~◇I◇~
Hwayeon z ciekawością zerka zza ciężkiej kotary; jej ojciec przyjmuje dzisiaj wielu ministrów z dworu. Nie żeby interesowały ją sprawy wprowadzenia nowego podatku, ale takim spotkaniom zawsze towarzyszą artyści — piękne tancerki w jedwabiach, muzycy, śpiewacy, a co najważniejsze: aktorzy opowiadający historie. Z tego powodu Hwayeon, pomimo bycia córką Ministra Skarbu, siedzi na klęczkach ukryta za ciemnym materiałem i słucha.
— ...serce smoka rozpadło się na pięć części, krystalizując i ginąc w głębinach ziemi. Biały Smok Rozkazu wzleciał ostatkiem sił, powoli łopocząc ciężkimi skrzydłami. Każde uderzenie wzbudzało wiatr jak przy najgwałtowniejszym huraganie, łamiąc gałęzie drzew i przewracając zebranych ludzi. Przeraźliwy potwór, który stracił serce, zwrócił wzrok ku swojej wybrance i wrzasnął przeraźliwie. Pobrzmiewająca w głosie rozpacz poruszyła sercami przypatrujących się ludzi. Spojrzał ostatni raz kryształowym okiem na tłum, po czym udał się na Smocze Cmentarzysko, żeby jako ostatni ze swego gatunku spocząć... — Donośny głos człowieka ubranego w najbarwniejsze stroje, jakie może uszyć krawcowa, przenika do duszy Hwayeon, sprawiając, że ta nie może usiedzieć w miejscu, chcąc poznać ciąg dalszy historii.
— Niech panie teraz zaśpiewają!
Opowiadający historię usłużnie się kłania i wycofuje, by zrobić miejsce dla dwóch kobiet ubranych w róż, które zaczynają śpiewać pieśń o miłości kwiatów Smoczego Boga Błyskawic, jak to wspaniała i delikatna pelargonia darzyła uczuciem oziębłą i piękną różę. Hwayeon podnosi się powoli z kolan, przeklinając pogniecioną spódnicę sukni.
Teraz tylko ukryć to przed Naną i zdążyć wrócić do komnat, zanim przyjdzie z kuchni, myśli Hwayeon i krzywi się na uczucie ścierpniętych nóg. Gdyby miała cofnąć się w czasie i ponownie podjąć decyzję o wymknięciu się, oszukując przy tym troszkę nauczyciela rachunków, że źle się czuje, by ten odwołał lekcję, nie informując jej ojca, i tak by to zrobiła. Żałuje jedynie tego, że spóźniła się na opowieść. Może znajdzie w bibliotece spisaną tę historię? To wymagałoby kolejnego sekretnego nocnego wyjścia, ale i tak wie, że nie uśnie, nie poznawszy dalszej części historii, a przede wszystkim zakończenia.
Hwayeon od zawsze błądziła myślami po niezbadanych krainach i marzyła o spotkaniu smoków; bogów, od których pochodził Cesarz. Według różnych wersji tej samej historii najpierw był jeden: Biały Smok Rozkazu. W opowieściach autorzy często puszczali wodze fantazji i ukazywali Białego Smoka jako nieszczęśliwego kochanka, którego serce rozpadło się na pięć części, rodząc Piątkę Smoczych Bóstw. A przynajmniej tak mówi oficjalna wersja.
Mając dziesięć lat i zbyt dużo wolnego czasu, Hwayeon pierwszy raz wymknęła się swoim służkom, by zaszyć w zaciszu biblioteki i godzinami przeglądać stare ryciny z barwnymi smokami przy mętnym świetle świecy. Od tamtej pory stała się bardziej zuchwała, często podglądała przyjęcia przeznaczone dla mężczyzn, słuchając opowieści przybyłych artystów; spędzała całe noce przy księgach zapisanych drobnym pismem, rano musząc zakrywać cienie pod oczami grubą warstwą makijażu.
— Ministrze Skarbu! Zdecydowanie jesteśmy ci winni gratulacje! Mnie, jak i pozostałych ministrów doszły informacje, że Cesarz zainteresował się twoją córką.
