❖ Rozdział szesnasty


Nie miała pojęcia, jakim cudem jej nogi odnalazły drogę do opuszczonej pralni, jednak bez chwili wahania wbiegła po zaśmieconych schodach na jej dach. Wiedziała, że nie była to wyjątkowa i skuteczna kryjówka przed chłopakami, ponieważ doskonale wiedzieli, że wcześniej to tutaj ukrywała się przed całym światem. Nie miała jednak innego miejsca, w które pragnęła pójść. Po prostu chciała raz jeszcze usiąść na krawędzi tego opuszczonego miejsca, wyrzucić nogi na zewnątrz i spoglądać w dół na miasto.

Łzy w końcu przestały spływać po jej policzkach, dzięki czemu powoli uspokoiła również niespokojne bicie serca. Starła dłonią pot z czoła i wytarła ją o koszulkę. Cała była spocona przez bieganie i jej ciało zaczęło wydalać nieprzyjemny zapach, jednak zdecydowała się to zignorować. Miała ogromną nadzieję, że ani Chanyeol, ani tym bardziej Kai nie wpadną na pomysł, by ją odnaleźć. Powinni doskonale zdawać sobie sprawę z tego, że skoro wybiegła z domu to chciała po prostu być sama.

Przymknęła powieki, gdy wiatr przyjemnie ochłodził jej twarz, a na usta mimowolnie wkradł się delikatny uśmiech, który znikł równie szybko, jak się tylko pojawił.

Czy nie zachowywała się jak tchórz? Wybiegła z domu tylko dlatego, że Jongin w tak bezpośredni sposób wyznał jej swoje uczucia. W ogóle się nie krępował i bezczelnie patrzył w jej oczy, mówiąc, że ją lubi. Nie potrafiła tego pojąć. Prócz Junsu nikt nie wyznał jej swych uczuć. Z byłym chłopakiem było jednak zupełnie inaczej. Od razu wiedziała, że coś do niej poczuł i ze względu na ojca również zaczęła przekonywać samą siebie, że czuła do niego dokładnie do samo. Kłamstwo z łatwością przechodziło przez jej usta. Potrafiła patrzeć Junsu prosto w oczy, uśmiechać się i zapewniać, że również go kochała, choć wcale tak nie było. Jakakolwiek bliskość między nimi była pozbawiona z jej strony jakichkolwiek emocji. Zachowywała się jak robot, który robił to, czego oczekiwał od niej ojciec. Przez to też został zraniony naprawdę świetny chłopak. Nie chciała tego, jednak zbyt późno zrozumiała, jak wielki błąd popełniła.

A Kai... gdyby jej nie pocałował, nigdy nawet przez myśl by jej nie przeszło, że mógł obdarzyć ją jakimś głębszym uczuciem. Uwielbiała jego towarzystwo, lśniące oczy i niesamowity uśmiech. Mogła patrzeć na niego bez przerwy, a słuchanie jego głosu było dla niej piękną melodią, w której nie raz się zatracała. Przyłapała się kilkakrotnie na tym, że bez przerwy o nim myślała. Stał się dla niej bliski, jednak myśl o tym, że mogli stworzyć związek przyprawiał ją o zawroty głowy. Byli bliskimi, bardzo dobrymi przyjaciółmi i nie chciała tego stracić, a wiedziała, że miłość mogła wszystko zniszczyć. Co by zrobiła, gdyby jednak doszli do wniosku, że do siebie nie pasują? Zerwaliby, a atmosfera w domu stałaby się tak niezręczna, że ich drogi bezpowrotnie by się rozeszły. Wolała nawet nie myśleć o tym, co poczułaby w chwili, gdyby przeczytała w internecie o nowej miłości Kim Jongina.

– Noona? – Zaskoczona odwróciła głowę, słysząc chłopięcy głos zza jej plecami.

Dostrzegając dziesięcioletniego chłopca o kruczoczarnych, ładnie obstrzyżonych włosach, ostrożnie wstała i podbiegła do niego.

– Hoon? – radośnie pogłaskała głowę chłopca i uważnie przyjrzała się jego czystej twarzy. Wyglądał, jakby dopiero co wyszedł z kąpieli. Miał na sobie ładne, pachnące ubrania i zadbane buty, które mu kupiła. – Świetnie wyglądasz! Czy w domu wszystko w porządku?

– Twój Ahjussi bardzo pomógł mi i moim rodzicom. Nie tylko podarował nam dużo pieniędzy, ale również podarował nam jedzenie i kupił mi dużo ubrań. W zamian za to, mama i tata musieli przestać pić i wiesz co? – złapał dłonie dziewczyny, a jego ciemne oczy zalśniły z podekscytowania – Moi rodzice już nie piją! Tata znalazł nawet pracę. Sprzedaje teraz pyszne lody i robi serduszka na kawie, którą podaje klientom. Jest naprawdę super!

