21
*Oczami Camili*
Wchodzę niepewnie do domu
- Mamo? - wołam lekko zestresowana
- W kuchni słonko! - odkrzykneła a ja poszłam tam gdzie mnie skierowała - Oglądałam wywiad ładnie razem wyglądacie - zmarszczyłam brwi
- Wyglądamy tak samo - zwruszyłam ramionami. Mówi o zespole prawda?
- Mówię o tobie i tej, tej czarnej - zmarszczyłam brwi
- Normani?
- Tej, którą obsmarowałam - przyznała spuszczając głowę ze wstydu
- Oh - potrafię z siebie wydobyć tylko to
- Pasowały byście do siebie - zrobiłam duże oczy i spojrzałam na mamę
- Co?
- Obie się w sobie zatracacie. Chciała bym mieć szansę by ją bliżej poznać - przyznała
- Mami tylko się przyjaźnimy - przypomniałam jej
- Oh córeczko - westchnęła a ja na nią spojrzałam pytająco - Nic, nic - powiedziała z lekkim uśmiechem
- Mami mam do ciebie sprawę... - zaczęłam opierając się o blat. Spojrzała na mnie wyczekująco
- Słucham - pośpieszyła mnie
- Bo... Tak sobie myślę. Czy chciała byś pojechać ze mną, Sofi i z dziewczynami na małe wakacje? - zapytałam jak bym się bała odpowiedzi, bo w sumie się bałam
- Lauren też jedzie? - zapytała a ja skinęłam niepewnie głową
- Wybieramy się na jej wyspę - powiedziałam bardzo cicho
- Więc będę miała szansę ją bliżej poznać - ucieszyła się - Zgoda - spojrzałam w jej oczy a w nich tańczą małe iskierki radości - Przyda się nam to
- To się pakujcie - podskoczyłam ucieszona - Jutro rano wyjeżdżamy a Lo za niedługo po nas przyjedzie - usłyszałam śmiech rodzicielki i jak powtarza za mną "Lo" od razu rzuciłam się do pakowania. Wybrałam tylko i wyłącznie przewiewne ciuchy oraz dwie ciepłe bluzy. Wpakowałam do walizki większość samych bikini i kilka różnych krótkich spodenek ledwo za tyłek. Gdy skończyłam zeszłam na dół i usłyszałam znany mi głos
- O Camz - uśmiechnęła się zielonooka a ja uniosłam brwi
- Długo tutaj jesteś? - zapytałam przypominając sobie wywody mamy jak byśmy ładnie razem wyglądały
- Jakieś piętnaście minut - zwruszyła ramionami
- Lauren zgodziła się zostać na kolację w ramach podziękowań - uśmiechnęła się mama
- Świetnie - wydusiłam z siebie uśmiech. Tak na prawdę przeraża mnie to co mama mogła powiedzieć Lauren
- Kochanie weź Lauren do waszego pokoju i zawołaj Sofi - poprosiła moja mama a ja skinęłam głową i z chęci zabrania dziewczyny jak najszybciej od mojej mamy złapałam ją za rękę i pociągnęłam do swojego pokoju. Lauren złapał atak śmiechu, puki przez mój pęd się nie wywróciła.
- Boże nic ci nie jest? - zapytałam podbiegając do niej - Przepraszam - wyszeptałam widząc lekko zbolałą twarz zielonookiej
- Nic się nie stało - uśmiechnęła się do mnie lekko. Chciałam jej pomóc wstać, ale sama się potknęłam i wylądowałam na dziewczynie. Uśmiechnęła się od ucha do ucha - Miło. Ostatnim razem z tego co pamiętam tak na mnie zasnęłaś - spaliłam buraka, ale nie odwróciłam zwroku od jej szmaragdowych teńczówkek
- I było mi bardzo wygodne - przyznałam lekko się uśmiechając. Mój zwrok padł na chwilę na jej usta w momencie gdy przejechała po nich językiem. Powstrzymując się by jej nie pocałować spojrzałam spowrotem w jej oczy. Zachipnotyzowała mnie spojrzeniem i nawet sama nie wiem kiedy oparłam nasze czoła o siebie i zaczęłam się niebezpieczne do niej zbliżać. Odsunęłam się od niej szybko i wstałam z prędkością światła słysząc, że moja siostra wybiega z pokoju.
