Rozdział 14 Porozumienie
Muszę działać nie mogę zostawić mojego Królestwa na pastwę tych elfów, a przede wszystkim trzeba ochronić Isaaca. Trzeba się stąd jakoś wydostać, ale jak to zrobić jeśli pod drzwiami stoją strażnicy. Nie wybaczę mu tego czynu. Miałam mu ufać, a stało się na odwrót. Cóż to chyba już normalne, że osoby, którym ufamy najbardziej okazują się nie godnymi naszego zaufania. Miał nie pozwolić mi bym zmieniła o nim zdanie, a pozwolił, lecz skoro tak chciał niech tak będzie.
Możliwe, że to co zrobię w tym momencie będzie troszkę złudne, ale spróbuję wyjść przez drzwi licząc, że strażników nie ma. A prawdę mówiąc to jedyna droga. Wiecie może i jest jeszcze taras, ale nie zamierzam skakać z pierwszego piętra bo wtedy wątpię by udało mi się dotrzeć do Mistyvale.
Podeszłam do drzwi, załapałam na klamkę i pewnie otworzyłam drzwi. Na pierwszy rzut oka strażników nie widać, ale to może być pułapka i oczywiście się nie myliłam, ponieważ nagle nie wiem nawet skąd pojawili się przed moimi oczami.
-Królowa dokąd się wybiera? - odezwał się jeden ze strażników
-Z powrotem do mojego Królestwa - chciałam dać krok do przodu, ale zostałam zatrzymana
-Proszę wracać do pokoju i tak się nie przemkniesz - dodał drugi strażnik
-Pewni jesteście - szepnęłam sama do siebie
Starałam się jak najbardziej zagadać moich strażników by następnie móc się przemknąć między nimi. Myślałam, że będzie to dużo trudniejsze, zajmie mi więcej czasu, a przede wszystkim nie uda się. lecz byłam w błędzie, ponieważ w końcu pokłócili się o to, który z nich lepiej mnie upilnuje. Rzecz jasna pomogłam im w tym trochę. Kiedy nareszcie udało mi się ich minąć i już miałam nadzieję, wiecie co się stało? Dosłownie jak w filmach przy schodach wpadłam na głównego sprawcę mojego pobytu tutaj, czyli Lerrodiela.
-A dokąd się wybierasz? Czyżbyś próbowała uciec?
-Gdzie tam na spacer się wybieram. Oczywiście, że próbuję uciec! - rzuciłam sarkastycznie
-Muszę ci pokrzyżować twe plany. Zapraszam z powrotem do pokoju - dał mi znak, abym szła pierwsza
-A przy okazji musimy porozmawiać - szepnął mi do ucha
Nie uciekłam za daleko. Znów jestem w swoim pokoju. Słyszałam jeszcze jak Lerrodiel wygłosił nie małe kazanie pilnującym mnie elfów. Zastrzegł im również by następnym razem się lepiej spisali i nie dopuścili do takiej samej sytuacji, gdyż poniosą tego konsekwencje. Czyli nie taki dobry ten nasz Elficki Król i jak to pozory mylą.
-Dlaczego ponownie mam cię oglądać? - spytałam ironicznie
-Ponieważ to dotyczy twojego Królestwa
-Wypuść mnie, a sama zajmę się moim Królestwem
-Wypuszczę, ale jeszcze nie teraz - wyszedł na taras, oparł się o barierkę i zaczął wpatrywać w horyzont
Jaka nagła zmiana zachowania. Kompletnie nie rozumiem mojego byłego przyjaciela. Niby wszystko co robi nie jest powodowane złymi pobudkami. On chce dobrze, ale niestety czyni tym zło. Widzę, że bije się z myślami czy jego decyzja, aby na pewno była słuszna. Niestety za późno na moje wybaczenie dla niego nawet jeśli tego żałuje.
-Nie można było rozwiązać tego inaczej? - dołączyłam do niego na tarasie
-To nie jest takie proste Leilo. Jeśli mrok pochłonął już całe twoje serce, nie możesz nic poradzić. Tego nie da się cofnąć, wymazać czy zapomnieć. Ciemność twojego serca już nigdy nie opuści - dalej wpatrywał się w horyzont
-Ale on nie pamięta swej przeszłość, a więc dlaczego nie spróbować mu pomóc?
-Teraz nie pamięta, ale mrok upomni się o swojego sługę, a wtedy pamięć mu powróci
-Zabiłeś go? - ledwo udało mi się wydukać to pytanie
-Uciekł
-Jak to? Przecież Lazarus z pozostałymi mieli go pilnować
Nie rozumiem jak to możliwe, że uciekł moim strażnikom. Mieli go chronić przed elfami. Ja już gubię się coraz bardziej, a w dodatku zaczynam gubić się w tym świecie. Jednakże cieszę się, iż nie udało się Lerrodielowi doprowadzić go końca swego planu.
-Twój Lazarus leży w gabinecie lekarskim z bolącą głową
-Jak to?! Ktoś go uderzył?
-Nie ktoś, a Isaac - podsumował elf
Mam rozumieć, że ten młody chłopak pokonał najsilniejszego z wojowników i tak po prostu uciekł jak to w ogóle możliwe. Czyżby mrok naprawdę się o niego upomniał. Jeśli tak to szkoda mi tego młodzieńca. Nie powinien mieć takiego losu. Nikt nie zasługuje na takie życie.
-Mrok się przebudził -szepnęłam sama pod nosem
-Nie chciałem go zabić oraz nie chciałem cię tutaj uwięzić - zbliżył się do mnie
-Chciałem cię tylko chronić i nie żałuję, że przystałem na prośbę twego ojca - położył dłonie na moich policzkach
Nagle stało się coś na co nie byłam przygotowana. Lerrodiel w jednej sekundzie przekroczył dzielącą nas odległość i złączył nasze usta w pocałunku. Odwzajemniłam jego pocałunek, ale nie byłam przygotowana na taki przebieg akcji to zbyt mnie zdziwiło.
-Nie proszę byś mi wybaczyła, lecz zrozumiała - przerwał pocałunek, a następnie skierował się w stronę drzwi
-Rozumiem już ci wybaczyłam - uśmiechnął się lekko
-Dziękuję. Myliłem się co do ciebie. Od teraz możesz na mnie liczyć
-A za pocałunek nie przeproszę - dodał po chwili i opuścił mój pokój
Czy tak naprawdę wybaczyłam Lerrodielowi nie wiem sama. Powiedziałam to, ale czy to aby na pewno było szczerze. Może chciałam po prostu mieć go przy sobie, a może powiedziałam to tylko i wyłącznie, dlatego by nie męczyły go wyrzuty sumienia. Sama nie wiem co chciałam przez to osiągnąć, ale wiem jedno, a mianowicie rozumiem jego postępowanie i zapewne zachowałabym się podobnie, ale czy wybaczyłam to się okaże.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top