| 7 - Ogród Alice |
– Tak, tak. Mhm. W porządku, rozumiem. Tak. Dobrze, dzięki za telefon, Tetsu. Do usłyszenia. – Licht nacisnął na czerwoną słuchawkę. Z jego ust wyrwało się ciężkie westchnienie, a jego towarzysz posłał mu pytające i nieco zaniepokojone spojrzenie.
– Coś nie tak, Lichtan?
– Obawiam się, że bardzo nie tak. Shirota spotkał się z Alicein.
– Eiko?
Todoroki padł na kanapę obok wampira.
– Też. Ale również z [T/I].
Lawless jakby zbladł i bardzo spoważniał. Machnął ręką, zachęcając pianistę do dalszych wyjaśnień.
– Mahiru dał jej adres rezydencji Misono, zaś Eiko się o tym dowiedziała. – Mężczyzna podniósł oczy ku górze i wgapił się w hotelowy sufit.
Hyde milczał przez chwilę. Musiał przetrawić słowa swojego Eve, aby nie palnąć jakiejś głupoty.
– Reagujemy? – spytał po dłuższej chwili.
Licht, ku zaskoczeniu Servampa, pokręcił głową i w końcu spojrzał mu w oczy.
– Jeśli Eiko o tym wie, weźmie sprawy w swoje ręce.
I choć brzmiało to pocieszająco, to obaj w tamtej chwili wiedzieli, że interwencja matki [T/I] dobrze się nie skończy.
_★_
[T/I] wpatrywała się tępo w telefon. O co może chodzić? myślała.
Po rozmowie z Akiko czuła się pewniej i była już zdecydowana, co zamierzała zrobić. Jednak telefon od matki całkowicie zbił ją z tropu. Jej rodzicielka powiedziała, że za kilka minut przyjedzie - i to tyle. Po tym od razu się rozłączyła. W dodatku jej ton nie był zbyt przyjemny, wręcz groźny.
Alicein przegryzła wargę, po czym postanowiła zadziałać.
Może był to instynkt, a może intuicja. Licho wiedziało.
[T/I] zerwała się z miejsca i pobiegła na korytarz. Szybko założyła buty, oraz narzuciła płaszcz, po chwili wybiegając z mieszkania i zamykając drzwi na klucz. Gdy wyszła z klatki schodowej upewniła się, że w kieszeni spodni ma kartkę z adresem. Stała tak chwilę, ściskając skrawek papieru i jakby się wahając. To była krótka chwila niepewności. Gdy ta jednak minęła, [T/I] znowu była zwarta i gotowa.
_★_
To był dwór. Ogromny, naprawdę ogromny dwór. Sam taksówkarz był pod wrażeniem miejsca, w jakie musiał zawieźć [T/I]. Z początku ta nie była pewna, czy trafiła pod dobry adres, jednak postanowiła spróbować.
Podczas podróży już zdążyło się ściemnić, a telefon dziewczyny cały czas wibrował w kieszeni płaszcza. Zdawała sobie sprawę, że to Eiko, a mimo wszystko postanowiła nie odbierać.
[T/I] odetchnęła drżąco i z uniesioną do góry głową podeszła do wysokiej, metalowej bramy. Z boku zobaczyła coś w rodzaju domofonu. Przycisnęła przycisk i odczekała chwilę. Gdy zaczęła tracić nadzieję, że ktoś się odezwie odwróciła zrezygnowana i rozczarowana wzrok.
– W czym mogę pomóc?
[Kolor]włosa drgnęła na ten niespodziewany odzew.
– D-Dobry wieczór! – odpowiedziała zmieszana i na chwilę zrobiło jej się duszno. – Nazywam się Alicein [T/I].
Nie musiała nic więcej mówić. Po tych słowach brama zaczęła się otwierać, zaś rozmówca rozłączył się.
– Czyli chyba dobrze trafiłam – stwierdziła sama do siebie i zaczęła iść kamienną ścieżką.
Nie usłyszała już za sobą zamykającej się bramy.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top