Hwayeon zatrzymuje się w pół kroku i marszczy ciemne brwi. Dlaczego nic o tym nie wie? Nie powinni przypadkiem najpierw jej poinformować? Z wiedzą, że może zostać przyłapana, wraca na swoje miejsce z postanowieniem, że dowie się, o co chodzi.
— Och — odpowiada jej ojciec z wyraźnym zadowoleniem brzmiącym w starczym głosie. — To jeszcze nic pewnego, chociaż Cesarz, muszę przyznać, bardzo zachwycił się urodą mojej jedynej córki, Ra Hwayeon.
— Nie ma co się dziwić! — odzywają się ministrowie, a ich głosy mieszają się w tłumie okrzyków. Rozbrzmiewają brzęki pucharów, gdy ci wznoszą toast za piękno Hwayeon, pijąc cierpkie wino i zanosząc się donośnym śmiechem.
— Muszę przyznać, że młoda Hwayeon ma dostateczną urodę, by zostać nawet cesarzową!
— W istocie, w istocie...!
— Twarz odziedziczyła po matce, Cesarz wyraźnie powiedział, że jego uwagę przykuły jej granatowe oczy pełne zaciekawienia. Ujął to bardzo poetycko, zapewniam. — Ojciec Hwayeon nie może przestać napawać się dumą, że to jego córka najprawdopodobniej zostanie matką tego narodu.
Sama Hwayeon spogląda w górę na rzeźbiony sufit. Kwieciste ornamenty błyszczące srebrem zawsze przykuwają jej uwagę. Jak wyglądałoby życie w pałacu, gdzie wszystko spowija złoto? Jak bardzo nudne by było? Nudniejsze niż to teraz? Czy może wręcz przeciwnie? W pewnym sensie miałaby więcej władzy, własną bibliotekę i długie, samotne życie. Hwayeon już dawno przestała marzyć o kochanku, z którym uciekłaby byle jak najdalej od stolicy. A przynajmniej lubi tak sobie wmawiać: że jest dorosłą i rozsądną kobietą i takie bajki, przygody istnieją jedynie na kartach ksiąg, które tak uwielbia czytać. Dlatego też zbytnio nie ma nic przeciwko małżeństwu z Cesarzem, jeśli okazałoby się to prawdą.
Córki ministrów i generałów, z którymi się przyjaźni, często rozprawiają o małżeństwie. O tym, że syn Generała Han jest niezwykłej urody, ale z brutalnym charakterem bestii, więc to nędzna partia dla porządnej panny. O Chang Yin — właścicielu szerokich ramion i wyrazistej szczęki; o nim mówi się tylko same pochwały, uznając za najlepszego kandydata na męża.
Hwayeon decyduje w końcu, że nie ma co się zastanawiać, jeśli cokolwiek będzie pewne, ojciec z pewnością ją poinformuje. Jeśli się pospieszy, ma szansę przeżyć dzisiejszy dzień bez reprymendy.
Zaciąga bezszelestnie kotarę, zasłaniając barwną salę i bankiet; muzyka i śmiechy zostają przygłuszone, a w małej wnęce zapada ciemność. Hwa gramoli się na czworaka i jak gdyby nigdy nic wychodzi na korytarz z dumnie uniesioną głową, z ulgą nie zauważając żadnej służby.
Do swoich komnat dociera bez przeszkód, choć lekko zdyszana; czuje wilgoć na karku, więc z westchnieniem unosi gruby warkocz do góry i wachluje dłonią spoconą skórę. Na stoliku przed nią leży wciąż nieprzeczytana książka. Hwayeon przerwała ją, idąc na słuchanie historii, więc teraz sięga po nią z ekscytacją, myśląc, że zjadłaby słodkie ciasteczka z kuchni i przysięgając sobie, że po nie pośle, jak tylko skończy rozdział.
Będąc w połowie lektury, Hwayeon przeszkadza Nana, która z całą siłą nagromadzoną w małym ciele otwiera drzwi i wpada do pomieszczenia. Próbuje coś powiedzieć, ale jest tak zdyszana, że potrafi wyrzęzić jedynie niezrozumiałe słowa. Hwa nalewa jej wody; kubek napełniony po brzegi zostaje opróżniony w dwie sekundy.
