Rozdział 1


Zaparkowałam rower przy szkole i zapięłam kłódkę. Czułam na sobie wzrok tych wszystkich dzieciaków, które bez skrępowania patrzyli się na nową uczennicę. Poprawiłam plecak i z wielką ilością cierpliwości ruszyłam w stronę drzwi prowadzących do szkoły. To nie był pierwszy raz, kiedy byłam tą nową, jednak za każdym razem nienawidziłam tego uczucia. Każdy chciał cię poznać, a jedyne, o czym marzyłaś, to spokój. Lubiłam chodzić do szkoły, to miłe urozmaicenie przy wiecznym życiu. Niekończące się dni zlewały się w jedno, kiedy nie miałam nic konkretnego do zrobienia.
Ach,jaka ona śliczna... Odwróciłam głowę w stronę dochodzącego głosu.
Ciekawe,czy się ze mną umówi... Tym razem odwróciłam głowę w drugą stronę. Musiałam dziwnie wyglądać, tak nią machając.
Mmm...Ale laska. Oby nie miała chłopaka... Westchnęłam.Przez ostatnie kilka lat nie chodziłam do szkoły, więc zapomniałam, jak wiele ludzi tu jest, przez to założyłam za słabe osłony. Słyszałam myśli ludzi. Wszystkich, bez wyjątku.Posiadałam taką zdolność dzięki byciu wampirem. W tamtym tygodniu stuknęło mi jedynie dwieście siedemdziesiąt lat.
Nie byłam już młodzikiem, lecz było wiele wampirów starszych ode mnie o setki, a nawet tysiące lat.
Ludzie dookoła mnie bez skrępowania wodzili za mną wzrokiem, bezczelnie oceniając. Byłam na to przygotowana, to standard w pierwszy dzień w nowej szkole.Prawdopodobnie już jakiś czas temu pojawiły się plotki, kiedy moja opiekunka kupiła dom w tym miasteczku. Najzabawniejsze było to, że ona nie zamieszkała ze mną, tylko przysłała swoją siostrę. Moja przyszywana mama stwierdziła, że urodziła się, by zostać gwiazdą. Cóż, jestem zbyt miła, by powiedzieć jej, że jest fatalna, więc tylko grzecznie przytaknęłam i z uśmiechem na ustach przyjechałam na ten koniec świata.
— Hej, jestem Mike. Ty pewnie jesteś Kate, tak? — Tuż przede mną pojawił się wysoki chłopak o brązowych włosach.Uśmiechał się szeroko, a jego oczka nie wyglądały na zbyt bystre.
— Tak, to ja — odpowiedziałam uprzejmie.
Uśmiechnęłam się delikatnie. Nie chciałam nikogo wystraszyć już pierwszego dnia no i nie potrafiłam być wredna dla nikogo, kto na to nie zasłużył. Zawsze dawałam szansę ludziom, których spotykałam pierwszy raz.
— Jako że jesteś nowa, to może zaprowadzę cię na lekcje. Co masz teraz?
— Hmmm... — Wyciągnęłam plan i przyjrzałam się mu, szukając odpowiedniego dnia i godziny. — Francuski w sali trzysta dziesięć a.
— Super! Ja mam lekcje w sali obok! — Zanim się zorientowałam, byłam ciągnięta za ramię w stronę, z której dopiero przyszłam.
Okazało się, że najszybciej dotrzeć tam przez tylne drzwi. Nie trzeba przeciskać się przez wszystkich uczniów, a do tego, jak się dowiedziałam, omijaliśmy panią Price, wyjątkowo surową nauczycielkę, która miała dyżur w każdy poniedziałek na tym korytarzu.
— No, to jesteśmy. Tu masz lekcje. — Mike wskazał mi drzwi tuż przy wyjściu. Wiedziałam, że starał się być miły, więc z grzeczności nie czytałam mu w myślach,chociaż naprawdę chciałam.
