Do you remember me, Pine Tree?
Był chłodny, zimowy poranek. Szatyn, opatulony ręcznie dzierganym przez siostrę czerwonym szalikiem, szedł właśnie z przyjaciółmi do sklepu. Śnieg skrzypiał pod nogami, a nosy nastolatków były całe czerwone.
Rozmawiali właśnie o tajemniczych morderstwach. Nie były to przypadkowe ofiary, lecz szesnastoletni szatyni, o piwnych oczach - w każdym przypadku mieli siostrę bliźniaczkę.
– Czytaliście gazetę? Wczoraj wieczorem znów zaatakował! W wywiadzie mówili, że jego matka znalazła martwe ciało syna w pokoju! Miał pocięta twarz, a wszystkie bebechy wywalone na wierzch! – opowiadała Ash, najlepsza przyjaciółka Dippera.
– Współczuje ci stary – dodał Harry
– Nie mówcie że w to wierzycie! – zaśmiał się Pines – Tani chwyt reklamowy, gazeta traci czytelników, więc desperacko wymyśla mordercę!
– A to? – spytała Jess, pokazując zdjęcie – Wyraźnie widać zmasakrowane ciało, a nad nim napis
– Pine Tree? – przeczytał na głos – Co to znaczy?
– To oczywiste, że szuka szatyna o pseudonimie Pine Tree! Może zakazana miłość ich rozdzieliła? – zaczęła Ash – Kobieta, która go szuka, musi być naprawdę zakochana!
– Ależ wy jesteście naiwni – szatyn pokręcił głową – Czy to nie dziwne, że tak z dnia na dzień pojawia się morderca, który zabija szatynów? Sądzę, że może mieć to związek z rządem.
– No i zaczynają się teorie! – jęknął Harry.
– To jest najprawdopodobniejsze! Przez tyle lat żyliśmy w bańce bezpieczeństwa stworzonej przez rząd. Równouprawnienia, do których nie chcieli dopuścić wdarły się na światło dzienne i desperacko próbują złamać psychicznie nas, ludzi, byśmy jedli im z ręki, a wtedy bah! Inflacja idzie w górę, a ludzi ubywa!
– Twoja teoria co do tych morderstw jest lepsza od tej o energetykach. – przyznała Ash.
– Co do energetyków, Dipper, pijesz? – spytała Jess, łapiąc za klamkę wejściową.
– Nie tym razem, idźcie, poczekam – powiedział Mason, patrząc jak jego przyjaciele kolejno wchodzą do sklepu.
Chłopak stanął przy ścianie i wyjął z kieszeni telefon.
– Zaraz będę się zbierał, obiecałem Mabel, że jej pomogę – stwierdził, patrząc na godzinę.
Gdy tak stał, jego uwagę przykuł pewien chłopak. Miał blond włosy - jego grzywka spadała na lewe oko. Ubrany był dość nietypowo, miał czarną koszulę i żółtą marynarkę, spodnie również czarne, tak samo jak buty.
Rozmawiał z kimś, wyglądał na zdenerwowanego i rozbawionego jednocześnie. Dipper rozejrzał się dookoła, lecz nie zauważył nikogo, z kim blondyn mógłby rozmawiać.
– Całkiem.... Ładny – powiedział do siebie.
Nagle chłopak gwałtownie złapał się za włosy i skulił, po czym wstał, rozejrzał się i poszedł.
Szatyn już miał odwrócić się do znajomych, którzy właśnie wychodzili ze sklepu, gdy zauważył, że nieznajomemu wypadło coś z kieszeni. Od razu podbiegł do zguby.
– Proszę pana! – krzyknął Pines – Proszę pana! Zgubił pan coś!
Blondyn słysząc krzyk odwrócił się i spojrzał na Dippera.
– Wypadło panu – powiedział podając złoty wisiorek.
– Pine Tree? – spytał, przyglądając się chłopakowi.
– Słucham? – obejrzał się dookoła.
– Wreszcie cię znalazłem – ucieszył się blondyn, łapiąc za pasmo włosów szatyna.
– Przepraszam, to chyba pomyłka. Znamy się?
– Nie pamiętasz mnie, Pine Tree? – nieznajomy pochylił głowę na bok.
