❖ Rozdział jedenasty
– Chan! Ona naprawdę nie chce z wami zamieszkać! – Jin Pyo zatrzymał chłopaka przed wejściem do sali, gdzie od dwóch tygodni leżała Rian. Dziewczyna mogła już spokojnie wrócić do domu, jednak faktem było to, iż nie miała miejsca, do którego mogłaby się udać.
Chanyeol poinformował o stanie młodszej siostry Jieun. Nie spodziewał się większego przejęcia z jej strony, jednak, gdy usłyszał o wyrzuceniu Rian z domu, był w szoku. Jieun w najlepsze przygotowywała się do ślubu, co całkowicie zaćmiło jej umysł i nie pozwoliło na myślenie o kimś, kto jej nie obchodził.
Chan nerwowo spojrzał na drzwi, dając tym samym mężczyźnie znak, że powinien zejść mu z drogi. Chociaż przekonanie chłopaków do wspólnego mieszkania z dziewczyną nie należało do najłatwiejszych rozmów, ostatecznie wszyscy się zgodzili. O, dziwo, najszybciej poszło mu z Jonginem, który przystał na jego propozycję bez chwili zastanowienia. Ba! Zaproponował nawet oddanie swojego pokoju, co oczywiście nie było potrzebne. Chan nie zamierzał pozwolić na to, by Rian znalazła się w innym pokoju niż jego.
– Spróbuj ją zrozumieć. Kiedyś była twoją przyjaciółką...
– Jest dla mnie jak siostra i właśnie dlatego to robię. – Odepchnął delikatnie mężczyznę i wszedł do środka, zamykając za sobą drzwi.
Rian siedziała na progu szpitalnego łóżka. Spod jej szerokiej, jasnoniebieskiej koszulki na ramiączkach wystawał bandaż, który oplatał całe jej plecy i brzuch, łącznie z klatką piersiową. Wiedział, że Rian nie mogła się teraz przepracowywać i powinna cierpliwie czekać na to, aż jej żebra się zrosną. Prócz tego miała robić sobie chłodne okłady w bolące miejsca i dostała receptę na silne tabletki przeciwbólowe. Sam o wszystko zadbał, ponieważ wiedział, że dziewczyna nie była w stanie o siebie zadbać. Myśl o tym, iż rzeczywiście spędziła kilka nocy w opuszczonym miejscu, gdzie mogło jej się coś stać, doprowadzała go do szału. Jeszcze bardziej nienawidził siebie za to, że kiedykolwiek ją opuścił. Ale, przecież Jieun mu obiecała... Tak samo, jak jej ojciec. Oboje zapewnili, że jeśli zniknie z życia Rian, nigdy nie będą robić jej pod górkę i zapewnią jej wszystko, by była szczęśliwa. Okłamali go.
Wyrzucili Rian z domu i cieszyli się z jego naiwności, przez którą dziewczyna została kompletnie sama. Jak radziła sobie do tego czasu? Widział, że była silna, ale nie miał pewności, czy nie ukrywała swych prawdziwych uczuć pod maską obojętności.
– Jesteś gotowa? – spytał niepewnie, a na twarzy brunetki pojawił się grymas niezadowolenia.
– Jesteście głupi, czy głuchy!? – krzyknęła zdenerwowana i spojrzała w oczy chłopaka z jawną niechęcią. – Nigdzie się nie wybieram, a już na pewno nie z tobą. Jestem ci wdzięczna za pomoc i gwarantuję, że spłacę ci rachunek za szpital co do grosza, ale...
– Przymknij się w końcu i przestań udawać taką niezależną zołzę!
Patrzyła na chłopaka z niedowierzaniem. Zapomniała zamknąć usta, przez co wyglądała naprawdę komicznie. Chanyeol'owi nie było jednak do śmiechu. Gniewnie podszedł do dziewczyny i wziął do jednej ręki cały jej bagaż, drugą zaś ścisnął na jej nadgarstku.
– Puść mnie! – Rian próbowała się wyrwać, jednak była zbyt obola i zbyt słaba, by to zrobić. Szarpała się jeszcze przez chwilę, aż w końcu spuściła głowę, chcąc ukryć spływające po jej policzkach łzy.
Chociaż długie włosy zasłaniały prawie całą twarz, Chan i tak dostrzegł jej chwilę słabości. Poluźnił uścisk, jednak nie puścił całkowicie nadgarstka dziewczyny. Postawił bagaż na ziemi i założył kosmyki niesfornych włosów za uszy Rian, delikatnie ścierając z jej policzków łzy. Chociaż brutalnie odtrąciła jego dłoń, ponawiał czynność raz za razem, aż w końcu rozpłakała się niczym dziecko i padła mu w ramiona.
Gładził ją po głowie i pozwolił, by okładała go pięściami po torsie. Chciał, by dała upust swym emocjom, ponieważ wierzył, że to jej pomoże. Rozładowanie emocji zawsze dawało ukojenie i sprawiało, że ludzie mogli zacząć myśleć rozumem i nie musieli kierować się chwilą słabości.
