Josuke Higashikata
- Josuke! - W całym domu rozniósł się głos zdenerwowanej Tomoko.
Przywołany przez nią syn błyskawicznie pojawił się w kuchni, spanikowanym wzrokiem omiatając pomieszczenie w poszukiwaniu jakiejś katastrowy. Z ulgą wypuścił powietrze, zrozumiawszy, że do żadnej na szczęście nie doszło. Zaraz jednak pojął, że mimo to ma mocno przerąbane. Matka przeszywała go morderczym wzrokiem, nalewając jednocześnie wody do, jak mniemał, przypalonego już garnka.
- Jeny, sorki, nie wiem kiedy... - zaczał, jednak mama go przebiła.
- Prosiłam cię, żebyś go pilnował, ale widzę, że miałeś coś ciekawszego do roboty - powiedziała głosem pełnym wyrzutu.
- Nie myślałem, że zagotuje się tak szybko. - Probował się bronić, odruchowo poprawiając środkiem dłoni włosy, których nie zdażył do końca ułożyć.
- Myślałeś, że specjalnie będzie na ciebie czekać?
- Mamooo.
- Wcale nie musiałam pomagać ci wszystko przygotowywać, dobrze o tym wiesz.
- Tak, wiem, przepraszam. Naprawdę przepraszam. Zaraz to wyczyszczę.
Podszedł do zlewu i wziął zmywak, gotowy naprawić swoją winę, kiedy rozległ się dzwonek do drzwi.
- Zostaw to. -Tomoko stanowczym ruchem wyjęła mu przedmiot z ręki. - Idź, otwórz swojej dziewczynie.
Josuke rumieniąc się kiwnął głową i szybkim krokiem poszedł do pokoju wejściowego. Tam ostatni raz poprawił fryzurę, wziął głeboki wdech i starając się skryć zdenerwowanie, z uśmiechem otworzył drzwi.
- Hej Josuke! Wesołych świąt - przywitałaś się z nim radośnie i objęłaś jedną ręką, w drugiej mocno dzierżąc pakunek przygotowany przez twoją mamę.
Chłopak również cię przytulił. W środku przejął twój mały bagaż, abyś bez problemu mogła zdjąć buty i wierzchnie ubranie, a następnie zaprowadził cię do kuchni. Tam z zadowoleniem wypisanym na twarzy przywitała cię jego mama.
- Dobry wieczór, [Imię]! Dawno się nie widziałyśmy. Co u ciebie słychać?
- Dobry wieczór, pani Higashikata! Wszystko dobrze, to miłe, że pani pyta. Mam nadzieję, że u pani również?
- Nie narzekam. - Uśmiechnęła się do ciebie pogodnie. - Nie stój w progu, usiądź, zaraz wszystko będzie gotowe.
- Pomogę pani, będzie szybciej.
- Spokojnie, dam sobie radę. - Zaśmiała się. - A to są te ciastka, o których mówiłaś? - Wskazała na pakunek, który jej syn odstawił na blat.
- Tak, upiekłyśmy dziś z mamą.
-To miło z waszej strony. Na pewno są przepyszne.
- Może jednak pomogę?
- Ty siedź. - Josuke złapał cię za ramiona, kierując w stronę krzesła. - Ja się tym zajmę.
- No proszę, jak twoja obecność dobrze wpływa na mojego syna. Od razu rwie się do roboty - powiedziała żartobliwie Tomoko, patrząc na niego spod przymrużonych oczu.
Zachichotałaś w pięść, widząc zakłopotaną minę Josuke. Był taki słodki, kiedy się czegoś wstydził.
Pomimo sprzeciwu obojga zdecydowałaś się pomóc i razem z Josuke rozstawiliście przygotowane przez jego mamę jedzenie. Nie minęło pięć minut, jak wspólnie zasiedliście do stołu.
W przyjemnym nastroju rozmawialiście o tym, co ciekawego ostatnio się wam przydarzyło i wspominaliście (głównie Tomoko) różne rzeczy z przeszłości. Nie obyło się oczywiście bez małego wywiadu pani Tomoko odnośnie szkoły i egzaminów, w końcu był to temat bardzo istotny. Po spałaszowaniu truskawkowego tortu, który sama specjalnie przygotowała, Josuke zabrał cię do swojego pokoju. Od razu padł na łóżko, wydając z siebie cierpiętniczy jęk.
- Nareszcie, sami - westchnął.
- Powinieneś cieszyć się, że mam dobry kontakt z twoją mamą.
Wylądowałaś obok niego, podpierajac się na rękach tak, aby móc go widzieć z góry.
- Oczywiście, że się cieszę. Ale wolę być z tobą sam na sam.
Wyciągnął rękę, splatając wasze dłonie i uśmiechnął się do ciebie ciepło.
- Chociaż to ona zaproponowała, żeby zaprosić cię na święta, więc nie jest taka zła.
- Za to ty jesteś okropny. - Zaśmiałaś się i stuknęłaś go w ramię, zaczynając między wami małą przepychankę. Oczywiście Josuke dał ci wygrać, inny przebieg sytuacji był niedopuszczalny.
- Tak sobie pomyślałem... - zaczął, obejmując cię od tyłu, gdy już zaprzestaliście wygłupów.
