III

Obudziłam się w łóżku Davida. Ostatnie co pamiętałam, to te dziwne zawroty głowy. Nie jestem pewna co działo się dalej. Podniosłam głowę z poduszki, ale szybko ją położyłam z powrotem czując cholerny ból.

- Lepiej żebyś nie wstawała... - usłyszałam głos chłopaka.
- Co.... Co się stało? - zapytałam niepewnie patrząc na niego.

Wyglądał jakby się martwił. Jebany dupek...

- Zasłabłaś - usłyszałam obcy, damski głos dochodząc od strony wejścia do pokoju.

Powoli się podniosłam do siadu. Zauważyłam kobietę. Miała jasne włosy, i niebieskie oczy, podobnie jak David.

- To moja mama. - wyjaśnił - w między czasie zdążyła wrócić z zakupów.
- Ile byłam... Ile tak leżę? - pomasowałam głowę.
- Cztery godziny. Jest trzecia po południu - powiedział chłopak.
- O Cholera... - zaklnęłam pod nosem i zaczęłam szukać telefonu.
- Coś się stało? - zapytała kobieta.
- Tak stało się! Moi rodzice będą się zadręczać gdzie jestem, a ojciec.... Po prostu jest źle.

Odblokowałam telefon i sprawdziłam spis połączeń.

Dwa nieodebrane od Allena, jedno od Tiny i jedno od mamy. Na szczęście nie było żadnego od ojca. Odetchnęłam z ulgą i zablokowałam telefon. Odłożyłam go na stolik i wstałam.

- Przepraszam za problem. Niewiem dlaczego tak się stało. Jestem zdrowa i-
- Nie martw się kochana - przerwała mi kobieta - Każdemu się mogło zdążyć.
- Mamo, zostawisz nas samych? Proszę? - powiedział podirytowany chłopak.
- No dobrze, dobrze. Przyniosę wam herbaty - i wyszła.

Spojrzałam na chłopaka, który podszedł do mnie i złączył nasze usta.

W samoobronie odepchnęłam go na ścianę.

- Co ty odpierdalasz? - zapytałam wściekła.
- No weź ~ nie pamiętasz jak fajnie się bawiliśmy? ~ powiedział i podszedł bliżej wyciągając telefon.
- O co ci chodzi? - moje serce przyspieszyło.

Chłopak uśmiechnął się złowieszczo i pokazał mi zdjęcie. Poczułam jak robię się blada i wyrwałam mu telefon.

Na zdjęciu byłam ja. Naga. Z trzema innymi nagimi chłopakami. Poznawałam ich. To byli koledzy z klasy Davida. Jednak... Ja tego nie pamiętam...

- Co to do cholery jest... - powiedziałam roztrzęsiona.
- To jeszcze nic - podszedł i włączył mi filmik.

Stałam jak wryta. Patrząc na nagranie czułam jak robi mi się niedobrze. Dwaj chłopacy... Ze mną... Naraz... Jezu święty...

Poczułam jak łzy spływają po moich policzkach, jednocześnie mieszając się ze złością i nienawiścią wobec chłopaka.

- Usuń to! - krzyknęłam do chłopaka zaciskając pięści.
- Nie denerwuj się tak piękna - podszedł bliżej i wytarł moje łzy - tych zdjęć i nagrań jest więcej ~ Mają je moi znajomi.
- Po cholere ci to?! - krzyknęłam, a chłopak zakrył mi usta.
- Cicho kochana. Na dole jest moja mama. - zabrał rękę powoli.
- Co ty odemnie chcesz? - zapytałam ciszej chwytając się za brzuch.

Czułam straszne obrzydzenie. Poczułam również że nie mam bandarza na sobie. Miałam samą bluzę.

- Chce abyś została moją dziewczyną. - powiedział uśmiechając się.
- Że co? - zapytałam niedowierzając.
- Wzamian obiecuję że nagrania nie trafią do sieci. Ani do twoich rodziców. Myślę że nie byli by dumni z tego co by na nich zobaczyli.
- Dlaczego chcesz ze mną chodzić?? - spytałam nadal nie rozumiejąc.
- Każdy chłopak w naszej szkole wie, że jesteś nie do zdobycia - wytłumaczył - A więc będę popularny ~

Jego śmiech odbił się w moich uszach echem, a ja zamknęłam oczy. Nie miałam wyjścia... Musiałam się zgodzić...

