Rozdział 31
Prawdę mówiąc, serce zaczęło mi bić o wiele szybciej, po tym gdy wysłałam wiadomość. Nie chciałam niczego zepsuć, liczyłam, że sporo wynegocjuję i wszystkich uspokoję. Czekałam niecierpliwie, aż Melissa pojawi się w drzwiach i wypowie kilka magicznych słów, które znormalizują sytuację
-Nic nie powiedziałam-wbiegła nagle przez drzwi, padając na łóżko. A ja zastanawiałam się. Nie byłam pewna, czy mówi szczerze.
-Mam taką nadzieję. Chcę z nim porozmawiać sam na sam i jeżeli dowiem się, że pisnęłaś choć słówko, to nie będziesz zadowolona z tego co usłyszysz z moich ust. Wiem więcej o tobie, o was wszystkich, niż sądzicie.
-Evie, czy wszystko z Tobą w porządku?-zapytała przerażona moim tonem
-Wszystko jest świetnie tylko wkurwia mnie traktowanie gorzej przyjaciół z krótszym stażem. Co z tego, że znamy się krócej? Ufałyśmy sobie a ty tak po prostu poleciałaś do Knoxa jakbym ukrywała przed nim zdradę lub zabójstwo. To Shawn powinien właśnie z nim rozmawiać i przepraszać, że pocałował jego dziewczynę, powinien przeprosić mnie, a jeżeli ty się w to wtrącisz jako osoba postronna to wcale nie naprawisz sytuacji.-powiedziałam, po czym opuściłam nasz pokój.
Jeżeli Knox miał się dowiedzieć, o ile jeszcze nie wie, to lepiej ode mnie, niż od Corolli. Im wcześniej mu powiem, tym mniej będzie problemów. Ufam mu, a on ufa mi, prawda? Żadnych sekretów, wzajemne wsparcie. Po prostu przyjaźń.
Wejście do pomieszczenia, w którym przebywał mój chłopak, nigdy nie było takie trudne. Jednak myśl, że mogę mieć to jak najszybciej z głowy, sprawiła, że wzięłam duży oddech, po czym śmiało otworzyłam drzwi.
-Em...Shawn, mógłbyś wyjść? Chciałabym porozmawiać z Knoxem
-Ale pada...-zaczął, po czym spotkał się z naszymi nieprzyjemnymi spojrzeniami i opuścił pomieszczenie ze spuszczoną głową
-Co Cię tu sprowadza, Salzbury?-zapytał mnie chłopak, który został w pokoju. Kochałam gdy mówił do mnie po nazwisku. Zawsze, gdy je wypowiadał, uśmiechał się zawadiacko, a w jego oczach było widać błysk. Czasami odnosiłam wrażenie, że jest mną zafascynowany tak bardzo, jak ja nim, a potem wracałam do rzeczywistości i rozumiałam, że to niemożliwe. Mimo to lubiłam żyć z myślą, że gdzieś obok jest osoba, która myśli o mnie tak często jak ja o niej i chce się o mnie troszczyć.
-Przyszłam z Tobą porozmawiać. No wiesz, jestem twoją dziewczyną, raz na jakiś czas wypada zamienić słowo, żeby ludzie uwierzyli, że nie udajemy
-A udajemy? Kurcze, a już myślałem, że jesteś tą jedyną i będę mógł prosić cię o rękę-złapał się za głowę
-Przepraszam, że Cię rozczarowałam. A tak serio, jest coś, z czego muszę Ci się zwierzyć
-Dobrze, że nie zroślinić
-Od kiedy jesteś Knoxem Jokerem Craigenem? Coś pominęłam? Nie jesteś śmieszny, mój drogi
-No dobrze, słucham Cię uważnie. Usiądź, naleję ci czegoś do picia-zachęcił-Woda, czy woda?
-Widzę, że macie tu duży wybór. Wodę poproszę.-odparłam, po czym westchnęłam głośno-Uwaga zaczynam mówić. Chciałam po prostu poinformować Cię o czymś istotnym. Nie powinniśmy mieć przed sobą sekretów i nikt inny nie powinien ich wyjawiać, dopóki nie powiemy sobie nawzajem. To przecież świadczy o zaufaniu. Nie do końca wiem jak to ubrać w słowa, ale okej, nie będę owijać w bawełnę. Pamiętasz może...raczej pamiętasz, to było przecież dzisiaj. A więc będąc dzisiaj na spacerze z Shawnem, w senie, w drodze powrotnej, po odstawieniu auta, chłopak się rozkleił. Zrobił się bardzo sentymentalny i ewidentnie był załamany. Nie jestem najlepsza w pomaganiu i doradzaniu przy problemach, ale starałam się zrobić co w mojej mocy. Chłopak chyba źle odczytał sygnały, bo nie pocałował. Tak on, tyle mogę powiedzieć na swoją obronę. Nic nie zrobiłam, w sensie odepchnęłam go tak szybko, jak odzyskałam świadomość. Nie oddawałam pocałunku i uciekłam tak szybko jak to możliwe. Nawet nie wiesz, jak bardzo żałuję, że to się stało. Nie dość, że pewnie zepsuło to nasz związek, to jeszcze pewnie moją relację z Shawnem. Nie dokończyliśmy projektu, mamy wspólnych przyjaciół...chciałabym cofnąć czas.
-Cieszę się, że mi powiedziałaś i naprawdę, nie mam zamiaru zrywać, ani robić sobie przerw. W końcu sobie ufamy-uśmiechnął się-A ludzie robią różne głupie rzeczy pod wpływem emocji, prawda? Gdy te wezmą górę, człowiek staje się nadpobudliwy, przesadnie wrażliwy, a czasem ma nawet urojenia. A co do relacji z wszystkimi, wydaje mi się, że jesteście na tyle profesjonalni, że to raczej nie wpłynie na wszystkie do tej pory zawarte przyjaźnie, no i oczywiście wasz projekt.-odparł, po czym pogładził mnie po ramieniu. Przez dłuższy czas siedzieliśmy w ciszy. Ale była ona komfortowa. Zastanawiałam się jakim cudem taka nieczuła, oschła i podła osoba jak ja, trafiła na takiego chłopaka. Naprawdę, nie zasługuję na Knoxa. Jest taki wyrozumiały, spokojny i mądry. Jeszcze nigdy nie zareagował na coś krzykiem, nie jest agresywny, po prostu potrafi porozumiewać się z ludźmi. Anioł, nie człowiek. Odnoszę wrażenie, że jest dla mnie za dobry, nie wiem co sprawiło, że mnie wybrał i jest ze mną w związku. Może to z litości?
Zastanawiała mnie jedna rzecz, dlaczego nie był ani trochę zdziwiony informacją, którą usłyszał ode mnie
-Knox?-zapytałam niepewnie, podnosząc się leniwie z naszego uścisku
-Hmm?-mruknął, obejmując mnie mocniej
-Wiedziałeś już, prawda?-dopytałam, licząc na szczerość.
-Czy to ważne?-dodał chłopak, po czym kiwnął twierdząco-Tak, ale nie myślmy o tym, idziemy zaraz na zajęcia.
Przez całe to chore i nudne zajęcia nie mogłam się skupić. Badałam każdy krok i mimikę twarzy i Shawna, i Melissy. Po głowie chodziło mi jedno pytanie: Kto sypnął?
-------------------
Dzień dobry nienawidzę szkoły
Czy ktoś w ogóle tu jeszcze jest? Proszę o zgłaszanie się w komentarzach
Buziaki, izzie.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top