Rozdział 22
Minęły ponad dwa tygodnie od tamtego feralnego wieczoru, gdzie wszyscy świetnie się bawiliśmy. Gdy w końcu, zamiast mnie i Chris sprzątali inni. Dwa tygodnie, odkąd jestem z Knoxem. Czasami myślę, że to za szybko, bo naprawdę potoczyło się to w niezłym tempie, ale kiedy przypominam sobie, jak dobrze rozmawia mi się z chłopakiem i jak miło spędzamy czas, przestaje mieć wątpliwości.
Mimo kwitnącej relacji, staram się utrzymywać z każdym dobre stosunki i nikogo nie zaniedbać. Spędziłam, a raczej spędziliśmy dużo czasu z Shawnem. To dzięki niemu mam teraz chłopaka, dlatego podziękowałam mu zabierając go w tamten piątek na kawę. Mendes dogadywał się z Craigenem, co z niewytłumaczalnego powodu napawało mnie radością. po prostu lubiłam ich obu i nie chciałam, by powstały jakieś spięcia. Przez nasz projekt chłopcy byli skazani na siebie, starałam się zabierać Knoxa dla towarzystwa, wtedy, kiedy tylko mogłam. To znaczy, w granicach rozsądku.
Podczas tych czternastu dni w końcu coś ruszyło pod względem Melissy. Porozmawiała z nami i zgodziła się, by nasz projekt mówił o jej osobie. Zrobiliśmy więc materiał o tym jak została przewodniczącą, jakie ma zainteresowania, jak godzi to wszystko i co jest jej sekretem. Nudne, ale nauczycielowi pewnie się spodoba. Ja tam dodałabym jakiś pikantny smaczek. Czasem trzeba dolać oliwy do ognia.
Dowiedziałam się również, że za tydzień jest wycieczka do Grand Isle*. Pilnie potrzebowali jednej osoby, bo ktoś się wyłamał. Szczerze mówiąc, byłam sceptycznie nastawiona, ale Shawn mnie przekonał, a miałam odłożone trochę oszczędności. A myśl o tym, że jedzie Knox i Melissa pomogły podjąć mi decyzję.
Przemierzałam właśnie miasto z Melissą u boku, kompletując rzeczy potrzebne na wyjazd. Potrzebowałam odpowiednich ubrań, walizki, bo swoją zepsułam na ostatnim wyjeździe, rękawiczek i cieplutkiej czapki. Podobnie miała Corolli, dlatego wybrałyśmy się na zakupy razem.
-Hej Evie, a co tam u Harper? Szczerze mówiąc dawno jej nie widziałam.
-Tak naprawdę, to sama dawno temu z nią rozmawiałam. Chyba ostatnio jakoś po imprezie gdzie... no wiesz
-Odnośnie tego, podobnież Caleb i ona oficjalnie są razem.
-Coś ty?-podniosłam głos nieco zmieszana-Nic mi nie powiedziała.
-Wiesz, ja słyszałam to tylko od Caleba, on bardzo często żartuje, więc możliwe, że nie mówił tego na poważnie.
-Że co? Nigdy nie widziałam ani nie słyszałam, by on żartował. To najbardziej sztywny i poważny człowiek jakiego znam. Myślałam, że Shawn taki jest, ale tamten przebija go o głowę.
-Nie, Ackerman to naprawdę zabawny facet. Jest po prostu nieco nieufny co do nowych, ale gdy już się oswoi to się rozkręca. Daj mu jeszcze czas. Mówię ci, jest lepszy od cyrkowego klauna
-Chyba nie problem być lepszym od klauna.
Zakupy prędko przerwał nam telefon do Melissy. Nie, żebym podsłuchiwała rozmowę, ale zrobiłam to. Dziewczyna była nieco zmieszana, ale i zadowolona. nie do końca wiedziałam, czego dotyczy ta konwersacja, jej wypowiedzi nie były jednoznaczne. Po kilku minutach rozłączyła się i pożegnała się ze mną. Nawet nie podała powodu, po prostu odeszła. Nie do końca wiedziałam co to znaczy, ale pogodziłam się z jej odejściem.
Sama spojrzałam na swoją komórkę, licząc, że może zadzwoniła Harper, skoro tak długo nie rozmawiałyśmy, ale jedyne powiadomienie jakie dostałam, to SMS od Zacha, że mam zapłacić za prąd.
Cudownie.
Przyznam, że zasmucił mnie brak reakcji ze strony Dilley. Postanowiłam się wybrać więc do jej domu, zwłaszcza, że był tuż za rogiem. Zapłaciłam za komplet składający się z rękawiczek, czapki i szalika po czym opuściłam galerię.
Idąc przez park, poprawiłam kurtkę i dosunęłam suwak do końca. Zbliżała się zima, której tak bardzo nienawidziłam. Nie dość, że przez cały czas będę chora z powodu słabej odporności, to jeszcze te durne święta, gdzie atmosfera jest napięta i bardzo sztuczna, poza tym trzeba wydawać pieniądze na prezenty, na które notabene mnie nie stać, poza tym wszyscy inni kupią mi pewnie jakieś pierdoły, jak zwykle niepotrzebne. Po prostu uwielbiam.
Będąc przy drzwiach poczułam zapach jedzenia. Szczerze mówiąc dawno nie byłam taka szczęśliwa odwiedzając kogoś, jednak świadomość tego, że z zimna i wiatrzyska wejdę do przytulnego mieszkania gdzie zjem ciepły posiłek przyprawiał mnie o gęsią skórkę. Kulturalnie zapukałam i czekałam, na otworzenie, lub chociażby krzyk przyjaciółki, którym oznajmiała mi bym weszła. Jednak się nie doczekałam. Wykrzykiwałam jej imię, z nadzieją, że usłyszy, w końcu jej pokój mieści się tuż nad drzwiami wejściowymi. Pukałam bardzo zawzięcie, dopiero po kilku minutach usłyszałam, jak ktoś schodzi po schodach, a drzwi otwierają się.
-Nie chcę Ciebie widzieć
------------
* musiałam wybrać jakieś miejsce całkiem blisko, nie do końca wiem jak tam jest więc jak poprzekręcam fakty to proszę się nie bulwersować.
W ogóle zapomniałam, że mam rozdział wstawić. Trudne czasy
Btw, zrywam z dedykowaniem, to nie ma sensu bo komentują może ze dwie osoby
miłego wieczoru, izzie x
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top