| 9 - Misono Alicein i Eve Zazdorści |
Dlaczego?
[T/I] zacisnęła pięści, drżąc delikatnie na całym ciele.
Dlaczego nie mogę się ruszyć?
Mężczyzna warknął coś pod nosem, widząc, że dziewczyna nie wykonała polecenia. Nic jednak nie powiedział, tylko spojrzał ponowie na swojego brata.
Idealnie mógł odtworzyć w głowie moment, gdy Alicein wybiegła z mieszkania - doskonale wiedział wtedy dlaczego. Nie myśląc długo, ruszył za nią (oknem, oczywiście. Doubt Doubt zabawił się w kaskadera). Teraz, gdy stał przed Nieczystością, czuł ulgę, że zdążył na czas.
– Nie uważasz, że są to rodzinne sprawy? – zapytał pogodnie Lily.
Zazdrość nie odpowiedział. Bez Eve był bezużyteczny, co mógł więc zrobić? Miał nadzieję, że gdy wyda rozkaz, [T/I] posłusznie weźmie nogi za pas, a on sam również się ulotni. Nie przewidział, że dziewczyna nie ruszy palcem.
– Tak czy inaczej – Zabrał ponownie głos blondyn. – Chyba nie dajesz mi wyboru, Jeje.
Jeje...
– Jeje – szepnęła roztrzęsiona [T/I].
W jednym momencie na jej gardle spoczął niesamowity ucisk.
– [T/I]!
Alicein próbowała łapać łapczywie powietrze, lecz bezskutecznie. Wąż zrównał się z nią spojrzeniami, nie rozluźniając chwytu. [T/I] czuła, że opuszczają ją siły, a jednak nie przestawała wpatrywać się w białe oczy zwierzęcia. Nie mogła się ruszyć. Nie słyszała nic. Zaczęła tracić kontakt z rzeczywistością. Nie miała pojęcia kiedy w ogóle się do niej zbliżył. Czuła czyste przerażenie i zdezorientowanie.
– Jeje...
Wąż przestał wzmacniać uścisk, jakby zamierając.
– Zostaw ją, Jeje...
Mętlik jaki pojawił się w głowie dziewczyny zaczął robić się przytłaczający. Jednocześnie wszystko zaczęło składać się w spójną całość.
Postanowiła jednak odłożyć przemyślenia na później - o ile w ogóle wyjdzie z tego cało.
Skupiła się więc na scenie przed nią.
Mężczyźni patrzyli na siebie niemal drapieżnie, choć jeden z nich wydawał się nieco rozbawiony.
Bije od niego pewność siebie, pomyślała Alicein, mrużąc oczy. Nietrudno się domyślić, że faktycznie jest na zwycięskiej pozycji.
W końcu postanowiła podjąć działanie. Podniosła się chwiejnie z klęczek i zrobiła krok do przodu, by stanąć obok osobnika w czarnym, długim płaszczu. Dopiero teraz zauważyła porażającą różnicę wzrostu.
Uśmiech blondyna jakby się powiększył.
– Myślę, że dosyć tego teatrzyku.
[T/I] i Jeje drgnęli zaskoczeni na te słowa; spojrzeli po sobie niepewnie lecz nie odezwali się.
W całym pomieszczeniu zabłysło światło, tak nagle, że dziewczyna musiała na chwilę zacisnąć oczy. Gdy znów je otworzyła, dostrzegła, że mężczyzna który ją zaatakował nie miał już broni. Ze schodów rozległo się powolne klaskanie, co zwróciło uwagę wszystkich. Na samej górze stał młody chłopak. W jego szkarłatnych oczach odbijał się blask świec, powieszonych pod sufitem i na ścianach, a jego wargi były wykrzywione w spokojny uśmiech. Spod jego czarnych, eleganckich butów raz po raz wydobywały się stukoty, gdy schodził po schodach. Ubrany w fioletowy, szlachecki strój wzbudzał respekt.
[T/I] poczuła się nieswojo we własnej skórze.
– Dobra robota, Lily – powiedział młodzieniec, w końcu docierając na sam dół. – Tak jak myślałeś. Dzięki temu Servamp Zazdrości również przyszedł.
– Servamp Zazdrości? – Wyrwało się dziewczynie. Uważne spojrzenie czerwonych tęczówek sprawiło, że po raz setny tego wieczoru zadrżała.
– Ty naprawdę niczego nie wiesz – Chłopak pokiwał ze smutkiem głową. Jego lekko przydługie, fioletowe włosy upięte w mały kucyk podskoczyły pod wpływem tego ruchu. – Ale to nic. Wszystkiego się dowiesz. I tak jestem dłużny wobec Shiroty, że w ogóle do ciebie dotarł.
– Nie rozumiem. Po co to wszystko? Czego chcesz? Kim... jesteś? – zapytała Alicein wylewając z siebie słowa niesamowicie szybko.
Uśmiech, jaki dostała w odpowiedzi kompletnie ją zmroził. Dwa, śnieżnobiałe kły połyskiwały złowrogo, jeszcze bardziej utwierdzając [T/I] w przekonaniu, że ma poważne kłopoty.
– Nazywam się Misono Alicein. Witaj w moich skromnych progach, [T/I] Alicein.
. . .
– Shirota... – wyszeptała z bólem Eiko, biorąc głęboki oddech. – Musimy tam jechać. Musimy to zatrzymać.
– Nie – zaprotestował mężczyzna kręcąc głową. – Misono nie zrobi jej krzywdy. To jego siostrzenica, naprawdę uważasz, że zrobi jej coś złego?
– A bo ja wiem?! – zawołała z desperacją kobieta. – Wampiry są nieobliczalne! Jak chcą, mogą zabijać i krzywdzić dla pieprzonej przyjemności! Dlaczego dałeś jej ten cholerny adres?! Dlaczego–
– Eiko.
Alicein zamilkła natychmiastowo uświadomiwszy sobie, że trochę ją poniosło. Zacisnęła pięści i spuściła głową, próbując stłumić cały żal.
Mahiru spojrzał na nią łagodnie, po chwili kładąc na jej ramieniu rękę.
– Wiem, że chcesz bronić swoją córkę przed tym, przed czym nie zdołałaś uratować męża. Ale nie każde wampiry są takie same. Misono... bardzo kochał brata. Bardzo cierpiał, gdy zostawił go w dzieciństwie, ale pojawiła się nadzieja, gdy dowiedział się całej prawdy. Nie zapominaj, że on też by umarł, gdyby Lily nie zamienił go w swoją podklasę. Zrozum, on chce chronić [T/I] i spełnić prośbę brata. W końcu Mikuni chciał, by... – Shirota przerwał na chwilę, zastanawiając się, czy na pewno powinien to powiedzieć zrozpaczonej kobiecie. – ... [T/I] zajęła jego miejsce jako Eve Zazdrości.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top