Ludwig Beilshmidt (Niemcy)

Dla literallydumb

Zaczął się wieczór, gdy niebo przesłoniły ciemne chmury, a wraz z nimi nastąpił deszcz. Z żałością zamknęłaś okno swojego pokoju, wspominając, jak o poranku obudziły cię ciepłe promienie słoneczne. Że też taki piękny dzień musiał kończyć się w taki sposób. Jesień potrafi być strasznie wredna.

Niezadowolona z tej nagłej zmiany pogody zapaliłaś światło. Westchnęłaś, spojrzawszy na rozwieszone na suszarce pranie, którego pechowo nie zdążyłaś zabrać z balkonu na czas. Gdyby nie ulubiony serial, z pewnością byłoby teraz suche. Głupi deszcz, nie mógł poczekać kilka minut.

W tej jakże ponurej atmosferze jadłaś odgrzaną z wczoraj kolację, kiedy rozdźwięczał dzwonek do drzwi.

- Chwilę! - krzyknęłaś.

Nie miałaś za bardzo ochoty na wizyty, szczególnie, jeśli był to ktoś z rodziny. Po ostatnim wspólnym obiedzie miałaś wszystkich powyżej uszu. Ociężale wstałaś z krzesła i powlokłaś się do wejścia, zastanawiając się, kogo to licho niesie. A przyniosło nie byle kogo.

- Och, Ludwig.

W drzwiach stał twój sąsiad z naprzeciwka. Dobrze zbudowany, wysoki blondyn miał ze sobą książkę, którą pożyczyłaś mu jakiś czas temu.

- Hej, przyniosłem oddać. - Uniósł rękę z trzymanym przedmiotem. - Nie przeszkadzam?

- Nie, pewnie, że nie - odparłaś, uśmiechając się promienie. Tego gościa zawsze chętnie widziałaś.

Wtem z głębi mieszkania rozległ się łomot. Zesztywniałaś, w myślach wydając z siebie krzyk złości. Co znowu?

- Coś... upadło? - Ludwig wychylił się, zaglądając przez drzwi.

- Chwileczkę...

Pobiegłaś do swojego pokoju, by zobaczyć leżący na ziemi karnisz, a pod nim przygniecioną firankę. Firankę, którą zaledwie wczoraj powiesiłaś. ,,Tego mi tylko brakowało.", pomyślałaś.

Ludwig nie czekał, aż zaprosisz go do środka i wszedł, chcąc zobaczyć, co się stało. Stanął obok ciebie, opierając wolną rękę na biodrze.

- Chyba potrzebujesz pomocy.

- Uhm, jakbyś mógł.

Mężczyzna odłożył książkę na stojące obok biurko i podszedł do leżącego karnisza. Oboje szybko sprawiliście się z nim, umieszczając go we właściwym miejscu. Ludwig trafił w samą porę, bo znając życie i tak poszłabyś do niego prosić o pomoc.

- Dziękuję - powiedziałaś, gdy ustareka została naprawiona.

- Nie ma sprawy. Właściwie miałaś dużo szczęścia.

- Ach tak? W jaki sposób?

- To mógł być ten nad twoim łóżkiem. Kiedy w ogóle ktoś to sprawdzał? Lepiej zerknę...

- Nie, nie ma potrzeby. To moje mieszkanie, sama... Ludwiiiig.

Nie zwracając uwagi na twoje słowa, mężczyzna szedł już do drugiego pomieszczenia. Westchnęłaś jedynie i zaczęłaś dreptać za nim.

- A jak książka? - zagaiłaś rozmowę, obserwując jego poczynania.

- Świetna, tak jak mówiłaś. Masz naprawdę dobry gust. - Obrócił nieznacznie głowę, posyłając ci uśmiech.

- No wiem - powiedziałaś dumnie i zachichotałaś. - Nasz autorek szykuje już coś nowego. Mam zamiar nabyć, gdy tylko pojawi się na rynku, to ci pożyczę, jak tylko przeczytam.

