Kiji Mitsuba
Bażancik na prośbę Krolewska-35. Mam nadzieję, że podołałam :3
FANÓW NANBAKI ZAPRASZAM DO SWOJEJ DRUGIEJ KSIĄŻKI ,,NANBAKA ナンバカ". ZNAJDUJE SIĘ TAM WAŻNA INFORMACJA!
Kolejny, typowy dzień w pracy trwał w najlepsze. Uśmiechnęłaś się z politowaniem, patrząc w stronę pokoju, do którego właśnie zmierzałaś. Krzyki Mitsuby, jednego ze strażników, było słychać już na drugim końcu korytarza. Czasami miałaś wrażenie, że owy mężczyzna próbował wychować całe więzienie, do czego byłaś właściwie przyzwyczajona. Już pierwszego dnia pracy w Nanbie wiedziałaś, że w tym miejscu nie będziesz mogła narzekać na nudę.
- Dzień dobry wszystkim - powiedziałaś, z uśmiechem wchodząc do pokoju.
Kiji Mitsuba przerwał pouczanie Hajime odnośnie jego denerwującego nałogu palenia, by ci odpowiedzieć, tak samo jak kilkoro innych strażników. Niestety, o ile on zawsze ci odpowiadał, to niektórzy mieli cię w głębokim poważaniu. Doprawdy, takim zachowaniem dawali tylko świadectwo swojego złego wychowania.
Mężczyźni ponownie zaczęli ostrą wymianę zdań. Westchęłaś, wywracając oczami.
- Chociaż raz byś mu ustąpił. Swoją drogą... - Podeszłaś do Hajime i bezceremonialnie wyrwałaś mu z dłoni papieros, z niewinnym uśmiechem zgniatając go palcami. - Palarnia jest gdzie indziej. Proszę, szef kazał przekazać. - Odwróciłaś się i jak gdyby nigdy nic oddałaś przyniesioną ze sobą teczkę Yozakurze.
Hajime oczywiście nie mógł przepuścić ostrej krytyki odnośnie twojego stosunku wobec wyższych rangą. Nie ma co, masz u niego przesrane. No ale, przynajmniej pokazałaś, że w tym miejscu ty też masz coś do powiedzenia.
Kiji spoglądał na ciebie z uśmiechem.
- Chociaż jedna osoba potrafi zrozumieć... co ty robisz?! - wykrzyknął nagle widząc, jak siadasz na krześle, zakładając nogi na stół. - Tylko nie buty na stole, raz dwa je zabierz!
Ups, minus jeden od reputacji. Skierowałaś na niego błagalny wzrok.
- Litości, miałam męczącą zmianę i... - wyjęczałaś, wyciągając telefon z kieszeni.
- Nie dyskutuj!
Fuknęłas pod nosem, ale posłusznie zabrałaś nogi na ziemię. Nie miałaś ochoty na kłótnię. Szczególnie, że bardzo lubiłaś Mitsubę, pomimo jego denerwujących zachowań. I zdaje się, że on również darzył cię sympatią.
Niestety, ale nie był to koniec jego trybu ,,mamy".
- I znowu ślęczysz w tym telefonie. Ile bym cię tu nie widział, zawsze nos w ekranie - powiedział z żałością. - Zobaczysz, niedługo porobią ci się od tego sińce pod oczami.
Powiedziawszy to podszedł do ciebie i bezceremonialnie zajrzał przez ramię. Widząc, co włączyłaś, zamarł w niedowierzaniu. Na wyświetlaczu widniał tutorial makijażowy.
- Nie myślałem, że oglądasz takie rzeczy...
Poczerwieniała ze złości i wstydu, że przyłapał cię na czymś takim, szybko wyłączyłaś telefon.
- A co w tym dziwnego? Jestem chyba kobietą, nie? Poza tym... byłam ciekawa, co cię tak rajcuje w tych wszystkich mazidłach.
- Och... skoro tak, może coś ci polecić?
- No co ty, przecież moje SIŃCE POD OCZAMI - powiedziałaś z ironią.
