Rozdział 10
Znacie to uczucie, gdy przyjaźnicie się z kimś i zależy wam na nim bardziej niż na sobie? Że nieważne, czy druga osoba byłaby na innym kontynencie, na dworze byłaby śnieżyca lub inne zagrożenie życia, czy bylibyście w wieloletnim sporze, a i tak możecie na niej polegać? No, to właśnie ja jestem taką osobą.
Nie sądzę, że Dilley byłaby zdolna do takich rzeczy. W sensie, kocham ją, ale jest zbyt leniwa by podnieść się z łóżka, a co dopiero przebyć kilometry tylko dlatego, że mam problem. Nie, to do niej zdecydowanie niepodobne.
Stałam przez chwilę pod domem Corolli, upewniając się, że na pewno jest jej. Wysłałam jej wiadomość, że mam potwornego kaca i nie dam rady dzisiaj do niej przyjść, co poniekąd było prawdą, ale nie oszukujmy się, zrezygnowałam z ważnego materiału tylko dla tej idiotki, Harper. W każdym razie, obiecałam przewodniczącej, że zgadamy się niedługo w szkole, o ile będzie chciała rozmawiać z plebsem takim jak ja i przeprowadzę "wywiad" z nią na miejscu, lub spotkamy się na dniach.
Mówiąc szczerze, nie byłam zbytnio chętna do rozmowy z przyjaciółką. Obawiałam się, że ze zwykłej błahostki zrobiła niezłą aferę i fatygowałam się do niej na marne. Uwierzcie, że jest do tego zdolna. W końcu to Harper Dilley. Kiedyś wydzwaniała do mnie przez całą noc, bo skończyły się jej ulubione płatki. Właśnie od tamtego momentu zawsze mam telefon na wibracjach lub wyciszony. Przepraszam bardzo, ale kto normalny dzwoni 426, powtarzam 426 razy w środku nocy tylko by powiedzieć o płatkach. Powiedzielibyście, "Nikt normalny nie dzwoni aż tyle razy z tak głupiego powodu". No, ale jak już mówiłam, to jest Harper. Poza tym nie mamy żadnego potwierdzenia, że jest normalna.
Będąc już pod znajomym mi budynkiem, weszłam do niego. Pominęłam pospolity rytuał dzwonienia i czekania, aż ktoś łaskawy otworzy drzwi. Znam Dilley'ów przez tak długi okres czasu, że wybaczają mi to, iż czuję się u nich jak u siebie. Lubią mnie, z wzajemnością, bo hej, kto nie lubiłby rodziców dziwacznej przyjaciółki? A tak szczerze, są świetni. Zabawni, mili i też nabijają się z Harper. Po prostu pasuję do nich. Przywitałam się z Rachel i Jordanem, a następnie popędziłam do pokoju Harps. Spodziewałam się jej tam, bo nie przepada za wychodzeniem ze swoich czterech ścian.
Wchodząc do pokoju liczyłam na głośne krzyki i słowa typu "tęskniłam za Tobą" "Przepraszam, że zostawiłam Cię samą na domówce", ale tego nie zastałam. Harper siedziała cicho, wpatrując się w okno, zupełnie jakby nie zauważyła mojej obecności. Zapewne myślała o czymś, o tym problemie, który wydawał mi się błahy, a patrząc na jej aktualne zachowanie, mogłam sobie wyobrazić, że jej sprawa nie należała do trywialnych, a być może mogła bardzo wpłynąć na nasze życie.
-Hej Dilley. Chciałaś porozmawiać, więc jestem- zgłosiłam swoją obecność
-Racja. Lepiej rozsiądź się wygodnie, Salzbury. Trochę mi zajmie zanim ubiorę to w słowa.
Była bardzo spokojna, uważnie dobierała wyrażenia w swojej wypowiedzi, co bardzo mnie martwiło. Ta jej powaga, w ogóle nie oddawała jej charakteru. Harper zawsze była optymistką, nie przejmowała się niczym, ale to może dlatego, że zazwyczaj problemy i nieprzyjemne sytuacje omijały ją szerokim łukiem. Rzadko kiedy musiała stawiać czemuś czoła, a jeśli naprawdę coś się działo, to ignorowała to i siedziała w domu jak gdyby nigdy nic.
-Okej, chyba jestem gotowa. Wszystko zaczęło się parę dni temu. Przyszłam do szkoły spóźniona, więc nie spodziewałam się nikogo na korytarzu. A jednak, zanim weszłam do klasy, w oddali mignęła mi znajoma postać. Może nie należę do bardzo ciekawskich ludzi, tak jak ty, ale postanowiłam to sprawdzić. Starałam się być dyskretna, inaczej uznano by mnie za psychopatkę śledzącą innych ludzi. W każdym razie, udało mi się. Zobaczyłam Florence, no wiesz, Flo należąca do przyjaciół Melissy i Shawna. Widziałam jak całowała się z kimś, więc postanowiłam to nagrać. Nie chciałam wywoływać niepotrzebnej burzy, więc przybliżyłam na twarze, by upewnić się, czy drugą osobą nie jest jej chłopak, Caleb. Jak już się domyślasz, to nie był on. Był to Dominic z ostatniej klasy. Zdziwiłam się bardzo, bo nie spodziewałam się, iż będę świadkiem zdrady. Miałam dowody na telefonie i nie wiedziałam, czy chcę je przeciwko niej wykorzystać. Nie należę do złośliwych, no chyba, że przelałaś na mnie swoją złą energię. Nieważne, gdy tylko dowiedziałam się o imprezie, stwierdziłam, że tam upoluje Caleba. Dlatego nalegałam byśmy poszły. Nie chciałam napastować go w szkole, bo to byłoby podejrzane, a pójście sama na imprezę to też nie najlepsze rozwiązanie. Wybacz, że zostawiłam Cię samą, ale poszłam wkręcić sięw jego towarzystwo i szybko upić, by potem z łatwością opowiedzieć mu całą sytuację. Na trzeźwo nie byłabym taka odważna. Nawiązując, gdy tylko wszyscy się rozeszli to przeszłam do rzeczy i pokusiłam się o pokazanie nagrania. Ackerman był bardzo zły, wściekły, gdyż jest z Flo już prawie 3 lata. Chciał się na niej zemścić i wiesz co? Pocałował mnie. Skradł mój pierwszy pocałunek w życiu. A najgorsze jest to, że ja oddałam i chyba popsułam im związek.
No tego się nie spodziewałam.
---------
Powiem wam, że wietrznie dzisiaj
W mediach piosenka ktora zasluguje na bycie na setliscie shawna no ale jej nie ma ;:))
Maly update- zapraszam na #changeff na twitterze. Byloby milo gdyby cos tam sie działo
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top