– Ahjussi? – zastanowiła się na głos. – To naprawdę świetnie, że jesteś teraz szczęśliwy.

– A co z tobą, noona? Czy ty jesteś szczęśliwa?

Zaskoczona tak nagłym pytaniem, spuściła wzrok i nerwowo się uśmiechnęła. To było dobre pytanie, ponieważ nie znała na nie odpowiedzi.

– Wyglądasz, jakbyś płakała. – Zauważył pochmurnie chłopiec i starł z policzka dziewczyny pojedynczą łzę. – Chcesz, żeby Ahjussi pomógł również tobie? Mogę cię do niego zaprowadzić.

– Dobrze, Hoonie. Zaprowadź mnie do tego człowieka.

Złapała chłopca za dłoń i ostrożnie skierowali się w stronę wyjścia z dachu. Nie miała pojęcia, kogo spotka. Obawiała się również, że za tym całym Ahjussi'm stał jakiś nieciekawy typ, który tylko wykorzystał rodziców chłopca i bez wahania się ich pozbędzie, gdy będą chcieli odejść. W wiadomościach nie raz słyszała o ciemnych typkach z powiązaniami z mafią, którzy „ratowali" biedne rodziny, po czym wywozili je do innych krajów i sprzedawali jako niewolników. Myśl, że rodzinę Hoona mogło spotkać coś takiego, wywołała w niej ogromny niepokój. Uśmiechała się jednak do chłopca i dała się prowadzić znanymi uliczkami, aż po kilku minutach przystanęli przed niewielką kawiarnią z pięknym napisem „Skye Caffe". Przez szybę ujrzała mnóstwo ludzi siedzących przy okrągłych stoliczkach na żółtych, zapewne bardzo wygodnych fotelach. Ściany pokryte były pięknymi żółtymi tapetami z ciemnobrązowymi kwiatami, które niesamowicie komponowały się z ciemnobrązowym sufitem, pokrytym mnóstwem niewielkich lampek w kształcie gwiazd.

– Chodź, noona! Mój tata zrobi ci pyszne lody! – zachęcił Hoon i pociągnął dziewczynę w stronę wejścia.

Chłopiec pchnął drzwi i puścił dłoń Rian, radośnie podbiegając do lady, za którą stał jego ojciec. Mężczyzna radośnie przywitał się z synem i rzucił niepewne spojrzenie w stronę podchodzącej dziewczyny. Miał schludnie uczesane włosy na lewy bok. Nieco podłużna twarz o płaskim nosie została ogolona, a niewielkie oczy nie wyglądały już na zmęczone i nieprzytomne. To był pierwszy raz kiedy Rian widziała Hae Jina trzeźwego i czysto ubranego. W dodatku nie zapowiadało się na to, że zwyzywa ją na milion sposobów, choć miał to w zwyczaju.

Rian niepewnie ukłoniła się mężczyźnie i ponownie rozejrzała się po pięknym wystroju kawiarni. Nie mogła uwierzyć, że była w niej pierwszy raz, choć nie mogła się dziwić, ponieważ rzadko gdzieś wychodziła.

– Tato, zrobisz Rian te pyszne lody, które jadłem ostatnio? – spytał Hoon, stając na palcach, by lepiej widzieć twarz ojca. – Były naprawdę pyszne!

– Nie trzeba. I tak nie wzięłam ze sobą portfela...

– Hae Jin, zrób te lody na koszt firmy. Należy się dziewczynie coś od życia, prawda? – Usłyszała nagle radosny głos Jin Pyo, który wyłonił się zza zamkniętych, kremowych drzwi. – Nasz Hoon też ma ochotę na lody?

– Zawsze i wszędzie! – odparł radośnie chłopiec i wgramolił się na wysokie siedzenie, chcąc obserwować poczynania ojca.

Rian z oszołomieniem wpatrywała się w Jin Pyo, który radośnie przywitał się z nowym klientem. Miał na sobie ciemnobrązowy uniform kawiarni i zabrał się właśnie za przygotowanie latte. Gdy już skończył, a Hae Jin postawił przed jej nosem długie, eleganckie naczynie z kolorowymi lodami i bitą śmietaną, spojrzał na nią z radosnym uśmiechem.

– Czyżbyś chciała porozmawiać ze mną na osobności?

Przytaknęła energicznie, a Jin Pyo zaprosił ją na zaplecze. Zapewniła Hoona, że za moment do niego wróci i pospiesznie ruszyła za niziutkim mężczyzną. Nie potrafiła przestać patrzeć na jego niesamowicie okrągłą, przypominającą dynię, głowę. Cieniutkie włoski, których pozostało mężczyźnie już naprawdę niewiele, sterczały na wszystkie strony, przez co wyglądał zabawnie. Rian udało się jednak powstrzymać przed uśmiechnięciem i przystanęła obok jednego z krzeseł z kamiennym wyrazem twarzy.