Udając obojętność wlepiłaś oczy przed siebie, krzyżując ręce na piersi. Kiji na szczęście pozostawił to bez komentarza.
Czułaś się w tamtej chwili niezręcznie. Powszechnie było wiadomo, że nie lubisz makijażu. Nie cierpiałaś tych wszystkim kremów, pudrów, szminek i innych badziewii. Nie chodziło tu tylko o dyskomfort zwiazany z nakładaniem ich i noszeniem na skórze. Dużą rolę w zniechęceniu cię do nich odegrał twój brat, Ruka (pechowo złożyło się, jeden z tutejszych więźniów, co bynajmniej nie podnosiło twojej reputacji). Miał hopla na punkcie robienia sobie tapety. I nie miałabyś do tego nic, gdyby wyglądał z tym jak człowiek. Właśnie tu był pies pogrzebany. Twoim zdaniem i Ruka, i Kiji znacznie przesadzali z makijażem. Byłaś pewna, że gdybyś któregoś z nich spoliczkowała, na twojej dłoni pozostałby brudny ślad. Jednak, pomimo palety kiczu na twarzy, Kiji był przystojnym mężczyzną, tymczasem o swoim bracie za bardzo powiedzieć tego nie mogłaś. A może to kwestia tego, że znałaś go od zawsze?
W tym, co powiedziałaś dla Mitsuby, było sporo prawdy. Wiele razu słyszałaś od koleżanek, że prawdziwa kobieta powinna podkreślać swoją urodę, bo inaczej żaden mężczyzna na nią nie spojrzy. I choć zawsze z tego żartowałaś, z wiekiem zaczynałaś zastanawiać się, czy nie ma w tym trochę prawdy. Jeszcze nigdy nikt nie okazał ci większego zainteresowania, podczas gdy inne dziewczyny bywały już nawet w kilku związkach. Z jednej strony wolałaś, żeby twój przyszły mąż pokochał ciebie, a nie twoje kosmetyki, zaś z drugiej chciałabyś mieć go kiedyś w ogóle.
Oczywiście ludzie z twojego budynku byli z tobą w dobrej relacji, część reszty pracowników, w tym Kiji, również. Ale czy widzieli w tobie tą ,,prawdziwą kobietę"? Nie byłaś tego pewna, dlatego właśnie zdecydowałaś się obejrzeć kilka tutoriali. A nuż by cię zainteresowały. Jednak ta sytuacja... Oczywiście mogłaś oglądać dalej, przecież nie robiłaś niczego złego. Tyle, że jakoś nie potrafiłaś. Przyłapano cię na czymś, czego się po tobie nie spodziewano. To było bardzo niekomfortowe.
Strażnicy nie zwrócili na to zbytniej uwagi. Już po chwili rozpoczęto rozmowę, a raczej spór na jeden z aktualnych tematów, jakim był zbliżający się Nowy Rok. Z tej okazji organizowano turniej, podczas którego wykazać się mogli zarówno strażnicy, jak i więźniowie. Zwycięzcy byli nagradzani, nic więc dziwnego, że większości zależało na sukcesie.
- Phi, w tym roku wygrana jest nasza - dumnie oznajmił Kiji w odpowiedzi na czyjeś przechwałki.
A to ci dopiero. Widziałaś kiedyś jego więźniów i byłaś przekonana, że nie mogli równać się z twoimi. To tylko banda ładnych chłopców. Śmiało wyraziłaś swoją opinię. Nie wiedziałaś wtedy jeszcze, w co się pakujesz.
Hajime najwyraźniej chciał się na tobie odegrać i wyśmiawszy cię, zaproponował zakład. W przypadku, gdyby twój budynek przegrał z piątym, musiałabyś zgodzić się na pełny makijaż. Fakt, zauważyłaś jego pewność siebie, a w głowie zapaliła ci się czerwona lampka. To był twój pierwszy turniej i nie miałaś okazji zobaczyć na nim kogokolwiek. Dodatkowo po tym, co zrobiłaś, Hajime nie proponowałby czegoś, co byłoby ci na rękę. Jednakże nie chciałaś wyjść na strachajłę i jakoś niespodziewanie nabrałaś przekonania, że twój budynek jest w stanie pokonać inne. Przyjęłaś zakład. W tym, że był to zły wybór, uświadamiano cię przez resztę najbliższych dni. Pechowo, złe proroctwa innych spełniły się. Nie dość, że wygrał budynek Hajime, to jeszcze twój uzyskał mniej punktów od Kijiego. Cholerny Sugoroku!