– To nieprawda, że nie masz dokąd pójść – zaczął Chan, gdy Rian przestała płakać. Odsunął ją na długość ramion i spojrzał wprost w jej piwne, pozbawione szczęścia, oczy. Serce mu się łamało na ten widok, jednak musiał pozostać silny. – Zawsze będę traktował cię jak siostrę. Wychowywałem się z tobą i, chociaż nasze drogi się rozeszły, znów jesteśmy razem. Szczerze przepraszam cię za wszystko. Wierzę, że pewnego dnia mi wybaczysz, ale teraz... teraz musisz iść ze mną. Nie masz innego wyboru, Rian.
– Mam wielu przyjaciół, którzy mnie nigdy nie opuścili! – zaprzeczyła szorstko.
– Pokaż mi w takim razie, gdzie oni są? – podjął temat, rozglądając się po pustej sali. – Skoro jest ich tak wielu to dlaczego zamiast przenocować u nich, spałaś na dachu opuszczonej pralni? Dlaczego nikt cię nie odwiedził w szpitalu, choć leżałaś tutaj dwa tygodnie?
Nie potrafiła mu odpowiedzieć. To oczywiste, skoro kłamała.
Opadała z sił, przez co nie potrafiła się nawet obronić. Przez dwa tygodnie, które spędzała w szpitalu, musiała przyzwyczajać się do oglądania twarzy Chanyeol'a. Chłopak nie zamierzał odpuścić i nie wychodził z sali nawet wtedy, gdy rzucała w jego stronę mnóstwo przekleństw. Krzyczała na niego, jak opętana, aż w końcu jej się to znudziło albo po prostu dawała za wygraną. W końcu, po co miała w kółko powtarzać, jak bardzo go nienawidziła, skoro i tak nie zamierzał jej słuchać? Po prostu zakładała w jego obecności słuchawki na uszy, które dostała od Kai'a i włączała jego ulubioną playlistę z MP3. Była pewna, że gdyby nie ich potajemne spotkania, już dawno opuściłaby szpital na własne żądanie. Obiecała jednak Jonginowi, że nie popełni żadnego głupstwa.
– Dlaczego po prostu mnie nie porzucisz? Już raz to zrobiłeś.
– Ponieważ żałuję tego najbardziej na świecie – odpowiedział zgodnie z prawdą. – Nie pozwolę, byś mieszkała na ulicy. Idziesz ze mną i koniec, kropka. Chłopaki już na ciebie czekają.
– Wszyscy o mnie wiedzą?
– Oczywiście. – Widząc jej przerażone spojrzenie, dodał: – Nie mogłem podjąć tej decyzji sam, Rian. Mieszkamy w piątkę, dlatego wszyscy musieli się zgodzić na to, byś się wprowadziła. Ciesz się, że pozostali członkowie mają inną willę, bo byś zwariowała z nami wszystkimi.
– Jak ty to sobie wyobrażasz, Chanyol? – spytała, nerwowo bawiąc się skórkami przy paznokciach. – Mam po prostu wepchać się z buciorami w wasze życie i liczyć na to, że mnie zaakceptujecie? Jesteście członkami EXO! Dla tego cholernego zespołu zrezygnowałeś z naszego kontaktu. Wiesz, jak długo nienawidziłam tego zespołu za to, że mnie dla niego porzuciłeś? Miałam w swoim pokoju nawet tarczę z rzutkami z waszymi zdjęciami...
– Oszczędź mi szczegółów – poprosił, uśmiechając się zakłopotany. – Po prostu weź się w garść i pojedź ze mną, dobrze? Zrobię wszystko, byś poczuła się swobodnie w obecności chłopaków, choć może być przy tym sporo roboty.
Naprawdę chciała udawać silną i po prostu odejść, pozostawiając za sobą Chanyeol'a i wszystko, co się z nim wiązało, ale nie potrafiła tego zrobić. Znalazła się w opłakanym stanie przez własnego ojca i nie miała gdzie się podziać, a na zewnątrz robiło się coraz zimniej. Wieczory bywały bardzo chłodne, przez co spanie na dachu nie wchodziło w grę. Chyba że chciała się nabawić zapalenia płuc albo jakiegoś innego choróbska. Zawsze mogła spróbować jeszcze raz porozmawiać z ojcem i błagać go o to, by mogła wrócić do domu, ale obawiała się, że nie przeżyje jego kolejnego ataku furii.
– Dobrze. – Zgodziła się w końcu, a twarz chłopaka rozpromienił szczery uśmiech. – Wiedz jednak, że wciąż ci nie wybaczyłam.
Rian nie raz słyszała o strzeżonej dzielnicy w Seulu, gdzie mieszkało wiele gwiazd, jednak nigdy nie sądziła, że będzie miała okazję ją zobaczyć. Tymczasem obserwowała te wszystkie eleganckie, niesamowicie drogie posesje z basenami i nie potrafiła zaspokoić swych ciekawskich oczu. Cicho wierzyła, że ujrzy chociażby ukradkiem w którymś z okien jakiegoś sławnego piosenkarza albo aktora, ale nim to się wydarzyło, samochód zatrzymał się przed jedną z willi o jaskrawoczerwonej barwie i wjechał na plac, od razu kierując się w stronę garażu.