- Chętnie skorzystam. Szczerze, chyba częściej pożyczam od ciebie, niż z biblioteki.

- Mówisz?

- Aha. Właściwie to nie ma tam wielu ciekawych rzeczy.

- Może źle szukasz? Fakt, nie wygląda na dużą, w sumie to nigdy w niej nie byłam, nie widziałam od środka. Albo jesteś zbyt wybredny? Co? - Szturchnęłaś go ramieniem.

- Oświecę cię, że połowa tamtych książek to harlekiny i bajki dla dzieci.

- Ou...

- Widzę, że rozumiesz. To już wszystkie okna, tak?

Pokiwałaś głową. Wolałaś przemilczeć fakt, że w sumie przeczytałabyś jakieś lepsze romansidło, tak na rozluźnienie.

- Dzięki za pomoc. Skoro już jesteś, może coś zjesz? Albo zrobię coś do picia?

- Jadłem już w domu, ale chętnie napiję się herbaty.

- Tą co zwykle?

- Yhym.

- Już się robi!

Posadziłaś go przy kuchennym stole, a sama włączyłaś wodę i przygotowałaś dwa kubki, dla siebie i dla niego.

- Zdaje się, że nie lubisz tematyki romantycznej? - Ciągnęłaś rozmowę, grzebiąc się w szafce w poszukiwaniu herbaty.

- Wiesz, te wszystkie zakończenia, dramaty i tak dalej, to wszystko... Wydaje się bardzo sztczne. Nie wiem, jak z całą tematyką, ale to, co widziałem... No nie ukrywajmy, każdy miał kiedyś z tym styczność.

- Dobra, nie tłumacz się, moja mama jest fanem komedii romantycznych, wiem, o co ci chodzi. - Wszystko na herbatę było gotowe. Oparłaś się plecami o blat szafki, skupiając już całą uwagę na swoim rozmówcy. - Ale tak właściwie, to nigdy nie chciałeś przeżyć czegoś takiego?

Skierował na ciebie zdziwiony wzrok.

- W sensie?

- Wiesz, takiego prawdziwego romansu, jak w tych filmach.

- Prwdziwego - prychnął.

- Dobra, może to nie najlepsze określenie. W takim razie, nie marzyłeś nigdy o FILMOWYM romansie?

- Nigdy się nad tym nie zastanawiałem. W ogóle co to za pytanie?

- Oj no, ciekawa byłam. Ale już nie będę.

Ups, chyba go skrępowałaś. I z jego postawy wywnioskowałaś, że chyba ktoś tu coś kręci.

- Mam nadzieję. Dawno nie przychodziłaś do parku. - Szybko zmienił temat. - Treningi już cię znudziły?

- No co ty, oczywiście, że nie! - zaprzeczyłaś. - Po prostu nie mam teraz za bardzo czasu. Praca, sam wiesz, jak jest.

- Jasne. Przyzwyczaiłem się już, że biegałaś ze mną.

- I dalej będę, jak tylko wszystko ustabilizuje mi się w pracy. Obiecuję.

- Trzymam za słowo. Naprawdę miło spędza się z tobą czas.

Powiedziawszy to Ludwig zawiesił na tobie wzrok. Kąciki jego ust uniosły się w ledwo zauważalnym uśmiechu. Poczułaś się przez to trochę niezręcznie. Nie wiedziałaś, czy może nie do końca świadomie, ale mężczyzna nie robił tego po raz pierwszy. Domyślałaś się, że mogłaś wpaść mu w oko, jednak nigdy nie dał ci innego znaku, który mógłby potwierdzić twoje przypuszczenia. Żeby wybrnąć z tej sytuacji, zaproponowałaś coś do przegryzienia i wyszłaś po to do drugiego pokoju. Nagle nieoczekiwanie zgasło światło.

- No nie! - Jęknęłaś z niezadowoleniem.

- Wszystko w porządku? - W ciemnościach usłyszałaś głos Lidwiga i szuranie krzesła. Prawdopodobnie wstał od stołu.

