Finny
Zanim zaczniecie czytać, chciałabym wyjaśnić, że akcja dzieje się po zakończeniu drugiego sezonu Kuroshitsuji, a Finny jest już starszy i trochę dojrzalszy. Sama nie wiem, jak w ogóle to coś przyszło mi do głowy, ale wena nie wybiera. Tak więc, miłego czytania życzę. Napiszcie, co o tym sądzicie.
Od czasu, gdy Sebastian odnalazł cię w ruinie, jaką stał się niegdyś piękny dom, minęły niespełna dwa lata. Pochodziłaś z biednej rodziny. Twój ojciec zginął na wojnie, nim zdążyłaś się urodzić, a matka, gdy tylko minęła żałoba, związała się z nowym mężczyzną. Wierzyła, że mając oboje rodziców będziesz szczęśliwsza, poza tym małżeństwo to miało znacznie poprawić waszą sytuację finansową. Jednakże, wbrew jej oczekiwaniom, z biegiem lat ojczym stawał się w stosunku do ciebie coraz surowszy i brutalniejszy. Niejednokrotnie otrzymywałaś okropne kary za drobne przewinienia. Matka stawała w twojej obronie, jednak w ten sposób narażała się tylko na jego gniew. Ostatecznie wasze sytuacje stały się podobne i obie drżałyście ze strachu przed mężczyzną. Tylko wy wiedziałyście, jaki jest on naprawdę. Przy ludziach z zewnątrz grał kochającego ojca i męża, życzliwego sąsiada i zdolnego kupca. Tak, był mistrzem handlu, a zarobione pieniądze wydawał na alkohol oraz na to, żeby sprawiać pozory, iż dba o ciebie i matkę. Z zazdrością patrzyłaś na dzieci z okolicy, nawet te biedniejsze. Wystarczyło, że miały kochające rodziny i domy, do których chętnie wracały, byś traciła wszelką ochotę na przebywanie z nimi. Każdego dnia modliłaś się, by twój koszmar się skończył, a ojczym otrzymał należytą karę. Chciałaś wolności.
Gdy ukończyłaś piętnaście lat, twoi podopieczni mieli wypadek. Oboje, matka i ojczym zginęli na miejscu, a ty zostałaś sierotą. Z początku uważałaś to za wielkie szczęście, jednak z czasem zaczęła ci doskwierać samotność. Nie miałaś przyjaciół, dobytek ojczyma się skończył i nikt nie chciał cię zatrudnić do pracy. Zaczęłaś kraść i zaniedbałaś dom. Pomimo złych wspomnień zatęskniłaś za poprzednim życiem i jego nielicznymi przyjemnościami.
W nocy, gdy planowałaś skończyć swój nędzny żywot, do drzwi twojego domu zapukali goście. Wysoki mężczyzna ubrany na czarno oraz młodzieniec, prawdopodobnie młodszy od ciebie. Wyglądali na bardzo zamożnych. Przestraszyłaś się. W końcu gościłaś pierwszy raz od bardzo dawna kogokolwiek, a tamci wydawali ci się nieco podejrzani. Starszy, Sebastian, przedstawił siebie i swojego panicza, Ciela. Opowiedział, że są w trakcie długiej podróży i chcieliby przenocować. Bardzo zdziwiona zgodziłaś się na to. Mieli do wyboru tyle domów, a wybrali akurat twój.
Rano, gdy wstałaś, nie mogłaś uwierzyć własnym oczom. Dom był wysprzątany na błysk. Oprócz tego w kuchni czekało w miarę przyzwoite śniadanie. Goście z rozbawieniem patrzyli, jak je pałaszujesz, po czym złożyli propozycję. Wydawała ci się ona nieco dziwna, ale...
