Leone Abbachio

Drzwi wejściowe skrzypnęły, dając ci znać o powrocie twojego ukochanego mężczyzny. Prawdopodobnie znowu musiał zostać dłużej w pracy, chyba, że wybrał się na zakupy. Do twoich uszu nie doszedł jednak charakterystyczny szelest torby. Nie słyszałaś też, aby się przywitał, co mogło świadczyć tylko o jednym - był w podłym humorze.

- Skarbie, wróciłeś? - zawołałaś z kanapy w salonie. Zwięzła, ledwie słyszalna odpowiedź. Po chwili chyba ruszyło go sumienie, bo dodatkowo otrzymałaś przeprosiny za kolejny późny powrót.

Leone miewał swoje humory, co szczególnie nasiliło się po jego wstąpieniu do policji, ale nigdy nie wyżywał się z tego powodu na tobie. Nie ma co ukrywać, doceniałaś fakt, że chociaż trochę starał się utrzymać w domu dobrą atmosferę.

Podniosłaś się i obróciłaś tak, by móc go zobaczyć.

- Jesteś głodny? Kolacja pewnie już ostygła, podgrzeję.

- Nie mam apetytu. Ale dziękuję.

Odstawiwszy pod ścianą teczkę, powlókł się w głąb mieszkania. Przy kanapie, na której siedziałaś, przytrzymał się. Ujął twoją dłoń, leżącą na oparciu i uścisnął ją czule, odpowiadając słabym uśmiechem na twój.

Odprowadziłaś go wzrokiem do kuchni, gdzie po całym dniu pracy nalał sobie jedynie szklankę wody i przeszło ci przez myśl, że pomimo problemów, jakie pojawiły się ostatnio w waszej relacji, byliście naprawdę udanym związkiem. A to dlatego, że umieliście walczyć z tymi problemami. Bo czy właśnie jedną z najistotniejszych w związku rzeczy nie jest to, aby się wspierać i wspólnie próbować pokonywać stawiane przez życie przeszkody?

Leone stał przez chwilę w bezruchu, w końcu odstawił szklankę do zlewu i skierował się do ciebie.

- Będziesz oglądać ten serial?*

- Mhm. Skoro nie chcesz jeść, to chodź do mnie, zaraz się zacznie. Zdążyłam obejrzeć powtórkę poprzedniego odcinka i o matko, co tam się wyrabia.

- Żona Nicolo w końcu znalazła pudełko? - spytał.

- Nie, ale znalazł się jego brat, o którym nie wiedział i jeszcze go nie spotkał, i jest on w jakiś sposób powiązany z Camillą.

Leone uniósł w zdziwieniu brew i pokręcił głową. Domyśliłaś się, o czym myślał - reżyser serialu przechodził ostatnio sam siebie, chcąc utrzymać jak najliczniejszą widownię.

Nieskończony ciąg reklam w końcu przerwała podniosła czołówka, a wraz z nią na ekranie pojawiły się twarze głównych bohaterów. Leone podgłośnił nieznacznie dźwięk i usiadł obok ciebie ociężale, jak gdyby nie był młodym i sprawnym mężczyzną, a doświadczonym przez życie pięćdziesięciolatkiem. Nic dziwnego, zmęczył się biedak. Kilka godzin temu sama pewnie sprawiałaś podobne wrażenie.

- Ciężki dzień, co? - spytałaś, przeczesując jego krótko przycięte włosy.

- Cudowny - odparł  po chwili z przekąsem. - Po raz kolejny przepuścili ważną sprawę, bo synalek dyrektora szkoły ma cholerny, nieuzasadniony immunited. Wiesz, im dłużej wykonuję ten zawód, tym bardziej to wszystko traci dla mnie sens.

- Myślę, że trochę za bardzo przeżywasz. W końcu to nie twoja wina, że tak to wygląda.

- Jestem częścią tego cyrku. I to mi wystarczy.

Ach, jakiż praworządny mężczyzna ci się trafił. Skarb i troski jednocześnie.

Chwilowo zastanowiło cię, czy nie wyjawić mu, że twój wujek i jednocześnie komendant bardzo go sobie chwalił. Doszłaś jednak do wniosku, że w tej sytuacji nie jest to najlepszy pomysł na pocieszanie i lepiej zachować tę informację dla siebie.

- Cieszę się, że mieszkam z tak dobrym i uczciwym facetem. - Wyznawszy to cmoknęłaś go w usta. - Ale martwię się o ciebie, wiesz? Nie chciałabym, żebyś zaprzątał sobie głowę czymś, na co nie masz wpływu.

- Wybacz, ale nie jestem w stanie inaczej.

- Wiem, wiem. Mimo wszystko, spróbuj trochę wyluzować, ok? Proooszę.

Leone westchnął ciężko, lecz zaraz na jego twarzy zagościł ciepły uśmiech. Przyciągnął cię do siebie i mocno przytulił.

- Dobrze jest mieć cię przy sobie - powiedział.

- I wzajemnie. Kocham cię.

- Ja ciebie też.

Jakby chcąc podnieść wagę tych słów, mocniej wtuliliście się w siebie, zostając tak przez kilka minut. Takie chwile bliskości były dla was bardzo ważne, szczególnie w tym okresie. W swoich ramionach czuliście się spokojniej i bezpieczniej. Byliście tylko wy, i nic innego wokół mogłoby nie istnieć. Niestety tak nie było i w końcu na ziemię ściągnęła was kłotnia odgrywająca się za szklanym ekranem telewizora. Ostatecznie perypetie detektywa Nicolo były tym, co sprowadziło was na kanapę, więc w końcu skupiliście się właśnie na nich.

