14.
Obudziły mnie promienie słoneczne wyłaniające się za zasłony. Alfie szczelnie oplatał mnie swoimi ramionami.
No wypuść mnie!- pomyślałam.
W końcu wyswobodziłam się z tego jakże mocnego uścisku i poszłam do łazienki wziąć szybki prysznic i przebrać się w ciuchy z wczoraj. Gdy już to zrobiłam udałam się do kuchni gdzie Ruby robiła tosty.
Gdy tylko mnie zobaczyła w jej oczach było widać iskierki.
-I jak było- zapytała od razu.
-A może by tak cześć?
-Cześć.. jak było?- ponowiła pytanie.
-Z czym?
-Nie udawaj, słyszałam- co ona mogła słyszeć.. aaa.. już wiem.
-Aa... przepraszam, że was obudziliśmy ale ona za nic nie chciała wyjść- wytłumaczyłam.
-Ona?- zdziwiła się.
-No tak, masz taką chropowatą szafeczkę przy łóżku, że aż drzazga weszła mi w palec i Alfie musiał mi ją wyciągać- zrobiła wielkie oczy- A ty co myślałaś, że robiliśmy?- przymrużyłam na nią oczy.
-Nicccc...- odpowiedziała i wróciła do robienie tostów.
Dobra, nie wnikam o czym Ona myślała.
Podała mi talerz z tostami, a ja od razu wzięłam się za konsumowanie ich. Pyszneee..
-James w pracy?- spytałam.
-Taa.. Mam nadzieje, że będzie ze mną u ginekologa.. dzisiaj poznamy płeć dziecka- ucieszyła się, a ja wyplułam przeżute tosty na stół- Ej.. to nie higieniczne..- oburzyła się Ruby.
-To w którym tu jesteś tygodniu?- zapytałam, lekko podenerwowana.
-14 a co?
-I DOPIERO TERAZ MI O TYM MÓWISZ!- wrzasnęłam.
Dziewczyna o dziwo nie odpyskowała mi tylko się rozpłakała. Ah.. te kobiety w ciąży.
-No już... spokojnie.. nie chciałam krzyczeć- podeszłam do niej i mocno przytuliłam. Dziewczyna tylko coś wybełkotała- Yyy.. ta jasne wybaczam ci- powiedziałam mimo tego, że w ogóle nie zrozumiałam do co mnie powiedziała.
-Pytałam czy pójdziesz ze mną do lekarza jak James nie będzie mógł.
-Ymm.. ta jasne.
-Co tu się dzieje?- zapytał zdziwiony Alfie, który właśnie wszedł do kuchni zastając nas przytulone do siebie i jedna z nas cała zapłakana.
-Nic co powinno cię interesować!- warknęła Ruby. Wyprostowała się i podbiegła do Alfie'go i Go przytuliła- Przepraszam nie chciałam krzyczeć- powiedziała.
Alfie z lekka zdezorientowany po chwili lekko poklepał ją po ramieniu i powiedział, że nic się nie stało.
Potem Ruby wróciła do robienia śniadania, a Alfie podszedł do mnie.
-Czy wszystkie dziewczyny przeżywają tak ciążę?- szepnął.
-Mam nadzieje, że nie- zaśmiałam się cicho i wróciłam do pałaszowania mojego ostatniego już tosta.
***
Po jeszcze kilku minutach rozmowy razem z chłopakiem opuściliśmy dom narzeczonych.
Alfie odwiózł mnie pod sam dom.
-Dzisiaj zróbmy sobie wolne od treningu- powiedział wciąż wpatrując się w widok zza przedniej szyby.
-Okey...- powiedziałam prawie nie słyszalnie i opuściłam pojazd, a chłopak odjechał gdy już otwierałam drzwi od mojego domu.
Trochę z niego palant, no ale cóż..
Alfie POV.
Gdy opuściła mój samochód przekląłem w myślach.
Dlaczego nie umiesz się z nią kuźwa umówić?!
Poczekałem chwilę, aż dojdzie do drzwi, a potem dojechałem.
Ale ze mnie dupek!
No nie da się ukryć
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top