- Co wy tu robicie? - zapytała podejrzliwe a ja wyciągnęłam dłoń w stronę Lauren, która od razu ją chwyciła a ja pomogłam jej wstać
- Lauren się wywróciła i pomagałam jej wstać - powiedziałam w dużej mierze nie kłamiąc
- Leżąc na niej? - zapytała Sofia ze śmiechem
- Łamaga się też wywróciła tylko, że ona miała miękkie lądowanie - zaśmiała się starsza, wiele bardziej przekonująco niż ja
- Mama cię woła - powiedziałam z uśmiechem do siostry, a ona podeszła jeszcze do mojej zguby
- Czy ty nas zabierasz na wakacje? - zapytała słodkim głosem. Jauregui przykucneła przy niej i się uśmiechnęła odgarniając jej włoski z twarzy.
- Tak i zadbam o to byście wszyscy się dobrze bawili - pocałowała ją w policzek i jeszcze raz poprawiła jej włosy - A teraz leć do mamy - ponagliła moją siostrę. Mała pobiegła do kuchni a ona się wyprostowała
- Jej - powiedziałam patrząc na nią szeroko otwartymi oczami
- No co?
- Zaskakujesz mnie - przyznałam z uśmiechem
- Jednak nie jestem taką suką jak myślałaś? - zapytała unosząc brew a mi zrobiło się głupio
- Nie jesteś nią. Jesteś miła, mądra, zabawna, masz podejście do dzieci i masz śliczne oczy - zamknęłam oczy i dałam sobie mentalnego liścia. Czy ja to powiedziałam na głos? Poczułam jak moje policzki zaczynają palić.
- Camz - podeszła do mnie bardzo blisko. Spojrzałam jej w oczy, na jej twarzy maluje się delikatny i subtelny uśmiech - Twoje oczy też są wspaniałe - przyznała. Kompletnie nie wiem jak się zachować. Pogłaskała mnie po policzku
- Dziewczyny! Chodźcie na kolację! - zawołała moja mama z kuchni
- Chodź - powiedziałam i zerknęłam ukradkiem w stronę kuchni.
Po zjedzonym posiłku spakowałyśmy z drobną pomocą Lauren walizki do jej samochodu i ruszyliśmy w stronę jej domu
- Camz będziesz musiała spać ze mną bo u mnie już jest Chris i Tay a dla twojej mamy i Sofi też musi być miejsce
- Dobrze - przytaknełam a na jej twarzy zawidniał mały uśmiech
- Lauren jeśli to problem...
- W żadnym wypadku Pani Cabello wszystko już ustalone - powiedziała nadal uśmiechając się jak głupia
*Oczami Lauren*
- Jesteśmy - powiedziałam wysiadając.
- Chodźcie - powiedziała z uśmiechem Camila. Wszyscy wyszli z samochodu i weszliśmy do domu. Sofi przywitała się podekscytowana z moim rodzeństwem i resztą dziewczyn. Camila przedstawiła swojej mamie wszystkie dziewczyny po czym zaczęła ziewać
- Może pokażę Pani pokój na dzisiaj i Sofi a później pomogę się położyć Camili
- Dobrze - czułam na sobie spojrzenia dziewczyn. Staram się zachować spokój, ale bardzo mnie cieszy to iż będę miała brazowooką dla siebie i to przez całą noc. Wskazałam pokój rodzinie brunetki mówiąc, że mogą korzystać z czego chcą i pobiegłam szybko do salonu.
- A gdzie Camz? - zapytałam zdezorientowana gdy nie zauważyłam dziewczyny
- Poszła chyba już do twojego pokoju - powiedziała Sofi a ja pobiegłam do siebie
- Camz? - zapytałam gdy weszłam do pokoju
- Tak? - zapytała przyglądając się czemuś za oknem. Podeszłam do niej nie pewnie i złapałam ją w tali przytulając się do niej. Ukradkiem zauważyłam, że się uśmiecha - Co robisz? - zapytała gdy złożyłam delikatny pocałunek na jej szyji. Teraz albo nigdy. Nie jestem pijana, jesteśmy same. Może to odpowiednia pora wyznać, że od zawsze mi się podobała? Odwróciła się w moją stronę i zarzuciła dłonie na moją szyję spoglądając prosto w moje oczy - Pocałuj mnie - poprosiła a ja zesztywniałam - Dziś jestem trzeźwa - powiedziała a ja lekko posmutniałam
- A czy to będzie dla ciebie dalej tylko zabawa? - zapytałam patrząc prosto w jej czekoladowe oczy
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top