Kiedy serial się skończył, uznaliście, że oboje zasłużyliście na w pełni leniwy wieczór. Do późna oglądaliście kolejne programy, w miedzyczasie rozmawiając i podjadając przekąski, do spożycia których udało ci się Leone namówić. W końcu zmęczenie z całego dnia zaczęło dawać ci się we znaki. Sama nie zauważyłaś, kiedy z głową na kolanach narzeczonego zamknęłaś oczy i zapadłaś w sen.

••••

Lubujący się znalezioną operą Leone z zaskoczeniem przyjął fakt, że wpadłaś w objęcia Morfeusza, na dodatek mamrocząc przez sen coś niezrozumiałego. Uśmiechnął się pod nosem, wspominając, że to ty namówiłaś go na oglądanie opery, a najwyraźniej sama się nią znudziłaś.

Wyłączywszy telewizor, zastanawiał się przez chwilę, co powinien w tej sytuacji zrobić. Zdecydował, że najlepiej będzie zostawić cię na kanapie, bo podczas przenoszenia do sypialni na pewno byś się obudziła. Z jak największą ostrożnością przełożył twoją głowę ze swoich kolan na poduszkę i zabrał się za rozsuwanie kanapy.

- Leone? - wydukałaś ze wciąż zamkniętymi oczami, zbudzona przez skrzyp wyciągniętego materaca.

- Ćśśś, śpij dalej.

Leone szybko przyniósł kołdrę, którą następnie cię przykrył i usiadł obok. Delikatnie pogłaskał cię po głowie, chcąc w ten sposób pomóc ci ponownie zasnąć.

Mamrotałaś jeszcze przez chwilę jakieś bzdury, nim w końcu ponownie zasnęłaś. Leone został przy tobie dłużej, z czułością wypisaną na twarzy obserwując spokojny sen swojej księżniczki. Przez myśl przeszło mu wtedy, że w gruncie rzeczy jest wielkim szczęściarzem, mogąc być twoją drugą połówką.

••••

Poznaliście się przez znajomych. Przypadkowe spotkanie na mieście, wspólny wypad do knajpy, który zapoczątkował ciekawą relację. Leone różnił się od swoich kolegów. Zdawał się być dojrzalszy od nich, w niektórych momentach wręcz sprawiał wrażenie gościa, który musi sprawować nad nimi pieczę, aby nie zrobili czegoś głupiego. W jego stylu bycia było coś, co cię pociągało i jak później okazało się, ty również nie byłaś mu obojętna. Zostaliście parą stosunkowo szybko, bo już miesiąc od poznania się. Wasi znajomi bardzo entuzjastycznie przyjęli tę wiadomość. Twoi rodzice również nie mieli nic przeciwko, a plany zawodowe Leone bardzo im zaimponowały, w końcu mieliście członków policji w rodzinie. Wszystko szło nad wyraz pomyślnie. Rzadko kłóciliście się z Leone i poświęcaliście sobie sporo uwagi. Ostatecznie oświadczył ci się, a rodzice kupili wam skromne mieszkanie. Wydawało ci się, że nic nie mogłoby zepsuć tej sielanki. Tak bardzo się myliłaś, tak bardzo.

Nigdy nie zapomnisz, w jakim stanie wrócił do domu po tej feralnej nocy, podczas której zastrzelono jego kolegę. Pierwszy raz w życiu widziałaś, aby płakał, był wylewny jak nigdy. I choć z całych sił starałaś się go pocieszyć i okazać wsparcie, po tym wszystkim Leone coraz bardziej zaczął się przed tobą zamykać. Rodzice, gdy dowiedzieli się, że jego kariera policjanta runęła w gruzach, raptownie stracili do niego szacunek, a sytuacja tylko pogorszyła się, kiedy zaczął pić. Przepadał na pół dnia, wracał pijany. Podjęłaś z nim poważną rozmowę, podczas której okazał skruchę i myślałaś, że wszystko stopniowo wróci do normy. Namieszali wtedy rodzice.

Załzawionymi oczami tępo patrzyłaś na drzwi wyjściowe, w których dopiero co zniknął Leone. Pokłóciliście się, a to wszystko przez tatę. Jakim prawem wtrącał się do waszego życia? Jakim prawem mógł coś kazać twojemu mężczyźnie? W przypływie emocji chwyciłaś za słuchawkę, gotowa wygarnąć mu wszystko, co w tamtej chwili o nim myślałaś. Już po chwili jednak, po nieudanych próbach wykręcenia numeru, telefon z hukiem wylądował na podłodze.

Miałaś dość, wszystkiego i wszystkich. Chciałaś cofnąć się w czasie, zrobić cokolwiek, żeby było jak dawniej. Żeby Leone wrócił z pracy i moglibyście zacząć normalną rozmowę, wyjść na spacer, na obiad do rodziców. Cokolwiek, byleby ponownie poczuć, że ci ufa i mu zależy.

Przetarłszy łzy, usiadłaś na podłodze, od niechcenia sprawdzając, czy telefon wytrzymał zderzenie z twardą posadzką. Na szczęście przeżył, a ze słuchawki wydobywał się charakterystyczny szum. Jeszcze bedzie dobrze. Twój związek da radę, tak jak dał radę ten telefon. Na pewno. Musi być dobrze.

Musi.

*oczywiście, że taki serial nie istnieje

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top