Następnego dnia obudziłaś się w obcym miejscu. Leżałaś na dużym, wygodnym łóżku, w jasnym i przestronnym pokoju. Nie miałaś pojęcia, jak się tam znalazłaś. Domyśliłaś się, że związek z tym mogli mieć twoi goście i ich oferta. Niepewnie wstałaś i poczułaś lekki ból w kostce. Miałaś na niej mały, czarny pentagram. Wtedy zrozumiałaś, że nie pomogli ci ludzie, a stworzenia piekielne. Słyszałaś o takich przypadkach od mamy, gdy byłaś mała. O demonach ratujacych ludzi wzamian za przysługę. Skrzywiłaś się na myśli o tym, jednak z drugiej strony cieszyłaś się, że nadszedł koniec twojego ubóstwa. Już miałaś ruszyć do drzwi, gdy te otworzyły się z hukiem.
- Dzień dobry panienko!
Do pokoju weszła czwórka ludzi. Byli to dawni słudzy Hrabiego Ciela, którzy otrzymali po nim posiadłość. Każdy z nich przedstawił ci się, po czym zaprowadzili cię na śniadanie i oprowadzili po budynku. Wszyscy byli bardzo mili, jednakże najbardziej polubiłaś Finniana, ogrodnika. Gdy tylko z uśmiechem podał dłoń na pierwsze powitanie wiedziałaś, że dogadacie się. Tak też się stało. Bardzo lubiłaś spędzać z nim czas. Często pomagałaś mu w ogrodzie przy zajęciach wymagających delikatności, a on wyręczał cię w cięższych pracach. Pomimo nieco dziecinnego wyglądu był najsilniejszy z pośród wszystkich domowników. Sam niezbyt lubił swoją niecodzienną zdolność, bo niejednokrotnie sprawiała mu nielada problemy, lecz ty nie zwracałaś na to uwagi. Wiedziałaś, że starał się obchodzić ze wszystkim ostrożnie i zawsze był gotowy do pomocy.
Któregoś wieczoru zapukał do twojego pokoju.
- [Imię], wyjdziesz do ogrodu? - spytał.
- Jasne, Finny. Tylko się przebiorę - odparłaś.
Kiwnął głową i uśmiechając się od ucha do ucha zostawił cię samą. Zdjęłaś swój roboczy fartuch i zajrzałaś do szafy. Wyjęłaś prostą, turkusową sukienkę, przypominającą kolorem oczy Finniana. We włosy wpięłaś biały kwiat malwy. Dokonałaś ostatnich poprawek i wyszłaś na zewnątrz. Chłopak czekał na ciebie przy wyjściu. Na twój widok nieco się speszył.
- P-pięknie wyglądasz, [Imię].
- Dziękuję. - Zarumieniłaś się słysząc te słowa. - Gdzie chcesz iść?
- Myślałem, że moglibyśmy pooglądać niebo z zachodniej części ogrodu, tak jak kiedyś - zaproponował nieśmiało.
- To wspaniały pomysł.
Aż klasnęłaś z radości. Minęło sporo czasu odkąd ostatnio spędzaliście czas w ten sposób. Chłopak widząc twój entuzjazm uśmiechnął się promiennie. Złapał cię za rękę i pociągnął za sobą. Nie wiedzieć czemu, gdy twoja dłoń znalazła się w jego silnym uścisku, poczułaś dziwne ciepło rozchodzące się po całym ciele. Kiedyś tak nie reagowałaś. Byłaś zdolna go przytulić, czy nawet ucałować w policzek bez najmniejszego skrępowania. A teraz... Chyba coś do niego poczułaś. Tylko dlaczego tak się przy nim denerwowałaś?
Doszliście do zachodniej części ogrodu. Finny pomógł ci się wdrapać po drabinie na dach szopy, gdyż suknia utrudniała to zadanie, po czym oboje usiedliście na kalenicy. Słońce niemal całkowicie schowało się za horyzontem. Na niebie pojawiły się pierwsze gwiazdy. Zaczęło robić się chłodno.
- Nie zimno ci? - spytał dotykając twojego chłodnego policzka.
- Może trochę.
Sięgnął po kosz piknikowy ulokowany na drzewie rosnącym obok i wyjął z niego duży koc. Rozłożył go i przykrył was oboje.
- Lepiej?
Przytaknęłaś i spuściłaś wzrok. Był tak blisko.
- Widzisz Oriona?
