❖ Rozdział czternasty


Zegar wybił drugą w nocy, gdy Rian bezszelestnie zeszła schodami w dół i udała się do kuchni. Nie potrafiła zasnąć, ponieważ ciągle myślała o rozmowie z Chanyeol'em, która utwierdziła ją w przekonaniu, że wciąż była dla niego ważna. Naprawdę cieszył ją fakt, że przyjaciel tak naprawdę nigdy o niej nie zapomniał. Choć wciąż nie wyjawił jej prawdziwego powodu, dla którego ją opuścił, była wdzięczna za to, że wrócił. Otoczył ją opieką i podarował dach nad głową, nie oczekując niczego w zamian. Pojawił się w momencie, gdy naprawdę go potrzebowała, dlatego była w stanie wybaczyć mu długą rozłąkę, jak i fakt, iż nie pomógł jej ocalić Diamond People. Postanowiła rzucić to w niepamięć, choć wciąż martwiła się o dziesięcioletniego Hoona. Nagle poczuła ogromną potrzebę odwiedzenia tego dzieciaka. Czy dobrze jadł? W jakim stanie były buty, które mu niedawno kupiła? Może znów jej szukał, chcąc wypłakać się jej w ramionach?

Serce cisnęło się do gardła, a z oczu poleciały łzy, które momentalnie starła z policzków. Prócz Hoona do Diamond People przychodziły jeszcze inne dzieciaki pochodzące z biednych rodzin. To ona dała im nadzieję na to, że ich życie mogło być lepsze i to ona tę nadzieję im odebrała.

Weszła do kuchni i zapaliła światło, momentalnie odskakując do tyłu z przerażenia. Chwyciła się za bolące żebra i rzuciła Jonginowi oskarżycielskie spojrzenie.

– Dlaczego siedzisz po ciemku? Naprawdę myślałam, że umrę – wyszeptała, a Jongin nawet na nią nie spojrzał. Siedział przy stole, maczając usta w szklance, w której bez wątpienia znajdowała się droga whiskey.

Widząc, że chłopak najwyraźniej nie ma nastroju do rozmowy, podeszła do lodówki i wyjęła z niej sok pomarańczowy. Chwilę jej zajęło nim znalazła czystą szklankę, jednak nie chciała o nic pytać Jongina. Wystarczył sam fakt, że zamieszkała w ich domu. Nie miała prawa wtrącać się w nieswoje sprawy. Nawet, jeśli Kai stał się jej bliskim kolegą, nie zamierzała na niego naciskać. Jeśli będzie chciał z nią porozmawiać, pierwszy się odezwie.

Nalała do szklanki soku i schowała karton z powrotem do lodówki. Już miała się odwrócić i wyjść z kuchni, gdy usłyszała dźwięk rozsuwanego krzesła. Niepewnie wyjrzała zza ramię. Kai oparł się o stół i uważnie lustrował ją spojrzeniem. Nic dziwnego, skoro miała na sobie krótkie spodenki z piżamy i koszulkę na ramiączkach w panterkę.

– Już wracam do pokoju, więc się mną nie przejmuj – rzuciła nieco speszona i spuściła wzrok.

Kai przyglądał jej się z taką intensywnością, że nie wiedziała, co ze sobą począć. Nawet jeśli chciała odejść i zostawić go samego, była sparaliżowana. Nie potrafiła zrobić kroku, choć umysł stanowczo nakazał jej wrócić do swojego pokoju.

– Skoro zakłóciłaś mój spokojny wieczór, czy mogę zadać ci pytanie?

Wejrzała na niego spod brwi, a serce omal nie wyskoczyło jej z klatki piersiowej. Jak brzmiało jego pytanie skoro miał tak poważną, wręcz przerażającą minę?

– Dlaczego jesteś taki poważny? Stało się coś? – spytała drżącym głosem, a chłopak odłożył na stół szklankę z wódką.

Przyglądał jej się przez dłuższą chwilę, aż w końcu spytał:

– Kochasz Chanyeol'a?