- Dobrze. Zostanę twoją dziewczyną. Ale jeśli gdziekolwiek trafi to nagranie lub zdjęcia... Po prostu ukręce ci łeb - warkłam.
- Zgoda. A więc co kochanie, jak ci się spało?
- Super, ale muszę już iść. Powiedziałam rodzicą że wrócę przed obiadem. - oznajmiłam cicho i zabrałam telefon z szafki.
- Jeśli musisz... - zbliżył się do mnie i mnie pocałował.

Po krótkiej chwili odepchnelam go lekko czując się nie swojo.

- Muszę już iść - powtórzyłam i wyszłam sama.

Usłyszałam tylko głośne "do poniedziałku kochanie!" i wyszłam z jego domu. Założyłam kaptur od bluzy, i ze łzami w oczach udałam się do najbardziej zaufanej osoby w moim życiu.

Do mojego brata.

~~~~~~

Stanęłam przed drzwiami posesji na obrzeżach miasta. Zapukałam nadal lekko roztrzęsiona, przecierając oczy. Otworzył mi młody, chłopak z okularami i kitką na głowie. Bez słowa weszłam do srodka, a on zamknął drzwi.

- Coś się stało? - zapytał Elijah bez żadnego przywitania.
- Przyszłam cię odwiedzić. Nie mogę? - zapytałam próbując już nie panikować.
- Twoje oczy mówią coś innego.
- Źle spałam... - mrukłam cicho i odwróciłam wzrok.
- Masz siniaka na rekach i lekko sine oko - zauważył chłopak.
- Pobiłam się ze starszym chłopakiem....

Ten tylko westchnął i ruszył do laboratorium.

- Chodź, mam coś dla ciebie.
- Dla mnie? - zaciekawiona ruszyłam za nim.
- Nie ma tu nikogo innego. No chyba że liczyć nieudane wynalazki w piwnicy

Wywróciłam oczami i mimo wolnie się uśmiechnęłam. On zawsze tak na mnie działa. Nie ważne co powie, zawsze mam z tego ubaw.

Zeszliśmy kilka schodów w dół i weszliśmy do laboratorium brata. Było tam dużo różnych rzeczy. Ale moją uwagę przykuł dziwny błękitny płyn w dość dużej butli na biurku.

- Co to jest? - zapytałam podchodząc.
- To jest... Trudno mi tobie wytłumaczyć tak żebyś zrozumiała. To jest tyrium.
- A do czego jest to tyrium? - zapytałam patrząc na niego.
- I tutaj mam dla ciebie niespodziankę.

Eli ruszył do warsztatu, który był trochę dalej. Gdy weszłam do środka zobaczyłam kobietę stojącą pod ścianą i chłopaka mniej więcej.... 18 lat? 19? Trudno określić.

- Co to za ludzie? - zapytałam niepewnie.
- To nie są ludzie. - chłopak stanął naprzeciwko nich.
- Jak to nie ludzie? Widzę przecież - podeszłam bliżej.

Oboje stali z zamkniętymi oczami. Teraz dopiero zauważyłam że oboje na prawej skroni mają jakieś światełka.

- To są androidy Gabi - powiedział wyraźnie dumny.
- Ale te nie wybuchną jak twój "Inteligentny toster" ?

Spojrzał na mnie i po chwili oboje się zaśmialiśmy.

- Nie, nie powinny. Już je przetestowałem. To - wskazał na kobietę - jest RT600. Inaczej Chloe. Od jakiegoś czasu służy mi jako asystentka.
- Tylko jako asystentka? ~ poruszyłam brwiami.
- Tylko - szturchnął mnie ramieniem.
- No dobra dobra, powiedzmy że ci wierzę. A on? - wskazałam na wyższego odemnie androida.
- To jest RK900. Ja nazywam go Richart, ale możesz nadać mu inne imię. Od teraz jest twój.
- Richart?... Czekaj. Mój?! - spojrzałam w szoku na brata, a on dotknął ramienia chłopaka.

Gdy android otworzył oczy, spojrzałam na niego z pewnego rodzaju zachwytem. Mimo wszystko, to była maszyna. To była inteligentna maszyna o której stworzeniu marzył mój brat od kąd pamiętam. I nareszcie mu się udało. Ale...

- Czekaj. Przecież stworzenie tego musiało strasznie długo trwać. Czemu mi nie powiedziałeś wcześniej?? - bulwersacja lvl ja.
