| 10 - Sen na jawie |

[T/I] siedziała jak na szpilkach. Nadal nie mogła uwierzyć, gdzie się znajduje i co się dzieje - to było takie... nierealne? Absurdalne? Niemożliwe. Dziewczyna wierciła się nieco na krześle, jednocześnie bojąc się wykonać jakikolwiek ruch. 

Akiko, zawołała w myślach. Chyba możesz sobie odpuścić szukanie informacji na temat Hyde'a i wampirów. Bo ja mam właśnie niektórych z nich przed sobą...

Przed nią rozciągał się długi stół. Obok niej siedział jegomość w czarnym płaszczu i trzema torbami na głowie, a naprzeciwko blondyn, który ją wcześniej zaatakował i niski chłopak. Przy ich boku stał mężczyzna, który wyglądał, jakby wcale nie chciał tam być. Alicein skupiła się jednak na chłopaku.

– Skoro atmosfera jest już uspokojona, to myślę, że przedstawię się raz jeszcze. – powiedział młodzieniec, wstając ze swojego miejsca. Jego lekkie, ledwo słyszalne ruchy zapierały [T/I] dech w piersiach. On też jest wampirem? Przyszło jej na myśl. Człowiek nigdy nie wykonywałby tak prostych ruchów z taką gracją.

Gdyby sytuacja nie była tak poważna, Alicein z pewnością uśmiechnęłaby się z ekscytacją. Pomimo szoku i strachu, jakiego doznała kilka minut temu, czuła, że jest bliżej czegoś. Nagle jakby jej celem stało się to, by odkryć coś, co prawdopodobnie miało nigdy nie zostać jej przekazane. Jeżeli w ogóle wyjdzie z tego cało. 

– Nazywam się Alicein Misono i jestem panem tego dworu. Wiem, że zaś ty jesteś Alicein [T/I], nie mylę się?

– Nie. Nie mylisz się. – odpowiedziała [T/I], trochę się wahając, czy nie mówić na Misono per pan. Postanowiła sobie jednak odpuścić. – Czy mógłbyś wytłumaczyć mi, co tu właściwie się wydarzyło? Przez pomyłkę dostałam twój adres i jakoś tak wyszło...

– Naprawdę myślisz, że to pomyłka?

Dziewczyna zastygła w miejscu. Zaraz jednak wypuściła  z siebie powietrze, które nawet nie zauważyła, że zatrzymała w płucach.

– Nie. Potrzebowałam chyba tylko potwierdzenia. W takim razie co miało na celu atakowanie mnie po tym, jak mnie tu zaprosiłeś? 

Misono milczał przez chwilę, stukając bladymi palcami o stół. [T/I] nawet nie zauważyła kiedy ponownie zajął miejsce i teraz wpatrywał się w nią czerwonymi tęczówkami, które przez moment jakby przybrały ciemniejszy odcień.

Może mi się zdawało...

– Nie planowałem targnąć na twoje życie –  powiedział w końcu. –  Ten atak miał na celu po prostu zwabić tu jego. – Gdy to powiedział, machnął ręką na wampira, siedzącego obok dziewczyny. Spojrzała na niego kątem oka, wyszukując jakiejś reakcji. Trudno cokolwiek zauważyć, lub przyjrzeć mu się, gdy ma te dziwaczne torby na głowie... kto tak robi?

Mimo wszystko, mężczyzna nie wydawał się jakoś specjalnie poruszony. Co więcej, wyglądał na o wiele bardziej opanowanego od [T/I]. 

– Po co? – Dziewczyna zadała kolejne pytanie. – Dlaczego tu jestem?

– Nie lubię owijać w bawełnę, więc przejdźmy do sedna. – Misono ponownie wstał ze swojego miejsca i zaczął iść wzdłuż stołu. Doubt Doubt drgnął, jakby gotowy do ataku, i zmrużył groźnie oczy, które jasno mówiły: niczego nie próbuj. Wampir wiedział, że czasy, gdy Misono był małym i bezbronnym braciszkiem jego byłego Eve już dawno minęły. Owszem, teraz szlachcic dalej stawiał na pierwszym miejscu przyjaciół i ich dobro, nie był złym człowiekiem (wampirem?), jednak...

Jeśli chodzi o [T/I], każdy mógł być wrogiem.

Alicein stanął centralnie przed dziewczyną i uniósł dłoń. [Kolor]oka, jakby spodziewając się uderzenia, zamknęła oczy. 

Nic jednak takiego się nie wydarzyło.

Poczuła, jak Misono stuka ją palcem w czoło, przez co otworzyła zdumione oczy. Dostrzegła, że rysy chłopaka złagodniały nieco, a na jego wargach pojawił się uśmiech. Już nie taki szyderczy, czy kpiący, tylko taki... uprzejmy. 

– Twoja matka może mnie za to znienawidzi... nie, na pewno mnie znienawidzi. Ale nie mam w zwyczaju komuś podlegać. Poza tym, mam wrażenie, że to nie ja popełniam błąd, tylko Eiko, zamykając cię w złotej klatce, oplątanej zardzewiałymi łańcuchami. Nie zgodzisz się ze mną, [T/I]? Teraz gdy mamy okazję się spotkać, w końcu będziesz mogła dowiedzieć się wszystkiego.