— Dzięki. Teraz sobie chyba poradzę. — Poklepałam go po ramieniu i weszłam do sali. Na szczęście lekcja się jeszcze nie zaczęła, więc bez skrępowania mogłam zająć miejsce w ostatniej ławce. Wyciągnęłam podręcznik z plecaka i położyłam na ławce. Gdy zabrzmiał dzwonek, wszyscy usiedli na swoje miejsca, a do sali wszedł wysoki mężczyzna. Miał siwe włosy i długie wąsy, które przysłaniały jego usta.
— Dobry — rzucił w stronę klasy. — Dzisiejszy temat lekcji...
I w tym momencie się wyłączyłam.Była to lekcja języka francuskiego, a ja we Francji mieszkałam około pięćdziesięciu lat, więc nie musiałam się za bardzo skupiać.
Zaczęłam się rozglądać po klasie. Całą moją uwagę przykuła dziewczyna siedząca w drugiej ławce. Miała krótkie włosy w nieładzie, a skórę jasną niczym trup. Skupiłam się na węchu i wyczułam delikatny odór wampira. Cholera. Nie wiedziałam, jak to się potoczy.
— Alice Cullen, Kate Thomas, nie słuchacie mnie. — Nauczyciel podniósł głos. — Powiedzcie, która odpowiedź jest poprawna —spytał, wskazując na tablicę.
— Druga — odpowiedziałam równo z dziewczyną, którą obserwowałam od jakiegoś czasu.
— No dobrze. — Zmieszał się pan Celes. — Ale słuchajcie dalej.
Przynajmniej wiedziałam, jak się nazywa. Nie wiem jak ona, ale ja przeczytałam poprawną odpowiedź w jego myślach. To było szybsze niż patrzenie na tablicę. Czyżby ona też posiadała ten dar?
Po francuskim miałam WF. Nie lubiłam tego przedmiotu. W teorii miał poprawiać kondycję, ale ja najzwyczajniej w świecie muszę się ograniczać i po prostu się nudzę. Ale na szczęście mieliśmy go tylko dwa razy w tygodniu,więc byłam z tego powodu szczęśliwa.
I nastała pora na lunch.
To był najgorszy czas w szkole. Musiałam udawać, że coś jem, a jednocześnie ukrywać to jedzenie. Teoretycznie mogłam to zjeść, ale to nie miało żadnego smaku. To było, jakby człowiek jadł wodę w różnych stanach skupienia. Ale cóż mogłam zrobić.W końcu sama chciałam iść do szkoły.
Weszłam do stołówki i zobaczyłam dziewczynę z francuskiego. Siedziała przy stoliku z innymi, równie nienaturalnie bladymi osobami. Miałam słuszne podejrzenia, że to były wampiry. Chciałam się czegoś o nich dowiedzieć, a głupio mi było pytać nieznanych ludzi o tą garstkę osób. Na pewno nie pierwszego dnia. Jedyne co mi zostało, to czytanie w myślach.
Edward,ja mówię prawdę. Ona jest dziwna. Dobrze wiesz, że moja intuicja rzadko zawodzi... Zaśmiałam się. A jednak wampirzyca zwróciła na mnie uwagę.
Chłopak o rudawych włosach ukradkiem spojrzał na mnie. A więc to jest Edward. Fajnie wiedzieć, przewaga jest po mojej stronie.
Wara z mojej głowy. Pomyślałam i zaczęłam się śmiać na widok miny tego przystojniaka. Mówiąc łagodnie, był lekko zdezorientowany.
