Rozdział 11

Mam wrażenie, że kolejny raz mój instynkt mnie zawiódł. Tyle, że w tym przypadku tyczy się to Harper, a nie Mendesa. Ja wiem, że dziewczyna uchodzi za roztrzepaną, dziwną, a żeby jej nie ubliżać po prostu specyficzną osobę, ale nie spodziewałam się, że świadomie wpakuje się w takie bagno. Jak już kiedyś mówiłam, zazwyczaj unikała problemów i miała wszystko gdzieś. Pamiętam, jak kiedyś została oskarżona o ściąganie, ale nic z tym nie zrobiła. Po prostu milczała, wiedziała, że jest niewinna, więc nie chciało jej się niepotrzebnie produkować. Profesorka trochę na nią pokrzyczała, lecz gdy zobaczyła, że po Dilley wszystko spływa, a ona nie może jej niczego udowodnić- poddała się.  Tym razem sprawa była nieco trudniejsza. Okej nie oszukujmy się, była bardzo trudna i jestem prawie pewna, że to będzie jedna z największych dram w tym roku szkolnym. Mój projekt może się przy tym schować. Mimo iż przerażało mnie wszystko, co przyjaciółka mi opowiedziała- bo nigdy w życiu nie uczestniczyłyśmy w takich rzeczach, zazwyczaj trzymamy się daleko od reszty, tylko ich obgadujemy- to postanowiłam ją wspierać.

-W porządku Harper, nie będę owijać w bawełnę. Niezłe gówno się tu zrobiło. Nie wiedziałam, że kiedykolwiek doświadczymy aż takiej dramy. Ale hej, będę przy tobie- pogłaskałam ją po ramieniu, próbując wzbudzić zaufanie- Jeszcze nie mam pomysłu, jak to zrobimy. Jest sobota, w poniedziałek szkoła. Uznajmy, że póki co, będziemy ignorować wszystkich powiązanych mniej lub bardziej z tą chorą sytuacją. Zero Mendesa, Melissy, a tym bardziej Caleba czy Flo i innych, którzy w dziwny sposób wiedzą o tym co się dzieje, jasne?
-Masz rację. Ale co jeśli Zach wie, albo dowie się od Melissy i będzie cię wypytywał, bo jesteś u źródła, czyli mnie?
-Też go zignoruję? Nie wiem? Czas pokaże. Uznajmy, że nie będziemy rozważać "a co jeśli" sytuacji. Ewentualnie uderzymy wtedy w spontaniczność.
-No dobrze, niech tak będzie. Bardzo śpieszy ci się do domu?-zapytała
-Wiesz, że nie-odparłam uśmiechając się
-Obejrzymy Sherlocka.

Zgodziłam się, Sherlock wymaga myślenia i skupienia się, bo gdy mrugniesz okiem, to nie wiesz co się dzieje, a obie potrzebowałyśmy czegoś, co całkowicie nas pochłonie i odciągnie od tego, co powiedziała Harps. 

⚪⚪⚪⚪

Wracałam do domu, gdy było już ciemno. To chyba oczywiste. Była jesień, więc prędko znikała jasność, a ja z domu wyszłam dzisiaj bardzo późno. Sumując czas dotarcia pod dom Melissy, a następnie pod dom Harper i dodatkowo 3 obejrzane odcinki Sherlocka, dawały właśnie 1 AM. Znaczy, było pięć po, ale nie bądźmy szczegółowi. Przerażała mnie cisza panująca wokół, a miałam trochę do przejścia, więc wyciągnęłam słuchawki, które musiałam rozplątywać przez parę dobrych minut. Nadal się zastanawiam i próbuję rozgryźć, jakim cudem, korzystając ze słuchawek codziennie,parę razy dziennie, układając je odpowiednio w kieszeni, wyciągam kabelek pełen supełków. To jest niepojęte. 

Włączyłam album Journey i podśpiewywałam sobie pod nosem, aby zająć się czymś. Osobiście, nie należę do osób, które jakoś bardzo boją się ciemności i ogólnie chodzenia po nocach, ale czuję się pewniej idąc z kimś. A z racji iż nikt mi teraz nie towarzyszył, a wszyscy normalni ludzie teraz śpią i nie będą chcieli ze mną porozmawiać przez telefon, zdecydowałam się na muzykę. Właśnie podczas takich przechadzek, włączam jeden z albumów, na którym zawarte są stosunkowo szybkie piosenki, dzięki czemu przyśpieszam swój krok. 

W pewnym momencie, ekran mojego telefonu, zaczął się podejrzanie świecić,co świadczyło o tym, że ktoś dzwoni. Gdybym była panikarą i naoglądała się horrorów (które notabene nie uważam za straszne, lecz zabawne) to prawdopodobnie miałabym właśnie kisiel w majtkach, myśląc, że to jakiś nieznany numer, który zaraz mnie porwie, poszatkuje i zje na śniadanie. Ale to był tylko Fletcher

- Hej Evie, wracasz już od młodej?- tak właśnie Zach nazywał Harper
-Tak, niedawno wyszłam, niedługo będę w domu
-Mogłabyś kupić ramen? Albo jakieś inne, orientalne coś. Możesz kupić w spożywczym, to dalej zrobię sam. Po prostu bardzo mnie naszło, a nie chce mi się ani iść do sklepu, ani robić wszystkiego od podstaw. Poza tym, chyba nie mamy nic w lodówce
-Stop. Rozgadałeś się niepotrzebnie. Kupię ci coś. A co do pustej lodówki, to wiń siebie, bo do ciebie należą cotygodniowe zakupy.

Weszłam do niewielkiego sklepu zamieszczonego na osiedlu nieopodal naszego mieszkania. Było pusto, kasjerka nieco przysypiała- w końcu o tej godzinie nie ma wielu klientów. Miałam chwilowe zaćmienie, przez to nieprzyjemne dla oczu żółte światło, ale gdy tylko się ocknęłam, poszłam do działu z daniami ekspresowymi. Wzięłam jakieś trzy japońskie zupki- Christina się ucieszy, że o niej pamiętałam. A no i uwzględniłam też siebie, umiem liczyć, a nie ukrywam, że sama miałam ochotę zjeść coś innego niż spaghetti, pizzę i batoniki. 

Wychodząc ze sklepu, zauważyłam, że znów ktoś się do mnie dobija, więc bez namysłu odebrałam 

-Kupiłam ci te pierdolone zupki, czego jeszcze chcesz?-zapytałam
-Dziękuję, ale to ja Shawn, um dałaś mi swój numer wtedy na imprezie. Słyszę, że raczej cię nie obudziłem, a chciałbym porozmawiać...
-Wybacz, nie mam teraz czasu, Jakiś menel chce wypić ze mną piwo-rozłączyłam się

No dobra, moje wymówki nie należą do najlepszych
------------
Dziwny dzisiaj dzień.
W sensie,dużo się dzieje ostatnio.
Zapraszam do dyskusji zarówno na temat rozdziału jak i Fizzy, zwiastunu do endgame czy chociazby Nowej Zelandii. Z chęcią się wypowiem.

Jeśli dotąd dotrwaliście zachęcam do zagłosowania

Miłego weekendu życzę (dla mnie niestety taki nie bedzie bo wracam do szkoly po dluzszej przerwie i musze wszystko nadrobic)

Izzie x

O, btw zglosilam to ff do splatanych nici. Moze byc ciekawie

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top