15
Shena
Była środa, wyszłam właśnie ze szkoły po zajęciach dodatkowych. Spojrzałam w szare niebo, idąc wśród tłumu niebieskich swetrów. Pod ulicą widziałam już auto mojego szofera. Lakier na Audicy jak zwykle błyszczał nienagannie.
Zamknęłam drzwi gdy wsiadłam. Spojrzałam przez szybkę, kierowca ruszał. Nie mając ochoty siedzieć w ciszy, włożyłam słuchawki do uszu i zatopiłam się w swoich myślach.
Im bardziej zaglębiałam się w słowa piosenek, tym bardziej się relaksowałam. Nie zauważyłam nawet, że samochód stanął pod moim domem a mężczyzna w garniturze już otwierał przede mną drzwi.
- Panienko... - rzekł.
Zmuszona byłam wrócić do rzeczywistości. Wysiadłam, i nie odwracając się poszłam do domu. Torba zwisała w mojego ramienia, a ja padałam ze zmęczenie. Miałam ochotę na krótką drzemkę.
Mogłam paść na łóżko i była to pierwsza rzecz którą zrobiłam. Matka była w pracy więc do godziny 20 mogę odpoczywać bez przeszkód.
Zasnęłam w szkolnych ciuchach. Kiedy się obudziłam, były całe pogniecione. Spojrzałam na drzwi, zamknęłam je kiedy wchodziłam. Teraz były otwarte więc pewnie gosposia do mnie zaglądała.
Zeszłam na dół, ręką przeczesując włosy. Zobaczyłam że w korytarzu matka żegna się z gospodynią po czym kobieta wychodzi. Gdy rodzicielka się odwróciła, zobaczyła mnie wchodząca do kuchni.
- Gdzie byłaś? Wróciłam dopiero. Nie powinnaś przygotowywać się na jutro?
Zaczęła mówić. Wiedziałam że zdenerwuje się gdy powiem jej że spałam. Jutrzejszy dzień może zaważyć na mojej przyszłości, gdyż mam rozmowę w jednej z lepszych szkół w mieście. Obserwowali mnie od jakiegoś czasu i pewien człowiek stamtąd, zauważył we mnie przyszłego doktora medycyny...
Pewnie za namową matki. Jestem pewna że maczała w tym palce.
Gdybym dostała się do tej szkoły, zawód lekarza miałabym załatwiony. Ale czy ja tego chcę?
Dużo nauki, więcej obowiązków, więcej presji ze strony matki...
Nie byłam gotowa, ale też brakowało mi odwagi żeby jej o tym powiedzieć. Po prostu wróciłam do swojego pokoju, ignorując kobietę która świdrowała mnie wzrokiem.
Zamknęłam drzwi i upiłam łyk coli ze szklanki. Siedząc na łóżku, spoglądałam za okno. Była już ciemna noc, ulice oświetlały latarnie. Kilka domów od nas sąsiad parkował swojego Bentleya na podjeździe.
Już wiem dlaczego nie mam znajomych na tej ulicy. Bo nie jestem jak oni i bo nie mam sieczki w głowie. Nie lubię wystawnych bankietów i samochodów za kilka milionów.
Gdy szklanka była już pusta, odstawiłam ją na stolik nocny i zlitowałam się w końcu nad mundurkiem. Przebrałam się w piżamę w kolorze bladego różu a sweter i spódniczkę wyniosłam do pralni.
Potem, siedząc już pod kołdrą, ponownie przemyślałam sprawę akademii medycznej. Gdyby znajdowała się w innym mieście, chęć uwolnienia się od matki od razu pomogłaby mi podjąć decyzję. Wyjechałabym jak najszybciej.
Ale jeśli się zgodzę, będę musiała codziennie wysłuchiwać jej gadania i porad, które nic nie będą znaczyły. Nigdy nie chciałabym być jak ona.
Zastanawiam się, dlaczego wogole planuje mi życie. Traktuje jak swojego niewolnika czy marionetkę w jej rękach.
Cześć. Przepraszam was że tak długo nie było rozdziału. Nie mam teraz komputera a na telefonie ciężko mi pisać :/
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top