Rozdział 16 Klejnot życia
Czas wrócić do Królestwa nie mogę przebywać tak długo w Sardin. Mimo, że jest to swego rodzaju wyjątkowe miejsce i pragnęłoby się zostać troszkę dłużej Mistyvale nie może pozostać bez Królowej.
Moje bagaże były już spakowane ruszyłam w stronę wyjścia. Gdy przekroczyłam próg pokoju ujrzałam przy drzwiach tych samych strażników co wcześniej, ale tym razem nie zatrzymywali mnie wręcz przeciwnie.
-Król czeka na ciebie swoim gabinecie - strażnik gestem ręki zaprosił mnie do drogi, natomiast drugi poszedł po mój bagaż
Kiedy byłam już pod drzwiami gabinetu zapukałam i czekałam na pozwolenie by móc wejść do środka. Po chwili usłyszałam proszę, a wtedy śmiałym krokiem weszłam do środka.
-Co mnie do ciebie sprowadza? - podeszłam bliżej
-Chciałem coś ci powiedzieć - zbliżył się
-A zatem zamieniam się w słuch - na mojej twarzy zagościł na chwilę delikatny uśmiech
-Ostatnimi czasy nie mogłaś na mnie polegać, ale odbuduję to co zniszczyłem. Mam do ciebie jeszcze prośbę po powrocie do pałacu skontaktuj się ze swoją wyrocznią - musnął delikatnie moje usta
-Obiecuję i dziękuję za piękny naszyjnik - posłałam mu uśmiech, a po chwili opuściłam gabinet
Skierowałam się w stronę głównych drzwi zamkowych, gdzie czekał już na mnie samochód, który z powrotem zabierze mnie do mojego Królestwa. Mężczyzna w średnim wieku otworzył mi tylne drzwi. Wsiadłam do środka i odjechał w dobrze mi znanym kierunku.
Po 30 minutach byłam już na miejscu. Wysiadłam z pojazdu, mężczyzna wyjął i podał mi moją walizkę z bagażnika. Od razu podbiegła do mnie służba, aby odebrać bagaż.
-Królowo ktoś na panią czeka w gabinecie - zwróciła się do mnie jednak z kobiet, a następnie zabrała mój bagaż i szybko wróciła do pałacu
Ciekawe kto chce się ze mną spotkać, ale nim pójdę zobaczyć się z tą osobą zrobię coś na co już od dawna mam ochotę. A może raczej od kiedy tylko ich ujrzałam. Pora wygonić elfy z mojego Królestwa. Nie ukrywam, ale nie mogę się doczekać kiedy opuszczą zamek. Ich obecność od początku była zbędna. Myśleli, że uda im się wykonać nikczemny plan uknuty przez ich Króla, lecz poszukiwany zbiegł. Przed nimi uciekać to sobie mógł, ale Lazarus miał go pilnować. Miałam mu pomóc, a teraz dość, że nie wiem gdzie jest to jeszcze nie wiem czy nie planuje czegoś złego. A co jeśli przepowiednia miała właśnie jego na myśli. Może naprawdę ten młodzieniec jest ukrytym elementem układanki, która po złożeniu nie wywoła nic dobrego.
Po drodze do mojego gabinetu wygoniłam elfy z pałacu. Nie byli zadowoleni z mojej decyzji, ale wykonali mą prośbę i tym razem obeszło się bez wywyższania, a to ci nowość. Dotarła w końcu do gabinetu i gdy otworzyłam drzwi doznałam nie małego zdziwienia. Praktycznie całe pomieszczenie wypełnione było ludźmi i teraz pierwsze co nasuwa mi się na myśl to, że stało się coś złego pod moją nieobecność bo raczej się nie stęsknili za swoją Królową i nie przyszli mi z powitaniem.
Usiadłam za biurkiem i aż bałam się otworzyć ust, aby spytać co ich do mnie sprowadza, ale przecież odwagi Leilo jesteś w końcu Królową. Jak ja w takich momentach tęsknię za szczenięcymi latami, gdy z każdym problem biegło się do mamy, która dzielnie jak wojownik walczyła, aby nic złego nas nie dręczyło. Szkoda, że teraz nie ma kto mi pomóc w tych ciężkich dylematach. Niestety zostałam sama i czas stawić czoła rzeczywistości. Mimo, że nie należy to do łatwych zadań, ale z drugiej strony jakby wszystko było takie proste narzekalibyśmy, że w naszym życiu brakuję wyzwań. Jednakże rasa ludzka to dość skomplikowana i nie do końca zrozumiała przez innych. Co doskonale widzę na moim przykładzie np. z elfami porozumieć się nie potrafię, otacza ich inny świat niż mój, żyją razem z nim. Są jego częścią, flora i fauna podlega im. Okiełznali matkę naturę, okiełznali świat i dostosowali do siebie, a my żyjemy w monotonii, w której świat ani trochę nas nie słucha. Syreny zaś nie rozumieją jak mogę żyć bez chęci przebywania blisko wody, a ja nie rozumiem jak one mogą nie tęsknić za lądem. Ludzie zwani feniksami postrzegają świat zupełnie inaczej ode mnie, wierzą w rzeczy, w które ja nie wierzę, dlatego ciężko nam wspólnie dość do porozumienia.
Uwielbiam ten świat. Czuję się tutaj wyjątkowo, ale jak sami widzicie nawet najbardziej idealne miejsce nie może nie posiadać wad. Czasem są one mniejsze, a czasem większe, lecz są i nigdy nie znikną. Choćbyśmy tego bardzo chcieli.
-Co was do mnie sprowadza? - odważyłam się zadać pytanie
-Elfy pragnęły zabić Isaaca - wtrąciła młoda dziewczyna
-Wiem - przytaknęłam szeptem
-Isaac uciekł - dodał jeden ze strażników
-To również wiem - odpowiadałam nieśmiało
-Pokonał mojego tatę - dodał Marcellus
-O tym również mi doniesiono, ale obiecuję, że więcej nie dopuszczę do takiej sytuacji i dziękuję za waszą dzielną postawę. Mogę wam ufać, a to wiele znaczy dla władcy - skinęłam lekko głową uśmiechając się przy tym. Goście natomiast ukłonili się i opuścili mój gabinet
Prawdopodobnie byli troszkę rozczarowani moim brakiem zaangażowania, ale muszą mi chwilowo wybaczyć bo nie nie jest takie proste, a Lerrodiel też niczego mi nie ułatwia. Nie chcę stracić go jako sprzymierzeńca, gdyż naprawdę potrzebujemy go po swojej stronie. Szczególnie teraz, gdy zło budzi się do życia.
-A o moim przyjeździe również wiedziałaś?
-Luke? Nie zauważyłam się wybacz
-Co jest powodem twojego rozkojarzenia? - zbliżył się do mnie
-Nie martw się o mnie
-Zależy mi na tobie, dlatego nie potrafię zignorować, gdy coś się trapi
Luke chciał mnie pocałować, ale odsunęłam się. Był dość zmieszany moją reakcją, ale chyba nie myślał, że pozwolę się całować kiedy chce, a po za tym nie chcę by mnie całował, ponieważ ja nigdy nie dam mu nadziei, którą tak bardzo pragnie.
-Klejnot życia elfów - spojrzał na naszyjnik
-Klejnot życia? - powtórzyłam jego słowa
-Teraz już rozumiem - opuścił mój gabinet
-Luke! - zawołałam za nim, ale nie wrócił się
Nic z tego nie rozumiem, ale może kiedyś dowiem się co miał na myśli.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top