłałam mu groźne spojrzenie, co musiało jednak przez moją sytuację śmiesznie wyglądać. Szybko wróciłam pod kołdrę i starałam się pod nią utrzymać, jednak Francis szybko zrzucił ją ze mnie i posadził, bym mogła przyjąć antybiotyk. Jednak nic z jego planów. Mocno zacisnęłam zęby, by nie mógł otworzyć mi ust. Biorąc pod uwagę fakt, że jedną ręką trzyma szklankę z wodą, a w drugiej tabletkę, tym bardziej mam większą szansę będąc chorą, niż on będąc zdrowym.
- Zatem nie dajesz mi innego wyboru, Ma Cher~ - Powiedział wesoło, a ja tylko spojrzałam na niego pytającym wzrokiem. On jedynie wlał sobie trochę wody do ust i wziął tabletkę, by po chwili podejść do mnie, otworzyć dwiema rękami moje usta i wlać mi całą zawartość jego jamy ustnej do mojej, przez co zostałam zmuszona do połknięcia tej wody, inaczej bym się zakrztusiła.
- No i co? Nie było tak źle, prawda? - Uśmiechnął się wesoło, a ja jedynie stałam się bardziej czerwona od rumieńców, niż od gorączki.
------------------------------------------------------
Shot dla - Zaczepista_Warszawa
Wracając...
W razie wielkich błędów - krzyczeć!
Jeśli zapomniałam dodać kursywy do któregoś z ,,Mon Cher", to też krzyczeć.
Dziękuję za przeczytanie i do następnego! :3
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top