Podniosłaś głowę. Gwiazdozbiór znajdował się tuż nad wami.
- Tak.
- Mamy niebywałe szczęście, że możemy, tu i teraz, podziwiać niebo.
- Tak. - Oparłaś mu głowę na ramieniu.
Podczas, gdy dawniej gwiazdy były twoimi jedynymi przyjaciółmi, Finny nie miał do nich dostępu. Trzymany w niewoli, wykorzystywany, był oddzielony od świata zewnętrznego. Tak samo jak ty, wolność i życie zawdzięczał Sebastianowi.
- [Imię], jak kiedyś wyobrażałaś sobie życie dorosłe?
- Uhm, cóż... - zamyśliłaś się. - To trochę głupie.
- Nie będę się śmiał.
Westchnęłaś.
- Gdy jeszcze żył ojczym, miałam nadzieję, że w mieście pojawi się jakiś szlachcic czy książę. Mógłby się we mnie zakochać i zabrać gdzieś daleko, jak w bajce. Później, gdy zostałam sama... eh, czasami wątpiłam nawet w to, że dożyję do odpowiedniego wieku. A ty? - spytałaś, by odciągnąć od siebie uwagę.
- Ja? Hm, kiedy Sebastian mnie zatrudnił myślałem, że do końca będę służyć hrabiemu. W sumie nadal robię to co dotychczas, ale to już coś innego. Nie uważałem, żeby coś w moim życiu miało się zmienić.
- A zmieniło się?
Spojrzał na ciebie ciepło.
- Tak. I to bardzo.
Chciałaś zapytać go, co konkretnie miał na myśli, gdy usłyszeliście strzał. Rabusie. Finny zmarszczył czoło.
- Schowaj się gdzieś, zaraz wrócę.
- Chcę iść z tobą.
- Nie możesz.
- Finny!
- Proszę.
Gdy hrabia Ciel wyprowadził się ze swej posiadłości, okoliczni złodzieje postanowili to wykorzystać. Co pewien czas zdarzały się napady, jednak twoi towarzysze zawsze potrafili odstraszyć nieproszonych gości. Tak samo miało być i teraz. Finny zeskoczył z dachu i skierował się w stronę rezydencji. Pomimo zakazu postanowiłaś pójść za nim. Chciałaś zobaczyć całe zajście.
Kiedy chłopak znalazł się w miarę daleko, podążyłaś za nim. Wbiegł tylnymi drzwiami do rezydencji i skierował się na górę. Ty natomiast zostałaś na dole. Przechodziłaś między pokojami z nadzieją na wypatrzenie rabusiów. Nagle szybę, obok której stałaś rozbiła kula. Cofnęłaś się przestraszona i schowałaś za zegarem tak, by móc zobaczyć, co działo się wokół. W ogrodzie stało kilkanaście osób. Wszyscy uzbrojeni. W szybkim tempie zbliżali się do rezydencji, co rusz spoglądając w górę. Najwyraźniej twoi przyjaciele już ich wypatrzyli. Rozległy się kolejne strzały. Jeden ze złodziei padł martwy, a zaraz za nim kolejni. Dotychczas myślałaś, że Finny, Meylene i Bard tylko ostrzegali przeciwników i atakowali w konieczności. Teraz widziałaś, jak bardzo się myliłaś. Zauważyłaś, że dwoje złodziei, kobieta i mężczyzna, widząc porażkę wspólników, zaczęło uciekać. Wyskoczyłaś oknem z zamiarem śledzenia ich. Przedzierałaś się przez krzaki bzu wytężając wzrok. Uciekinierzy nie widzieli cię. Bez większego pośpiechu próbowali przejść przez bramę. Wtedy w ich stronę poleciał głaz. Trafił mężczyznę, który jęknął z bólu i poleciał do przodu. Jego zdezorientowana towarzyszka straciła równowagę. Zamachała tylko rękoma i wywróciła się na bramę, a ta ostrymi końcami przebiła jej ciało.
