| 3 - Czarny wąż |

[T/I] stała przez chwilę nieruchomo. Zmrużyła powoli oczy, w geście zirytowania.

– Mam o tej godzinie wpuścić jakiegoś obcego gościa tylko dlatego, że zna niby moich rodziców? Nie, dziękuję, nie piszę się na to. – parsknęła i miała już zamknąć drzwi, jednak mężczyzna szybko wsunął pomiędzy nie nogę.

– Przynajmniej weź to! – Mahiru pogrzebał w kieszeni. Wyjął dwie kartki. Podał dziewczynie jedną z nich. – Ktoś bardzo chce się z tobą spotkać.

Alicein wzięła kartkę, prychnęła niecierpliwie, wypchnęła jego nogę swoją własną i zamknęła drzwi na dwa spusty.

– Dobrej nocy! – krzyknęła i zaczekała chwilę, aż nie usłyszała kroków na klatce schodowej. Mężczyzna odszedł.

[T/I] odetchnęła z ulgą i zerknęła przelotnie na złożoną kartkę papieru. Odniosła tarkę do kuchni, po czym wróciła do swojego pokoju. Usiadła na łóżku i zapaliła przy nim lampkę nocną. Rozwinęła papier i szybko przeleciała wzrokiem po tekście. A nie było tego dużo.

– Adres? – wyszeptała do siebie i skupiła się szczególnie na imieniu i nazwisku na dole kartki. –  Misono Alicein? Kto to do licha? 

. . .

  – Dziękujemy, zapraszamy ponownie!

Drzwi kawiarenki zamknęły się za ostatnim klientem. [T/I] odetchnęła w końcu i zdjęła z twarzy ten debilny uśmieszek. Takie szczerzenie się na okrągło - do niej to nie pasowało. A w tym przypadku nawet zaczęły ją boleć mięśnie twarzy.

  – Dobrze sobie poradziłaś, Alicein   – Jedna ze współpracownic położyła rękę na ramieniu dziewczyny. – choć mogłabyś być mniej sztuczna.

  – Staram się! – jęknęła w odpowiedzi [T/I] i spojrzała na nią krzywo. –  Dobrze wiesz, że się do tego nie nadaję, a jestem tu tylko po to, by sobie dorobić.

Nie czekając, aż koleżanka powie coś więcej, poszła w stronę zaplecza, aby się przebrać.

W między czasie do kawiarenki zawitała jeszcze jedna osoba.

 – Przepraszam, już zamykamy.

– Tak, tak! Ja tylko czekam na [T/I]. – Akiko uśmiechnęła się serdecznie. Nie musiała długo czekać, nim przyjaciółka się pojawiła; już w normalnych ubraniach. 

  – Och, Akiko – Alicein zamrugała zdziwiona, podchodząc do dziewczyny. – co tu robisz?

Todoroki przyłożyła wskazujący palec do warg, nakazując być jej cicho. [T/I], choć zdezorientowana, nie zadawała pytań. Pożegnała się z innymi dziewczynami i wyszła pospiesznie za Akiko.

– Nie przychodzisz po mnie do pracy.

– Dziś zrobiłam wyjątek.

[T/I] posłała jej pytające spojrzenie, lecz nie otrzymała odpowiedzi. W napięciu, pokornie dała się prowadzić przyjaciółce. W końcu weszły w jeden z ciemnych zaułków. 

   – Akiko, co my tu ro...

Alicein zamilkła, gdy coś poruszyło się wśród starych gazet, na które akurat padało słońce. Nie powiedziała już nic więcej. Podeszła powoli i kucnęła, zabierając jedną z gazet. Todoroki stała za nią.

Jej oczom ukazało się stworzonko. Chociaż, czy słowo ''stworzonko'' było trafne?

   – Wąż? – wydusiła [Kolor]włosa, jednak nie odsunęła się, ani nawet nie wzdrygnęła.

   – Odjazd, nie?  – zapytała Akiko.  – Chciałam ci go pokazać. Wygląda bardzo egzotycznie. 

Racja, pomyślała [T/I]. Był cały czarny, a na jego głowie spoczywał żółty krzyż. Mimo, że wcześniej dziewczyna nie przestraszyła się gada, to gdy ten uniósł wzrok, zadrżała.

 W jednym momencie na jej gardle spoczął niesamowity ucisk. 

   – [T/I]! 

Alicein próbowała łapać łapczywie powietrze, lecz bezskutecznie. Wąż zrównał się z nią spojrzeniami, nie rozluźniając chwytu. [T/I] czuła, że opuszczają ją siły, a jednak nie przestawała wpatrywać się w białe oczy zwierzęcia. Nie mogła się ruszyć. Nie słyszała nic. Zaczęła tracić kontakt z rzeczywistością. Nie miała pojęcia kiedy w ogóle się do niej zbliżył. Czuła czyste przerażenie i zdezorientowanie. 

   – Jeje... 

Wąż przestał wzmacniać uścisk, jakby zamierając.

    – Zostaw ją, Jeje... 

 Gad zaczął powoli puszczać gardło dziewczyny. Ta zaczęła kasłać, a drobne łezki opuściły jej oczy.

   – [T/I]! Wszystko w porządku?!    – Todoroki podbiegła do przyjaciółki z przerażeniem wymalowanym na twarzy. Alicein nie zwracała jednak na nią uwagi, cały czas skupiona na wężu. Gdy tylko zszedł z niej, rzucił jej ostatnie spojrzenie. Stwarzał wrażenie jakby nad czymś głęboko myślał. Zaraz jednak odpełzł w swoją stronę.

Co to miało być? Zapytała siebie w myślach, patrząc bezmyślnie za stworzeniem i oddychając głęboko. Dlaczego wydawał się taki znajomy...?

Nagle poczuła dziwne ukłucie w czaszce.

I co to był za głos?

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top