- Tak. Boże, gdzie jest ściana?! - Rozłożyłaś na boki ręce, próbując wymacać jakiś punkt oparcia.

- Na zewnątrz też zgasły. To chyba coś poważniejszego.

- Akurat dzisiaj - cicho powiedziałaś do siebie. Ten wieczór naprawdę jest do bani.

- Masz latarkę?

- Nie... Jest świeca zapachowa, w salonie. Telefon też chyba tam jest. Zaraz ich poszukam. Jeśli wcześniej się o coś nie zabiję. - Zaśmiałaś się. Nawet nie pytałaś o jego komórkę, bo nigdy jej do ciebie nie zabierał.

Ostrożnie stawiając kroki (nie wiadomo, co może walać się po WŁASNEJ podłodze), zaczęłaś przedzierać się przez ciemność do właściwego pokoju. Po drodze odnaleźliscie się z Ludwigiem. Żeby było łatwiej, złapałaś go za dłoń i wspólnie jakoś dobrnęliście do celu. Odnalazłaś telefon i ze zgrozą zauważyłaś, że zostało tylko czterdzieści procent baterii. Trzeba będzie oszczędzać. Na chwilę oświetliłaś pokój latarką, po czym zapaliłaś świecę i postawiłaś ją na stołku pośrodku pokoju. Teraz przynajmniej dało się coś zobaczyć.

Ludwig postanowił dotrzymać ci towarzystwa. Nie miał nic do roboty, a w każdym razie nic, co mógłby zrobić w obecnej sytuacji. Bardzo się z tego powodu ucieszyłaś. Raczej większość ludzi czuje się nieswojo, gdy zmuszona jest siedzieć samotnie w domu bez dostępu do prądu, więc było ci raźniej ze świadomością, że masz Ludwiga obok siebie. Poza tym dawno go nie widziałaś, a to była dobra okazja do dłuższego spędzenia czasu razem. Może ten wieczór nie będzie, mimo wszystko, taki zły?

Herbaty niestety nie mogliście wypić. Wyjęłaś za to trzymane na wszelki wypadek paluszki i zajadaliście je, siedząc na kanapie oraz rozmawiając. Było bardzo przyjemnie. Nim się spostrzegłaś, minęła godzina, a prądu jak nie było, tak nie było. Jednakże tylko w bloku, bo zza okna udocierała do mieszkania pomarańczowawa, rozproszona przez deszcz łuna latarń ulicznych. Dzwoniłaś w tej sprawie do zarządcy, lecz nie udało ci się dowiedziałaś niczego konkretnego. Spokojnie mogliście obijać się dalej.

Ziewnęłaś rozleniwiona i oparłaś się o Ludwiga. Choć nie było jeszcze zbyt późno, ciemność sprawiła, że zaczęłaś odczówać senność.

- Ładny zapach - zauważyłaś, wtulając twarz w jego koszulkę. - Nowe perfumy?

- Uhm. Kupiłem w zeszłym tygodniu.

- Naprawdę świetne.

Nieoczekiwanie naszła cię śmiała myśl. Nie miałaś pewności, czy Ludwig interesował się tobą w ,,ten" sposób. Wiedziałaś jednak, że wbrew pozorom nie należał do mężczyzn, którzy łatwo wchodzą z kimś w bliższą relację. A jeśli potrzebował zachęty, jakiegoś bodźca? W końcu sama darzyłaś go uczuciem i jak do tej pory nie usiłowałaś mu tego uświadomić, po prostu ciesząc się, że masz okazję go widywać. Ile jednak można trwać w taki sposób? Teoretycznie to mężczyzna powinien zabierać się za takie rzeczy, ale nikt nie powiedział, że musi tak być. Mogłaś sprawić, że wasza relacja ruszy o krok do przodu, a i zdawało ci się, że gdyby tak się nie stało, to Ludwig nie miałby ci za złe drobnej nachalności.

