I
Jechałam właśnie do szkoły z ojcem. W radiowozie...
...
Boże jakie upokorzenie...
Kiedy dojechaliśmy na miejsce, wzięłam mój czarny plecak i wyszłam bez słowa. Nie mamy z ojcem za dobrych relacji. Jest zły za to jak się zachowuje. Powtarza mi zawsze że chciał mieć córkę, a nie syna. Moja mama zawsze na to odpowiada że ma córkę, i powinien pokochać mnie taką jaka jestem.
Kocham ją.
Kiedy zauważyłam że radiowóz odjechał, odetchnęłam z ulgą. Ruszyłam do głównego wejścia i założyłam słuchawki poprawiając czapke.
Może trochę o moim wyglądzie.
Jestem nie wysoka, bo mam tylko 165 cm wzrostu. Mam ciemne włosy, które sięgają mi do ramion, grzywkę zasłaniającą prawe oko i ciemno zielone oczy. Najczęściej chodzę w bluzach i jeansach. Ewentualnie w koszulce i mojej skórzanej kurtce. Mam nawet dwie, brązową i czarną.
Mam mało kobiecą postawę. Moi znajomi, których nie mam za dużo, mówią mi że zachowuje się i ubieram jak chłopak. Mi nawet to pasuje. Nie czuję się kobieco i przysięgam, nigdy nie założę sukienki.
Idąc przez korytarz usłyszałam znajomy mi głos. Odwróciłam się i westchnęłam.
- Cześć moja miła - podszedł do mnie wyższy odemnie chłopak.
- Czego chcesz Allen? - spojrzałam na starszego odemnie chłopaka.
- Oh, nie złość się. Złość piękności szkodzi.... W sumie, tobie nic już nie zaszkodzi - zaśmiał się chłopak.
- I tu masz rację - uśmiechnęłam się lekko i szturchnęłam go w ramie.
To jest Allen. Allen to gej. Jebany gej, który uwielbia mnie wkurzać. Relacje między nami nie należą do prostych. Ni to przyjaciel, ni to wróg. Po prostu się tolerujeny.
- Jak tam nastawienie na dzisiejsze lekcje? - zapytał chłopak, a ja skorciłam go wzrokiem.
- Nawet nie wspomina mi o nich do puki się nie zaczęły.
- No dobra dobra tylko nie pogryź - podniósł ręce w geście obronnym, a od tylu popchnela go dziewczyna.
- Już się podajesz? Jeszcze mnie nie zobaczyłeś - zaśmiała się, a ja przybiłam jej piątkę.
- Dobra robota Tina.
- Tsa, cześć. Możesz tak nie robić na przywitanie? - poprosił chłopak lekko ją obejmując.
- Dobra dobra. Już nie będę. - spojrzała na mnie - widzę że dzisiaj na czarno. Żałoba? - przekrzywiła głowę.
- Tak, opłakuje mój telefon - pokazałam zbitą szybke i wytarłam niewidzialną łze.
Allen się zaśmiał i pokrecił głową.
- Ale nie będziemy go opłakiwać. Lepiej chodzmy na lekcje. Zaraz zaczyna się wf. - powiedziałam i poprawiłam torbę na ramieniu.
Reszta kiwnęła głową i ruszyliśmy na sale.
Jak mi na złość mieliśmy zajęcia ze starszą klasą. Nienawidzę ich... Tak jak oni nienawidzą mnie. Dlaczego zapytacie? Ah, to taka piękna długa historia... W sumie nie długa.
Rok temu na wycieczce szkolnej, na tydzień w góry, grupka z tamtej klasy zaszyła się na dachu i zaczęli tam palić i ćpać. Poszliśmy do nich grupą i chcieliśmy posiedzieć z nimi, ale nam odmówili. No to powiedzieliśmy że na nich naskarżymy. Stwierdzili że się nie odważymy i olali nas. Zgadnijcie co się stało.
...
Dokładnie. Naskarżyłam na nich. A jak się dowiedzieli że to ja, miałam już zapewnione piekło do końca tej szkoły.
Dlatego nie ucieszył mnie fakt że musimy z nimi ćwiczyć. Tym bardziej że nie zjadłam śniadania. Ten dzień zaczął się po prostu zajebiście.
- Na rozgrzewkę trzy kółka wokół boiska dla dziewczyn, cztery dla chłopaków. Biegiem! - krzyknął trener gdy zaczęła się lekcja.
Obie klasy bez większego zastanowienia ruszyły biegiem. Tak się składa że ja, Allen i Tina, jak zawsze wysuneliśmy się na prowadzenie. Po chwili dogonił nas jeden chłopak ze starszej klasy i pchnął mnie na płot. Aż poczułam jak druciki wbijają mi się w ramie. Moi znajomi się zatrzymali, jednak ja szybko się otrząsłam i ruszyłam na chłopaka.
- Gabi, czekaj! - usłyszałam głos Tiny za sobą, jednak jej nie słuchałam.
Dogoniłam chłopaka, który zaczął biec szybciej. Chyba myślał że go nie dogodnie. Tym razem usłyszałam gwizdek trenera i jego krzyki że mam się uspokoić. Pieprzyć go.
Bez większego wysiłku podbiegłam do biegnacego bruneta i chwyciłam go za ramie ciągnąć do tyłu.
Dobrze wiedziałam jak to się skończy...
Chłopak przewrócił się podcinając mnie. Kiedy oboje się pozbieraliśmy, wściekły chłopak podszedł do mnie i pchnał mnie na ziemię. Nie mogłam tego tak zostawić, i go podciełam. Ten mnie przytrzymał i uderzył w twarz. No i się zaczęło...
- David! Gabriela! Przestańcie i to natychmiast! - wykrzyczał trener.
Podbiegli do mnie chłopacy z mojej klasy i odciągneli mnie od leżącego na ziemi chłopaka, do którego z kolei podbiegli jego koledzy.
- Co ty mu kurwa zrobiłaś?! - wykrzyczał jeden z nich.
- Zapłacił za to co zrobił - powiedziałam spokojnie.
- Jesteś nienormalna! - krzyknął inny.
- Nie bardziej niż wy - ponownie odpowiedziałam że spokojem.
Gdy chłopak sie pobierał podszedł do mnie nauczyciel i podał mi husteczke.
- Po co mi to? - zapytałam patrząc na nią.
- Krew ci z nosa leci. A po drugie, na dywanik!! - wydarł się na mnie, a ja westchnęłam cicho i ruszyłam aby się przebrać.
Ten dzień staje się coraz leprzy...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top