V
- Eli nie...
- Eli tak - odpowiedział siadając obok mnie.
- Nie mam ochoty o tym teraz rozmawiać, okey? Nawet jeśli chciałabym pójść na te studia.... Rodzice się nie zgodzą! - odwróciłam się od niego tyłem.
Milczał chwilę.
- Mogę z nimi porozmawiać jeśli chcesz.
- Nie przekonasz ojca... Jest zbyt uparty.
- Nie ma nic do gadania. To twoja przyszłość, nie jego.
Milczałam długi czas. Przez głowę przeszły mi wszystkie słowa, obelgi i pouczenia mojego ojca.
"Kobiecie nie wypada nosić takich ubrań".
"Kobiecie nie wypada siedzieć w taki sposób".
"Kobieta nie powinna przeklinać".
Kobieta to.... Kobieta tamto.
- Gabi. - powiedział stanowczo.
- Chce ściąć włosy - spojrzałam na niego, a jego twarz była jedn wielkim znakiem zapytania.
- Co to ma do tego o czym rozmawiamy?
- Chce ściąć włosy. I to najlepiej tak aby rodzice narazie nie wiedzieli.
- Przecież i tak masz krótkie włosy.
- Chce krótsze. Może coś w stylu Side Cut czy coś...
- O czym ty do mnie mówisz? - zapytał nadal nie rozumiejąc.
Westchnęła tylko i pokręciłam głową.
- Chłopacy w takich chodzą - powiedziałam dobitnie mając nadzieję że zrozumie.
- Czekaj.... Takie wygolone z boku i grzywka na drugą stronę co mają chłopacy?
- Tak! Dokładnie - uśmiechnęłam się do niego.
- Ale czemu? Masz ładne włosy.
- Nie, chce je ściąć. Mam pieniądze i w sumie to miałam dzisiaj dzwonić do fryzjera, ale to całe zamieszanie mi przerwało.
- Wiesz, jeśli Ci to poprawi humor, możesz dzwonić.
- Um... A pójdziesz ze mną? - zapytałam się cicho.
- Jeśli chcesz, to pójdę.
Uśmiechnęłam się do niego i już po chwili rozmawiałam z fryzjerem.
- Na 19, tak? Świetnie, dziękuję bardzo - i się rozłączyłam.
- A więc mamy jeszcze trochę czasu - powiedział Eli - A więc teraz cię wykorzystam.
Przeszły mnie ciarki i od razu przypomniała mi się akcja z Davidem. Zbladłam lekko, jednak nie chciałam pokazywać że coś jest nie tak.
- Jak niby? - zapytałam zakładając ręce.
- Mam kilka pytań odnośnie działania... Jak ty go nazwałaś?....
- Ninesa? - podsunęłam mu podpowiedź.
- Tak, dokładnie - zaśmiał się.
- Wiesz, za dużo to on nie zrobił przez ten dzień. Po prostu stał i się na mnie gapił. No i zadzwonił po karetkę. - powiedziałam krótko i wstałam.
- Żadnych dziwnych zachowań?
- Nie, raczej nie. - rozejrzałam się - gdzie on właściwie jest?
- Nines, pozwól na chwilę - zawołał Eli, a androit przyszedł posłusznie do pokoju.
Nadal byłam pod wrażeniem realistyki jego wyglądu i tego że zachowuje się jak człowiek. No... Prawie.
- Tak Panie Kamski? - zapytał android.
- Tu jest- powiedział do mnie.
- Szukałaś mnie ? - zapytał się, a ja wywrociłam oczami.
- Pytałam tylko gdzie jesteś.
- Byłem w kuchni i pomagałem modelowi RT600 przyrządzić obiad. Zaznaczę że ani Pan Kamksi, ani ty nie jadłaś-
- Dobra cicho bądź! - warkłam i tupłam nogą blisko niego, a dioda androida zrobiła się żółta.
Patrzyłam na to ciekawa. Android milczał posłusznie, a diida wróciła do naturalnego koloru.
- Co on ci zrobił? - zapytał Eli.
- Gada za dużo niż trzeba. A teraz chodź, wolę być przed czasem u fryzjera.
