8
*Oczami Camili*
Wczoraj wieczorem już za wiele nie rozmawiałyśmy z Jauregui. Po prostu położyłam się spać, a rano obudziłam się w ramionach zielonookiej. To dziwne, ale ucieszył mnie ten fakt. Nie spodziewałam się, że może być na prawdę taka miła i fajna. Spróbuję się z nią jednak zaprzyjaźnić, obie dużo przez siebie wycierpiałyśmy a sama w sobie nie wydaje się taką suką jaką była.
Gdy nasz autobus zatrzymał się pod moim domem pisnełam i podskoczyłam. Z racji tego, że będziemy tutaj dużo trenować dziewczyny kupiły tutaj domy i również ściągnęły swoje rodziny, co daje większe prawdopodobieństwo, że będziemy się często spotykać. Złapałam za swoje torby i wybiegłam z autobusu.
- Nie zapomniałaś o czymś? - zapytała niska blondynka. Westchnęłam i podeszłam do niej by ją przytulić - Jeszcze raz przepraszam...
- Nic się nie stało. Tylko już nikomu więcej tego nie mów - poprosiłam i odeszłam od dziewczyny by uściskać Normani i Dinah. Lauren podeszła do mnie nie pewnie.
- Camila - powiedziała i spojrzała w moje oczy z nieodgadnionym wyrazem twarzy
- Lauren - powiedziałam i spojrzałam na Normani, która wepchała Lauren. Wylądowała w moich ramionach
- Nie mogliście tak od razu? - zaśmiała się Dinah
- Pa dziewczyny - odsunęłam się od brunetki gdy ta złapała równowagę i wbiegłam do domu z walizkami
- Mami! - krzyknęłam na cały głos. Usłyszałam szybkie kroki w stronę przedpokoju
- Karla! - zawołała radośnie i rzuciła mi się na szyję
- Mamo tak bardzo się o was martwiłam! - powiedziałam z wyrzutem niemalże krzycząc gdy odsunęła się ode mnie
- Przepraszam, zepsuł mi się telefon
- Dobra ściema pół sukcesu
- No, dobra - westchnęła a ja wywruciłam oczami. Wiedziałam, że kłamie - Sofi robi mi zbyt duże problemy, nie mam siły Camila, nie radzę sobie - powiedziała i padła na kanapę, a ja usiadłam obok niej i położyłam dłoń na jej kolanie
- Mamo teraz już będę więcej w domu, pomogę ci. Zobaczysz wszystko się ułoży - przytuliłam do siebie swoją rodzicielkę - Gdzie Sofi? - zapytałam gdy zorientowałam się, że jest zbyt cicho
- U siebie - westchnęła i odruchowo spojrzała na schody prowadzące do naszych pokoi
- Porozmawiam z nią - zapewniłam mamę i wstałam z kanapy. Wzięłam swoje walizki i zaniosłam do swojego pokoju po czym od razu się skierowałam do pokoju młodszej siostry. Weszłam bez pukania
- Pukać nie umiesz? - uniosłam brwi Sofi ma dziewięć lat, ale jej sposób odzywiania mimo wszystko mi się bardzo mało podoba. Wiem, że przechodzi swój okres buntu i jej ciężko, ale bez przesadyzmu.
- A możesz grzeczniej? - zapytałam, a ona spojrzała na mnie z szeroko otwartymi oczami. Poderwała się z łóżka i usiadła
- Co ty tutaj robisz? - zapytała zdziwiona moim widokiem
- Wróciłam i raczej już tak szybko nigdzie się stąd nie ruszę - stwierdziłam zwruszając ramionami
- Jak to? Zostaniesz tutaj ze mną? - zapytała z nadzieją
- Tak Sofi, ale teraz porozmawiajmy - usiadłam obok niej na łóżku, a ona się do mnie wtuliła
- Dobrze
- Wiesz, że mamusi jest ciężko. Tata odszedł, jesteś już dużą dziewczynką. Musisz wiedzieć o tym, że zawsze będziesz miała mnie i mamę przy sobie i że zawsze ci pomożemy, ale nie możesz się tak zachowywać i sprawiać problemów
- Kaki, ale tata mnie zostawił samą i mamusie, ciebie też nie było. Jest mi bardzo przykro, że nie ma ciebie tutaj z nami - w oczach dziewczynki pojawiły się małe szklanki, które niebezpieczne się zbliżają do opróżnienia ich zawartości
- Już będę obiecuję - przytuliłam ją do siebie - Może jeśli się uda poznam cię z dziewczynami - uśmiechnęłam się do dziewczynki
- Dziękuję Kaki - wciągnęłam ją na swoje kolana i do siebie przytuliłam
- A teraz idź przeproś mamusie, a ja skoczę na jakieś zakupy - pocałowałam małą w policzek
- Mogę z tobą? - uśmiechnęłam się łagodnie
- Oczywiście, że tak - Sofi zbiegła na dół do mamy a ja się uśmiechnęłam pod nosem. Mogłam wrócić szybciej, ominęło by mnie to wszystko co się wydarzyło tam i przede wszystkim wydarzenia które miały miejsce tutaj szybciej by się złagodziły, ale wiem nie powinnam żałować i poniekąd nie żałuję. W końcu zaczyna się układać między mną a Jauregui. Przebrałam się i zeszłam na dół
- Sofi gotowa? - zawołałam
- Kaki! Kaki! Mami mówi, że dziś jest wesołe miasteczko - zaśmiałam się wiedząc do czego to zmierza. Kucnełam przed dziewczynką i się uśmiechnęłam
- W takim razie najpierw pójdziemy i będziemy się dobrze bawić - wzięłam ją za rękę - Mami wychodzimy! - zawołałam
- Wródźcie na kolację!