W ten sposób, chcąc nie chcąc znalazłaś się na krzesełku w trzecim budynku, patrząc z niechęcią na przyszłe narzędzia tortur, leżące na stole obok. Miałaś ogromną nadzieję, że Kiji nie będzie miał zamiaru użyć tego wszystkiego. Sam wspomniany, w porównaniu do ciebie, był wniebowzięty. Doprawdy, nawet, gdy dałaś mu prezent urodzinowy, nie okazał takiego zadowolenia.
- Długo jeszcze będziesz to wszystko przeglądał? - spytałaś pretensjonalnie. Chciałaś jak najszybciej mieć to za sobą. I zjeść wreszcie noworoczne jedzonko. Tak, przyszliście tu tuż po zakończeniu turnieju.
- Wolę mieć wszystko przygotowane. Chyba nie chcesz, żeby wyszła z tego katastrofa?
- Taka jak przede mną? - zaśmiałaś się.
Na twarzy Mitsuby malowało się oburzenie. Był wrażliwy na tego typu uwagi. Mężczyzną zmróżył złote oczy, nachylając się do ciebie.
- Coś ci nie pasuje w moim wyglądzie?
- Ale skądże. - Zamachałaś energicznie dłońmi, jakby to miało rozwiać jego złość. - Jest cudownie i kolorowo. Jak u papugi.
Zaśmiałaś się. Był to serdeczny śmiech, bez cienia złośliwości. Kiji westchnął i zacisnął usta. Widziałaś, jak drgnęła mu powieka. Chyba powoli przyzwyczajał się do twoich żartów, bo przy pierwszej takiej sytuacji zrobił niezły raban.
Jeszcze przez chwilę siedział naprzeciwko, patrząc prosto na ciebie.
- Masz piękną twarz, powinnaś lepiej to podkreślać.
Uśmiechnęłaś się kątem ust, uciekając na bok wzrokiem. To stwierdzenie było naprawdę miłe.
- Zaczniesz już czy nie? - Poganiałaś go.
- Tak, tak, wiem, że nie możesz się doczekać.
Kiji przystąpił do działania. Zaczął smarować ci czymś twarz, kiedy gwałtownie odsunęłaś głowę do tyłu.
- Ale nie będę przypominać Ruki? - spytałaś całkiem poważnie.
- Dlaczego miałabyś...
Spojrzałaś na niego wymownie. Chyba zrozumiał, co miałaś na myśli. W końcu ty i Ruka byliście rodzeństwem.
- Zwariowałaś? Jesteś od niego znacznie ładniejsza. Już nic nie mów, bo będziesz przeszkadzać!
Zgodnie z nakazem pozwoliłaś mu na dalsze działanie. Nie miałaś innego wyjścia, jak tylko zaufać jego zdolnościom. Przecież cię nie ośmieszy. Chyba.
Ostatecznie nie było aż tak źle, a sposób, w jaki Kiji dotykał twojej twarzy, był całkiem przyjemny. Gdyby nie konieczność zajęcia się oczami, mogłabyś stwierdzić, że była to jedna z bardziej relaksujacych rzeczy, jakie miałaś okazję doświadczyć. Niestety, siłą powstrzymywałaś się od wybicia Mitsubie z ręki niektórych kosmetyków. Mężczyzna robił wszystko w skupieniu, cierpliwie znosząc twoje paniczne odruchy, gdy czułaś, że kosmetyk pojawiał się w niebezpiecznym, twoim zdaniem, miejscu. Kiedy skończył, wstał i z uśmiechem założył ręce na biodra, podziwiając swoje dzieło.
- Jesteś oszałamiająca! No już, przejrzyj się!
