Rozdział 4

Razem z Zacharym wpatrywałam się ze zdezorientowaniem w grupkę ludzi, zajadając przy tym pizzę. Oni również zjadali, ale to nas i wzrokiem. Nie było ich zbyt wiele, ale kojarzyłam, a właściwie znałam ich bardzo dobrze. Wprost przede mną stał Shawn Mendes, przewodnicząca szkoły, Melissa Corolli, przyjaciel Mendesa, Caleb Ackerman no i jego dziewczyna, Florence "Flo" Bardwell. Czyli jakaś 1/4 szkolnej elity, ale nalezą do najbardziej wpływowych, w końcu na czele mają przewodniczącą.

-Spadajcie, to nasze miejsce-przypomniał o swojej obecności Caleb

-Właściwie, to mogą zostać, przecież przyszliśmy w mniejszej grupce niż zazwyczaj, więc się zmieścimy-stwierdził Shawn siadając obok mnie-No proszę was, to ludzie z naszej szkoły, nie gryzą-zachęcił znajomych aby usiedli obok i tak uczynili-To jak, zamawiamy hawajską?
-Shawn, to jest niedobre-powiedziała Melissa, na co Zach przytaknął i przybił z nią piątkę
-Właściwie, to nie chodzę z wami do szkoły, a my się jeszcze nie znamy, więc jestem Zach-Fletcher przedstawił się i pomachał, gdyż nie sięgnąłby dłonią do wszystkich.

Znajomi Shawna, jak i on przedstawili się mojemu współlokatorowi, i wychodzi na to, że go polubili. Naprawdę im się nie dziwię, bo nie ma osób, które by go nie lubiły. O dziwo, rozmowa z wyżej postawionymi ludźmi w naszej szkole przebiegała całkiem przyjemnie. Podczas ich oczekiwania na pizzę, znaleźliśmy wiele wspólnych tematów, na które rozmawialiśmy, a gdy tamci dostali jedzenie, zdarzało nam się z siebie naśmiewać, bo każdy miał jakieś dziwne nawyki, a Mendes nawet ubrudził się sosem, co wprawiło wszystkich w śmiech. Co ciekawe, chłopak często nie zwracał uwagi na to, co mówią inni, tylko zagadywał mnie. Zszokowało mnie to, że chce tyle wiedzieć na temat mojej osoby, przysięgam, że nawet w rozmowie o pracę nie zadają tyle pytań.

Podczas tej integracji, zauważyłam jak Melissa patrzy na mojego przyjaciela, w sumie z wzajemnością. Co chwilę opowiadali sobie jakieś żałosne, nieśmieszne żarciki i zaczepiali się nawzajem. Chciałam już coś powiedzieć na ten temat i dogryźć obojgu, na szczęście w porę ugryzłam się w język i wpadłam na świetny plan. Przecież zbliżenie się Fletchera do Melissy, a mnie do tych pseudogwiazdek to najlepsze, co może się stać. W każdej chwili mogę powiedzieć Mendesowi, że pozwalam, by to się działo, tylko ze względu na naszą pracę o Corolli. 

-Evie, ja zbieram się już do pracy, zasiedziałem się-wytłumaczył Zach-Miło było was poznać, do zobaczenia!

-Tak, ja też się zbieram, nie widzi mi się wracanie nocą samotnie-nie wiem czemu tak powiedziałam, bo w końcu Chris podobnież kończy swoją zmianę za godzinę i mogłabym poczekać, ale w telewizji zaraz będzie maraton mojego serialu, wiec chyba dlatego wrócę wcześniej 

-Też idę, jestem ubrudzony i czuję się z tym bardzo nieswojo-powiedział Mendes przecierając tą plamę po sosie

-Nie dotykaj tego, bo tylko pogorszysz sprawę-upomniała go Corolli, po czym wszyscy nas pożegnali krótkim "do jutra" i pozwolili nam opuścić pizzerię.

-Evie, poczekaj, też idę w tą stronę!-krzyknął Mendes, poprawiając w biegu swój szalik. 

Cały dzień był wietrzny i chłodny, noc nie zapowiadała się lepiej. Było dopiero po 21, a już czułam, że jest zimno. Wiatr wiał silniej niż wtedy, gdy wyszłam ze szkoły, a na dodatek zaczęło kropić.

-Nie przyjedzie po ciebie limuzyna, czy coś? Jestem pewna, że masz szofera-rzekłam ironicznie
-Aktualnie flirtuje ze sprzątaczką, więc niestety nie-odgryzł się Shawn
-Ah, szkoda, bo może bym się zabrała i nie musiała marznąć. Dopiero co wyszliśmy, a ja już nie czuję palców

-Wybacz, nie mam rękawiczek, które mógłbym ci oddać, w ogóle nie mam rękawiczek, nieważne
-Doceniam, ale nie przejmuj się. Narzekanie mam w zwyczaju, a skoro zdecydowałeś się na spacer ze mną, to musisz to znosić
-Postaram się, zmieńmy temat. Co sądzisz o Zachu i Melissie?

-Myślałam, że tylko ja zauważyłam tą chemię. Ale tak szczerze, to nie przeszkadza mi to. W sumie nawet lepiej, może będzie nas częściej odwiedzać, zostaniemy psiapsiółami no i wyciągnę coś od niej do naszej pracy na zajęcia z Grantem.
-Wiesz, nie wyobrażam sobie was jako przyjaciółki. Wybacz, ale ona jest za słodka, by przyjaźnić się z następcą diabła
-Dzięki, jestem aż taka potworna?
-Czy ja wiem, po prostu zawsze próbujesz udowodnić swoje racje i nie dajesz sobie w kaszę dmuchać. Mimo to, sądzę, że to nic złego, nazwałbym to nawet zaletami
-Dziękuję Shawn, ja za to nie znam cię aż tak dobrze, ale mogę stwierdzić, że jesteś miłym chłopaczkiem z sąsiedztwa, który rano pasie owce, a potem sumiennie się uczy i narzeka na to, że jego willa posiada tylko 200 pokoi. Ale też sądzę, że to zalety-zaśmiałam się

-Skąd ci się wzięło to pasanie owiec? Czy ja wyglądam na pastuszka?-zapytał
-Może nie do końca, bardziej na takiego Huckleberry'ego Finna, za to dzianego. Po prostu chciałam podkreślić twoją dobroć. Dlatego nie powinieneś ze mną rozmawiać, bo przeciągnę cię na złą stronę mocy. Łączy nas tylko wspólna praca domowa i...jesteśmy na miejscu.
-Szybko minęło, miłej nocy Angeline

Wiedział, że nie lubię, jak tak się na mnie mówi

-Miłej nocy, Mendes 

---------

Ale mi się ciągnie ten rok szkolny

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top