Chiny x Reader



Stałaś przed Yao, który przemienił się w dziecko. Przemienił się? Dlaczego? Już tłumaczę. Wziął na oślep jakieś dziwne tabletki, których składu nawet nie znał,zamiast poczekać aż przyniesiesz mu jakieś tabletki z domu, a jako, że mieszkałaś na przeciwko, to w trosce o jego bezpieczeństwo i świadomość, że posiada jakieś dziwne prochy,to postanowiłaś mu przynieść jakieś swoje lekarstwa. Jednak Yao, jak to mężczyzna, uznał, że umiera i postanowił zażyć lekarstwo na własną rękę.

Stałaś przed nim i patrzyłaś na niego z niedowierzaniem, aż postanowiłaś się odezwać.

- Och, Yao, co ja mam teraz z tobą zrobić? - Westchnęłaś i wzięłaś go na ręce.

- Ile razy mam ci mówić byś nie brał niczego, czego składu nie znasz?

- Ale one ładnie wyglądały, aru!

- Może i tak, ale czasami zachowujesz się jak dziecko. Zresztą twoja teraźniejsza postać to odzwierciedla.

- [Imię]-chan, proszę, nie gniewaj się, aru. - Popatrzył na Ciebie swoimi smutnymi, brązowymi oczami.

Pokręciłaś głową.

- Co by tu z tobą zrobić?

Odstawiłaś miniaturową wersję swojego przyjaciela na kanapę i podeszłaś do telefonu.

- [Imię]-chan...? Co zamierzasz zrobić, aru?

- Ja? Nic. Tylko tak sobie chcę zadzwonić do Arthura i poprosić o radę jak ciebie odmienić.

- To dobrz... Nie! To wcale nie dobrze, aru! - Spojrzałaś w jego przestraszone oczy.

- Hmmm? A to niby dlaczego? - Zapytałaś się go z udawanym zdziwieniem. Dobrze wiedziałaś dlaczego nie chciał, żebyś dzwoniła do anglika.

- Bo.. Bo.. Bo on ma dziwne prochy, aru!

- Ty też masz dziwne prochy, a jakoś nie słyszę zażaleń o to od strony Arthura... - Pokręciłaś głową nad jego logiką, ale postanowiłaś nie mówić, że znasz prawdziwy powód. - Yao, im szybciej zadzwonię, tym szybciej się dowiem czy da się ciebie odmienić.

Yao już się nie odezwał, a ty podeszłaś do telefonu i wpisałaś numer do anglika. Usłyszałaś sygnał, a po chwili wreszcie ktoś odebrał. Nie czekając aż osoba przy telefonie się odezwie, zaczęłaś mówić:

- Arthur? Kiedy masz czas?

- Też się cieszę, że Cię słyszę, [Imię]. Jutro po południu, a dlaczego pytasz?

- Mam problem i chcę żebyś mi pomógł go rozwiązać. Mogę jutro o 16 do ciebie z kimś przyjść?

- A kim ta owa osoba jest?

- Nieważne. Głównie problem jej się dotyczy. To mogę przyjść jutro? Bardzo ważne!

- Jeśli nie będzie to Francis, to w porządku. W takim razie będę czekał. Do zobaczenia, [Imię].

- Dziękuję! Do zobaczenia, Arthur!

Odstawiłaś telefon z powrotem na blat i odwróciłaś się do Yao. Podczas gdy ty rozmawiałaś z Arthurem,on zdążył zasnąć. Mimowolnie się uśmiechnęłaś. Wyglądał tak uroczo kiedy spał. Wzięłaś go na ręce i zaniosłaś do jego sypialni, a potem poszłaś do kuchni i nastawiłaś sobie wody na herbatę.

[Time Skip]

~Następnego dnia~

- Yao! Gdzie jesteś? Zaraz wychodzimy! - Była 15:00, a o 15:15 mieliście autobus. Jak na złość, Yao postanowił gdzieś zniknąć. Nie było ani śladu po nim.

- A więc tak to ma wyglądać? Dobrze.. W takim razie będę szukała.

Na pierwszy ogień poszło łóżko, a raczej jego dół. Niestety nie było go tam. Zaczęłaś sprawdzać każdy pokój po kolei. Sprawdziłaś nawet pokój, o którym Yao nie wiedział, że wiesz gdzie się on znajduje, jednak nie było go i tam.

