11
Kolejnym punktem na mojej niewidzialnej liście była plaża. Tylko czekałem kiedy znajdziemy się na gorącym piasku i będę mógł odpocząć od życia. A dziewczyny w bikini to tylko dodatek.
- Chodźmy do wody. - Chan zasłoniła mi słońce, więc otworzyłem jedno oko i spojrzałem na nią. Wtedy pierwszy raz pomyślałem, że chciałbym, żeby była moja. Jest moja, ale nie w takim sensie jakim bym chciał, żeby była. Wyglądała seksownie w zielonym bikini. Dobrze, że miałem okulary przeciwsłoneczne i nie widziała jak na nią patrze, chociaż pewnie i tak nie miałaby z tym problemu. - Rusz tyłek, misiaczku. - złapała mnie za rękę.
- Chan... potem, nie mam ochoty.
- Proszę, sama się boje, bo nie potrafię pływać. Tylko chwilka, proszę...
- Ugh.. dobr..
- Chanel, chodź, pójdę z tobą! - znikąd za nią pojawił się Cameron i przerzucając ją sobie przez ramie pobiegł w stronę oceanu. Co tu się właśnie do kurwy stało?
*****
Cały czas patrzyłem jak Chanel i Cameron dobrze bawią się na plaży. Złość i zazdrość rozpierały mnie od środka. Nie mogłem zrobić nic innego jak tylko im się przyglądać.
- Przywalę mu zaraz.. - mruknąłem pod nosem kiedy znowu położył rękę blisko tyłka Chanel.
- Gościu, zrób coś, a nie tylko patrzysz. Idź do niej i wyciągnij ją gdzieś. - spojrzałem w bok i uniosłem brwi nie rozumiejąc co mówi do mnie Tim.
- Chan ci się podoba, więc idź coś z tym zrób, zanim Cameron ją zbajeruje. - odezwała się Beth.
- Myślisz?
- O mój boże idź po prostu, weź ją na drinka czy na jakieś inne gówno.
- No, ale...
- Mam cię tam zaprowadzić? - spytała dziewczyna stając nade mną z założonymi rękami.
- Dzięki. - rzuciłem w ich stronę i udałem się do Chanel.
*****
Siedziałem na przeciwko Chan w małym barze przy plaży. Oboje mieliśmy przed sobą jakieś kolorowe drinki i rozmawialiśmy.
- Gdzie dzisiaj pójdziemy?
- Myślałam, żeby trochę pokazać ci miasto. Pozwiedzalibyśmy i w ogóle, a potem może pójdziemy na jakąś imprezę. - zaproponowała, na co się zgodziłem. Chętnie poznam Miami i spędzę czas z Chanel.
- Będziemy tylko my?
- Cameron chcę z nami iść.
- Skąd on wie, że gdziekolwiek idziemy? - prychnąłem.
- Mówiłam mu, że chcę cię oprowadzić i przy okazji on też by poszedł.
- To może ja nie będę wam przeszkadzał? Pójdziecie sami, a ja najwyżej kie...
- Nie, Harry co ty? Pójdziemy w trójkę, będzie fajnie. - przerwała mi.
- Wątpię... - mruknąłem pod nosem. Wkurzał mnie ten facet, samym byciem. Obawiałem się, że zabierze mi to co mam już z Chanel.
Dopiliśmy drinki i wyszliśmy z baru. Postanowiliśmy się trochę przejść brzegiem plaży.
- Cieszę się, że znowu się spotkaliśmy. - powiedziała łapiąc mnie za dłoń i splatając nasze palce.
- Szczerze to tęskniłem za tobą.
- Serio? Myślałam, że o mnie kompletnie zapomniałeś. - zaśmiała się patrząc na mnie z dołu. To trochę przytłaczające kiedy ciągle jesteś tym najwyższym, fajne było by poznać kogoś w swoim wzroście.
- Nie da się o tobie zapomnieć, mała. - puściłem jej oczko i łapiąc ją za talię posadziłem na poręczy małego drewnianego molo.
- Trzymaj mnie mocno, bo nie potrafię pływać. - zacisnęła pięści na moich barkach i oplotła nogi dookoła bioder.
- Jakoś dzisiaj nie mam ochoty nikogo ratować.
- A na co masz ochotę? - uśmiechnęła się do mnie zalotnie.
- Ty wiesz na co... - cmoknąłem ją w nos, na co uroczo się zarumieniła. Jak nigdy.
_______________
Czyżby Harry się zakochał? >>>
Dodałabym wcześniej, ale siedziałam u babci potem poszłam do drugiej i tak się zasiedziałam :p bla bla bla.. sobota coraz bliżej i nie wiem czy mam sie cieszyć czy nie ;-; bo już praktycznie tydzień ferii i minął :c
pamiętajcie o sobotnim maratonie!!
Do następnego! xx
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top