Rian omal nie upuściła z wrażenia szklanki, którą trzymała w dłoni. W powietrzu zawisła niezręczna cisza, która została nagle przerwana jej głośnym, szczerym śmiechem.

– Na pewno nie w taki sposób, jak ci się wydaje. Chan jest dla mnie jak brat za którym mogę się schować, gdy czegoś się boję. Jest skałą, której mogę się przytrzymać, gdy czuję się zbyt słaba i mam wrażenie, że zaraz upadnę. Chociaż nasze drogi się rozeszły to cieszę się, że znów jest blisko mnie. – Odłożyła szklankę na blat kuchni i spojrzała wprost w ciemne oczy Jongina. – Dlaczego o to pytasz?

– Musiałem się upewnić nim zrobię kolejny krok.

– Jaki...

Nie zdążyła dokończyć, gdy ciepłe usta chłopaka ją pocałowały, a jego duże dłonie dotknęły jej zarumienionych policzków. Stała jak sparaliżowana, szeroko rozwartymi oczami wpatrując się w twarz chłopaka, który wciąż dotykał ustami jej ust. Czuła od niego alkohol, jednak nie zwracała na to większej uwagi. Przyspieszone bicie serca uniemożliwiało jej skupienie się na czymś innym, jak na bliskości, której właśnie doświadczyła. Całowała w swoim życiu naprawdę wielu chłopców, jednak nigdy nie czuła się tak, jak w tej chwili. Miała wrażenie, że nogi zaraz się pod nią ugną, a czas jakby zatrzymał się w miejscu. Ostatnie usta, jakie całowała należały do Junsu. Wówczas nie czuła żadnych emocji. To był raczej mechaniczny odruch, którym oszukiwała zarówno jego, jak i siebie, że łączyło ich coś więcej, niż nachalni rodzice.

A teraz... teraz nie potrafiła się nawet poruszyć, zszokowana zachowaniem Jongina.

– Wariowałem myśląc, że możesz go kochać – wyznał, gdy w końcu się od niej oderwał. Wciąż jednak trzymał dłonie na jej rozpalonych policzkach i patrzył jej głęboko w oczy. – Nie wiedziałem, co powinienem zrobić, jak się zachować. Odtrącasz mnie, gdy jesteśmy przy innych...

– Myślałam, że się przyjaźnimy – wydukała zdruzgotana, próbując zapanować nad szybkim biciem swojego serca. – Nie powinieneś był tego robić – potrząsnęła energicznie głową i chwyciła szklankę z sokiem, by czym prędzej zniknąć z tej piekielnej kuchni i zaszyć się w bezpiecznym pokoju Chanyeol'a. Czuła się tak, jakby jej mur ochronny został doszczętnie zniszczony. Tyle lat go budowała, by nie dopuścić do siebie żadnych uczuć, tymczasem wystarczył jeden pocałunek, by to wszystko zniszczyć. Jak miała się po tym pozbierać, skoro w głębi duszy zapragnęła odwzajemnić ten czuły gest? Wciąż miała w głowie słowa Chanyeol'a, który szczerze wyznał, że nie lubi Jongina. Nie chciała wybierać pomiędzy tą dwójką.

– Od dawna chciałem to zrobić...

– Po prostu o tym zapomnij! – nakazała, nerwowo odwracając się w jego stronę. Udała, że nie dostrzega smutku wymalowanego na jego twarzy i dodała nieco łagodniej: – Między nami nic się nie wydarzyło. Ja już o tym zapomniałam. Dobranoc, Jongin.

Kai prychnął pod nosem, czując wzbierającą się w nim złość. Nie takiej reakcji oczekiwał. Wierzył, że Rian odwzajemni jego pocałunek i dopuści do siebie myśl, że naprawdę mu na niej zależało. Jak mogła odbierać jego zachowanie jako przyjacielskie? Przecież żaden „przyjaciel" nie zabiegał o względy dziewczyny. Myślał, że dał jej wystarczająco dużo sygnałów, by prawidłowo zrozumiała kierujące nim motywy, tymczasem dostał kosza.

