Rozdział 13 Zdrada
Przyjechałam do Królestwa Lerrodiela hm...ciekawe co z tego wyniknie.
Po godzinie do mojego pokoju zawitał sprawca mego przyjazdu tutaj.
-Rozpakowałaś się już? - kiwnęłam przytakująco
-W takim razie zapraszam na spacer po Sardin - ukłonił się lekko i wyciągnął dłoń w moim kierunku
-Chętnie - położyłam swoją dłoń na jego i posłałam mu uśmiech
Opuściliśmy zamek. Lerrodiel oprowadził mnie po zamkowych ogrodach, które były równie piękne i tajemnicze jak w Mistyvale. Następnie udaliśmy się na spacer po pobliskim miasteczku. Wszyscy kłaniali się nisko swemu Królowi. Jednakże na mnie spoglądali lekceważąco oraz z wyższością. Ta sama sytuacja, która przytrafiła mi się, gdy opuszczałam swój zamek.
-Lerrodielu, dlaczego oni wszyscy tak na mnie patrzą? - odważyłam się zadać pytanie
-Pamiętasz jak ci kiedyś mówiłem, że elfy to duma rasa - kiwnęłam przytakująco
-Więc oni pod tą dumą określają fakt, że uważają się za idealną rasę i żadna inna im nie dorówna. Dlatego lubią się wywyższać i traktować pozostałych z góry, a szczególnie ludzi, gdyż nie macie żadnych mocy, a więc nie zdziałacie za wiele
-Przykre. I mimo, że jestem Królową dalej nic nie znaczę
-Dla mnie znaczy wiele, więc rozchmurz się
-A to nie jest tak, że przebywając w moim towarzystwie hańbisz się? - spytałam z nutką sarkazmu w głosie
-Jestem ich władcą muszą akceptować moje decyzje
-Kontynuujemy nasz spacer Królowo? - dodał po chwili
-Oczywiście
Wykorzystam nasz spacer, aby dowiedzieć się coś więcej o tym jaki jest.
-Myślisz, że wyrocznia miała rację? - przerwałam panującą ciszę
-Wyrocznia nie myli się. Choć jak dla mnie istnieją wyjątki - usiedliśmy na ławce w cieniu drzew
-Ale jeśli w naszym świecie naprawdę rozprzestrzenia się zło to jak mamy je pokonać
-Jesteś nowa w tym świecie, nie znasz go, a bycie Królową momentami cię przerasta, dlatego daj sobie pomóc
-Co masz na myśli?
-Jedno zło sama wpuściłaś do Królestwa - spojrzał współczująco
- Chodzi o Isaaca - rzekłam niepewnie
-Owszem Leilo - odpowiedział półszeptem
Natychmiast zerwałam się z ławki na równe nogi. Właśnie coś do mnie dotarło. Jaka ja byłam naiwna.
-Jak możesz! - krzyknęłam
-Chronię Królestwo oraz ciebie, a przynajmniej staram się bo ty przyciągasz kłopoty
-Nie prosiłam o ochronę!
-Ja też się o to nie prosiłem. To była prośba twojego ojca jakbym wiedział, że teraz będę się z tobą męczył nigdy bym się nie zgodził - mówił oschłym tonem
-To wycofaj się bo ja nie potrzebuję twojej ochrony - z każdym następnym słowem coraz bardziej mnie drażnił w dodatku pozwolił bym zmieniła o nim zdanie
-Nie bądź nie wdzięczna! Twój ojciec wiele poświęcił byś tym mogła zając jego miejsce, a w ty w podziękowaniu niszczysz jego Królestwo
Nie wytrzymałam presji o jedno zdanie za dużo powiedział. Chciałam go uderzyć, ale zdążyć zatrzymać moją dłoń
-Nigdy więcej nie pozwalaj sobie na takie zuchwalstwo! - podniósł ton głosu
-Bo pozbędziesz się mnie jak te chłopaka i złamiesz kolejną obietnicę?
-Oczywiście Królowo - oddalił się i szepnął coś do strażników
-Odprowadzimy cię do pokoju - strażnicy dali mi znak by szła przodem
-Ufałam ci! Wierzyłam, że mnie nie oszukasz - krzyknęłam za nim
-Kiedyś zrozumiesz moje działania
Zostałam odprowadzona do pokoju i wychodzi na to, że przez jakiś czas jeszcze tu pobędę. Mam nadzieję, że moi ludzie mnie nie zawiodą i do końca będę trzymać się moich rozkazów, a straż ochroni Isaaca. Jak mogłam być tak głupia i wpuścić ich do mojego zamku. Wyrocznia ostrzegała mnie, a ja jak zwykle nie posłuchałam i teraz gorzko za to płacę. Tak bardzo chciałam wierzyć Lerrodielowi, że przysłonił mi cały świat swoimi obietnicami. Myślałam, że jeśli jest Królem można mu ufać. Lecz myliłam się. Nie wszyscy Królowie są godni zaufania, a w szczególności elfy, które zrobią wszystko by było po ich myśli. Modlę się w myślach by Lazarus z resztą strażników uratowali tego młodzieńca nie mogę pozwolić by jego plan potoczył się zgodnie z jego myślą. Muszę działać nie wytrzymam dłużej tej niepewności, nie mogę dopuścić by w Mistyvale, w oazie, gdzie nie ma zła dopuszczona się takiej zbrodni. To miało być schronienie dla zranionych przez życie. Tu mieli odzyskać dawną radość i zyskać dom, a teraz pozwolę by chwała jego przeminęła. Rzadki klejnot to nie byle jakie Królestwo i ja to udowodnię. Pokaże wszystkim kto stoi na czele i do kogo należy podejmowanie najważniejszych decyzji. Będę walczyć oraz od dziś nie zaufam nikomu. Nie posłucham ostrzeżenia jakie dostałam, a więc płacę teraz słono za mą decyzję, ale więcej nie odważę się zignorować żadnej przestrogi. Nie zamierzam siedzieć w tym pałacu i biernie przyglądać się krzywdzie jaka być może właśnie ma miejsce. Ucieknę i choć nie będzie to łatwym zadanie bo jak się domyślam pewnie mnie pilnują, ponieważ zadufany elf przewidział, iż pojawią się komplikacje. Jednakże zapomniał o jednym, a mianowicie nie zawsze byłam Królową. Kiedyś byłam zwykłą, przeciętną i może trochę nie śmiałą dziewczyną, ale zawsze miałam kilka sztuczek w rękawie. Jak to mówią cicha woda brzegi rwie. I właśnie teraz mam zamiar wykorzystać moje asy przeciwko pilnującym mnie strażnikom oraz Królowi, który mnie zdradził.
Jak on w ogóle śmie mówić, że kiedyś zrozumiem jego postępowanie. Czegoś takie nie da się odczytać, a następnie wybaczyć. Jeszcze jego stwierdzenie, że to mój ojciec prosił by się mną zajął. Nie potrzebuję ochrony od kogoś takiego. Wierzyłam mu, a może raczej pragnęłam wierzyć, a on mnie zdradził. Teraz mam już stu procentową pewność, że nie mogę nikomu tutaj ufać. Ponownie zostałam sama. Nie wybaczę sobie swojej głupoty i naiwności. Chciałabym się w tym momencie poradzić mojej mamy. Ona zawsze wiedziała co powiedzieć w takich chwilach, ale niestety nie ma jej przy mnie, a ja nie mogę uciec do niej z moim problem, aby go rozwiązała. Muszę sama stawić temu czoła.
Dlaczego zdradził? Jaki miał motyw? Oby dobry bo serce mi pęka.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top