20.

Obudziłam się z myślą: Już jutro jest turniej. 

Czyli dzisiaj przylatują rodzice. 

Wzięłam telefon z szafki nocnej i spojrzałam na godzinę 11:00, dość długo spałam. Potem spostrzegłam, że mam jedną nie odebraną wiadomość od mamy. 

Mama: Przyjedziesz po nas na lotnisko? O 12:00?

Odpisałam, że oczywiście i poszłam się umyć. 

Wyszłam z łazienki i podeszłam do szafy.. hmm.. nie chce mi się szukać wzięłam pierwsze lepsze dżinsy oraz bluzę, ubrałam kolczyki i buty. 

Zjadłam śniadanie na szybko i ruszyłam w stronę lotniska. 

Poprzednio jeszcze uszykowałam kartkę z napisem "Moi kochani rodzice". 

***

Jestem na lotnisku i w górze trzymam kartkę. 

Widzę ich. 

Zauważyli mnie i szybkim krokiem do mnie podeszli zamknęli mnie obaj w szczelnym uścisku. 

-Tęskniłam za tobą kruszyno- powiedział mój tata. 

-Ja za wami też, ale niedługo mnie tu już nie będzie jak mnie udusicie- zaśmiałam się, a oni razem ze mną.

Ruszyliśmy do samochodu i ruszyłam do domu, w czasie drogi opowiedziałam im o tym jak poznałam Alfie'go i że to on mnie nauczył Cha-Chy, a oni opowiadali o tym jak to ich nowy sąsiad sprowadza do domu co noc inną dziewczynę. Nieźle tam mają w tym Londyn'ie. 

Dojechaliśmy do domu cali i zdrowi. Tylko... taki jeden mały problem.. co Alfie robi przed moim domem? 



Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top