- [Imię], myśl... Gdybyś była dzieciakiem to gdzie byś poszła...? - Cicho mruknęłaś do siebie, aż nagle pomysł spadł jak grom z jasnego nieba.

- Plac zabaw!

Po tych słowach wyszłaś z domu i od razu udałaś się w stronę raju dla dzieci. Tak jak myślałaś –Yao tam się znajdował. Podeszłaś powoli w stronę drewnianego domku i zawołałaś:

- Yao! Musimy już iść. Pożegnaj nowych znajomych i chodź tu.

Podczas gdy Yao powoli się zbierał i zamierzał iść do Ciebie, usłyszałaś jak starsze panie, które siedziały na ławce, zaczęły między sobą szeptać.

- Taka młoda, a już dziecko.

- Szkoda mi jej. Pewnie musiała zrezygnować ze szkoły.

Miałaś ochotę podejść do nich i powiedzieć im ostro w twarz, że jeśli nie wiedzą jak jest, to żeby się nie odzywały, ale ubiegł Cię już Yao.

- Psieplasiam, psze pani, mówi pani o mojej siostrzyczce, aru?

- C-co? A nie, nie. Nie mówimy o tej uroczej damie. - Próbowała jedna z nich wybrnąć z zaistniałej sytuacji. Myślałaś, że zaraz zaczniesz się tarzać po ziemi ze śmiechu.

Spojrzałaś na telefon, który pokazywał godzinę 15:10. Pozostało wam więc jedynie 5 minut na przyjazd autobusu.

- Yao! Chodź, szybko! Zaraz mamy autobus! Jeśli się pośpieszymy to może zdążymy!

I nie czekając na jego reakcję,chwyciłaś go za rękę i zaczęłaś biec w stronę przystanku autobusowego. Na szczęście zdążyliście, ponieważ autobus akurat stawał i zaczęli wychodzić z niego ludzie. Skasowałaś bilety,które kupiłaś już dzień wcześniej i poszłaś na tylne miejsca autobusu, które były jeszcze wolne. Usadowiłaś sobie Yao wygodnie na kolanach i zaczęliście czekać aż dojedziecie na swójprzystanek. Miałaś szczęście, że zajęłaś miejsce przy oknie,ponieważ po chwili zaczęłaś spoglądać na widoki za oknem.Pewnie dłużej byś spoglądała, gdyby nie Twój towarzysz podróży.

- [Imię]-chan? Na co tak spoglądasz?

- Właściwie to na nic.

- [Imię]-chan...?

- Tak, Yao?

- Daleko jeszcze, aru?

- A ile przystanków minęliśmy?

- Chyba z 5... Nie wiem, aru.

- Czyli jeszcze pozostało około 3 przystanki. Potem jeszcze kawałek pieszo i będziemy na miejscu. W sumie nie wiem dlaczego pytasz. Byłeś u Arthura tyle razy, że powinieneś pamiętać drogę.

- Powinienem, ale nie pamiętam, aru. Zawsze szedłem z automatu i po prostu mam wyćwiczoną drogę, że mógłbym dojść z zamkniętymi oczami, aru! - Odpowiedział energicznie.

Przez resztę drogi było cicho i spokojnie. Wreszcie dojechaliście na wasz przystanek. Żeby dojść do domu Arthura musieliście przejść jeszcze przez mały park i rynek. Zawsze powtarzałaś Arthurowi, że byłoby prościej, gdyby przystanek znajdował się obok jego domu. Nie za bardzo uśmiechało Ci się przechodzenie przez rynek z Yao, który teraz kierował się dziecięcymi instynktami. Przeszliście przez park i zaczęliście iść przez rynek cały czas prosto, gdy nagle Yao zauważył stanowisko z watą cukrową. Nim zdążyłaś zareagować, pobiegł szybko w stronę mężczyzny, który ową maszynę obsługiwał. Pochwili do niego podbiegłaś, a Yao spojrzał na Ciebie z maślanymi oczami i zapytał:

- [Imię]-chan~ Kupisz mi watę cukrową? Aru?~

Cicho westchnęłaś, ale postanowiłaś mu kupić, by mieć spokój przez resztę drogi. Po chwili wznowiliście trasę do Twojego brytyjskiego przyjaciela.