- Czy mam was zawieść? - zapytał Nines.
- Tak, możesz. - uśmiechnął się Elijah, a ja tylko westchnęłam i ruszyła do auta.
Całą drogę milczałam. Tak samo jak Eli i puszka. Więc można powiedzieć że po prostu robiłam to co oni. A że puszka słucha się teraz bardziej mojego brata, można powiedzieć że wszyscy robiliśmy to co Eli.
Tak...
Mój mózg już nie pracuje. Za dużo wrażeń na dzisiaj. Gdy wrócę od fryzjera, idę spać. Należy mi się.
~~~~~
Kocham fryzjerów. Wystarczyło pół godziny, aby spełniło się moje marzenie o krótkich włosach. Od kąd tylko zeszłam z fotela, dotykałam je i nawijałam Eliemu jakie są super. Gdy byliśmy już w aucie, włączył radio na cały regulator aby nie musieć mnie już słuchać. Zrozumiałam jakże to jasny przekaz i zamilkłam z uśmiechem na ustach. Zerknęłam na androida w lusterku. Nines cały czas mi się orzypatrywał, jakby zobaczył coś niespotykanego. Westchnęłam cicho i spojrzałam na drogę.
Po chwili jednak zbladłam, orientując się że nadal nie zrobiłam tego zasranego projektu z moim pseudo chłopakiem. Wyjęłam więc telefon i zaczęłam dopisywać tekst od momentu który ostatni pamiętam przed zasłabnięciem. Pisałam i pisałam, aż nie poczułam jak ktoś zabiera mi telefon. Jękłam i spojrzałam na sprawcę. Drzwi obok mnie były otwarte i stał tam Eli.
- Dojechaliśmy już do domu - uśmiechał się lekko w moja stronę.
- PF. Nie jestem ślepa - wyrwałam mu telefon i wysiadłam.
- Stoimy tak od 5 minut.
Milczałam. Po chwili wywrocil am tylko oczami i odeszła do domu zmęczona. Jedyne czego chciałam, to spaaać.
Gdy weszliśmy do domu, poczułam zapach kawy i.... I czegoś tam. Bardziej obchodziła mnie kawa.
Skierowałam się do kuchni i zobaczyłam kawę i obiad, przygotowane dla mnie i Elijaha. Zmiana planów. Najpierw jedzonko.
Usiadłam i napiłam się kawy ostrożnie.
- Dzięki damska puszko - powiedziałam i zaczęłam jeść widząc że Eli już usiadł.
- Nazywam się Chloe - odpowiedziała wyżej wspomniana, a ja się zaśmiałam.
- Nie. Ty jesteś puszka - wskazałam widelcem z kawałkiem mięsa na Ninesa - A ty - damska puszka - wskazałam na zdezoriętowaną kobietę, po czym zjadłam kawałek mięsa.
- Ale ja-
- Chloe. Pamiętasz co ci o niej mówiłem. Ona, jak była mała, nazwała rybkę "Kot". Ona nazywa wszystko jak chce. Z nią nie wygrasz w tej kwestii.
- Właśnie.... Mogłam go nazwać kot.... - spojrzałam na swojego androida- można to jeszcze zmie-
-Nie. - przerwał mi Eli i wrócił do jedzenia.
Zaśmiałam się i również kontynuowałam.
Gdy oboje już zjedliśmy byłam kompletnie bez życia. Wstałam i poszłam do mojego gościnnego pokoju, po czym glebłam się na łóżko i zamknęła oczy.
- Powinnaś się przebrać i umyć Gabriell.
Gdy usłyszałam głos podskoczyl am na łóżku. Zapomniałam przez chwilę o istnieniu tej puszki.
- Nie mów mi co mam robić - pokazała język i znowu się położyłam.
- A więc dopilnuje abyś zrobiła to jutro rano. Dobranoc Gabriello.
- Dobranoc puszko-kocie - mrukła cicho i po chwili czułam jak już odpływam.
Mam nadzieję że ten android nie będzie łaził za mną wszędzie. Mam inne plany na jutro, niż opieka nad nim. I niech mi tylko przeszkodzi....
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top