Sto lat!!!
Miesiąc później :
Oliwia i Bruce mocno się ze sobą zżyli, w mniemaniu Bruce'a oczywiście . Od pamiętnego dnia w galerii jokera nadal nie schwytano i dalej pozostaje nieosiągalny. Tymczasem Bruce bardzo przywiązał się do swojej Nowej "córki" pokochał ja jak własne i nie odstępował na krok . Nie wliczajmy w to nocne wypady by sprawdzić czy w Gotham jest bezpiecznie . Tymczasem Wayne siedział na kanapie i oglądał wiadomości, fioletowo-włosa dziewczyna siedziała na podłodze obok i tak jak on wpatrywała się w ekran .
- Uwaga!! Dziś rano Psychopatyczny morderca o nazwie Joker znów uderzył! Zabił młodą kobietę w ciemnej uliczce . Na jej twarzy został wycięty uśmiech, kobiety niestety nie dało się już uratować . Prawdopodobnie zakrztusiła się własną krwią . Kobieta nazywała się Stephanie Crouse .- Oliwia słuchając tych wiadomości przekrzywiła głowę jak kot .
- żadna nowość zawsze tak robi . Ta kobieta była. Nie pierwsza nie ostatnia .- Bruce popatrzył na nią smutnym wyrazem twarzy .
- Niestety... tu masz rację...- nie skończył ponieważ telewizor to zagłuszył .
- Z ostatniej chwili!! W torebce dziewczyny znaleziono gazetę!!! Na której joker wymalował uśmiech adoptowanej córce Bruce'a Wayne'a !! Prawdopodobnie jest ona następna ofiara!!- w tym właśnie momencie Mężczyzna wyłączył telewizor.
- Ej!! Ja to oglądałam!- ząchnęła się wkurzona dziewczyna . Bruce zignorował to i zaczął nad czymś dumać.
- jak to..- mruknął pod nosem . Oliwia przekręciła teatralnej oczami, wstała i zaczęła mu machać ręką przed twarzą .
- Alo! Ziemia do Bruce'a ! - kiedy nie uzyskała żadnej reakcji prychnęła . - Przecież mam już "Uśmiech" o co mu chodzi ? - zapytała wiedząc że to co ożywi .
- Nie mam pojęcia ... muszę na chwilę wyjść ! - wstał gwałtownie i ruszył w stronę wyjścia z domu - nie czekajcie z kolacją !!- drzwi się zamknęły i dziewczyna została sama z Alfredem .
- aha . Fajnie. - burknęła pod nosem i poszła do swojego pokoju . Przy okazji trzaskając drzwiami . - muszę na Chwilę wyjść !- zaczęła go przedrzeźniać - nie czekajcie z kolacją ! - kopnęła swoje łóżko - bałwan jeden! - usiadła na fotelu . Po chwili zorientowała się ze siedzi na telefonie od razu go wyciągnęła i zaczęła coś na nim stukać. - i tak nie mam nic do roboty... może Kat ma czas - powiedziała cicho ( kat to taki skrót od Katherine . Imienia jej przyjaciółki która poznała miesiąc temu . Obje dziewczyny się ze sobą przyjaźnią Kat jako chyba jedyną ze szkoły zaakceptowała ja taka jaka jest i nie przeszkadzają jej blizny koleżanki ^^)
~ Alo. kat! Masz może teraz czas??~
~ Alo. Niestety nie 😣 jadę do szpitala z moją mamą . Babcia znowu zachorowała . 😔 sorrka ~
~ spoko . I przykro mi z powodu babci. Pozdrów ja o de mnie ☺~
~ Nie ma sprawy na pewno się ucieszy 😄 ej . Dobra ja kończę właśnie wychodzę z domu. Pa 😘~
~ pa. ~ Oliwia uśmiechnęła się psychopatycznie pod nosem i wstała z fotela . Zaczęła robić piruety po całym pokoju i śmiać się w niebo glosy.
- a jednak nikt nie ma dla mnie dziś czasu! I NIK mi dziś nie będzie przeszkadzać!.
****
Bruce po dokładnej analizie wrócił do domu zmęczony i zapracowany . Wszedł do kuchni, odgrzał sobie jedzenie i usiadł za stołem, kiedy już miał pałaszować danie do kuchni zagościł Alfred .
- Witam paniczu .
- Witam Cię Alfredzie . Jak ci minął dzień?- zapytał mężczyzna biorąc kęs jedzenia .
- zwyczajnie.. Ale martwi mnie jedna rzecz...- Bruce podniósł jedna brew .
- A mianowicie jaka ? - zapytał zniecierpliwiony .
- Panienka ... po pańskim wyjściu poszła do swojego pokoju trzaskając drzwiami ... potem zaczęła się niepokojąco śmiać - wyrecytował Na jednym wydechu ( jaki kabel 😐😂) Wayne odstawił talerz i popatrzył karcąco na swojego kamerdynera.