— Ojej... Dziękuję, panienko! Ale nie uwierzy panienka Hwayeon, co się stało! — Odstawia puste naczynie i kieruje podekscytowany wzrok na dziewczynę. Nana (Hwa nie ma pojęcia jak brzmi jej prawdziwe imię) jest krępą kobietą o pulchnych policzkach i ciepłych oczach, która od zawsze towarzyszyła swojej panience. Opiekowała się nią po śmierci matki, zarządzała jej służącymi, pełniła rolę głównej służki i przeważnie zawsze była w zasięgu głosu Hwayeon. Ciepła osoba roztaczająca woń domowego jedzenia i ziołowych herbat — tak pachnie dzieciństwo Hwayeon, w którym to Nana zawsze była obecna.
— Mam wyjść za Cesarza? — Z przekornym uśmiechem unosi do góry brew i zamyka delikatnie książkę.
— S-s-skąd panienka... Hwayeon! Znowu podsłuchiwałaś?! — Pulchne policzki służącej czerwienią się od złości w zastraszającym tempie, a Nana podpiera się pod boki w tak znanej Hwayeon pozie z dzieciństwa. Jakoś nie może się zmusić do przejęcia całą tą sytuacją, dlatego macha ręką, a jej uśmiech się poszerza.
— Nie zostałam przyłapana przez ojca, spokojnie. — Nana już otwiera usta, by kontynuować reprymendę, ale Hwa ją ubiega: — Czyli to już pewne?
— Czcigodny Cesarz jasno wyraził swoje życzenie, abyś to ty mu towarzyszyła jako Cesarzowa. Czyż to nie wspaniale?
— Wspaniale, wspaniale...
Hwayeon nie słucha radosnych szczebiotów Nany, nie zwraca uwagi na służące, które nagle wchodzą z naręczem tkanin i wstążek. Jak marionetka daje się ubrać w delikatne, błękitne szaty i zapleść srebrne wstążki we włosy, patrząc w nieokreślony punkt w powietrzu. Zastanawia się, jak wygląda Cesarz. Czy będzie wysoki i rozsądny? A może krępy i znajdujący przyjaciółkę w alkoholu? Karci się za te niestosowne myśli, ale mózg nie słucha i snuje coraz to barwniejsze teorie.
Nim się orientuje, stoi przed komnatą ojca.
— Dlaczego tu jestem? — szepcze do Nany. Służąca spogląda na nią z westchnieniem: Co ja mam z panienką... I tłumaczy, że przecież mówiła o spotkaniu z ojcem.
— Ach... Przekaże mi szczegóły? — Hwayeon przełyka ślinę, znikąd czując niepewność.
— Nie, samą wieść, panienka nie powinna nic wiedzieć, przypominam. — Specjalnie omija fakt, że to ona sama zdradziła sekret i odwołuje się do wyprawy Hwayeon.
— Przecież ja nic nie wiem, Nano — odpowiada i wkracza do bogatej sali. Wita się pełnym szacunku ukłonem z ojcem, który siedzi za biurkiem, przeglądając papiery.
— Och! Moja Hwa! — wykrzykuje, gdy tylko ją widzi. — Siadaj, dziecko, siadaj.
Usłużnie prostuje się i siada na ciemnej poduszce z boku, ale tak, by być twarzą do ojca.
— Jestem pewny, że ty i twoja okropna ciekawość już wywęszyłyście wszystko, ale i tak jestem zobowiązany przekazać ci wieści osobiście. Nasz Czcigodny Cesarz uznał, że jesteś godna, by służyć mu u jego boku — mówi z zadowoleniem i dumą. Podpiera się dłońmi o kolana i kiwa z uznaniem głową.
— Jak wiesz, Cesarz posiada dwie konkubiny i żadna z nich nie dała mu syna. Cesarz i ja mamy wobec ciebie wysokie oczekiwania, droga Hwayeon. — Uśmiecha się do niej zachęcająco, a Hwayeon zaciska palce na śliskim materiale sukni.