[Time Skip]

- Wreszcie stanęłaś przed drzwiami do domu Arthura i zapukałaś. Usłyszałaś kroki wydobywające się ze środka, a po chwili dźwięk otwieranych drzwi.

- Good afternoon, my Lady. Proszę wejdź. - Powiedział całując Ciebie w dłoń i przepuszczając w drzwiach.

- A gdzie drugi gość? - Po tym zaczął się rozglądać na boki szukając dodatkowej osoby.

- Tu, aru.

- Hę? - Przez chwilę zaniemówił nie wiedząc skąd pochodzi dźwięk, a potem spojrzał w dół.

- Y-Yao? D-dlaczego zmieniłeś się w dziecko?

- I właśnie tym oto sposobem postanowiłam ciebie dziś odwiedzić!

- To wiele wyjaśnia dlaczego nie chciałaś powiedzieć o co chodzi... Ale dlaczego ja mam Ci pomóc?

- Wiesz... Znasz się na tym i owym... Uprawiasz także okultyzm. Więc...

- Więc pomyślałaś, że ja jestem odpowiednią osobą do odmienienia Yao, Yes?

- Tak. Dokładnie tak to było.

- Ech, [Imię], co ja z Tobą mam... W porządku.. Wiesz jak do przemiany doszło?

- Z tego co Yao mówił to wziął jakieś tabletki, mimo, że mówiłam mu by poczekał, aż mu jakieś swoje przyniosę. Gdy przyszłam do domu już był zmieniony.

- No dobrze... Masz opakowanie, z którego Yao wziął lekarstwo?

- Och...

- Nie mów, że nie wzięłaś..

- Dobrze, to nie powiem.

- [Imię]... - Ciężko westchnął.

- Ja mam! Przezorny zawsze ubezpieczony, aru! - Powiedział z dumą chłopiec i podał anglikowi opakowanie.

- W porządku... W takim razie zobaczmy co tu mamy. - Odpowiedział i zaczął czytać ulotkę.

- I co? Wiesz już coś?

- Byłoby dużo łatwiej gdyby ulotka nie była po chińsku. - W tamtej chwili strzeliłaś sobie soczystego face palma.

- Spokojnie, spokojnie, [Imię]. Kiedyś uczyłem się chińskiego i pewnie coś jeszcze rozumiem. - Po chwili znów zabrał się za czytanie ulotki. Po przeczytaniu trzeciej strony westchnął zrezygnowany.

- [Imię], niestety z niej nic się nie dowiemy.

- Hę? Dlaczego?

- Nawet nie wiem jakbym sobie nie tłumaczył, to i tak przez te trzy strony napisali o jednym i

tym samym skutku ubocznym zażycia tego leku.

- Ale da się to jakoś odwrócić, prawda? - Spytałaś z nadzieją w głosie.

- Jeśli znałbym skład to może mógłbym coś poradzić. Jednak w tym stanie nie mogę nic zrobić.

- Czyli Yao będzie musiał zostać w tej postaci jeszcze trochę?

- Of course. But don't worry, my Lady! Postaram się coś wymyślić.

- Mam nadzieję, że wkrótce go odmienimy. Nie chcę by został tak do końca życia.

Po chwili usłyszeliście ciche pochrapywanie i zobaczyliście, że Yao zasnął.

- Chociaż... Może nie będzie tak źle jak się może wydawać?

---------------------------------------------------------------

1380 słów! Jestem z siebie dumna :3

W razie błędów, czy powtórzeń linijek to krzyczeć, ponieważ wattpad postanowił mi się zepsuć i mogą wystąpić pewne komplikacje.  Shot dedykowany dla - Wariatka13.

Powiem Ci szczerze, że zaintrygowało mnie Twoje wymaganie co do tego shota. Nawet nieźle się bawiłam pisząc to. I jest to pierwszy shot, do którego jako tako fabuły nie napisałam. Leciałam zatem spontanicznie.

Dziękuję za przeczytanie i do zobaczenia w następnym shocie, aru! :3

PS. Znacie te uczucie gdy w szkole obmyślicie fabułę do innego shota, ale w domu zapominacie wszystko? ;_;

PS2. Przeczytałam, że kiedyś między Wielką Brytanią, a Chinami wybuchła wojna opiumowa, stąd Yao nie chciał jechać zbytnio do Arthura.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top