- Bo chciałem aby to zostało niespodzianką dla wszystkich. Nawet dla mojej małej, kochanej siostrzyczki - dał mi pstryczka w nos.
- Nie nazywaj mnie tak - założyłam ręce i odwróciłam wzrok przy okazji przyglądając się tej całej Chloe.

Dam głowę ściąć że mój brat już ją zaliczył. Jeśli się da. Znam go. Tylko mi wmawia że nie.

- Wracając. RK900 to mój przezent na twoje siedemnaste urodziny - przytulił mnie i potargał włosy.
- Urodziny? Przecież mam je dopiero.... - zamilkłam.

- Wszystkiego najleprzego młoda - zaśmiał się i mnie puścił.
- Jezu... Zapomniałam. - poprawiłam włosy i uśmiechnęłam się lekko - Dzięki brat - przytuliłam go ale nie tak jak on mnie.

Wtuliłam się w niego tak jak miałam w zwyczaju dwa razy w roku. Tylko i wyłącznie na moje i jego urodziny.

Gdy uwolnił się z uścisku, spojrzał na androida.

- Możesz nadać mu inne imię, jak chcesz. Tylko przemyśl je.
- mhm... Okey. Mam. Może być Nines? - spojrzałam na niego, a on wytrzeszczył oczy.
- Nines? Z kad ty to wzięłaś?
- Oglądałam ostatnio taką telenowele no i tam był-
- Dobra, nieważne - zaśmiał sie cicho i spojrzał na androida - RK900, zarejestruj imię. Nines.

Światło na skroni androida zaświeciło się na żółto, ale szybko wróciło do barwy błękitnej.

- Imię zarejestrowane - odpowiedział spokojnie.
-I gotowe - skwitował Eli.
- A teraz powiesz mi co to jest to tyrium?
- Tyrium to tak jakby ich krew. Ma podobne funkcje do naszej.
-  Rozumiem... A tak właściwie... Dlaczego mi go  dajesz? - spytałam z ciekawości.
- Przyda się tobie. Po za tym to bedzie pierwszy android testowany na otwartym terenie. Będzie służył mi do badań. Rodzice o wszystkim wiedzą, więc nie musisz się tłumaczyć.
- O dzięki, znowu dowiaduje się o wszystkim ostatnia.
- O proszę, to się nazywa niespodzianka - pstryknął mnie w nos ponownie, a ja się zaśmiałam.
- No dobra. A teraz trochę o działaniu androida.
- Słucham uważnie - założyłam ręce.
- Widzisz tą diodę?
- Czyli to dioda. Po co ona?
- Dioda odróżnia androidy od ludzi. Pozwalają różniez kontrolować stan androida. Normalny kolor to niebieski. Jeśli zrobi się ona żółtą, to znaczy że andoird jest w trakcie analizy, szuka czegoś w bazie danych lub jego poziom stresu wzrósł. Jeśli dioda będzie czerwona, znaczy że się czegoś przestraszył, lub jest w stanie intensywnego czuwania. Jeśli poziom stresu osiągnie sto procent, android się wyłączy - wyjaśnił kujon.
- Co wtedy?
- Sama nic nie zrobisz. Musisz po mnie zadzwonić. Jasne?
- Jak słońce. - pokiwałam głową.
-  A teraz czas na was. Rodzice cię zabiją że nie ma cie tak długo.
- Racja - westchnęłam.

Elijah odprowadził nas do wyjścia. Pożegnaliśmy się i ruszyła z Ninesem do domu.

-  A więc.... Jesteś androidem.
- Tak - odpowiedział posłusznie chłopak.
- Opowiesz mi jak to wszystko działa? Co możesz robić, czego nie możesz?
- To bardzo dużo do zapamiętania - ostrzegł mnie.
- Nie mam nic leprzego do roboty - wzruszyłam ramionami.

Po chwili andoird zaczął opowiadać, a ja słuchałam wchłaniając to wszytko jak gąbka. Przynajmniej będę mądra, nie?

~~~~~~~~

Witajcie! Tak, witam się w trzecim rozdziale, nie pytajcie. Jest to opowiadanie które pisałam sobie co jakiś czas, kiedy miałam czas. Opublikowałam to co miałam gotowe, a na rozwinięcię akcji, musicie jeszcze poczekać. Zapewne co jakiś czas będę publikowała kilka rozdziałów, ale uwierzcie mi, będzie warto czekać. Do następnego i miłej niedzieli!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top