Nie wie, co ma o tym myśleć. Oczywiście, nie może się przeciwstawić — odmowa zaślubin Cesarza równa jest z wyrokiem śmierci. Jako że Hwa jest osobą, która patrzy na świat realistycznie, to wie, że bycie Cesarzową to nie taki zły układ: uwolniłaby się spod władzy ojca, miałaby piękne suknie i własną bibliotekę, jeśli zechce.
— Nie muszę wspominać, że to wspaniały układ dla całej rodziny Ra. Ja i twoi dwaj bracia na tym zyskamy. Rozmawiałem z Cesarzem i przychylił się on do propozycji zaślubin twego najstarszego brata z jego siostrzenicą. To byłoby doskonale! Pomyśl, Hwa! — Oczy Ministra Skarbu zaczynają się świecić jak gwiazdy. — Nasza rodzina byłaby najważniejszą rodziną, tuż po cesarskiej! Minister Wojny przestałby się już tak puszyć — dodaje z nutą satysfakcji. — Dlatego — odchrząkuje — jestem z ciebie bardzo dumny, moja córko.
— Dziękuję, ojcze — mówi, chyląc głowę, a kryształy w jej kruczoczarnych włosach mienią się srebrem w świetle dnia.
— Ustalę z Cesarzem datę, by przysłał nauczycieli od dworskiej etykiety. Możesz odejść. — Macha na nią ręką.
Hwayeon wycofuje się z komnaty i dopiero na korytarzu czuje, że wreszcie może odetchnąć. Przyciska dłoń do piersi i próbuje uspokoić szalejące serce.
— To nic takiego — szepcze. — Zamążpójście i tak by cię nie ominęło. Po prostu wyjdziesz za Cesarza, a nie syna innego ministra.
— I jak, panienko? — dopytuje Nana. Hwa uśmiecha się lekko, nie chcąc zdradzić, że jest zdenerwowana.
— Ojciec mnie poinformuje, kiedy przybędą nauczyciele z pałacu — mówi i kieruje się do swoich komnat. Mija ogrody i zatrzymuje się.
— Przynieś mi moją książkę i coś słodkiego — poleca i siada na kamiennej ławce w cieniu altany.
Przed sobą ma jezioro, na którym rozkwitają pąki lotosu. Hwa podziwia ich kwiaty, przypominając sobie, że widziała takie na okładce jednej z książek, którą kiedyś chciała przeczytać.
— Muszę ją odnaleźć — postanawia i przyrzeka sobie, że w nocy znów wykradnie się do biblioteki.
Lazurowa woda mieni się w promieniach słońca, a ptaki wyśpiewują klarowne melodie, gdy Hwayeon wzdycha i prostuje plecy, chcąc zmienić pozycję siedzenia. Chce już przeczytać kolejny rozdział. Gdzie podziewa się ta Nana?
Dzień powoli chyli się ku końcowi, a Hwayeon oddaje się czytaniu porywającej powieści. Bo jaki sens ma zastanawianie się nad losem? W końcu to życie i tak na nią czeka, nic się nie zmieni, jeśli zarwie noc, zastanawiając się nad przyszłością.
~◇~
Gdy w ciągu paru dni Nana ponownie wpada do komnat Hwayeon, dziewczyna podnosi głowę z cichym westchnieniem. Odkąd informacje o jej zaślubinach się potwierdziły, nie ma ani chwili spokoju. Lekcje etykiety, zarządzania dworem i hierarchii ciągną się w nieskończoność, a przyszła Matka Narodu Yunaem nie może nawet dokończyć nowej książki.
— Cóż znowu? — Hwayeon odkłada pędzel, którym jeszcze przed chwilą kreśliła wersy poematów Yunaem i spogląda na zdyszaną Nanę.
— Cesarzowa Wdowa przybyła. Życzy sobie spotkania z tobą. — Nana wydaje się być przerażona perspektywą spotkania matki Cesarza, Lee Jangmi.