Nie zastanawiając więcej, objęłaś jego ramię, mocno się do niego przytulając. Mężczyzna spojrzał na ciebie zaskoczony, ale kiedy spotkaliście się wzrokiem, uśmiechnął się. Widziałaś, że był zmieszany.

- Powiedz mi Ludwiś, kim dla ciebie jestem? - spytałaś słodkim głosem, uporczywie wpatrując się w jego jasne oczy.

- Oczywiście, że przyjaciółką - odparł, obracając nieznacznie głowę.

Położyłaś dłoń na jego policzku, chcąc dać mu do zrozumienia, że ma patrzeć na ciebie.

- Tylko tyle?

- Do czego zmierzasz?

- Podobam ci się?

- Jesteś atrakcyjna...

- W twoim guście?

- Nie zaprzeczę.

Twarz paliła cię od skrywanego wstydu. Nie mogłaś się teraz wycofać. W tamtym momencie mogłabyś wprawdzie zaśmiać się i rzucić jakiś głupi tekst na rozluźnienie, zostawiając tę sytuację za sobą. Nie miałaś jednak pewności, że drugi raz odważyłabyś się na coś takiego. Jeśli Ludwig zechce, po prostu cię odtrąci.

- Jesteś naprawdę świetnym facetem. Może moglibyśmy... stać się dla siebie kimś więcej.

Ostatnie zdanie zakończyłaś na jego ustach, doprowadzając do pocałunku. Na początku nie zareagował i przeszło ci przez myśl, że tylko się przed nim skompromitowałaś. Jednak już po chwili złapał cię w talii, przyciągając bliżej.

- Właściwie - zaczął, czerwieniąc się. - myślałem o tym już wcześniej.

Uśmiechnęłaś się nieśmiało. Twoje przypuszczenia potwierdziły się.

- Serio?

Przytaknął.

- Dlaczego nic nie mówiłeś? - zadałaś pytanie, zakładając dłonie na jego ramiona.

- Nie uważasz, że to mało istotne?

Czułe pocałunki uniemożliwiły ci danie odpowiedzi. Odwzajemniałaś je, przymykając w zadowoleniu oczy. Dogłębnie przepełniała cię radość, a dał ci ją mężczyzna idealny, o którym już niejednokrotnie marzyłaś. Jego bliskość była w stanie wynagrodzić wszystkie przykrości tego dnia.

Przerwałaś pieszczoty, by usiąść mu na kolanach. Czułaś, że chciałaś czegoś więcej, toteż nie protestowałaś, gdy ciepłe dłonie znacznie podwinęły ci bluzkę. Pomogłaś ją zdjąć i pozwoliłaś, aby Ludwig mógł przez chwilę nacieszyć tobą oczy. Tylko przez chwilę.

- Nie krępuj się. - Pomimo buzujących w tobie emocji i przyspieszonego oddechu powiedziałaś to spokojnie, przykładając jego dłoń do swojej piersi, wciąż skrytej pod biustinoszem. Nie potrzebował dalszej zachęty. Z ochotą obdarowywał twoje ciało czułościami, doprowadzając cię do cichych westchnień rozkoszy. Nie pozostawałaś mu dłużna. Palcami powędrowałaś pod jego koszulkę, przesówając je po umięśnionym ciele. Chciałaś mieć go całego, tylko dla siebie. Sprawić, aby czuł taką samą przyjemność, jak ty. Abyście oboje na długo zapamiętali ten wieczór.

Bez szczególnego pośpiechu oddawaliście się przyjemnościom jeszcze przez jakiś czas. Odużona tą szczególną bliskością nie od razu uświadomiłaś sobie, że ktoś dobijał się do drzwi. Oboje z Ludwigiem zamarliście w popłochu. Rozkojarzona bróciłaś głowę w stronę wejścia. Dopiero teraz zauważyłaś, że w innym pokoju paliło się już światło.