- Hm?
- Fajnie byłoby dostać się na tą samą uczelnię, może nawet razem zamieszkać.
- Ano, też mam na to nadzieję. Masz się postarać - rzuciłaś ostrym tonem.
- Ha? Co to za rozkaz? Sama nie jesteś prymuską - wytknął ci z lekkim oburzeniem w głosie.
- Wiem, ale będę się starać i liczę, że też dasz z siebie wszystko.
- Oczywiście. Kto wie, może za rok spędzimy Boże Narodzenie sami, we dwoje? - Rozmarzył się.
- Byłoby fajnie. - Pochyliłaś się do przodu, lekko wami kołysząc. - Chociaż dziś też jest super. Cieszę się, że mogłam przyjść. A propos bycia we dwoje, wolałabym i liczę, że najpierw zabierzesz mnie na jakiś festyn. Może nawet przed egzaminami na uczelnię?
- Chciałabyś odwiedzić jakąś świątynię?
- Czemu nie, poprosić o sukces nie zaszkodzi. Ale przede wszystkim chciałabym, żebyś w końcu zobaczył moją yukatę.
Tu z Josuke wyszedł typowy, prosto myślący facet.
- Dlaczego po prostu nie pokażesz jej, gdy kiedyś do ciebie przyjdę?
- W żadnym wypadku! To zepsułoby całą zabawę. W dniu, kiedy zobaczysz mnie w yukacie, mam zamiar zrobić się na bóstwo.
- Jeszcze bardziej niż zwykle? - wymruczał ci wprost do ucha.
- Josuke! - pisnęłaś, na co chłopak zaśmiał się cicho.
- Lubisz, gdy tak robię.
- Wcale nie.
- Lubisz lubisz.
Udałaś obrażoną i chciałaś mu się wyślizngąć, na co ci nie pozwolił, zamykając w niedźwiedzim uścisku. Nie oponowałaś, lubiłaś, gdy był taki przylepny.
- Tak w ogóle, był tu dzisiaj Santa-san.
Josuke puścił cię, by móc sięgnąć za łóżko, skąd wydobył niedużą paczuszkę.
- Prosił przekazać to dla najśliczniejszej i najmądrzejszej dziewczyny - powiedział z uśmiechem, eleganckim ruchem podając ci prezent.
- Jejku, dziękuję! A wiesz co, do mnie też dziś przyszedł i mówił, że nie może znaleźć adresu najwspanialszego na świecie chłopaka... To chyba ty? - spytałaś żartobliwie, wyjmując prezent z torebki.
- Skoro tak uważasz - odparł nieco zawstydzony, przeczesując tył głowy.
Spojrzeliście na siebie porozumiewawczo i na twoje kiwnięcie rozpakowaliście prezenty. Chwilowo zamarłaś, zobaczywszy znak firmowy na małym pudełeczku, a gdy wyjęłaś jego zawartość, wybuchłaś śmiechem, tak samo jak Josuke.
- Ten Santa-san ciekawie dobiera prezenty. - Wciąż chochocząc uniosłaś na wysokość twarzy modny zegarek, przyglądając się znajomym ozdobniokom.
- Niewątpliwie ma dobry gust. - Josuke również z rozbawieniem oglądał swój prezent, zegarek tej samej serii, o identycznym kolorze, tyle, że męski. - Teraz to już całkiem bedziemy wyglądać jak para.
- Yhym. Fajnie wyszło. Dziękuję.
Podpełzłaś do niego bliżej i pocałowałaś w podzięce, po raz kolejny wywołując na jego twarzy rumieńce.
Wzajemnie założyliście sobie zegarki, przyglądając się, jak wasze ręce razem w nich wyglądają. Następnie postanowiliście je nastawić i wtedy, gdy wskazówki zaczęły poprawnie iść, z niezadowoleniem zauważyłaś, że powinnaś zbierać się do siebie. Josuke bardzo się temu sprzeciwiał, sam wykonał mawet telefon do twojej mamy, prosząc o dodatkową godzinę. Zobowiązał się oczywiście odprowadzić cię pod same drzwi, co zapewne zdecydowało o jego zwycięstwie. Tobie zaś obiecał, że zboczycie trochę z trasy i podejdziecie pod Morio-cho Radio. Przy ich budynku postawiono pokaźnych rozmiarów choinkę, jedyną w mieście. Wiedział, że już jakiś czas temu chciałaś zrobić sobie przy niej zdjęcie, ale ciągle nie było ku temu okazji. Zadowolona z tej obietnicy nie mogłaś zrobić nic innego, jak przytulić go z całych sił. Twój chłopak był najlepszy na świecie.
🎄🎄🎄🎄🎄🎄🎄🎄🎄🎄🎄🎄
Hoł hoł hooołekh khekh ykh
Planowałam Kakyoina, wyszedł mały, świąteczny Josuke. Tak więc wesołych świąt wam wszystkim. Mam nadzieję, że spędzacie je w przyjemnej atmosferze i, cytując magistra z mojej uczelni ,,nie dajcie się złapać policji", cokolwiek miał przez to na myśli.
Powrócę w przyszłym roku!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top