Nie musiał powtarzać tego dwa razy. Szybko chwyciłaś lusterko i spojrzałaś na swoje odbicie. Wbrew wcześniejszym obawom okazało się, że wyglądałaś naprawdę ładnie. Makijaż nie był specjalnie lekki, ale i nie przesadzony, tak jak u jego wykonawcy. Zaskoczona efektem, oglądałaś swoją twarz pod różnym kątem. To naprawdę był kawał dobrej roboty.
- Kiji...
- Tak, [Imię]?
Jak można wypowiedzieć czyjeś imię tak ładnie? Chyba tylko on tak potrafił.
- To jest... niezłe. Serio, ładnie to wygląda.
- Widzisz? Mówiłem, że nie masz się czym przejmować. To co, pokażesz się teraz innym?
- Słucham?
- Chyba nie myślałaś, że od razu ci to zmyję?
Co racja to racja. Poza tym wypadałoby już dołączyć do bawiącej się reszty. Już i tak długo tu siedzieliście.
- Masz rację. Idziemy.
Nie czułaś się zbyt swobodnie ze świadomością, że masz wykonany makijaż, ale w gruncie rzeczy nie miałaś też powodu do wstydu. Wyglądałaś dobrze i sprawiłaś Mitsubie przyjemność. Nie trzeba przejmować się niczym innym. Poza tym Kiji zgodził się, abyś tego dnia dotrzymała mu towarzystwa, więc mogłaś czuć się raźniej.
♡
- Boliii - biadoliłaś, przykrywając dłonią oko.
Przyjęcie trwało w najlepsze, lecz byliście zmuszeni opuścić je, przynajmniej tymczasowo. Spowodowane to było nagłym, ostrym kłuciem w lewym oku. Normalnie przetarłabyś je palcami, aby usunąć znajdujący się w nim zapewne paproch, ale w obecnej sytuacji wolałaś nie ryzykować. Jeszcze brakowało, żeby dodatkowo trafił tam, dajmy na to, tusz do rzęs. Kiji bez najmniejszego sprzeciwu wyszedł z tobą do toalety, żeby ci pomóc.
- Zabierz już tą rękę, inaczej jak mam coś zobaczyć? Dobra, co my tu mamy... - Odchylił twoją głowę i rozchylił palcami powieki, żeby mieć lepszy widok. - Rety, poczekaj sekundę - powiedział, wyciągając chusteczkę.
- Co tam jest? - spytałaś płaczliwie. Bolało jak cholera.
- Eyeliner - odparł. - Nie mrugaj, zaraz to zabiorę.
Więc to wszystko wina makijażu. Świetnie. Jak to dobrze, że raz postanowiłaś się przełamać.
Po chwili ciało obce opuściło twoją powiekę. Zamrugałaś kilka razy, pociągając nosem. Policzki miałaś wilgotne od łez.
- Błagam, nigdy więcej nie wciskaj mi niczego w oczy.
Przetarłaś policzek wierzchem dłoni. Byłaś zupełnie rozmazana. O twoim nieciekawym wyglądzie przekonał cię z lekka rozżalony wzrok mężczyzny.
- Powinnam to zmyć, prawda? - spytałaś, wzdychając.
Pokiwał potakująco głową.
- Lepiej pomogę ci z oczami. Ok?
Nie protestowałaś. Z pewnością zrobi to lepiej od ciebie.
W tamtej chwili uświadomiłaś sobie, że Kiji spędził z tobą niemal pół dnia. Jeszcze chyba nigdy się to nie zdarzyło. Cieszyłaś się z tego powodu i bardzo chciałaś mu o tym powiedzieć, ale coś cię powstrzymywało. Poczucie winy, że przez ciebie musiał przerwać świętowanie? Obawa, że dziwnie to zabrzmi, szczególnie w tej sytuacji? Być może Kiji jest taki miły tylko dlatego, że po prostu taki jest. Ostatecznie jesteś tylko ,,cudzym", młodszym pracownikiem, dodatkowo wielokrotnie naśmiewałaś się z wyglądu mężczyzny. Oczywiście nie miałaś na celu sprawienie mu przykrości, ale co, jeśli naprawdę to robiłaś? Wcześniej nawet o tym nie pomyślałaś. Tak głupio. Ale przecież nie możesz przez to tchórzyć! Gdyby wszyscy tak robili, jak funkcjonowałby ten świat?
