⚜️ Dwadzieścia Dziewięć ⚜️

Zmarszczyłam brwi we frustracji, kiedy moja muzyka (akurat było to „Sex" od The 1975, jeśli się zastanawiacie) wyłączyła się, a w uszach zadzwonił mi dźwięk przychodzącego połączenia. Była 22, a ja wracałam do domu po pracy.

— Halo? — odpowiedziałam.

— Mam dla ciebie propozycję — zaczął Calum, brzmiąc, jakby się śpieszył. Uniosłam brew.

— Oh? — Pociągnęłam za rękaw flaneli Michaela – która rzadko mnie opuszczała, mogę dodać – robiąc się nieco nerwowa, przez ton głosu Caluma.

— No. Luke i ja pomyśleliśmy, że moglibyśmy przetransportować cię do UK?

Zatrzymałam się, omal nie krztusząc się powietrzem.

— Przetransportować mnie do UK? — powtórzyłam, mrugając.

— Tak! Rozmawialiśmy o tym z Ashem i on też myśli, że to świetny pomysł. Mike jest po prostu... jakie to było słowo....

— Najbardziej przyzwoity, kiedy chodzi o dziewczyny — westchnęłam, przypominając sobie, że gdzieś już to słyszałam, albo o tym czytałam.

— Właśnie. Widzisz, już wiesz, o co chodzi. Mogłabyś go zaskoczyć, wiesz?

— To na pewno dobry pomysł? A co jeśli on nie chce mnie widzieć? To znaczy, po tym, co mu zrobiłam. — Wymachiwałam rękami, rozmawiając i idąc. Cal westchnął.

— Ostatnio był trochę dziwny. Wydawał się jakby, nie wiem, smutny. Nie ma tego czegoś. Myślę, że potrzebuje jakiegoś fizycznego bodźca.

— Cóż, to mogę w pełni zrozumieć — zaśmiałam się. — Znamy się blisko dziewięć miesięcy i ja też go k... lubię. Bardzo.

— Tak, jasne — prychnął Cal. — „Lubisz."

— Milcz — wymamrotałam. Im dłużej szłam tą ulicą, tym gorętsza robiła się moja twarz. — Nie o to chodzi.

— Jestem całkowicie pewny, że chodzi właśnie o to — spuentował. Przewróciłam oczami, machając do mamy, kiedy weszłam do domu.

— Hej, skarbie — przywitała się, odrywając się od swojej książki. Uśmiechnęłam się do niej.

— Cześć, mamo.

— Cześć, mamo! — wydarł się Cal do telefonu, zmuszając mnie do zatkania sobie uszu, przez głośność jego głosu.

— Calum mówi cześć. — Ponownie przewróciłam oczami, a mama zaśmiała się.

— Ty i ci Australijczycy — krzyknęła, kiedy skierowałam swoje kroki do kuchni, by wyciągnąć z lodówki makaron z serem. Wyjęłam słuchawki z uszu i włączyłam głośnomówiący, odkładając telefon na blat.

— Ci Australijczycy chcą, żebym przyjechała do Wielkiej Brytanii.

— Żeby zaskoczyć jej chłopaka — dodał Calum, sprawiając, że moja twarz zrobiła się znowu gorąca.

— On nie jest moim chłopakiem — pisnęłam, kiedy moja mama weszła do kuchni, z rękami założonymi na piersiach i uśmiechem na twarzy.

— Równie dobrze mógłby być. — Wzruszyła ramionami, przez co jej krótkie, brązowe włosy, lekko otarły się o jej ramiona. — A więc UK?

— Tak — przytaknął Calum, zanim ja miałam okazję to zrobić.

Nerwowo przygryzałam wargę, kiedy moje jedzenie się podgrzewało.

Pozwoli mi jechać?

Technicznie miałam 18 lat, więc mogłam robić, co chciałam. Ale Wielka Brytania była naprawdę daleko i nie byłam pewna, czy zdecydowałabym się na wyjazd, gdyby nie czuła się z tym dobrze.

Mama przytaknęła, wydymając wargi i debatując ze sobą.

— UK — zastanawiała się, mrużąc oczy w koncentracji.

— Obiecujemy, że będziemy o nią dbać, Pani Robins — wyrwał się Calum. — Kurde, osobiście się nią zajmę. Zapłacimy za wszystko, więc nie musi się pani o nic martwić.

— Tak właściwie to... — Wymusiła śmiech, przez co stałam się jeszcze bardziej nerwowa, bo normalnie znaczyło to, że coś nieprzyjemnego przejdzie przez jej usta. Więc do rzeczy. — Muszę się martwić, że moja jedyna córka zginie w katastrofie lotniczej. Muszę się martwić o to, że zbombardują ją fangirls, czy jak tam na nie mówicie. Muszę się martwić, że się zgubi i nie będzie miała możliwości skontaktowania się z kimkolwiek. Muszę się martwić o...

— Mamo! — krzyknęłam, wyciągając jedzenie z mikrofalówki. — Jeżu, wystarczy już tych bzdur w stylu Debbie Downer.

— Jestem realistką, Meredith. Takie rzeczy mogą się zdarzyć!

— Ale się nie zdarzą — wtrącił się Cal.

— Tego nie wiesz — odcięła mu się mama, a potem westchnęła. — Po prostu jestem matką. Martwię się, to właściwie moja praca.

— Wiem — przytaknęłam, naprawdę rozumiejąc.

— Ale — kontynuowała — jesteś dorosła. Nie mogę zatrzymać cię w tym domu na zawsze, mimo że bardzo bym chciała.

— Mamo — jęknęłam, przewracając oczami.

— Co? Moim zadaniem jako matki, jest zapewnienie ci bezpieczeństwa, a nie mogę tego robić, kiedy jesteś w drodze do Londynu, czy gdzieś indziej.

Łzy zaszczypały mnie w oczy.

Powie „nie".

I będę płakać.

Bo nawet jeśli bałam się samolotów, byłam gotowa zrobić wszystko, żeby spotkać się z Michaelem.

Westchnęła ponownie. — Więc, chłopcy, pokładam w was wiarę, że zapewnicie mojemu dziecku bezpieczeństwo.

Sapnęłam, nie spodziewając się, że się na to wszystko zgodzi.

— Cholera jasna, naprawdę?! — wykrztusiłam, niemal dławiąc się jedzeniem. Calum zrobił „woo-hoo" gdzieś w tle, a mama się zaśmiała.

— Po prostu zadzwoń do mnie, kiedy już dotrzesz i upewnij się, że zrobisz dużo zdjęć — powiedziała, przyciągając mnie do uścisku. Objęłam ją ramionami wokół jej drobnej talii.

— Najlepsza mama na świecie — wymamrotałam, uśmiechając się szeroko.

Lecę do pieprzonej Wielkiej Brytanii. Cholera.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top