14
Ruszyłam dalej już do swojego domu.
- Lauren! Do sklepu jedź musimy się przygotować - westchnęłam na słowa Dinah tego "małego" alkusa
- Ale to teraz? - zapytałam błądząc gdzieś we własnych myślach
- Hello a kiedy? Trzeba się zaopatrzyć - zaśmiała się na słowa farbowanej blondynki
- Ty alkoholiku - Ally się zburzyła
- Odezwała się - wywróciłam oczami na słowa Mani
- Dzisiaj ci nie odpuścimy z Camilą piłaś to z nami też musisz - zaśmiałam się i skręciłam do najbliższego marketu
***
- Ally na chuj ci pięć kilo bananów? - buchłam śmiechem na słowa czarnoskórej
- Dla Mili - wzruszyła ramionami
- Ona nimi będzie się żywic przez najbliższy miesiąc? - zapytałam unosząc brwi rozpakowując zakupy oraz dużą ilość produktów alkoholowych do lodówki
- Starczy jej góra na trzy godziny - nie jestem w stanie powstrzymać śmiechu
- Nie przesadzaj - mimo udawanej powagi po chwili znów się zaśmiałam
- Twoja ukochana to żarłok - na słowa Mani moje policzki zaczęły strasznie piec. Schowałam twarz we włosach
- Ale burak! - wrzasnęła najniższa
- Nie jest moją ukochaną... - te słowa są od niechcenia, ale właśnie dlatego, że to prawda. Nie jest moją ukochaną. Jeszcze nie moją
- Powiedziałam na parkingu żebyś sobie nóg...
- Starczy! - przerwałam przyjaciółce ostrym tonem
- Lolek nie bulwersuj się bo ci żyłka pęknie - zaśmiała się DJ
- Ta - rzuciłam krótko i zajęłam się dalszym rozpakowywaniem
*Oczami Camili*
- Akurat na obiad zdążyłaś - uśmiechnęła się moja mama
- Słuchaliśmy was w radiu! Mówiłaś o naszym wyjściu! Kocham cię Kaki! - zaśmiałam się widząc entuzjazm młodszej siostry
- Nie mogła bym zapomnieć - zaśmiałam się i poszłam do mojego pokoju by się przebrać i odświeżyć
***
- Wybierasz się gdzieś? - zapytała moja mama lustrując mnie zwrokiem
- Tak dzisiaj idę na noc do dziewczyn
- Wszystkich? - zapytała ze zdziwieniem a ja zwruszyłam ramionami
- Tak
- A ta tępa i wredna suka Jauregui też tam będzie? Nie dokucza ci już? - zapytała ze zmartwieniem. Zadzwonił dzwonek do drzwi a mała pobiegła otworzyć. Mam nadzieję, że nie słyszała słów mamy. Po chwili odwróciłam się w stronę drzwi i zdębiałam. Stoi w nich Lauren, o wilku mowa. Moja mama zmierzyła mnie zwrokiem a mały szatan wskoczył czarnowłosej na ręce
- Hej Lo - przywitała zielonooką przytulając ją
- Hej mała - zaśmiała się i spojrzała na mnie tym swoim zielonym i tańczącym w iskierkach radości spojrzeniem
- A mama powiedziała, że jesteś tępa i wredna i jeszcze jedno brzydkie słowo, którego nie wolno mi mówić - Sofi spojrzała na Lauren, która jest w niemałym szoku po słowach dziewięciolatki. Mała ją przytuliła - Ale ja tak nie uważam - pocieszyła ją
- Cieszę się - przyznała patrząc na mnie. Jej oczy nie wyrażają żadnego uczucia patrzy tylko to na mnie to na moją mamę
- To ja pójdę do kuchni - zwruszyła ramionami moja rodzicielka a mi zrobiło się jeszcze bardziej głupio. Ciekawe czy Lauren po tych słowach będzie dla mnie nadal taka miła. Wstyd mi za mamę i za fakt tego, że same jesteśmy zbyt mało dyskretne. Powinnyśmy bardziej uważać na słowa rozmawiając o niej w towarzystwie mojej małej kopii z rogami Lucyfera.
*Oczami Lauren*
Postawiłam młodszą Cabello na ziemię i spojrzałam niepewnie na Camile. Czyli takie zdanie sobie o mnie wyrobiła rodzina Cabello dzięki temu jak traktowałam ich córkę i siostrę. Może i nie jest tak źle bynajmniej mała kopia Camzi mnie lubi.
