| 5 - Obietnica |

Myśli wręcz szumiły mu w głowie. Nie powienien jej atakować, nie powinnien w ogóle się do niej zbliżać, a teraz siedział w jej torbie.

Nagle wszystko stanęło w bezruchu. Doubt Doubt zamrugał oczami, gdy ktoś rozsunął torbę. Gdy zobaczył wyciągniętą dłoń, wślizgnął się na nią, powoli, by nie spłoszyć dziewczyny.

- Witaj w twoim nowym domu.

[T/I] uśmiechnęła się promiennie, a Zazdrość poczuł przebiegający po jego ciele dreszcz. Tak wiele lat jej nie widział.

A przecież obiecał ją chronić.

Mikuni rozciągnął się i westchnął z zadowoleniem. Odwrócił się z uśmiechem w stronę Servampa i posłał mu znaczące spojrzenie.

- Nigdy byś nie pomyślał, że mam córkę, co, Jeje?

Wampir milczał przez chwilę, jakby dokładnie zastanawiając się nad odpowiedzią.

- Nie pomyślałbym - przyznał po chwili ciszy, przerywaną tylko szelestem liści nad ich głowami.

- Racja - Uśmiech Mikuniego poszerzył się. - Ja również nigdy bym o tym nie pomyślał. Prawda, moja Abel?

Blondyn odwrócił się na pięcie, przyciskając do siebie swoją lalkę i ruszył przed siebie, jednak po dwóch krokach przystopował.

- Jeje, obiecaj mi jedno.

Wampir drgnął, zaskoczony.

Ale słuchał. Słuchał uważnie.

Nie zdażało się, by jego pan miał do niego jakieś prośby.

- Mamy ciężkie czasy. Cięższe, niż kiedykolwiek. Pokładam nadzieję w młodym Shirocie, ale tylko to mi pozostało. Swoją rolę już dawno odegrałem. Ale przed [T/I] jeszcze całe życie.

Servamp cały czas milczał. Było to pełne napięcia i, swojego rodzaju, strachu milczenie.

Alicein uśmiechnął się po raz ostatni. Tym razem nie był to wesoły uśmiech, lecz zmęczony, pełen zrezygnowania, ale i życiowego spełnienia.

- Rozumiesz już, co chcę powiedzieć? Moja córka potrzebuje kogoś, kto będzie ją chronił. Nie myślę o bronieniu ją przed dowiedzeniem się o wampirach i tym wszystkim, co się dotychczas wydarzyło. Wręcz przeciwnie! Niech wie, że świat nie jest wcale taki kolorowy, a osoby które mija, mogą być krwiożerczymi bestiami. Normalny ojciec pewnie trzymałby swoje dziecko z dala od takich rzeczy, ale... - Mężczyzna przymknął oczy, zniżając nieco swój kapelusz. - ... Ja jestem wyjątkowym ojcem. Jeje, ochroń ją przed ludźmi, którzy chcą wpłynąć na jej przyszłość, wmawiając same kłamstwa.

Stchórzył, nie dotrzymując obietnicy?

Być może.

____

Chciałabym podziękować Yomonase, za pomoc w pisaniu rozdziału. Krótki bo krótki, ale jest. Dzięki niej będę mogła pisać, nawet z niesprawną ręką, więc największe gratulacje dla tej perełki 💚


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top