Nagły ruch po prawej stronie przykuł moją uwagę. Na drugim końcu stołówki siedziała dziewczyna o ogniście czerwonych włosach. Gdy tylko się na nią spojrzałam, poczułam znajome ukłucie za lewym uchem. Przez chwilę stałam nieruchomo, nie mogąc uwierzyć. Jakbym cofnęła się wiele lat wstecz. W takiej samej sytuacji nasze drogi się splotły.Stołówka w szkole, ja znowu byłam tą nową, a ona siedziała jak gdyby nigdy nic. Carolina, moja przyjaciółka. Jest starsza jedynie o 100 lat, lecz to dzięki niej jestem kim jestem. Wraz z moim ojcem zajmowała się nami, to jest mną, moją siostrę i kuzynem, po tym,jak zostaliśmy ukąszeni. Pokazała nam, że możemy żyć, żywiąc się jedynie krwią zwierząt. Dzięki niej było nam łatwiej.Wspierała nas, dopóki nie opanowaliśmy własnych żądz.Musiałyśmy się jednak rozstać, ponieważ na kilkadziesiąt lat przyłączyła się do Volturi. A teraz ona, moja najlepsza przyjaciółka, siedziała niedaleko mnie.
Gdy podeszłam bliżej,dziewczyna odwróciła się do mnie i zobaczyłam jej twarz. Tak,teraz byłam zupełnie pewna, że to ona.
Stokrotki są niebieskie, a ziemniaki mają fajne wąsy. Do tego struś jeździ na lamie... Zaczęłam się cicho śmiać. To był nasz sekretny znak, właśnie po tym mogłyśmy się rozpoznać. Ona mówiła do siebie w myślach dziwne rzeczy, a ja się z tego śmiałam. Nigdy nas to nie zawiodło. Poczułam jeszcze mocniejsze ukłucie za uchem i instynktownie złapałam się za to miejsce, śląc dziewczynie mordercze spojrzenie. Jej darem było zadawanie punktowego bólu osobie, na którą patrzyła, bądź była blisko jej psychicznych barier. Carolina zerwała się z miejsca i szybko, pędem człowieka, podbiegła do mnie. Przyjrzała się mojej skromnej osobie, wykrzyknęła coś i rzuciła się na mnie.
— Tak, tak, kochana. Też się cieszę, że cię widzę, ale gnieciesz mnie. — Zaśmiałam się.
— Ach, Kate, moja kochana Kate! Tak dawno cię nie widziałam.Tęskniłam. Co u ciebie? A u siostry? A u kuzyna? Jak wam się wiedzie? Masz faceta? Jestem tutaj już tydzień i jest niesamowicie!Chociaż brakuje tu czegoś. Czego, to nie wiem, musiałabym się tak dłużej zastanowić, ale jednak czegoś tu brakuje. — Carolina zaczęła wyrzucać słowa z szybkością karabinu maszynowego.
— Carolina, spokojnie. Wolniej. Usiądźmy sobie i porozmawiajmy przez chwilę.
Trochę się zagadałyśmy. Gdy już zorientowałyśmy się, że stołówka była pusta, nie licząc kucharek i sprzątaczek,zerwałyśmy się i pobiegłyśmy do swoich klas na lekcje. Do końca zajęć myślałam o Carolinie i Edwardzie. Chłopak, mimo kilkusekundowego kontaktu wzrokowego, naprawdę mi się spodobał.
Chyba się... zakochałam. Ale to niemożliwe!


***

Hej!

Tak, dobrze widzicie. Zmierzch! Tutaj!
O ja o ja o ja o ja o ja!
A tak serio...
Znalazłam opowiadanie pisane... Przynajmniej 6 lat temu, więc stwierdziłam, że opublikuję. A co! A mogę! <mwhahaha>
Nie martwcie się. nie będę się tu rozpisywać o tym, jaki to Edzio jest genialny, piękny i ach och. O nie.
Mam wspaniały plan na sam koniec, który kilka osób zna (na fb zadałam pytanie ze spoilerem, więc ta dam!).
Do napisania tego zachęciły mnie dwie osoby z fb. Dziękuję! Wattpad wzbogacił się o opowiadanie z Edziem! <szykuje tasak... a nie, to nie ta historia>.
Miłego czytania dalej!
Proszę bez hejtowania, nie jestem wielką fanką zmierzchu, ale łapie się wszystkiego, gdzie mogę poćwiczyć swoje umiejętności pisarskie.
Pozdrawiam!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top