- Alfredzie... czy ... Ty wieś przez co ona przeszła ?! Śmiech może być odreagowaniem Na te wszystkie przykre rzeczy, które się wokół niej dzieją .- Alfred nieco zdziwiony usiadł .
- Rozumiem paniczu .. ależ jednak ..- nie skończył bo Bruce mu przerwał .
- Nie ma Alfredzie żadnego ale ... to nic ważnego, proszę mnie więcej niepokoić takimi błahostkami .- powiedział z kamiennym wyrazem twarzy. Starszy mężczyzna wstał i wyszedł z pokoju .
- Dobranoc paniczu - powiedział na odchodnym i zniknął za drzwiami .
****
Następnego dnia Bruce obudził się jako pierwszy ponieważ chciał zrobić niespodzianke Oliwii .Tak.. dziś jej urodziny czyli siedemnasty maja. Tak jak wcześniej sobie zaplanował nakazał Alfredowi zrobić tort a sam zajął się prezentem. Po dopięciu wszystkiego na ostatni guzik ruszył z Alfredem na górę do pokoju dziewczyny . Wnioskując po ciszy uznał że dalej śpi i po cichu otworzył drzwi.... to co zobaczył zmroziło go od środka . Alfred który trzymał tort opuścił go pozwalając mu spaść na ziemie . Bowiem na ścianach pokoju było napisane sto lat. Wszędzie . Krwią. Krew była wszędzie: na suficie, meblach, podłodze I ścianach . Tylko jedno miejsce było od tego wolne . Łóżko. Kołdra był tak zawinięte ze nie było widać Oliwii . Bruce podbiegł do łózka i odkrył kołdrę ... dziewczyna tam była ... Krwią miała narysowany po bliznach szeroki uśmiech . Mężczyzna zaczął nią gwałtownie poszturchiwać a przy okazy na oko zobaczyć czy nie ma żadnych ran . O dziwo nie miała .
- mmm... - mamrotała dalej spiąć jednak Bruce się nie podawał. - no ...
Już biegnę.. tylko buty założę .... co.
Co...- dziewczyna powoli się zaczęła budzić . Podparła się na łokcia i przetarła oczy . - Bruce co Ty tu ..- nie skończyła gdyż właśnie zobaczyła jak wygląda jej pokój . Myśląc że to sen uszczypnęła się . - co... co się stało? - zapytała słabym głosem patrząc na wszystkie strony .
- spokojnie ... choć do łazienki .... musisz To zmyć z twarzy .- Dopiero wtedy dziewczyna uświadomiła sobie ze to krew . Poczuła jej metaliczny smak . Wstała i szybko ruszyła w stronę łazienki a Bruce za nią .
****
- już nigdzie nic nie mam! - Żachnęła się dziewczyna . Bruce jednak nic sobie z tego nie zrobił i dalej smarował jej rękę maścią .
- te siniaki nie wróżą nic dobrego ... wygląda na to ze ktoś cie mocno złapał za nadgarstki ... albo związał..Na pewno nic nie pamiętasz? Zamknęłaś wieczorem okno? Nic w nocy nie słyszałaś ? Nic dziwnego się nie wydarzyło? - pytał co chwilę mężczyzna
- Nie . Tak. Nie .nie i jeszcze raz nie ! Gdy bym coś słyszała, czuła lub widziała to pierwszy byś się o tym dowiedział ! - krzyknęła już mocno poirytowany jego zachowaniem. .
- wiem... chciałem być po prostu pewny ...-Oliwia dała mu rękę na ramię i sięa słabo uśmiechnęła .- ale jak coś sobie przypomnisz to mi powiesz prawda??? - dociekał . Dziewczyna zabrała swoją rękę .
- yhr.... przecież mówię ze tak!!- krzyknęła zirytowana na co Wayne się uśmiechnął .
- przecież żartuje.. wiem ze byś mi powiedziała - powiedział rozbawiony reakcja dziewczyny .
- Nie żartuj sobie ze mnie - pogroziła mu palcem .- bo dostaniesz klątwa w twarz . - Bruce uniósł ręce do góry w geście obrony .
- Bez różdżki to raczej z Ciebie marny czarodziej - zaczął się śmiać jednak dziewczyna dalej pozostawała poważna .
- Nie chce nic mówić ale do Twojego domu włamał się najgroźniejszy psychopatyczny morderca , ubrudził cały mój pokój i twarz w krwi a Ty sobie ze mnie żartujesz?! - mężczyzna przybrał kamienny wyraz twarzy i wyszedł z łazienki . - aha. Serio sly? !!
Ha! Jest rozdział !😄 Z tym zawieszeniem żartowałam ! To był taki spóźniony pryma aprilis 😉😉 proszę tylko nie bijcie 😢 nie no żartuję ! 😋 Na dzisiaj koniec ogłoszeń parafialnych dziękuję odwidzenia miłego dnia ! A jeśli czytasz to późno w nocy to milej nocy 😉😪
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top