VIII
Biegliśmy do mojego domu z Tiną i Allenem. Oczywiście za nim biegła puszka zwana RK900. Zatrzymaliśmy się dopiero przy drzwiach. Ucieszyłem ich i nacisnąłem lekko klamkę.
- Zamknięte. Nikogo nie ma - powiedziałem i wyciągnąłem klucze.
- Nadal myślę że to nie rozsądne z twojej strony Gavin.
- Zamknij się puszko - warknąłem i otworzyłem drzwi wchodząc do środka.
- Będziemy mieć przez to problemy? - zapytała Tina.
- Przecież to jego dom - zaśmiał się Allen.
- Właśnie - też się zaśmiałem.
Weszliśmy do biura mojego ojca.
- Okey. Szukacie czegoś podejrzanego. - powiedziałem, a reszta, nie licząc puszki, zaczęła szukać.
Podszedłem do biorą i usiadłem na krześle ojca. Otwierałem szufladkę po szufladce, a gdy nic nie znalazłem, zacząłem szukać jakichkolwiek śladów na drewnie, lub ukrytych skrytek.
- Um..... Ga.... vin?.... - powiedział cicho Allen.
- Co jest? - wstałem i podszedłem do niego.
Trzymał w dłoni małą torebkę z biało-błękitnym proszkiem. Pomyślałem chwilę i z trudem wypowiedziałem te słowa.
- Puszko. Sprawdź co to - zabrałem woreczek Allenowi i podałem Ninesowi.
- Tak jest.
Android otworzył ją, zabrał trochę na palec po czym przytknął go do języka.
- Fuuuuuuu! - pisknęła Tina.
- To niesmaczne..... - powiedział chłopak obok mnie.
- Mieszanka mocnego alkoholu na bazie szkła oraz sproszkowanego tyrium - odparł Nines.
Przeszły mnie ciarki i mu to zabrałem. Patrzyłem na paczuszkę chwilę, aż w końcu schowałem ją do kieszeni.
- Szukamy dalej - powiedziałem i podeszłym do szaf.
Przez następne 10 minut znaleźliśmy jeszcze 4 paczki tego gówna. Bardzo korciło mnie aby zanieść to na policję i mieć to z głowy, jednak nie to było moim celem. Gdy wyszliśmy spojrzałem na resztę.
- Musimy się dowiedzieć gdzie i kto tym handluje. Myślę że to może być nasza szansa.
- Szansa na przygodę! - Tina krzyknęła podekscytowana.
- Szansa na zabłyśnięcie w oczach policjantów - dodał Allen.
Lekki uśmiech zawitał na moje twarzy. Spojrzałem się za siebie na Androida.... No i uśmiech znikł.
- Co tak na mnie patrzysz jak bym ci rodzinę zabił?
- Masz przy dobie około 500 gram nieznanego narkotyku. Mój program każe zadzwonić mi po policję.
- Nigdzie nie dzwoń idioto! Wiesz ze robię to w dobrej sprawie.... - powiedziałem ciszej.
Nines już milczał. Ja za to spojrzałem na ziemię przed sobą i poruszyłem ręką w kieszeni licząc, czy na pewno jest tam 5 torebek. Sam byłem zestresowany ponieważ wiedziałem, że gdyby teraz skontrolowała by mnie policja, dostałbym niezłą karę. Doszliśmy do domu Eljiaha.
- Spróbuję to przeanalizować i dowiedzieć się z kąd miał to mój ojciec... Dam wam znać - powiedziałem chwytając za klamkę.
- Jasne kapitanie - zasalutowała Tina, a Allen dla żartów zrobił to samo.
Ponownie na mojej twarzy zagościł uśmiech. Cieszyłem się że mogłem mieć takich przyjaciół. Cieszyłem się że w ogóle ich miałem...
Pożegnaliśmy się i poszedłem do domu. Niestety w laboratorium siedział ten kujon. Postanowiłem poczekać do nocy. Siadając w pokoju na łóżku jednak, zauważyłem inny problem...
26 nieodebranych połączeń od Davida.
Mam przejebane...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top