Z oszołomieniem obserwowała piękne, różowe posągi pelikanów, które stały przy drodze, otoczone przepięknymi, barwnymi kwiatami. Nie uszło jej uwadze, że nawet żywopłoty kształtem przypominały te piękne ptaki, a droga do posesji wykonana została z lśniących, czerwono-czarnych kamieni.
Wyszła z samochodu z pomocą Jin Pyo, podczas, gdy, Chanyeol zabrał jej torby z bagażnika.
Rozglądała się dookoła, a jej sercem zawładnął niepokój. Czy ona doprawdy zwariowała? Zgodziła się zamieszkać z samymi facetami. W dodatku nie byle jakimi, a członkami EXO! Jeśli ktokolwiek zrobiłby jej fotkę na ich posesji, byłaby skończona. Fanki zespołu z pewnością nie pozwoliłyby jej żyć, przez co sama popełniłaby samobójstwo albo zostałaby przez nie ukamienowana.
Przerażona taką możliwością, jeszcze raz rozejrzała się dookoła i zaczęła szukać potencjalnych paparazzi, którzy chcieli zniszczyć jej życie.
– Dobrze się czujesz? Coś cię boli? – Ahjussi uważnie przyjrzał się dziewczynie, czym od razu zwrócił uwagę Chanyeol'a. Chłopak pojawił się obok Rian niczym torpeda i od razu położył dłoń na jej czole, chcąc sprawdzić, czy nie miała przypadkiem gorączki.
– Coś cię boli? – spytał Park, stając przed dziewczyną, by skupić na sobie całą jej uwagę.
Rian potrząsnęła energicznie głową, jakby ktoś wyrwał ją z głębokiej zadumy.
– Jestem tak nafaszerowana tabletkami przeciwbólowymi, że nawet bomba nie byłaby w stanie zadać mi bólu – odpowiedziała.
Nagle dłonie Chanyeol'a spoczęły na jej barkach. Chłopak nachylił się nad nią w taki sposób, by mogła bez trudu patrzeć na jego czekoladowe oczy.
Rian uniosła brwi w zdumieniu, a serce podskoczyło jej do gardła. Naprawdę obawiała się tego, co zaraz usłyszy. Chociaż wciąż miała żal do Chanyeol'a za przeszłość i w dalszym ciągu patrzenie na niego sprawiało jej ból, udawała, że było inaczej. Nawet jeśli go nienawidziła i pragnęła być jak najdalej stąd, musiała okazać mu wdzięczność. Choć zawiódł ją w chwili, gdy próbowała ratować Diamond People, tym razem wyciągnął do niej pomocną dłoń.
Może jednak zostało w nim coś z jej dawnego przyjaciela?
– Musisz psychicznie nastawić się na to spotkanie – oznajmił poważnym tonem Chan, przez co Rian parsknęła mimowolnie śmiechem. Jego mina była tak komiczna, że nie potrafiła się powstrzymać i śmiała się jak wariatka, chociaż niesamowicie bolały ją żebra.
– On ma rację – Jin Pyo stanął ramię w ramię z Chanyeol'em i zrobił groźną minę. – To, że ta banda należy do sławnego boysbandu wcale nie oznacza, iż są normalni. Wręcz przeciwnie. Nigdy nie wiesz, czym cię zaskoczą ani co im chodzi po głowie. To świry.
– Tylko ja jestem normalny – dodał Chanyeol, gdy za jego plecami rozległ się czyjś bardzo donośny śmiech.
Wzrok Rian momentalnie powędrował w stronę czwórki zbliżających się do nich chłopaków. Na widok uśmiechającego się w jej stronę Jongina, serce zaczęło jej bić mocniej, a nogi miała jak z waty. Szybko jednak odwróciła od niego wzrok i spłonęła rumieńcem, gdy na jej ustach mimowolnie pojawił się uśmiech.
Jak mogła nie myśleć o tym, że przyjeżdżając z Chanyeol'em, zamieszka też z Kai'em? Przecież należeli do tego samego zespołu! Czy to możliwe, by pęknięte żebro uszkodziło jej mózg?
– Chanyeol wcale nie jest normalny. Wścieka się nawet o najmniejszą pierdołę, dlatego lepiej uważaj na to, co robisz w jego obecności.
Ten głos...
Zdezorientowana rozejrzała się po twarzach trójki nieznanych jej chłopaków.
– Jestem Sehun. – Blondyn o dużych ustach wyciągnął w jej stronę dłoń, uśmiechając się przy tym ciepło. Wiedziała jednak, że za tym uśmiechem kryło się coś więcej. Jego oczy były bardzo smutne i to one pokazywały jego prawdziwą naturę.
To on był tajemniczym chłopakiem, którego spotkała na dachu opuszczonej pralni.
To on był człowiekiem o równie samotnej duszy, co ona.
Przenigdy nie zapomniałaby jego głosu.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top