⚜️Sześćdziesiąt Trzy⚜️
Mae: mike?
Mae: michael proszę porozmawiaj ze mną
Mae: pozwól mi wyjaśnić
Mae: to nieprawda, nic z tego nie było prawdą
Michael: proszę, zostaw mnie w spokoju
Mae: czemu nie pozwolisz mi wyjaśnić?
Michael: po prostu przestań
Przełknęłam gulę w gardle i nie mogłam się zdecydować czy bardziej mam ochotę kopnąć go w piszczel, czy płakać przez następne trzy lata. Znamy się ponad rok, a on mi nie ufa. Skrzywiłam się i wybrałam numer Ashtona z kontaktów.
Mae: możemy pogadać?
Ash: o czym?
Mae: wiesz o czym
Kilka chwil później mój telefon zaczął dzwonić.
— Masz dużo do wyjaśnienia, panienko.
Westchnęłam. — Nie powinnam być zmuszona do wyjaśnienia czegokolwiek. Nie musiałabym tego robić, gdyby nie mój pojebany eks.
Ashton również westchnął. — Będę wyrozumiały i założę, że to było zwykłe pierdolenie?
— Spotkałeś już Dylana — ścisnęłam mostek nosa i oparłam się ciężko na krześle, ustawionym w ogródku mojego domu.
— Tylko raz — zamyślił się Ashton. — Ale chyba tyle wystarczyło mi, żeby poczuć, jakim jest dupkiem.
— Taa... — wymamrotałam, zsuwając okulary z nosa i trąc oczy. — Nic z tego nie było prawdą. Może oprócz tego, że tu przyszedł. Zapytał mnie, czy kocham Michaela, zaczęliśmy na siebie wrzeszczeć i tak jakby... dostał ode mnie w twarz.
— Whoa! Do boju, Mae!
— Nie jestem z tego dumna, ale mnie zirytował. — Prychnęłam. — Nie byłam pijana. Nie napiłam się nawet kropli alkoholu od tego wieczoru, kiedy zaciągnąłeś mnie na imprezę kilka miesięcy temu.
— Hm... Wyprzedzę fakty i założę, że nie było u ciebie innego faceta?
— Nie — prychnęłam. — I jestem kurewsko wściekła, że Michael ze mną nie rozmawia! Że po prostu kurwa uwierzył w ten artykuł, ot tak!
— Mae, uspokój się — powiedział powoli. Zamknęłam oczy i wzięłam głęboki wdech świeżego powietrza. Wyluzuj.
— Więc... — Oczyściłam gardło. — Możesz porozmawiać z Michaelem?
— Co?
— Możesz z nim porozmawiać? Mnie nie posłucha.
— Nie — zaśmiał się, a ja się skrzywiłam. — Nie wciągaj mnie w wasze problemy.
Prychnęłam. — Nie musisz ujmować tego w ten sposób, Jezu...
— Sorry, wybacz — zachichotał, po czym zamilkł na chwilę. — Posłuchaj, pomogę ci, ale Mike potrzebuje ciebie, a nie mnie.
— Rozwiń to.
— Myślisz, że mnie posłucha?
— No, jesteś jego najlepszym przyjacielem.
— A ty jesteś miłością jego przeklętego życia — wytknął. Moja twarz zrobiła się gorąca. Wiedziałam, że Michael mnie kochał, więc czemu mi nie ufał?
— Więc co mam zrobić? Sama nie mogę nic wymyślić, Ash. I czuję się przez to okropnie — zdusiłam szloch. Ashton był przez chwilę cicho, a potem coś zaczęło szeleścić.
— Muszę iść, chłopcy właśnie przyszli, ale zadzwonię do ciebie, jak coś wymyślę, okej? — powiedział, a ja się zasmuciłam.
— Okej, dziękuję Ash — powiedziałam cicho.
— Będzie dobrze, Mae. Kocham cię.
— Kocham cię — odpowiedziałam i rozłączyłam połączenie.
Co ja mam zrobić do cholery?
Jęknęłam, przecierając twarz dłońmi, sfrustrowana. Gdybym mogła zmusić Michaela do posłuchania mnie przez kilka minut, wszystko by się ułożyło. Moglibyśmy wrócić do tego, co było.
— Jakie to pojebane — wymamrotałam w dłonie.
— Co jest pojebane?
Spojrzałam w górę i ujrzałam stojącą przede mną mamę, wciąż ubraną w uniform, co powiedziało mi, że dopiero wróciła z pracy. Posłała mi delikatny uśmiech, po czym usiadła naprzeciwko mnie, opierając stopę na stoliku, który stał pomiędzy nami.
— Mój Boże, mamo... — odetchnęłam, opierając się mocniej na krześle. — Dlaczego mam taki zły gust do mężczyzn?
