Rozdział 18 Ostrzeżenie
Luke opuścił Królestwo. Obiecał, że wróci, gdy będę go potrzebować, ale wiem, że nie była to dla niego łatwa decyzja, dlatego nie wymagam jego powrotu. Przykro mi, że złamałam mu serce, ale nie planowałam tego. Nie chciałam dawać mu złudnej nadziei. Luke jest naprawdę świetny, ale nic więcej prócz przyjaźni nie mogę mu zaoferować. Wiem, że to nie jest to czego oczekiwał. Lecz nie przekonam swego serca by nagle pokochało Luka jeśli nigdy nie poczułam do niego tego uczucia. Liczę, że wróci jeszcze kiedyś i wybaczy mi moją decyzję, a przede wszystkim zrozumie. Jednakże najpierw niech opadną emocją i zdrowy rozsądek dojdzie do głosu. Zawsze będzie dla mnie kimś ważnym, ale to nie on skradł me serce. Broniłam się długo przed tym uczuciem, ale w końcu dopuściłam je do głosu. Myślę, że już od samego początku chciałam posłuchać głosu serca. Niestety opierałam się. Teraz już się nie bronię przed tym. Moje serce należy do niego i myślę, że ja jak i on wiedzieliśmy o tym od kiedy spotkaliśmy się po raz pierwszy.
Ktoś zapukał do drzwi mojego gabinetu wyrywając mnie tym samym z rozmyślania, ale może to i lepiej. Choć na trochę przestanę sobie zaprzątać tym głowę.
-Proszę - zawołałam, ale nikt nie wchodził
Wstałam od biurka i podeszłam do drzwi, lecz kiedy je otworzyłam nikogo za nimi nie dostrzegłam. Może mi się tylko wydawało i tak naprawdę nikt nie pukał. Ostatnimi czasy jestem wykończona przez wszystkie zdarzenia jakie miały dotąd miejsce i obawiam się niestety, że to jeszcze nie koniec, a dopiero początek. Odwróciłam się i chciałam wrócić do biurka, ale wtedy zamarłam. Przy oknie stał Isaac, lecz był duchem. Nie mogłam uwierzyć w to co widzę. Na wszelki wypadek przetarłam jeszcze raz oczy, aby upewnić się czy to przypadkiem nie sen bądź złudzenie. Czyżby zmęczenie dawało mi się we znaki.
-Nie obawiaj się mnie. Nie skrzywdzę cię
-Chciałem ci tylko coś przekazać - dodał po chwili
-Czy ty nie żyjesz? I dlaczego cię widzę?
-Zostałem brutalnie zamordowany Król Erasmus wbił mi sztylet w serce jak kiedyś twemu ojcu. Widzisz mnie, ponieważ otworzyłaś swój umysł i serce na nasz świat, a to znaczy, że jesteś godna zaufania
-Chciałaś mi pomóc, a ja odrzuciłem pomocną dłoń. Byłem głupcem i zapłaciłem za to najwyższą cenę, dlatego nie pozwolę byś ty dołączyła do mnie. Zapamiętaj dokładnie co teraz ci powiem, ponieważ kończy mi się czas i być może więcej już mnie nie ujrzysz - pokiwałam przytakująco
-Gwiazda śmierci znów rozbłysła nad Królestwem Tulduroc .Za trzy dni, gdy tylko zgromadzi wystarczająco energii. Ze swojego tysiącletniego snu zbudzi się Murdoch Dunlop pierwszy Król i prawowity władca ziem Astartii, a to znaczy, że może zniszczyć cały nasz świat kiedy zechce
-Da się temu zapobiec?
-Murdocha pokona tylko specjalna broń wykonana przez smoki. Niestety rasa ta wyginęła wieki temu, lecz krąży legenda, że nie daleko Gór Cienia w dolinie Dziewięciu potomkini smoków ukryła tam sztylet, który zdoła pokonać przeklętego Króla. Jednakże trzeba wbić go w serce nim zbudzi się ze snu. Wtedy będzie już za późno i Astartia na wieki pogrąży się w mroku - Isaac rozpłynął się w powietrzu
Nie spodziewałam się takiego obrotu spraw i co ja mam teraz począć. Przecież nie mogę pozwolić by przeklęty Król wrócił do życia. Kazałam natychmiast wezwać Lerrodiela do Mistyvale oraz wezwałam do siebie kilku moich oddanych pracowników.
-Jesteśmy Królowo tak jak wzywałaś. Król Lerrodiel również został poinformowany
-Świetnie, a teraz słuchajcie. Gwiazda śmierci rozbłysła i jeśli nic nie zrobimy za trzy dni do życia powróci Murdoch Dunlop
-Ale jak my mamy go powstrzymać? Z całym szacunkiem Królowo, ale nasza broń nie da mu rady - wtrącił się Lazarus
-Dlatego zdobędziemy broń smoków
-Ależ pani to tylko legendy
-Wiem, że prawdopodobnie możemy ją znaleźć w Dolinie dziewięciu
-Przecież to na ziemiach Lakatonu, a one przynależą do Gór Cienia - głos zabrał Marcellus syn Lazarusa
-A w dodatku jest nas za mało by poradzić sobie w razie rozpoczęcia walki
-Pomyślałam o wszystkim. Lazarusie wraz z synem zbierzecie nasze wojska i odpowiednia przygotujecie ich by w razie czego byli gotowi ruszyć do ataku. Mae razem z Sybil przygotujecie najpotrzebniejsze medykamenty, które przydadzą nam się podczas wyprawy, a ty Agrippino sprawdź czy mamy jakiekolwiek szansy i nie ryzykuje przez moją decyzję. Mamy trzy dni zanim Król się przebudzi, dlatego do dzieła - wszyscy opuścili gabinet
Dwie godziny później
Wróciłam do swojego pokoju. Byłam wyczerpana. Chciałam chociaż na chwilę oderwać myśli od tego co może się wydarzyć jeśli poniesiemy klęskę. W tym czasie ktoś zapukał do drzwi. Zawołałam proszę, a do pokoju wszedł Lerrodiel.
-Przybyłem jak prosiłaś - usiadł obok mnie
-Powiadomiono mnie o tym co planujesz. Skąd się o tym dowiedziałaś?
-Isaac mi się pokazał. On nie żyje - posmutniałam momentalnie
-Boję się, że nie dam rady i przeze mnie cały świat zginie
-Nawet jeśli nie mniej do siebie winy. Inne Królestwa również powinny pomóc, a nie polegać tylko na Mistyvale - objął mnie ramieniem
-Mistyvale jest przodującym Królestwem i to ja zawiodę
-Pamiętasz jak obiecałem ci, że już nigdy się na mnie nie zawiedziesz - pokiwałam głową
-Chodź - podał mi ręke
Wyszliśmy na taras.
-A teraz spójrz na horyzont
-Ale... - przerwałam nagle swoją wypowiedź
-Elfy pomogą. Nie przegramy
-Jesteś wspaniały - przytuliłam się do niego
Sprowadził całą swoją armię. Były ich setki, a może raczej tysiące i wciąż docierali nowi. Mając Lerrodiela u swojego boku wiem, że dam radę. Zwyciężymy. Nie ma mowy o żadnej porażce. Cieszę się, że mogę na nim polegać. Właśnie takiej osoby brakowało mi w moim życiu. Elfy nie przepadają za moją osobą, ale on przekonał ich by stanęli do walki i pojedzie ze mną, a nie musiał się na to godzić. Tak wiele mu zawdzięczam, a będę zawdzięczać jeszcze więcej jak już ten koszmar się zakończy naszą wygraną.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top