– Hej Dipper! – krzyknęła Ash machając.
– Przepraszam, ale muszę iść, dokończymy rozmowę za chwilę – powiedział, obiecując w duchu, że kiedyś odwdzięczy się za to Ash.
Gdy chłopak podbiegł do znajomych, zza blondyna wyłonił się chłopak o niebieskich włosach, w niebieskiej bluzie, czarnych spodniach i trampkach. Śmiał się.
– Co cię tak rozbawiło, Williamie? – spytał z pogardą.
– On cię kompletnie nie pamięta! – zachichotał – Nie postarałeś się z tym Weirdmageddon'em!
– Chyba nie zabijesz kogoś kto cię nie pamięta? A może gardzi tobą bardziej niż ty nim! – zaśmiał się drugi chłopak o czerwonych włosach, ubrany tak samo jak poprzedni lecz w kolorze czerwonym.
– Nie wiem co was tak bawi. Naiwny chłopak – uśmiechnął się – A teraz jeśli można – spojrzał się na chłopaków, pokazując im wisiorek.
– Nie zmusisz nas! – krzyknął Will, chowając się za drugiego.
– Aby napewno? – spytał, uśmiechając się podle.
Trzymany przedmiot upuścił na ziemię, a wraz z nim upadli chłopcy.
– Tylko tyle jesteś w stanie wymyślić? – zaśmiał się chłopak w czerwonych włosach.
– Nie doceniasz mnie braciszku – powiedział, wyjmując coś z kieszeni – A teraz proście mnie bym wam darował – mówił z władczym tonem, mierząc w wisiorek pistoletem.
– Nie zrobisz tego... – powiedział już mniej pewnie Will.
– Może się przekonamy? – cofnął rękę z bronią, po czym ją przeładował i położył palce na spuście.
Gdy wydawało się, że blondyn strzeli w wisiorek, ten schował broń do kieszeni i odwrócił się z uśmiechem do chłopaka, który właśnie, zaczął biec w jego stronę.
– Przepraszam, że musiał Pan czekać! Przyjaciele mnie zagadali.
– Ahh, nie mów do mnie jak do emeryta. Znamy się z 4 lata, Pine Tree!
– Nie przypominam sobie...Czy powiesz mi swoje imię?
– Bill – ukłonił się lekko – Bill Cipher.
– Cipher... – powtórzył szatyn – Niecodzienne nazwisko! Niecodzienne, ale ładne! Gdzie dokładnie się poznaliśmy?
– To brzmi jak żart, nieśmieszny – fuknął Bill, zakładając ręce na piersi.
– A więc cię nie pamięta – wtrącił się odważniejszy – Chyba go nie zabijesz?
– Wybacz, ale po wypadku straciłem częściowo pamięć... – spuścił głowę Dipper.
– Rozumiem, a więc spotkaliśmy się 4 lata temu w Gravity Falls. Kojarzysz?
– Owszem, pamiętam, że byłem tam wraz z siostrą, ale nie przypominam sobie nikogo o takim nazwisku.
– Byłeś wtedy w lesie i czytałeś książkę. Ja straciłem orientację w terenie i wpadłem na ciebie. Tak się poznaliśmy. Zostaliśmy znajomymi, coraz częściej wychodziliśmy na spacery, aż w końcu zostaliśmy parą.
– Ty... Jesteś...
– Zgadza się! I wreszcie cię znalazłem!
– Mabel nie wspominała, że kogoś miałem – powiedział, zastanawiając się czy blondyn go nie oszukuje – Wierzę ci, ale dla pewności zadam ci pytanie, na które tylko bliska mi osoba znałaby odpowiedź
– Jasne, rozumiem cię.
–Czy miałem kiedykolwiek jakieś zwierzę, a jeśli tak to jak się wabiło?
– A więc, miałeś królika, a wabił się on Bucks, potem miałeś kotkę Wendy, a ostatni był jeż, który mieszkał w wentylacji, a nazwałeś go Dumpling.
– A więc nie kłamałeś! – młodszy przytulił blondyna – Przedstawię cię moim znajomym i pójdziemy do domu! Wujkowie czekają.
– Oczywiście Pine Tree.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top