— Cóż... — zaśmiała się. — Mogłaś odziedziczyć to po swojej mamie.
— Czy to był przytyk w kierunku taty? — zachichotałam. Wyszczerzyła do mnie zęby w uśmiechu.
— Co zrobiła gwiazda rocka? — zapytała, ściągając z nóg tenisówki.
— To nawet nie Michael, serio — zaśmiałam się głośno. — Chodzi o Dylana!
— O Panie — westchnęła mama, kręcąc głową. — Poczekaj chwilę.
Wstała i weszła do środka. Wróciła kilka minut później, ubrana w czarny t-shirt i spodnie do jogi, trzymając w ręce piwo. Usiadła w tym samym miejscu, układając się w podobnej pozycji.
— Potrzebuję alkoholu, jeśli to ma coś wspólnego z Dylanem — wytłumaczyła, biorąc pierwszy łyk piwa. Zaśmiałam się, doceniając poczucie humoru mojej mamy. Zacisnęła wargi i skinęła mi głową.
— Dobra. — Wzięłam głęboki oddech i zagłębiłam się w historię. — Od czego by tu zacząć... okej, wiem. Dylan przyszedł tu któregoś wieczora. Chciał, żebyśmy do siebie wrócili, ale oczywiście go odrzuciłam, a on się wściekł...
— Jak dla mnie mało zaskakujące — skomentowała mama.
— Mamo — jęknęłam. Podniosła jedną rękę w geście poddania i upiła kolejny łyk piwa.
— Wdaliśmy się w kłótnie i zaczął mi działać na nerwy, więc skończyło się na tym, że go uderzyłam. Tak trochę.
— Imponujące — przytaknęła. Mówiłam dalej.
— Kilka dni później, przyszedł tu Levi, wypłakując sobie oczy, bo powiedział tacie i swojej mamie, że jest gejem i zgaduję, że przez to zwariowali, więc powiedziałam mu, że może zostać na noc. Obudził mnie później o czwartej nad ranem i pokazał mi artykuł, który ktoś napisał o mnie. O mnie!
— Moja dziewczynka jest sławna — udała, że się wzrusza. Przewróciłam oczami.
— Okazuje się, że Dylan poszedł do jebanej prasy albo paparazzich, albo kogokolwiek i sprzedał im o mnie jakąś gównianą historyjkę.
Mama zmrużyła oczy. — Która mówiła...?
Westchnęłam, przeczesując palcami włosy. — Właściwie tyle, że byłam okropną dziewczyną. Że zdradziłam go kilkanaście razy i że mi się oświadczył, ale wyrzuciłam pierścionek do kosza?
Mama wybuchnęła śmiechem, a ja zgarbiłam ramiona.
— To nie jest śmieszne — powiedziałam słabo.
— Przepraszam — próbowała się pozbierać. — Przepraszam. To nie... po prostu... on się tak bardzo stara.
— Jak wrzód na tyłku.
— Tak! To też. To śmieszne.
— Robi się jeszcze lepiej — wymamrotałam. — Powiedział im, że przyszedł tu – co jak już mówiłam, jest prawdą – ale byłam kompletnie zalana, a w środku miałam jakiegoś faceta, który błagał mnie, żebym wróciła do pokoju.
Mama upiła kolejny łyk piwa, ściągając brwi w skupieniu i pochylając się, by oprzeć łokcie na kolanach.
— Więc w skrócie – jest na ciebie zły, bo go odtrąciłaś, więc próbuje dobrać ci się do tyłka z czymś takim?
Przytaknęłam. — Dokładnie.
— Wow — odetchnęła. — Pozwól, że zgadnę. Michael to widział?
— Bingo, mamy zwycięzcę — potwierdziłam mało entuzjastycznie.
— Po twoim tonie wnoszę, że nie jest dobrze.
Wzruszyłam ramionami, na co ona pokręciła głową.
— Mężczyźni — prychnęła. — Są tacy głupi.
— Ej! Nadal jest moim chłopakiem! — podniosłam linię obrony, po czym się skrzywiłam. — Przynajmniej tak mi się wydaje, że nadal nim jest. Nie wiem, co zrobić.
Mama uśmiechnęła się i wstała, by obejść stolik dookoła i pocałować mnie w czoło.
— Coś wymyślisz, kochanie. Jak zawsze.
Westchnęłam, patrząc, jak wraca do środka, a mój umysł znowu skupił się na zadaniu. I wtedy na coś wpadłam.
Zgarnęłam telefon ze stolika i napisałam do Ashtona.
Mae: gdzie teraz jesteście?
Ash: w LA, czemu?
Mae: mam pomysł, ale potrzebuję twojej pomocy
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top