Usiadł z powrotem na krzesło i zamoczył usta w alkoholowym trunku, chcąc stracić kontakt z rzeczywistością. Pragnął zapomnieć o Rian choć na kilka godzin, by dać odpocząć swemu złamanemu sercu.


Nazajutrz, Rian obudziła się o szóstej rano. Spała zaledwie dwie godziny, przez co jej twarz wyglądała naprawdę koszmarnie. Z żalem przyglądała się ogromnym worom pod oczami i niesamowicie bladej cerze. Od razu było widać, że prawie nie zmrużyła oka minionej nocy, jednak co miała poradzić, gdy przez cały czas myślała o pocałunku z Jonginem? Tak bardzo się bała, że ich relacje staną się teraz niekomfortowe. Normalnie za wszelką cenę by go unikała, jednak było to niemożliwe, ponieważ mieszkali pod jednym dachem. Naprawdę nie miała ochoty odpowiadać na pytania Chanyeol'a, który bez wątpienia będzie wypytywał, dlaczego nie spała dobrze w nocy. Nie chciała go okłamywać, jednak powiedzenie mu prawdy absolutnie nie wchodziło w grę.

Westchnęła głośno i zakryła się kołdrą aż po samą szyję, tępo wpatrując się w biały sufit. Pierwszy raz tęskniła za swoim domem, w którym naprawdę czuła się bezpiecznie. Do czasu, aż ojciec nie złamał jej żeber i nie wyrzucił na bruk.

Jej myśli momentalnie powędrowały w stronę starszej siostry, która za niedługo miała wyjść za Junsu. Naprawdę ciekawiło ją, jak szły przygotowania do ich ślubu. Czy stałaby się jej krzywda, jeśli mimo wszystko pojawiłaby się na ceremonii ślubnej? Mimo wszystko były rodziną.

Wyjęła spod poduszki telefon i długo wpatrywała się w monitor, aż w końcu weszła na wiadomości i zdecydowała się napisać SMS-a do Jieun z zapytaniem, jak szły przygotowania do ślubu. Oczywiście, że nie spodziewała się otrzymać odpowiedzi zwrotnej. Mimo to, poczuła się lżej z myślą, że jako pierwsza wyciągnęła do niej rękę.

Leżała tak jeszcze przez kolejne dwie godziny, aż w końcu podniosła się z łóżka i podeszła do szafy, wyciągając z niej czystą, ciemnofioletową koszulkę w duże, białe kwiaty i czarne legginsy. Nie miała zbyt wielu rzeczy, dlatego dwie półki, które udostępnił jej ze swojej szafy Chanyeol, zdecydowanie jej wystarczyły. Chociaż czuła ogromne zmęczenie, a jej oczy zdawały się ważyć tonę, ucieszył ją fakt, iż ból żeber zdawał się całkowicie zanikać.

Rozczesała włosy i upięła je w wysoki kucyk, po czym wyszła z pokoju. Miała ogromną nadzieję, że chłopcy jeszcze spali, jednak od razu usłyszała rozmowę dobiegającą z kuchni. Najwyraźniej było to ulubione miejsce domowników. Sama je lubiła, dopóki Jongin jej nie pocałował. Teraz sama myśl o kuchni wywoływała u niej palpitacje serca i przywoływała obraz wspomnienia, o którym za wszelką cenę pragnęła zapomnieć.

– Dzień dobry. – Przywitała się radośnie już w progu, gdy jej wzrok napotkał markotną minę Jongina. Chociaż miała ochotę odwrócić się na pięcie i uciec, zdecydowała się zachowywać normalnie. Nie chciała, by jej zachowanie wzbudziło podejrzenia w siedzącym przy stole Sehunie.

– Widzę, że zaczynasz zdrowieć – zauważył blondyn, przyglądając jej się z szczerym uśmiechem.

– Tak. Czuję się o niebo lepiej – przyznała, nerwowo zerkając w stronę Kai'a. Chłopak zdecydowanie obrał taktykę traktowania jej jak powietrze.