. . . 

– Hmm... – wymruczała dziewczyna, bujając się na krześle. Skupiła swój wzrok na nocny widok za oknem.  – [T/I]... – wyszeptała, po czym westchnęła ciężko. Odepchnęła się nogą od podłogi, ale zrobiła to odrobinę za mocno. Krzesło zachwiało się i poleciało do tyłu.

*TRZASK*

– Ał, ał... – Akiko syknęła pod nosem, podnosząc się ciężko z podłogi. Za bardzo odleciałam myślami, pomyślała. Wstała, podniosła krzesło i postanowiła jednak usiąść, a raczej paść na łóżko. Todoroki zakryła oczy ramieniem i zagryzła wargę. Przez cały czas, od rozmowy z [T/I] dziewczyna czuła niepokój. Pozostawiła podjęcie decyzji na barkach Alicein. Czy tak powinna postępować przyjaciółka?

Akiko odwróciła się na brzuch, wcisnęła twarz w poduszkę i jęknęła.

Czuła ogromne poczucie winy. W dzieciństwie [T/I] zawsze ją broniła przed dokuczającymi jej dzieciakami. Wtedy była naprawdę nieśmiałą dziewczynką, więc większość uważało ją za dziwadło. Ale nie [T/I]. Ona zawsze była przy niej, kiedy tego potrzebowała, a teraz, po kilku latach, kiedy miała okazję się jej za wszystko odwdzięczyć, po prostu stchórzyła.

Spojrzała na stolik nocny, gdzie leżał jej telefon. Może powinnam do niej zadzwonić?

Zaraz jednak odrzuciła ten pomysł. Przecież było późno, już sama dawno powinna iść spać. Aczkolwiek cała ta sprawa jej to uniemożliwiała.

– Chciałabym... porozmawiać z Hyde'm.

. . .

Wampira przeszedł dreszcz i kichnął. Siedział na dachu hotelu, w którym zatrzymał się ze swoim panem - to była ich ostatnia noc w hotelu w tej trasie. Delikatny wiatr dał mu kojące uczucie lekkości. Nie mógł się doczekać, żeby w końcu wrócić do rezydencji Todorokich i położyć się w swoim pokoju. Wiedział, że Licht również chciał wrócić do swojej rodziny.

Kąciki ust blondyna uniosły się nieco ku górze. Fakt, że jego wybuchowy aniołeczek naprawdę założył rodzinę, było dla Lawlessa absurdalne. Nigdy by mu to nawet do głowy nie przyszło. A powinno, prawda? Przecież kiedy złączyli się kontraktem, Licht miał dziewiętnaście lat. To było do przewidzenia, że prędzej czy później do tego dojdzie.

Na początku, kiedy Todoroki się ożenił, Lawless był bardzo niezadowolony. Może była to zazdrość o partnera, a może po prostu myśl, że Licht odstawi go na drugi plan.

Gdy jednak urodziła się Akiko wszystkie wątpliwości stały się jakby nieważne. Dziewczynka zawsze była za Hyde'm i to bardziej on był dla niej rycerzem w lśniącej zbroi. Chciwość niemal parsknął śmiechem, gdy przypomniał sobie, jak Akiko zawsze bała się wyrazu twarzy swojego ojca i zawsze zawracała do niego. 

Hyde po raz enty westchnął ciężko, przez co Licht poczuł, jak na jego czole wyskakuje pulsująca żyłka.

– Zaraz cię skrzywdzę – warknął w stronę swojego Servampa.

– Oi, Lichtan, dobrze wiedziałeś, że nie mam ochoty przychodzić, a mimo wszystko zaciągnąłeś mnie tutaj. – jęknął w odpowiedzi Lawless.

– Kaori nalegała, byś jednak się pojawił.

Hyde nadąsał się, ale nic już więcej nie powiedział. Przeszli wzdłuż korytarza szpitalnego, poszukując odpowiedniej sali. Gdy zobaczyli odpowiedni numer, Licht otworzył drzwi i wszedł pierwszy. Servamp, choć niechętnie, podążył za nim.

Kobieta, leżąca na łóżku uniosła głowę i uśmiechnęła się szeroko.

– Licht, Hyde. – skinęła głową na powitanie. Wampir odpowiedział tym samym, ale nic więcej. Jego uwagę bardziej skupiło coś, a raczej ktoś, kto spoczywał w ramionach Kaori. Mała, krucha istotka spała spokojnie w ramionach matki. To był pierwszy raz, gdy Lawless ujrzał córkę Lichta. 

Właśnie wtedy dziwne, ciepłe uczucie zaskoczyło go, gdy rozlało się w jego sercu. Stał kilka kroków dalej, a jednak dalej idealnie widział dziewczynkę.

A gdy ta otworzyła oczy i spojrzała na niego, poczuł, jakby coś w jego wnętrzu roztrzaskało się na tysiąc kawałków.

   

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top