- Dobrze! - odkrzykenlam i wzięłam małą za rączkę
Uszczeliłam na szczelnicy dużego misia dla siostry odwróciłam się by go jej dać, ale nigdzie jej nie widzę. Spanikowałam gdzie ona może być? Zaczęłam chodzić i jej szukać, obeszłam całe wesołe miasteczko rozglądając się na wszystkie strony. Jak ja mogłam zgubić młodszą siostrę?! Jestem nieodpowiedzialna! Jeśli jej się coś stanie to...
- Tam jest! - usłyszałam głos siostry niedaleko mnie. Obruciłam się i kamień spadł mi z serca
- Sofi! - podbiegłam do niej i ją przytuliłam, a następnie odsunęłam i nakrzyczałam - Prosiłam abyś nigdzie nie odchodziła! - spuściła zwrok
- Przepraszam Kaki - usłyszałam znany mi śmiech i uniosłam oczy ku górze
- Mówi na ciebie Kaki? - zaśmiała się czarnoskóra na pytanie brunetki
- Skąd się tutaj wzięliście? - zapytałam zdziwiona. Sofia tylko się nam przygląda z ciekawością
- Przyprowadziliśmy małpy
- Moje rodzeństwo to nie małpy! - krzyknęła Lauren a ja się zaśmiałam
- Dziękuję wam...
- Nie ma za co - uśmiechnęła się zielonooka zanim zdarzyłam dokończyć to co miałam do powiedzenia - Ta mała jest jak twój klon. Taka słodziutka - Lauren kucneła i wzięła Sofi na ręce
- Czaisz Mila? "JEST JAK TWÓJ KLON. TAKA SŁODZIUTKA". LAUREN UWAŻA, ŻE JESTEŚ SŁODZIUTKA! - ostatnie słowa mówiła bardzo dokładnie i z nasciskiem. Moje policzki przybrały purpurowy kolor
- Zamknij ry....
- Język! - krzyknęłam na brunetkę, która nie chamuje się przy mniejszych człowiekach
- Przepraszam - westchnęła i spojrzała morderczym zwrokiem na Mani - Ej! Może niech Sofia Chris i Ty się razem pobawią?
- Kaki! Chce ich poznać! - zawiwatował mały diabeł zwany moją siostrą
- No, dobrze - zgodziłam się, a brunetka przeczesała włosy dłonią. Bardzo często miała w nawyku robić tego typu gest. Zawołała swoje młodsze rodzeństwo i przedstawiła dzieci sobie nawzajem i puściła je na karuzale
- Idziesz też? - zapytała z wielkim uśmiechem patrząc na dom strachu
- Zwariowałaś? - zapytałam z wielkimi oczami
- Wcale nie! Chodź - złapała mnie za rękę i pociągnęła w stronę domu strachu. Kupiła dwa bilety i wręcz siłą wepchnęła mnie do środka
- Aaa! - krzyknęłam gdy przede mną wyskoczyła wielka postać ubrana na czarno z nożem i imitacją krwi na nim - Nienawidzę cię za to! - krzyknęłam gdy tym razem spadło na mnie masa sztucznych pająków. Dziewczyna złapała mnie pod rękę
- Nie wiedziałam, że aż tak bardzo się boisz - powiedziała skruszona, znów coś na mnie spadło a ja nie wytrzymałam i się rozpłakałam. Lauren mnie do siebie mocno przytuliła i szybko mnie stąd wyprowadziła
- Jak mogłaś?! - krzyknęłam zapłakana
- Przepraszam - znów mnie do siebie przytuliła - Wynagrodzę ci to - powiedziała z uśmiechem i uniosła moją twarz w górę chwytając ją w swoje obie dłonie zmuszając mnie bym spojrzała jej w oczy, jej zwrok jest wbity prosto w moje, a mój oddech automatycznie się zatrzymał gdy głębia zieleni jej oczu mnie zatopiła - Kupię ci watę cukrową - uśmiechneła się i złapała mnie za rękę ciągnąc w stronę stoiska. Zaraz, że co? Stworzyła taką sytuację między nami tylko po to by zakomunikować mi, że kupi w zadośćuczynieniu watę cukrową? Poważnie?
_______________________________________
Z racji tego, że są święta i dziś miałam wolne dostaliście parę rozdziałów więcej, ale niestety jutro znów smutna rzeczywistość i muszę wracać do pracy, więc jutro pewnie niestety nic dla was nie napisze, ale napewno wam to wynagrodzę! Jestem też w trakcie pisania zakończenia "Chcę żebyś była moja", ale jest mi bardzo ciężko ze względu na to, że tamto opowiadanie dochodzi ku końcowi. Bardzo mi się podoba i sama nie mogę w to uwierzyć, że tak szybko je skończyłam. Może pomyślę nad drugą częścią. Dobranoc aniołki i smacznego jajka! ❤️❤️❤️
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top