– To świetnie. Pojedziesz ze mną na zakupy. Kai jest niedysponowany, ponieważ trochę sobie popił, a reszta wciąż śpi, więc jesteś na mnie skazana.

Rian uśmiechnęła się krzywo, niezbyt zadowolona ze wspólnych zakupów z gwiazdorem, którego w każdej chwili mógł zaatakować tłum fanek.

– Co, jeśli zrobią nam wspólnie zdjęcia? Nie chcę stać się tematem numer jeden w brukowcach... – wyznała na głos swoje obawy, wywołując uśmiech na twarzy blondyna.

– Jest bardzo wcześnie. Poza tym nie pojedziemy do popularnego marketu, gdzie roi się od ludzi. No i założę wielkie, przeciwsłoneczne okulary – jak na zawołanie wskazał okulary leżące na stole.

– Mówisz, jakby miały one czar zmieniania twojego wyglądu – westchnęła zrezygnowana i wzruszyła ramionami. – Jedziemy w takim razie?

Sehun przytaknął i wstał, zasuwając za sobą krzesło.

– Weź polopirynę i najlepiej połóż się do łóżka. Kac jeszcze trochę cię pomęczy – polecił przyjacielowi.

– I tak nie zmrużę oka. – Kai posłał Rian znaczące spojrzenie, po czym sięgnął po butelkę z wodą i upił z niej sporego łyka.

Dziewczyna zdecydowała się go zignorować i posłusznie ruszyła za Sehunem, chcąc czym prędzej znaleźć się jak najdalej od tego domu. Nie sądziła, że przebywanie u boku Kai'a stanie się dla niej takie uciążliwe.

Po chwili zajęła miejsce obok Sehuna i bez słowa zapięła pasy. Wpatrywała się w drogę, zastanawiając się, czy Sehun rozpoznał w niej dziewczynę z dachu. Na razie na to nie wyglądało. Chciała mu o tym powiedzieć, ale nie wiedziała, jak zacząć temat. W końcu nie miała pewności, czy przez to ich relacje nie staną się kłopotliwe.

Przebyli drogę w ciszy, aż pojazd zatrzymał się na parkingu dużego supermarketu. Sehun założył okulary przeciwsłoneczne i wyszedł z pojazdu, otwierając jej drzwi, jak na prawdziwego dżentelmena przystało. Po chwili wręczył jej połowę listy z zakupami i weszli do środka.

– Ja pójdę po swoją połowę, a ty szybko znajdź rzeczy ze swojej listy – poinstruował ją, tłumacząc, gdzie mniej więcej znajdzie zapisane na kartce produkty. – Im szybsze zakupy, tym większe prawdopodobieństwo, że nikt mnie nie rozpozna. O tej godzinie jest tu naprawdę mało ludzi.

Przytaknęła ze zrozumieniem i patrzyła, jak chłopak znika za jednym z regałów. Po chwili ruszyła w swoją stronę i uważnie przeglądała produkty na półkach, wrzucając do koszyka odpowiednie rzeczy. Szampony, męskie żele pod prysznic, papier toaletowy, pasty do zębów i nowe szczoteczki - w tym jedna dla niej. Uśmiechnęła się pod nosem, czytając wytyczne dotyczące koloru szczoteczek. Z uśmiechem przechodziła między regałami, gdy przed jej oczami pojawiła się Jieun u boku Junsu. Śmiała się głośno z jego żartów, trzymając go pod ramię. Chłopak prowadził koszyk z zakupami, co oznaczało, iż ta dwójka najwyraźniej ze sobą zamieszkała. Rian nie mogła uwierzyć, że było im tak spieszno. Najpierw zaręczyny, ustalenie daty ślubu, a teraz to.

Zamierzała uciec, dlatego szybko odwróciła się do nich plecami, jednak od razu usłyszała za sobą nieprzyjemny głos Jieun.

– Rian! A to niespodzianka! Widzę, że dobrze ci się powodzi, skoro masz pieniądze na zrobienie tak dużych zakupów! – Jieun podeszła z Junsu bliżej i uważnie przyjrzała się wypełnionemu po brzegi koszykowi młodszej siostry. – Gdzie udało ci się znaleźć pracę?