— Zaparz herbaty i zawołaj Hyejin, muszę się przebrać. — Hwayeon wstaje i przesuwa drewniany stolik bliżej ściany tak, by nie przeszkadzał. Gdy Hyejin wpada do komnat, czeka już, aby przebrać się w niebieską spódnicę z haftowanymi bielą chabrami i zwiewną, białą górę, której rękawy wykończone są srebrnymi kwiatami.
Gdy jest gotowa, siada na poduszce z boku, a do pomieszczenia wchodzi Cesarzowa Wdowa, matka Cesarza, najważniejsza kobieta w państwie. Złote spinki i jaskrawe kolory szat wyraźnie odróżniają ją od Hwayeon, która wydaje się nijaka w błękitach i bieli.
— Cesarzowo Wdowo. — Hwa chyli głowę z szacunkiem, a ozdoby we włosach mienią się srebrem.
Starsza kobieta rozciąga ciemne usta w uśmiechu, mruży oczy i siada na głównej poduszcze tuż przy parawanie przedstawiającym żurawie. Podciąga złotą spódnicę i spogląda w stronę dziewczyny.
— Unieś głowę, dziecko. — Jej głos brzmi melodyjnie, ale nie brakuje w nim nutki starości, która kaleczy melodię lekką chrypką.
Hyejin przynosi herbatę. Trzęsie się jak osika, ale nie wylewa ani kropelki, gdy kładzie tacę na stoliku przed Cesarzową Wdową, naczynia brzęczą, a służka wycofuje się w ukłonie, szurając nogami po podłodze.
Hwayeon nachyla się, by unieść imbryk i nalać im obu napoju. Cesarzowa Jangmi unosi czarkę i wącha napar.
— Nagietek?
— Tak. — Hwayeon stara się, aby jej głos nie drżał, ale ma ochotę skulić się pod czujnym wzrokiem starszej kobiety, która właśnie upija łyk herbaty. — Ma działanie uspokajające, dzięki czemu pozwala zebrać myśli, dodatkowo wzmacnia organizm.
— Znasz się na ziołach?
— Uważam ich właściwości i wpływ na ludzki organizm za fascynujące, ale moja wiedza wypada skromnie przy medykach. — Serce Hwa bije mocno, gdy podnosi swoją czarkę i próbuje napoju, czując na języku lekko gorzki smak.
— Oczywiście, głupotą byłoby myśleć, że taka młoda dziewczyna jak ty, mogłaby dorównać medykom, którzy studiują tę dziedzinę całe swoje życie. — Pomimo ostrych słów, Cesarzowa Wdowa uśmiecha się z zadowoleniem. — Jednak cieszy mnie twoja odpowiedź, Cesarzowa powinna być inteligentna, ale świadoma swoich ograniczeń, a przede wszystkim powinna liczyć się ze zdaniem mojego syna. Nagietek dobrze działa przed kobiecym czasem w miesiącu, przechodzisz go ciężko?
Hwayeon uśmiecha się, mając nadzieję, że jej twarz nie zdradza poirytowania.
— Chcę być w pełni swoich zdolności, a miesięczne bóle potrafią w tym przeszkodzić.
— Mam nadzieję, że możesz mieć dzieci, mój syn zupełnie nie umie wybierać sobie kobiet. Jedną wziął z miłości, choć wyraźnie mu to odradzałam. Rodzina Han dobra jest w wojnie, a w Cesarskim Pałacu nie potrzebujemy wojny. Zresztą wyszło na moje, biedna Jihyun potrafiła dać mu tylko córkę, a poród był tak ciężki, że nigdy później nie udało się jej ponownie zajść w ciążę. Z kolei druga konkubina... — Twarz Jangmi wykrzywia grymas. — Myśli chyba, że jest Cesarzową, choć Cesarz wybrał ją z czysto politycznych względów i rzadko u niej bywa, więc nie ma szans na dziecko. Rozumiesz, dlaczego ci to mówię, prawda droga Hwayeon? Cesarstwo Yunaem potrzebuje dziedzica i liczę, że podołasz zadaniu.
— Zrobię wszystko co w mojej mocy. — Głos przyszłej Cesarzowej jest pewny, choć sama kobieta nie patrzy w oczy swojej rozmówczyni. Ucieka wzrokiem w bok, zaciskając palce na delikatnym materiale sukni.
