Rozdział 19 Wyprawa
Następnego dnia wstaliśmy wczesnym rankiem z motywacją i nadzieją. Nie dopuszczamy do siebie niczego innego niż wygrana. Skoro mamy tylko 3 dni musimy się śpieszyć.
Do mojego pokoju weszła jedna z dziewczyn należąca do pałacowej służby. Przyniosła mi śniadanie.
-Przepraszam - odezwała się cichym głosem
-Tak? - zbliżyłam się do niej
-Chciałam panienkę ostrzec
-Przed czym?
-Ludzie mogą pomyśleć dziwne rzeczy widząc jak Król nocą wymyka się z pani pokoju
Faktycznie wcześniej o tym nie pomyślałam. Zamiast zastosować się do ich obecnych zasad i panujących norm. Ja wprowadziłam swoją nowoczesność przez co lekko zachwiałam ich światem.
-Mnie i Króla elfów nic nie łączy, więc nie musisz się tym martwić
-Proszę wybaczyć mi moje zuchwalstwo, ale z naszego punktu widzenia wygląda to trochę inaczej - spuściła głowę w dół
-Hej głowa do góry. Nie jestem na ciebie zła, że mi o tym powiedziałaś. Dobrze zrobiłaś, a nawet możesz powiedzieć mi więcej - uśmiechnęłam się do niej
-Czyli nie powinnam zapraszać mężczyzn do mojego pokoju?
-Nie panienko. Chyba, że to twój ukochany, z którym zamierzasz wziąć ślub. A mężczyzna wymykający się późną nocą z pokoju kobiety nie stwarza wam idealnego wizerunku
-Dobrze, dziękuję. Więcej się to nie powtórzy - dziewczyna z uśmiechem opuściła pokój
Mogłam o tym wcześniej pomyśleć, ale nie poznałam jeszcze wszystkich zasad jak postępować jako Cesarzowa. I to był mój błąd, ponieważ od tego powinnam zacząć na początku. Jednakże nadrobię moje zaległości po wypełnieniu mej misji.
Ktoś zapukał do mojego pokoju, a więc zawołam proszę. Przede mną stał nie kto inny jak Lerrodiel.
-Gotowa?
-Gotowa - odrzekłam pewna siebie
-A swoją drogą myślę, że nie powinieneś odwiedzać mnie w moim pokoju - spojrzał na mnie rozbawiony
-Widzę, że zostałaś poinformowana - powstrzymywał się od śmiechu
-Nie ma w tym nic zabawnego. Musiałeś się tak wymykać po nocy - spojrzałam z wyrzutem
-A to miałem zostać do rana?
-Nie, mi tylko chodziło o...Abyś nie tak...A zresztą nie ważne - czuję, że zaraz spalę się ze wstydu, a mój elficki przyjaciel za to bawi się znakomicie
-Królowej nie wypada składać takich propozycji. Chyba, że po ślubie Leilo - podszedł niebezpiecznie blisko - musnął mnie dłonią po policzku, a ja czuję, że się zaczynam czernienić
-O czy tym myślisz moja droga, ale dobrze po części spełnię twoje życzenie - chciał mnie pocałować, ale w ostateczności tylko musnął moje usta
-Zmieniłem zdanie. Musisz się bardziej napracować by zdobyć mój pocałunek - zaśmiał się i skierował w stronę wyjścia
-Przypominam ci, że to ty zawsze całujesz mnie w najmniej odpowiednim momencie - podążyłam za nim lekko oburzona
-Leilo jak chcesz mnie zdobyć po prostu spytaj - posłał mi zadziorny uśmieszek
-Nic z tych rzeczy - wyprzedziłam go na co on tylko się zaśmiał
Coś zbyt mu dziś dopisuje ten humorek. Oczywiście na korytarzu minęliśmy moją służbę, która spojrzała na mnie z pilotowaniem. W sumie nic dziwnego znów przyprowadziłam mężczyznę, a miałam już tego nie robić. Nie wiem czemu, ale odnoszę wrażenie, że mój przyjaciel doskonale się bawi wprowadzając mnie w zakłopotanie. Ale z jednym miał może rację. Chciałabym spędzić z nim więcej czasu i lepiej poznać.
Opuściliśmy zamek i w tym momencie zaczęłam żałować, że ten świat nie jest ciut nowocześniejszy. Owszem może dzięki swojemu obecnemu stanowi posiada w sobie więcej magii. Ale jazda na koniu to już przesada i takich momentach brakuje mi samochodu. Tym bardziej, że mam złe przeżycia dotyczące koni. Ja się najzwyczajniej w świecie nie potrafię porozumieć z tymi zwierzętami. Jak byłam mała mama zabierała mnie do stadniny, gdzie uczyłam się jeździć konno. Ale pewnego pięknego dnia spadłam z konia. Poobijałam się cała, nie mogłam się nawet podnieść, a w dodatku mało mnie nie zdeptał jeszcze. Oj ten zwierzak był wyjątkowo wredny. Nie dziwię się już, dlaczego nazywał się piorun i nigdy mnie nie słuchał. Dlatego niezmiernie się ucieszyłam, kiedy zobaczyłam w jaki sposób udamy się do Doliny dziewięciu.
Wsiadłam na tą bestię i ruszyliśmy na ziemie Lakatonu.
Po 15 minutach drogi czułam się już cała obolała. Zaczynam sobie przypominać jak narzekałam kiedyś w tego powodu. W dodatku mój towarzysz podróży nie do końca mnie słucha. Czyżby powtórka z rozrywki. Niech jeszcze mi powiedzą, że ten koń również nazywa się piorun, a schodzę z niego. Przysięgam.
Podjechał do mnie Lerrodiel.
-Dlaczego wyglądasz jakbyś miała zaraz odejść z tego świata?
-Mam złe wspomnienia związane z końmi. A jak ten koń się nazywa?
-Błyskawica i to jest twoja klacz
Pięknie kolejny koń z zuchwałym imieniem. Odczuwam Deja vu.
-Leilo odnoście naszego pocałunku - spojrzałam na niego podejrzliwie
-To go nie dostaniesz. Chyba, że zostaniesz moją żoną - mało z konia nie spadłam jak to usłyszałam
-Uważaj trochę - skarcił mnie
-To twoja wina bo opowiadasz mi takie bzdury
-Wiem, że darzysz mnie uczuciem - posłał mi zadziorny uśmieszek
-Nie schlebiaj sobie - odwróciłam głowę lekko zdenerwowana
-Sprawię, że będziesz należeć tylko do mnie
-Powodzenia w takim razie życzę - odpowiedziałam z ironią w głosie
-Czyżbym dostał twoją zgodę? - zaśmiał się i pojechał przodem
Oj ja głupia. Źle dobrałam słowa, ale Król elfów zabiegający o moje względy hm...Muszę przyznać nie spotykana sytuacja, a zaraz interesująca.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top