– Nie sądziłam, że to pan okaże się tym Ahjussi'm – przyznała szczerze, krzyżując ręce na piersi. – Czyżby praca w stołówce pana nie zadowalała?

– To było ogromne poświęcenie z mojej strony, by mieć cię na oku – wyznał mężczyzna, poklepując się po piersi. – Musiałem znosić te wszystkie dzieciaki i ich humory, a wszystko przez to, że Chanyeol strasznie się o ciebie niepokoił. Wiedział jednak, że go do siebie nie dopuścisz, dlatego też wynajął mnie do twojej ochrony.

– Śledził mnie pan! – oburzyła się, a z jej ust wydobyło się głośne prychnięcie.

– Chroniłem cię, a to różnica – westchnął, głaszcząc się po łysinie. – Gdyby nie ja, zmarłabyś na ławce od krwotoku. Wiedziałem, że nie masz domu, ponieważ spałaś na dachu opuszczonej pralni, dlatego musiałem o wszystkim poinformować Chana, gdy wylądowałaś w szpitalu. Ode mnie nie przyjęłabyś więcej pomocy, ponieważ mnie nie znałaś. Jeszcze byś sobie pomyślała, że jestem jakimś zboczeńcem, czy coś!

Zaśmiała się na słowa mężczyzny, rozluźniając mięśnie.

– Jestem panu naprawdę wdzięczna za wszystko, co pan dla mnie zrobił. Żałuję, że musiałam się panu pokazać akurat od tak żałosnej strony, jednak... – zamilkła na moment, spoglądając w stronę zamkniętych drzwi, jakby mogła przez nie ujrzeć dziesięcioletniego Honna i jego ojca. Oczywiście nic takiego nie miało miejsca, a ona kontynuowała: – ... skąd pan zna Hoona i jego rodziców?

– Widziałem, jak kupowałaś temu biednemu chłopcu buty. Nie trudno było się domyślić po jego wyglądzie, że nie ma łatwego życia, a przecież dzieci w jego wieku powinny się bawić i korzystać z życia garściami nim wkroczą w dorosłość. Gdy miałem pewność, że Chanyeol się tobą zajmie, zdecydowałem się odwiedzić jego rodzinę i trochę im pomóc. Mam pieniądze, jestem człowiekiem biznesu, jednak pomoc biednym nie jest mi obca. A już na pewno nie przejdę obojętnie obok cierpiącego dziecka. Oczywiście, gdyby rodzice Hoona nie przystali na moje warunki, pomógłbym mu w inny sposób, ale na szczęście Hae Jin zgodził się wraz z żoną na terapię. Hae Jinowi bardzo pomaga praca w kawiarni. Stara się, daje z siebie wszystko. Niestety jego żona musiała zostać zamknięta w ośrodku. Mam nadzieję, że pomimo trudności uda jej się wyleczyć z alkoholizmu i wróci do domu zdrowa.

Rian przytaknęła ze zrozumieniem, odtwarzając w pamięci obraz nieszczęśliwej matki Hoona. Zdecydowała się trzymać za nią kciuki. Nigdy nie sądziła, że Hoon będzie mógł żyć we wspaniałej rodzinie, jednak dla Jin Pyo wydawało się to czymś realnym.

Jeśli anioły naprawdę istniały, Pyo bez wątpienia był jednym z nich.


Chanyeol wpatrywał się w mrok panujący za oknem i co chwilę zerkał na telefon Rian, który ściskał w ręce. Nie miał pojęcia, dlaczego uciekła z domu, nie zabierając ze sobą nawet komórki, jednak wiedział, że chciała być po prostu sama. Dlatego też nie pozwolił chłopakom jej szukać, choć od razu zerwali się do biegu za rozpłakaną dziewczyną. Sam umierał ze strachu o przyjaciółkę, przez co tępo wypatrywał jej przez kuchenne okno.

– Ktoś wpisał kod do mieszkania! – krzyknął nagle Baekhyun i zerwał się z kanapy, by jako pierwszy znaleźć się przy drzwiach. – Rian wróciła!

Dziewczyna zatrzymała się w drzwiach, przyglądając się Bae spod brwi. Ściskała w dłoni papierową reklamówkę z logo „Skye Caffe" i uśmiechnęła się na widok pozostałych chłopaków. Oczywiście Jongina z nimi nie było. Nie zdołało to jednak popsuć jej świetnego nastroju. Myśl, że Hoon w końcu mógł cieszyć się dzieciństwem sprawiała, że zapomniała o własnych problemach.

– Przyniosłam latte, cappuccino i ciepłą czekoladę – wyjęła z torby zapakowane napoje i podała każdemu po jednym.

