Malec
Alec wraz z Magnusem, wiszącym nad nim, opadli na ich wspólne, ogromne łóżko w mieszkaniu Magnusa (teraz także i Aleca). Alec zaśmiał się cicho, kiedy zarost jego męża, połaskotał go w szyję.
- Więc podobno jestem mały, hm? - wymruczał mu Magnus do ucha, przygryzając lekko jego płatek, czym wywołał przyjemne dreszcze u wyższego.
- T-tak. Jesteś niziutki, w porównaniu do mnie. - zaśmiał się ponownie, zaraz potem piszcząc cicho, kiedy starszy przycisnął do siebie ich biodra.
- A mam ci pokazać co ten "mały" potrafi? - wymruczał, ponownie dociskając ich biodra. Alec sapnął mu w usta.
- Mhmm. - wymruczał, czując jak miękkie usta czarownika, znajdujące się na jego szyi, tworzą tam ścieżkę mokrych pocałunków, wywołując tym przyjemne, a zarazem podniecające, mrowienie w całym ciele. Poczuł, jak Bane całuje płatek jego ucha, na co sapnął cicho.
- Z chęcią to zrobię, ale to później. Za jakieś 2 godziny mogą tu wpaść klienci, a ja trochę się za nimi stęskniłem. - westchnął teatralnie, zaraz później uśmiechając się zadowolony z siebie, kiedy zauważył grymas na twarzy kochanka.
Zlustrował dokładnie przeszywającym, kocim spojrzeniem całe ciało Nocnego Łowcy. Czasami wciąż nie był w stanie uwierzyć, że był jego.
Cholera, to był najpiękniejszy Łowca, jakiego było mu dane widzieć na przestrzeni wieków i kilkunastu tysięcy związków. Nikt nie mógł konkurować z Alexandrem.
Chłopak będzie miał do końca świata miejsce w sercu Magnusa, a on sam, był niemal całkowicie pewny, że na niego będzie w stanie założyć kilkadziesiąt nawet szkatułek i otwierać je niemal codziennie.
To było wręcz chore, jak bardzo go kochał tak jak nigdy przedtem nikogo. Oczywiście, nie można pominąć faktu, że to jedyny i zapewne ostatni, jaki było mu dane wziąć ślub czarownika. Nie mógłby wziąć kolejnego, wiedząc, że gdzieś tam w niebie Alec wciąż nosi obrączkę.
Potrząsnął lekko głową, wyrzucając z niej skutecznie myśli o śmierci i stracie miłości. To nie są myśli na ten moment, o ile jakikolwiek jest do tego odpowiedni.
Młodszy chłopak zaplatał swoje dłonie za karkiem swojego męża, delikatnie muskając ją palcami. Uniósł się odrobinę i pocałował mężczyznę, uśmiechając się jednocześnie.
Pocałunek trwał krótko, zdecydowanie za krótko jak na nich, jednak to wszystko była wina okropnego telefonu Magnusa, który zaczął jak dla Aleca wydawać zbyt irytującą na obecną chwilę melodyjkę. Bane westchnął i zszedł z niego, sięgając po komórkę. Lekko się skrzywił, a następnie przeciągnął palcem od pulsującego kółeczka do zielonej słuchawki.
Były Lightwood wyciszył się całkowicie, ignorując, o czym jego mężczyzna z kimkolwiek rozmawia. Przejechał wzrokiem po całym jego ciele, zagryzając swoją, malinową wargę.
O dziwo zwykłe, czarne jeansy, idealnie się opinały na jego nogach i tyłku, który aż kusił o spojrzenie na niego.
Koszula, prawdopodobnie w kolorze khaki (dla Aleca to był po prostu zielony, jednak Magnus go często wyczula na różne odcienie) luźno zwisała na jego torsie, lekko się podwijając i ujawniając, skrywane pod nią idealnie wyrzeźbione mięśnie.
Z szyi zwisało mnóstwo naszyjników, cholera wie od kogo i skąd.
Na pięknej, w zasadzie najpiękniejszej twarzy, jaką miał okazję widzieć, widniał idealny jak zawsze makijaż, podkreślający wizerunek czarownika.
Jego włosy, kruczoczarne i postawione do góry mieniły się od ilości brokatu na nich.
Łowca wypuścił wargę spod swoich zębów, i oblizał ją powoli. Jego mąż potrafił kusić nawet kiedy jedyne co robił to rozmawiał przez telefon.
Tak, zdecydowanie Alec oszalał. I to całkiem dawno. Na punkcie pewnego czarownika, do którego razem z rodzeństwem i Clary poszedł, żeby odzyskać jej wspomnienia.
Było warto.
~ Nika
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top