Czując, że Ludwig zamierzał się od ciebie odsunąć, odruchowo przytrzymałaś go ręką. Zaszliście już tak daleko, nie chciałaś tak po prostu tego przerywać.

- Pani [Imię], jest tam pani? - Zza drzwi wejściwych rozległ się głos zarządcy.
Wymieniliście się pełnymi niezadowolenia spojrzeniami. Może wystarczyłoby poczekać, poudawać w ciszy, że śpisz?

- Chyba powinnaś otworzyć.

Tym jednym zdaniem Ludwig odepchnął twój wariant na ubocze, nim zdążyłaś cokolwiek powiedzieć. Domyślałaś się, że zapewne miał rację. Wewnątrz siebie odczówałaś jednak ogromny zawód.

Drugi raz nie protestowałaś, gdy mężczyzna podniósł się znad ciebie. Z jego pomocą usiadłaś i w pośpiechu zaczęliście zgarniać z podłogi swoje ubrania, nakładając je. Ponaglana pukaniem, na szybko spróbowałaś doprowadzić się do ładu i pobiegłaś w stronę drzwi. Nim je otworzyłaś, ostatni raz poprawiłaś przed lustrem rozczochrane włosy. Nie prezentowały się dobrze, ale nie miałaś już na to czasu.

- No nareszcie, już myślałem, że coś się stało. Wszystko w porządku? - spytał poddenerwowany mężczyzna.

- W jak najlepszym, panie Janku. Przepraszam, nie słyszałam jak pan puka - odparłaś ze skruchą. - Ja ten... ćwiczyłam, sam pan widzi. - Z zakłopotanym uśmiechem dotknęłaś swoich splątanych kosmyków. - Miałam słuchawki, nic nie słyszałam.

- Jasne, jasne. - Twoja historia zdawała się go zbytnio nie interesować. - Pod dwójką był problem, to chodzę teraz po wszystkich. Czyli tu nie ma żadnych problemów.

- Żadnych.

- W takim razie nie będę przeszkadzał. Do widzenia.

- Do widzenia. To miłe, że pan zajrzał - rzuciłaś za odchodzącym, po czym weszłaś do mieszkania i z westchnieniem oparłaś się o drzwi. Co za zwalony dzień.

Z dołem wypisanym na twarzy wróciłaś do Ludwiga i usiadłaś koło niego. Wyjaśniłaś mu, po co przyszedł pan Janek. Zamilkłaś po tym, nie mając pojęcia, co powiedzieć, jak się zachować. Byliście już parą, a może nie?

- Hej, co jest? - Ludwig otoczył cię ramieniem, patrząc na ciebie lekko zmartwionym wzrokiem.

- Nic... Nic ważnego.

- Czyżby?

Wzięłaś głębszy wdech i zamknęłaś oczy, zastanawiając się, co powiedzieć.
- Słuchaj, my teraz... Tak na poważnie? No wiesz...

Spojrzałaś na niego porozumiewawczo.

- Nigdy bym cię nie wykorzystał. W żaden sposób. I jeśli rzeczywiście tego chcesz, będę szczęśliwy, jeśli zostaniesz moją dziewczyną.

Mówiąc to Ludwig oblał się rumieńcem, aż po cebulki włosów. Ten wielkolud tak słodko się rumienił... Ledwo powstrzymywałaś się, żeby mu tego nie powiedzieć, ale nie chciałaś go dodatkowo peszyć.

- Pewnie, że chcę - powiedziałaś z uśmiechem, przytulając mężczyznę. - Bardzo chcę.

Otoczył cię silnymi ramionami, zamykając w uścisku. Czułaś się w nim błogo oraz bezpiecznie. Uścisk ten należał już tylko do ciebie i nikt inny nie miał do niego prawa. Już na pewno o to zadbasz. A póki co trzeba przekonać Ludwiga, aby został u ciebie na noc, co chyba nie będzie zbyt trudne. Wreszcie jesteście razem, więc obowiązkowo musicie zakończyć ten dzień w wyjątkowy sposób.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top