– Cześć – wydukała niepewnie, patrząc na zaskoczonego Junsu. Najwyraźniej nie był przygotowany na to, że jeszcze kiedykolwiek ją zobaczy. Skinął jej jedynie głową i specjalnie objął Jieun w talii.

– Chodź, kochanie, bo spóźnisz się na przymierzenie sukni ślubnej.

– Mam suknię szytą specjalnie na zamówienie! – Pochwaliła się Jieun, z wyższością patrząc na siostrę. Nagle wyciągnęła w jej stronę dłoń, pokazując pierścionek z ogromnym, błękitnym brylantem. – Czy nie jest piękny? Junsu naprawdę ma niesamowity gust.

– Tak. Masz rację – przyznała, nerwowo zerkając na speszonego chłopaka. Najwyraźniej ciążyło na nim to, że przez niego została wyrzucona z domu. Potrafiła wyczytać to z jego twarzy, choć wcale nie zamierzał jej za nic przepraszać.

– Ale co z tobą? – zagadnęła siostra, mierząc dziewczynę uważnym spojrzeniem. – Dopiero co nie miałaś gdzie się podziać, a teraz robisz takie duże zakupy? Mam nadzieję, że nie zarobiłaś pieniędzy w haniebny sposób – jej słowa zabrzmiały dwuznacznie, wprawiając Rian w oszołomienie.

– Co ty właśnie powiedziałaś? – spytała Rian, mając ogromną nadzieję, że się przesłyszała.

– Tonący brzytwy się chwyta, więc wcale by mnie nie zdziwiło, gdyby znalazła sobie jakiegoś sponsora. – Nagle głos zabrał Junsu, sprawiając tym samym, że oczy Rian się zaszkliły.

Dziewczyna ścisnęła dłonie i zagryzła wargę, próbując za wszelką cenę powstrzymać łzy od spłynięcia. Wpatrywała się w siostrę i Junsu z taką intensywnością, że nawet nie usłyszała za sobą kroków. Dopiero w chwili, gdy postać ubrana w błękitną koszulkę powaliła Junsu na ziemię, dostrzegła obecność Sehuna.

– Aish, jak ja nienawidzę takich nadętych paniczów z urażonym ego! – warknął Sehun, potrząsając dłonią, którą przed chwilą uderzył Junsu. Odwrócił się w stronę Rian i uśmiechnął się do niej promiennie. – Chcesz, skarbie, żebym bił go tak długo, aż straci przytomność?

– Nie ma takiej potrzebny! – krzyknęła szybko i odsunęła blondyna od Junsu, nerwowo rozglądając się na boki.

– Zwariowałeś!? – warknęła Jieun, nachylając się nad krwawiącym narzeczonym. – Kto ci pozwolił podnieść na niego rękę!?

– Następnym razem niech zważa na to, czyją dziewczynę obraża. Przy następnej okazji nie będę się powstrzymywał i stłukę cię na kwaśne jabłko – wysyczał przez zęby, skupiając wzrok na zdziwionej twarzy nieznajomego chłopaka.

Rian pociągnęła Sehuna w stronę kasy, a ten posłusznie skierował się do swojego wózka z zakupami. Zaczął wypakowywać rzeczy na taśmę, a z jego twarzy nie schodził uśmiech. Kim patrzyła na niego z niedowierzaniem, wciąż próbując uspokoić drżenie rąk. Chociaż słowa Junsu wyprowadziły ją z równowagi, zachowanie Sehuna przebiło dosłownie wszystko. Nie powinien był się w ogóle wtrącać, a co dopiero uderzyć Junsu. Gdyby ktokolwiek go rozpoznał, media nie dałyby mu spokoju.

Chociaż była zdenerwowana, pomogła chłopakowi w wyciąganiu na taśmę zakupów. Chciała z nim czym prędzej porozmawiać, a sklep nie był na to odpowiednim miejscem. 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top