– Omo! Skąd wiedziałaś, że kocham cappuccino? – zagadnął Sehun, uśmiechając się od ucha do ucha. – Czyżbyś czytała o nas jakiś wywiad? Uciekłaś z domu, by poznać nas nieco bliżej?

– Jin Pyo zna was doskonale, więc nie miał problemu, by napisać mi na każdym z napoi odpowiednie imię – odpowiedziała, wystawiając chłopakowi język.

Sehun obrócił kubek i ujrzał na różowej karteczce w kształcie kawy swoje imię.

– Ahjussi jest niezastąpiony – przyznał Baekhyun i upił łyk gorącej, mlecznej czekolady. – Jego napoje są zdecydowanie najlepsze.

Rian z uśmiechem złapała Chana pod ramię i patrzyła, jak ze smakiem pije latte.

– Wszystko w porządku? – spytał, na co skinęła głową. – Wiedziałem, że musiałaś chwilę pobyć sama, dlatego cię nie szukałem.

– Twój szpieg miał mnie na oku, więc nie masz o co się martwić.

– J-jaki szpieg? – zrobił zdziwioną minę, jakby nie wiedział, o czym mówiła. – Ahjussi lubi opowiadać bajki. Nie możesz mu we wszystko wierzyć – dodał, na co Rian głośno się zaśmiała.

A co z tobą, noona? Czy ty jesteś szczęśliwa?", usłyszała nagle w myślach przejęty głos Hoona.

Jeżeli szczęście mogę nazwać imieniem Chanyeol'a, to tak. Jestem naprawdę szczęśliwa, Hoonie, ponieważ posiadam najlepszego przyjaciela na świecie, odpowiedziała w myślach.

Szła tak, trzymając Chana za łokieć, gdy ujrzała schodzącego po schodach Jongina. Choć jego spojrzenie przeszywało ją na wskroś, nie spuściła wzroku. Z uśmiechem wyjęła z torby kubek z parującą mleczną czekoladą i puściła ramię przyjaciela, by stanąć naprzeciwko przygnębionego chłopaka.

Kai wyglądał teraz na szczerze zdziwionego. Przyjął podarunek bez słowa i już miał odejść, gdy zimne palce Rian dotknęły skóry na jego nadgarstku. Odwrócił się speszony, lustrując spojrzeniem przyjaciół, którzy czekali na dalszy rozwój wydarzeń.

– Jesteś w stanie powtórzyć teraz to, co powiedziałeś mi w pokoju? – Usłyszał nagle głos Rian.

Zmarszczył brwi i przyglądał się niepewnie jej twarzy, próbując się upewnić, że naprawdę chciała, by wszyscy to usłyszeli. Jemu nie zależało na tym, by ukrywać przed chłopakami swoje uczucia, ale wiedział, że dla niej mogło się to stać bardzo kłopotliwe. Tym bardziej, że Chanyeol najwyraźniej nie był zadowolony z faktu, iż wciąż ściskała palce na jego nadgarstku.

– Czy jesteś...

– Lubię cię, Rian. – Wyznał na głos, a w powietrzu zawisła niezręczna cisza. – Lubię cię bardziej od tańca, śpiewu i fanów. Lubię cię bardziej od Sehuna i pozostałych chłopaków, choć są moimi przyjaciółmi. Lubię cię najbardziej na świecie.

Na twarzy Rian wpełzł radosny uśmiech, a oczy aż lśniły od gromadzącego się w jej sercu szczęścia.

– W takim razie zaproś mnie na randkę. Gdzieś, gdzie nikt nie będzie nas obserwował. Gdzieś, gdzie będziesz zwyczajnym chłopakiem, a nie członkiem EXO.

– Jej! Nie macie za grosz wstydu... Żeby tak przy nas gadać o swoich uczuciach – burknął Baekhyun i wziął pod ramię Chanyeol'a oraz Kyung Soo, by zaprowadzić ich do swoich pokoi. – Ty sam się odprowadzisz do pokoju. Jesteś dużym chłopcem – zwrócił się do Sehuna i ruszył w stronę schodów, gdzie wszyscy minęli Jongina i Rian z dwuznacznymi uśmiechami wymalowanymi na twarzach.

Jedynie Chanyeol wydawał się zdruzgotany tym, co przed chwilą usłyszał. Rian zdecydowała jednak, że zajmie się nim później.

Jeżeli szczęście może trwać nawet przez krótką chwilę i mieć na imię Jongin, chcę dać mu szansę. Chcę dać szansę miłości, której doświadczam pierwszy raz w życiu, ponieważ może ona odejść w każdej chwili. Chcę zobaczyć, jak to jest kochać i być kochanym, pomyślała, radośnie wpatrując się przystojną twarz Jongina.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top