— Nie bierz tego do siebie, drogie dziecko. To na mnie spoczywa obowiązek dbania o dwór; nie mogę sobie pozwolić na nieodpowiednią Cesarzową, która nie potrafi urodzić syna. — Cesarzowa Wdowa ponownie unosi czarkę do krwistoczerwonych ust. — Dlatego też przyszłam cię odwiedzić. — Delikatnie odstawia naczynie, a jej przenikliwe spojrzenie spoczywa na Hwayeon. — Muszę powiedzieć, że jestem zadowolona, wydajesz się wiedzieć, do jakiego piekła wchodzisz. Dlatego składam ci moje gratulacje z okazji zbliżającej się koronacji i mam nadzieję, że pozwolisz, by starsza i bardziej doświadczona kobieta pomogła ci na twojej nowej drodze. Dziękuję za herbatę.
Hwa wstaje pospiesznie, by pożegnać Cesarzową Wdowę ukłonem, ale ta szybko odchodzi, pozostawiając dziewczynę z natłokiem myśli wirujących w głowie jak ptak, który spada z nieba postrzelony strzałą myśliwego.
Ręce trochę jej drżą, gdy myśli o tym, co ją czeka. Z rozmowy z Cesarzową Wdową wyniosła jedną ważną informację — we dworze panuje wojna, a Hwayeon zostanie wrzucona w jej sam środek, jak jagnię na pożarcie tygrysom. Konkubiny są zapewne w wojnie ze sobą i z Jangmi, a Hwayeon powinna być wyżej w hierarchii od wszystkich nich razem wziętych, bo nawet Cesarzowa Wdowa ustępuje przed nową Cesarzową... Chyba że Jangmi nie będzie chciała ustąpić...
Hwayeon prostuje palce i spogląda na długie, blade palce. Czy to są palce Cesarzowej? Będą w stanie skazywać, pomagać? Czy to są palce matki...?
— HWA!
Do pokoju jak burza wpada Ra Yuntae ubrany jeszcze w zbroję. Hwayeon parska śmiechem na widok jego miny: szeroko rozwartych oczu, wysoko uniesionych brwi i otwartych ust.
— Siostrzyczko! — Najstarszy z braci Ra pada na kolana przed poduszką, na której siedzi Hwa i spogląda na nią z przerażeniem. — Słyszałem, że była u ciebie Cesarzowa Wdowa.
— I przez to porzuciłeś ćwiczenia? Myślałam, że dzisiaj macie specjalną musztrę z synem generała Hana.
— Mieliśmy. — Yuntae krzywi się na to wspomnienie. — Oczywiście nasz braciszek Seonghwa nie raczył się zjawić. Myślałem, że Han Soo oszaleje ze wściekłości, tak się pieklił, że ktoś odważył się nie stawić na jego ćwiczeniach. Naprawdę nie wiem, co Seonghwa sobie myśli. — Yuntae sadowi się wygodniej. — Stary generał Han może umrzeć w każdej chwili, a Cesarz na pewno wybierze Han Soo jako nowego generała... A kim chce być Seonghwa jeśli nie żołnierzem? Przecież ojciec nie pozwoli mu malować, a z jego umiejętnościami rachunków nie ma szans na zostanie Ministrem Skarbów po ojcu.
— Znasz go — mówi Hwa. — To jeszcze chłopiec.
— Jest trzy lata starszy od ciebie. — Yuntae opiera głowę o rękę, a długi kucyk czarnych włosów opada na przód, zasłaniając część zbroi.
— I dwa lata młodszy od ciebie, Yun. Nasz kochany Seonghwa to wolny duch.
Jak na zawołanie drzwi się otwierają i w progu staje środkowe dziecko Ministra Skarbów — Ra Seonghwa. Włosy wychodzą z luźnego koka na górze głowy, mężczyzna marszczy brwi, gdy spogląda na swoje rodzeństwo.
— Wyglądasz pięknie, droga siostro — mówi. — Słyszałem, że odwiedziła cię Cesarzowa Wdowa. — Siada obok Yuntae, który odsuwa się, by zrobić mu miejsce.