Zszokowana nie mogłaś oderwać wzroku od krwawego zakończenia tych dwojga. Pierwszy raz oglądałaś coś tak okropnego. Po chwili usłyszałaś kroki. Finny, lekko zdyszany, zmierzał w twoim kierunku. Sprawdził, czy jego ofiary nie żyją, po czym ułożył je obok siebie na trawniku. Nie chciałaś wiedzieć, co będzie dalej. Powoli, by chłopak cię nie usłyszał, zaczęłaś się wycofywać. Niestety, szelest gałęzi cię zdradził. Niepewnie wyszłaś ze swej kryjówki. Spojrzeliście na siebie.
- Dlaczego, tu jesteś? - spytał drżacym głosem. - Miałaś się ukryć. Nie powinnaś tego oglądać! A jakby coś ci zrobili?!
Pierwszy raz w życiu podniósł na ciebie głos. Był zły? Gniewał się? Na miękkich nogach podeszłaś i przytuliłaś go.
- Przepraszam - szepnęłaś próbując powstrzymać łzy.
Nieco zdziwiony po chwili objął cię i schował twarz w twych włosach.
- Dlaczego nie powiedziałeś mi prawdy?
- Nie chciałem, żebyś brała w tym udział - odparł cicho. - Martwię się o ciebie. Hrabia miał wielu wrogów. Chronienie rezydencji było głównym celem moim, Meyrin i Barda. Ale nie twoim. Nie powinnaś mieć z tym nic wspólnego.
- Finny. Tyle razy narażaliście się, podczas gdy ja...
- I nadal nie będziesz mieć. Nie dopuszczę, żeby stała ci się jakakolwiek krzywda.
Mało kiedy twój przyjaciel był taki stanowczy. To do niego nie podobne. Zazwyczaj nie lubił samodzielnie decydować o niczym i wolał być zdanym na innych. Cieszyłaś się jednak, że tak się o ciebie troszczył. Zdawałaś sobie sprawę z tego, jak blisko niego byłaś. Zlekceważyłaś dziwne uczucie, które towarzyszyło ci przy chłopaku od pewnego czasu i wtuliłaś się w niego jeszcze bardziej. Pomimo niskiej temperatury było ci ciepło. Z satysfakcją słuchałaś bicia jego serca. Czułaś się wspaniale.
- Obiecaj, że już zawsze będziesz mówić mi prawdę - wyszeptałaś.
- D-dobrze.
W końcu odsunęliście się od siebie. Z obrzydzeniem przypomniałaś sobie o trupach leżących obok. Byli jak nieproszeni obserwatorzy.
- Trzeba ich pogrzebać, prawda? - Spojrzałaś na martwą dwójkę.
- Tak. Mamy miejsce na takie... - Podrapał się po karku nie mogąc znaleźć odpowiednich słów. - Eee... sam się tym zajmę, dobrze?
Z wielką ulgą zgodziłaś się. Nie uśmiechała ci się zabawa w grabarza. Finny zaoferował, że odprowadzi cię do rezydencji, byś nie musiała sama chodzić po ciemku.
- Słuchaj... - Po drodze coś ci się przypomniało.
- Tak?
- Wtedy na dachu... powiedziałeś, że dużo się w twym życiu zmieniło. Powiesz mi, o co konkretnie ci chodziło?
Uśmiechnął się spoglądając na niebo.
- Pojawiłaś się ty.
Zatrzymałaś się zdziwiona.
- N-nie rozumiem...
- Dzięki tobie spotkało mnie wielkie szczęście!
- To znaczy?
- Zakochałem się w tobie, [Imię].
Powiedziawszy to przyciągnął cię i pocałował. Poczułaś wielką radość rozsadzającą cię od środka. Twoje uczucie zostało odwzajemnione. Do oczu napłynęły ci łzy szczęścia.
- Ty płaczesz? - Chłopak z zatroskaną miną otarł ci policzek.
- Tak się cieszę, że czujemy to samo... Finny! Zadusisz mnie! - pisnęłaś śmiejąc się, gdy mocno cię przytulił. Najwyraźniej zapomniał o swojej nadludzkiej sile. Ale teraz to było mało istotne... przynajmniej póki mogłaś oddychać.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top