- Czy możemy już jechać? - zapytałam niepewnie osłupiałą koleżankę z zespołu
- Tak - westchnęła i wzięła swoją torebkę. Krzyknęła słowa pożegnania do rodziny i zapewnienia, że jutro się zobaczą. Po chwili siedziałyśmy już w moim samochodzie w drodze do mojego domu - Lauren? - zapytała nie pewnie
- Hym? - mruknęłam przelotnie na nią spoglądając. Nie jestem na nią zła, a nawet doskonale ją rozumiem. W końcu byłam taka względem niej tak jak powiedziała matka dziewczyny. Najbardziej zabolało mnie chyba z tego wszystkiego, że to co powiedziała jest prawdą. Sama nie mam lepszego zdania o sobie przypominając sobie wszystkie krzywdy jakie wyrządziłam tej świetnej dziewczynie.
- Przepraszam cię. Wiesz mama wie co kiedyś się działo i...
- Spokojnie Camz nie gniewam się. Twoja mama ma rację - westchnęłam przerywając dziewczynie
- Ale mimo tego nie powinna...
- Ej, Mila zasłużyłam sobie na to. Naprawie to co zjebałam i postaram się żebyś zapełniła te złe wspomnienia ze mną jakimiś dobrymi obiecuję - uśmiechnęłam się smutno zdając sobie sprawę z tego, że dziewczyna jest podenerwowana przez to co się wydarzyło w jej domu, ale mimo wszystko na jej twarzy zagościł śliczny uśmiech. Dalsza droga minęła nam w luźnej rozmowie na temat tego ile alkoholu kupiły Dinah i Normani oraz na różnych innych mniej ważnych sprawach. Gdy dojechaliśmy dopiero się zorientowałam, że Camila niesie ze sobą małą torbę której wcześniej nie zauważyłam
- Mila! - Ally rzuciła się na szyję młodszej - Jak dobrze, że w końcu jesteś! One mnie sprowadzają na złą drogę! Nawet woda święcona nie działa na te szatany! - wybuchłam śmiechem
- Już dobrze - przytuliła ją i się uśmiechnęła
- Mila co masz w torbie? - podeszła czarnoskóra z wielkim uśmiechem
- Napewno nie procenty Mani - zaśmiała się i poszłyśmy do kuchni wszystko przygotować. Przekąski do misek i alkohol, alkohol i jeszcze więcej alkoholu. Nie mieści mi się w głowie, że mamy w piątkę aż tak dużo wypić. Może w sumie ja Ally i Camz nie, ale Dinah i Mani zaliczą zgona. Zaśmiałam się na widok rzygających przyjaciółek w mojej głowie i już wiem, że będę musiała udokomentować te sytuacje, kto wie? Może kiedyś przydadzą mi się te zdjęcia jako szantaż? Uśmiech sam mi się wkradł na twarz podczas robiącego się popcornu w mikrofalówce.
- Co się tak uśmiechasz? - zagadała brązowooka.
- Myślę nad czymś - odparłam tajemniczo
- Ciekawe co ty knujesz - zrobiła lekko podejrzliwą minę
- Camz spokojnie nic związanego z tobą - położyłam jej rękę na ramię i się uśmiechnęłam - Później ci wyjaśnię - zapewniłam ją. Zlustrowałam ją zwrokiem od góry do dołu. Ma na sobie słodką piżamkę w banany. Mój uśmiech jeszcze bardziej się poszerzył
- Co się tak zacieszasz? - uśmiechnęła się nieśmiało
- Słodko w tym wyglądasz - jeszcze raz ją zlustrowałam zwrokiem i zatrzymałam się na jej oczach.
- Ty też się już idź przebrać. Wszystkie już siedzimy w piżamach - puściła mi oczko a na moje policzki wdarł się palący rumieniec.
- Już lecę - powiedziałam szybko biegnąc na górę do swojej sypialni aby tylko nie zauważyła mojej reakcji na jej mały gest. Wbiegłam na górę i zamknęłam drzwi. Oparłam się o nie plecami oraz głową. Szeroko się uśmiechając i przygryzając dolną wargę. Zapowiada się świetny wieczór
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top