10

Na lotnisku poznałem znajomych Chanel. A ona poznała moich znajomych. Razem nas wszystkich było dziewięciu. Na prawdę byłem ciekawy czy wszyscy się pomieścimy w domu cioci Chanel.

Znajomi Chanel są mili jak na pierwszy rzut oka.

Tim i Beth są parą. On wysoki wysportowany blondyn, a ona niska i piegowata ruda. Ciągle są blisko siebie i jeszcze nie widziałem ich osobno. Nie przesadzam, serio.

Cameron. Ten gościu mi się nie podobał. Znaczy był spoko tak myślę, ale za bardzo kręcił się obok Chanel. Do tego wyglądał trochę jak ona. Miał kolczyki, tatuaże i z pewnością farbowane włosy.

Potem jest Angie. Marzenie każdego faceta. Długonoga blondynka z idealnymi proporcjami. Twarz też ma niezłą, ale widziałem, że chyba Lou chcę się obok niej zakręcić, więc odpuściłem.

Ale ja mam Chanel. Piękną Chanel, która codziennie zaraża mnie pozytywnymi emocjami.

- Zamierzam przespać cały lot. A ty będziesz mi robił jako poduszka. - Coco usiadła obok mnie w samolocie.

- I nawzajem. - pocałowałem ją w czoło.

*****

- To tutaj. - Chanel zatrzymała się przed ogromną willą. O cholera.. Byłem pod ogromnym wrażeniem. Dom bym cały biały i miał dwa piętra. - Dalej wchodźcie. - poganiała nas. Wszyscy byliśmy oczarowani. - Ciociu! Jesteśmy!

- Ile twoja ciotka ma lat? - spytałem ją na ucho.

- Czterdzieści. - bardzie spodziewałem się kobiety blisko siedemdziesiątki, a tu proszę. Po chwili w korytarzu pojawiła się niczego sobie babka w obcisłych jeansach i czerwonej koszuli. Zainteresowałbym się nią.. Ale to jeszcze przed tym jak spotkałem Chanel.

- To są moi znajomi ciociu. Angie, Beth, Tim, Cameron, Louis, Liam, Harry i Sophie. - przedstawiła nas wszystkich, a jej ciocia uśmiechnęła się do nas miło.

- Czujcie się jak u siebie w domu. Co wy na to, żeby wieczorem zrobić zapoznawcze ognisko? - przystaliśmy na jej propozycji i udaliśmy się za Chanel do naszych pokoi.

Ucieszyłem się, że nasz pokój jest najbardziej oddalony od reszty. Przynajmniej nie będą musieli słuchać naszych nocnych koncertów. Które na pewno będą często. O to już sam zadbam.

- To ocean? - spytałem patrząc przez okno.

- Tak. W salonie są drzwi na taras i z tarasu można wyjść na plaże. - powiedziała Coco.

- Jak bosko. Mógłbym tu zostać na zawsze. - położyłem się na łóżku obok dziewczyny.

- Jeszcze możemy korzystać dopóki no wiesz.. - popatrzyła na mnie i poruszała brwiami.

- Świetnie. - mruknąłem i zawisnąłem nad nią. Jej usta były jak niebo i już wtedy wiedziałem, że zauroczyła mnie do reszty.

*****

Wieczorem wszyscy siedzieliśmy przy ognisku. Dobrze się bawiliśmy, śpiewaliśmy, śmialiśmy się i opowiadaliśmy sobie różne historię. Nawet ciocia Chanel, Grace była z nami i wcale nie było widać, że odstaje od nas wiekiem.

Siedziałem na przeciwko Chan i przyglądałem jej się. Rozmawiała z Angie i co chwilę jej przytakiwała. Ale chciało mi się śmiać jak Louis chciał się wtrącić do ich rozmowy i zwrócić na siebie uwagę Angie. Niestety ona miała go w głębokim poważaniu.

- Hej, misiaczku. - usłyszałem słodki głos Chan przy uchu, a po chwili siedziała już pomiędzy moimi udami.

- Stęskniłaś się za mną?

- Oj.. bardzo. - pocałowała mnie w policzek. - Wiesz co ci powiem? Angie na ciebie leci.

- Huh? Ta Angie?

- Tak, właśnie ta. Co ty na to?

- Nic. Fajnie, ale ja mam ciebie. - odgarnąłem jej włosy z twarzy.

- Uroczy, misiaczek. - owinęła się moim ramieniem i wtuliła w mój tors. Było mi tak cholernie dobrze. Jednocześnie bałem się, że ją stracę. Od niedawna postrzegam ją jako zwykłą przyjaciółkę, a może nawet jako moją dziewczynę. Zachowujemy się jak zakochane szczeniaki, a tak na prawdę pomiędzy nami nic nie ma. Tylko zwykła fizyczność. Czy zawsze jedna z stron musi okazać się słabsza? Czy musi się zakochać? Od tego wszystko się przecież psuje...

_________________________

Harry i takie wyznania >>>>

Zmieniłam wszystkie okładki i wydaje mi się, że sę takie bardziej "czyste" i uporządkowane niż wcześniej. Podobają wam się?

W czwartek dodam 11 i w sobotę może zrobię mały maraton. Co wy na to? :) 

Do następnego! xx


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top