— Dziękuję. I tak, Cesarzowa Wdowa przyszła złożyć mi swoje pozdrowienia. Mam wrażenie, że cały dom już o tym słyszał.
— Czego się spodziewasz, skoro Nana wiedziała? — pyta Yuntae, kręcąc głową. — Tylko po to przyszła? — dodaje.
— Tak. — Hwayeon spogląda na swoje palce, które spoczywają na niebieskiej spódnicy, której jeszcze nie zdążyła przebrać. — Po co innego miałaby przychodzić?
— By poznać przyszłą Cesarzową, kobietę jej syna? — podpowiada Yuntae, a Seonghwa przewraca oczami.
— Oczywiście, że nie. Przyszła powiedzieć, czego oczekuje i żeby Hwa się nie mieszała, bo w pałacu rządzi Jangmi, mam rację?
— Poniekąd. — Hwayeon spogląda w otwartą twarz Seonghwy, na gęste brwi i wyrazistą szczękę. Wygląda jak wojownik, choć usposobienie ma wręcz przeciwne. — Przyszła decydować o moim ciele — prycha, wstając. Podchodzi do stolika i nalewa sobie letniej już herbaty, którą zaczyna sączyć, tupiąc nogą. — Nagle perspektywa małżeństwa nie wydaje się już taka obiecująca.
— Ja poślubię jej wnuczkę, więc rozumiem twój ból. Potrzebuję wina, masz wino? — pyta Yuntae.
Hwayeon kręci głową i ponownie nalewa sobie herbaty.
— Nana stoi przed drzwiami, poleć by przyniosła. Myślę, że dzisiaj wszyscy potrzebujemy alkoholu — mówi Seonghwa.
— I słonych przekąsek! — decyduje Hwa.
Yuntae wstaje, mamrocząc coś o tym, że to jemu powinno się usługiwać, skoro jest najstarszy.
Nana przynosi całą tacę smakołyków i dzbanek wina, a rodzeństwo po raz ostatni może spędzić czas razem w ich rodzinnym domu. Jutro na Hwayeon czeka koronacja i noc, o której woli jeszcze nie myśleć. Yuntae za tydzień poślubi siostrzenicę Cesarza, a Seonghwa jako wolny duch na razie nic nie musi, choć jego przyszłość maluje się w szarych barwach, jeśli nie zdecyduje się porzucić pasji.
~◇◇◇◇◇◇◇◇◇◇◇◇◇◇◇◇◇◇◇◇◇~
09.06.20 — korekta, dodanie drugiej części rozdziału, więc jeśli ktoś czytał wcześniej, to warto ponownie, bo całkiem sporo dodałam.
Zawsze chciałam napisać coś swojego, co nie byłoby fanfiction i wreszcie zebrałam się na odwagę i publikuję pierwszy rozdział tego wielkiego projektu. Bo historia Hwayeon to wstęp do historii właściwej o Pięciu Kryształach.
Chciałam trochę inaczej podejść do tematu zaaranżowanego małżeństwa. Nie chciałam, aby Hwa była rozkapryszoną nastolatką, która stroi fochy. Nah. Hwayeon to kobieta z wyższych sfer, ona kieruje się rozsądkiem. Spokojnie, wątek miłosny będzie, ale to nie jest najważniejsze w tej historii.
Chcę przedstawić jej drogę od zwykłej dziewczyny do krwiożerczej Cesarzowej, której tak bardzo potrzebuję do dalszych części.
I ważne jest, że choć wzoruję się na Korei/Chinach to to nie są te kraje. To mój świat, a jedynie poszczególne kraje/plemiona mogą znajdywać odzwierciedlenie w rzeczywistości. Dlatego tutaj nie przejmuję się historią i kulturą: korzystam z tego, co wiem i dodaję swoje trzy grosze.
Mam nadzieję, że zostaniecie ze mną przy tej długiej historii o władzy, miłości i magii. Bo ja jestem podekscytowana i chcę wreszcie podzielić się tą historią po latach trzymania jej w szufladzie.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top