Kiji w milczeniu zmywał ci makijaż. Chciałabyś, żeby swojego też się pozbył. Naprawdę ciekawiło cię, jak wyglądał naturalnie. Może kiedyś udałoby ci się go do tego przekonać?
- Dziękuję - przerwałaś ciszę.
- Nie ma za co, przecież to nic takiego. Możesz już otworzyć oczy.
No to co, raz kozie śmierć?
Niespodziewanie chwyciłaś dłońmi płaszcz mężczyzny. Podciągnęłaś się bliżej i szybko cmoknęłaś go w usta. Nim zdążył zareagować, przytuliłaś się, kryjąc twarz w jego torsie. Silny zapach używanych przez niego perfum uderzył w twoje nozdrza ze zdwojoną siłą.
- Chciałabym, żebyś bardziej się mną interesował - powiedziałaś głosem stłumionym przez ubranie. ,,Boże, zrobiłam to, zrobiłam." - pomyślałaś czując, jak na twoją twarz wstępują wypieki.
- Ile wypiłaś?
Kiji zdawał się być skonsternowany twoim zachowaniem. Wcale mu się nie dziwiłaś.
- Mówię poważnie! Jest Nowy Rok i... chciałabym, żeby tak było.
- [Imię]...
- Wiem, że może to brzmieć trochę dziwnie, ale naprawdę zależy mi na twojej uwadze.
- Dlaczego dziwnie?
Odsunął cię od siebie, opierając dłonie na twoich ramionach.
- No bo... jesteśmy zupełnie inni. Zawsze się stroisz i malujesz, a ja... właśnie nie. Nie ma powodu, dla którego mógłbyś się mną zainteresować. I wydaje mi się, że jak dotąd nie byłam dla ciebie zbyt miła.
- Chwila chwila, czy właśnie zarzuciłaś mi, że oceniam ludzi po wyglądzie?
Surowy wzrok Mitsuby przeszywał cię na wskroś. Znowu chlapnęłaś nie to, co trzeba?
- N-nie, nie to miałam na myśli. Tylko...
- [Imię], gdybym cię nie lubił, czy siedziałbym teraz z tobą? Nie bądź dla siebie taka ostra. Jesteś ładna i wcale nie potrzebujesz makijażu, wystarczy, żebyś o siebie dbała. Chociaż przyznam, że chętnie zrobiłbym ci go jeszcze raz.
- Ani mi się waż.
- To prawda, że makijaż dodaje tego czegoś, ale nie powinnaś zmuszać się do rzeczy, których nie lubisz. To samo tyczy się ubioru. Zakazuję ci tego, czy to jasne?
Pokiwałaś głową, uśmiechając się. Czasami Mitsuba naprawdę zachowywał się jak mama. Obserwowanie, gdy się w coś angażował, było nawet zabawne.
- Jesteś naprawdę świetnym facetem, Kiji.
- A ty świetną dziewczyną. Tylko zbyt wyszczekaną!
- Popracuję nad tym, obiecuję. - Przyłożyłaś rękę do serca, by podkreślić prawdziwość swoich słów.
- Liczę, że dotrzymasz słowa. Niczego więcej od ciebie nie oczekuję. - Z czułością pogładził cię po głowie i przeczesał palcami włosy. - A teraz zrób porządek z twarzą i ciesz się nowym rokiem. Postarajmy się, żeby był lepszy od poprzedniego. Ok?
- Uhm. Dziękuję, Kiji.
Rzuciłaś mu się na szyję, przytulając z całych sił. Tym razem mężczyzna odpowiedział na ten gest i zamknął cię w silnym, opiekuńczym uścisku. Zamknęłaś oczy, napawając się tą bliskością. Radość przepełniała cię od środka. Wbrew wszelkim obawom, warto było zdobyć się na odwagę i wyznać swoje uczucia.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top