30

ROK PÓŹNIEJ

- Wiesz jak oświadczają się dziewczyny? - spytał Niall stojąc w drzwiach do mojego pokoju gdzie wiązałem krawat.

- Jak? - westchnąłem od niechcenia. Jego żarty były totalnie beznadziejne, a rzucał nimi tylko dlatego, żeby mnie jeszcze bardziej poddenerwować.

- Jestem w ciąży. - pisnął cienkim głosem i wybuchnął śmiechem. - Nie zdziwiłbym się, gdyby Chan powiedziała ci to dzisiaj.

- Nawet nie żartuj. - mruknąłem. - Ustaliliśmy, że dziecko dopiero po ślubie.

- A ty wiesz, że nie zawsze dziecko się słucha? Tym bardziej, że byłoby to twoje dziecko. Kurcze serio istny diabeł, tylko rogi doprawić.

- Możesz się zamknąć? I przestać gadać o moich przyszłych dzieciach? - ręce trzęsły mi się jak nie wiadomo komu i do tego już byłem cały spocony i ten cholerny krawat, z którym siłuje się już od kilku minut.

- Dlaczego? Ja lubię układać ci przyszłość tym bardziej, że mam tajne źródło, które wie wszystko o twojej przyszłości.

- Ah tak? Niby co? - prychnąłem.

- Chanel. Nie zrobisz nic bez jej zgody.

- A co robię teraz? Jasno powiedziała, że nie chcę oświadczyn-niespodzianki. Ups? - wzruszyłem ramionami i ostatni raz przeszukałem kieszenie marynarki, czy aby na pewno nie zapomniałem pierścionka.

- Ty buntowniku.

*****

Przestałem tracić wiarę, że ten wieczór będzie idealny. Restauracje gdzie zarezerwowałem stolik odpadła, bo pomyliłem godziny i anulowali rezerwacje. No ale jak to ja, miałem drugą opcję. Zabrałem koszyk piknikowy z owocami w środku, koc i pojechaliśmy do parku, gdzie oboje lubimy spędzać czas.

- Chanel?

- Tak?

- Ślicznie wyglądasz. - uśmiechnąłem się do niej i jeszcze raz przeleciałem wzrokiem po jej dzisiejszym wyglądzie. Już nieco dłuższe pudrowo-różowe włosy opadały na jej plecy, zwiewna fioletowa sukienka i białe trampki przed kostkę. Wyglądałem przy niej jak świeżo wyjęty z spotkania biznesowego. Już nie tak bardzo kiedy ściągnąłem marynarkę, oczywiście nie zapominając o czerwonym pudełeczku, które wręcz paliło mnie w kieszeni.

- Mówiłeś mi to już dzisiaj. - zachichotała, poprawiając się na kocu. Westchnąłem i zacząłem gadkę, którą ćwiczyłem od kilku dni.

- Twoje nazwisko nie pasuje do ciebie...

- Dlaczego? - zapytała zajadając się winogronem. Oh.. kurwa modliłem się, żeby się nim nie zakrztusiła, kiedy wreszcie dojdę do sedna.

- No wiesz zawsze nosisz kolorowe sukienki, kolorowe włosy.. ten metal w sumie też jest kolorowy. A tu bum.. Chanel Black... powinno być Chanel Rainbow? - powiedziałem jakbym się zastanawiał. Oh Harry powinieneś być aktorem. - Albo Styles najlepiej. - oznajmiłem, a ona wyszczerzyła oczy i zaczęła kaszleć. No i co mówiłem? Oczywiście musiała się zakrztusić! Po chwili przestała kasłać i spojrzała na mnie.

- Ty tak serio?

- Jak najbardziej serio. - mruknęłam klękając przed nią i wyciągając pierścionek z kieszeni. - Wyjdziesz za mnie? - jasne, że jako urodzony romantyk miałem przemowę, ale olałem ją, bo... Chanel! Ona siedziała przede mną ciskając ze mnie ostrym spojrzeniem i nie należy do cierpliwych osób.

- Co ci mówiłam o oświadczynach-niespodziankach? - powiedziała z wyrzutem. - Ale tak, wyjdę za ciebie, bo krawat, chociaż źle zawiązanych, ale jest seksowny. - zachichotała ciągnąć mnie do siebie za czarny materiał i całując prosto w usta. Cholera jak ja ją kocham...

_______________

KONIEC :)


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top