16. Próba włamu

- Wstawaj, piękna - mruknął Brian wprost do ucha Emily, przygryzając jego płatek.

Brunetka jęknęła, przewróciła się na drugi bok i nakryła kołdrą aż po sam czubek głowy.

- Mała, muszę iść do pracy.

- Która jest godzina? - burknęła Em.

- Siódma trzydzieści.

Spod przykrycia doszedł go jeszcze głośniejszy jęk protestu.

- Toż to jeszcze noc! - Emily nienawidziła wstawać o tak wczesnych porach. Była ogromnym śpiochem. Na szczęście nie przeszkadzało jej to w pracy.

Brian westchnął, przysunął się bliżej dziewczyny i wsunął dłonie pod kołdrę, obejmując jej talię. Emily zadrżała, leniwie odwracając twarz w stronę chłopaka. Spojrzała w jego błękitne tęczówki, a on pocałował ją namiętnie.

- Dobrze więc, możesz tu zostać jak długo chcesz, ja jadę do biura. Zdzwonimy się wieczorem, okej?

- Dobrze, tylko wpisz mi swój numer w kontakty, bo wciąż mi go nie dałeś.

Emily przymknęła oczy i dalej drzemała, podczas gdy Brian wziął szybki prysznic, ubrał się i wypił kawę. W międzyczasie wpisał do telefonu Em swój numer pod nazwą "gość od samochodów". Przed wyjściem podszedł jeszcze do dziewczyny i pocałował ją w czoło. Nie otworzyła oczu, tylko uśmiechnęła się. Kilka minut później Brian w końcu wyszedł, a Emily pomyślała sobie, że już dawno nie była tak szczęśliwa.

Brunetka dospała jeszcze godzinę, po czym wzięła prysznic, myjąc włosy jego męskim szamponem. Uwielbiała zapach kosmetyków dla facetów. Większość damskich perfum miała mdły, cukierkowy aromat, od którego robiło jej się niedobrze.

Opuściła łazienkę i rozpoczęła poszukiwania swoich ubrań. Wciągnęła na siebie spodnie i wygrzebała z szafy świeżą koszulkę Briana z napisem "free hugs".

- Sprytny pomysł na podryw - stwierdziła na głos, przeglądając się w lustrze.

Następną czynnością było ogarnięcie całego mieszkania i zrobienie śniadania. Niestety, większość produktów w lodówce było zepsutych, zadowoliła się jajecznicą z bekonem. Dopóki nie poczuła cudownego zapachu nie zdawała sobie sprawy, jak bardzo jest głodna. W trakcie śniadania jej telefon oznajmił nową wiadomość. Wzięła go do ręki i odczytała sms'a. Był napisany z nieznanego numeru.

"To jeszcze nie koniec."

Cały jej dobry nastrój prysł w jednym momencie. Skrzywiła się, odrzucając telefon na drugi koniec stołu. Dojadła jajecznicę. W trakcie mycia naczyń uderzyła ją pewna myśl. Nie może się bać. Tego właśnie chce Ray. Widząc jej słabość triumfuje, to daje mu siłę. Jeżeli stawi mu czoła, pokaże mu, że nie jest w stanie jej zastraszyć. Udowodni mu, że potrafi bez niego żyć. W końcu odpuści, zrezygnuje, jeśli nie będzie widział efektów swojego działania. Ray nigdy nie należał do ludzi mocnych czy to fizycznie, czy psychicznie. Zawsze tylko zgrywał cwaniaka, a kiedy przyszło do rękoczynów, uciekał lub wysługiwał się swoimi tępymi osiłkami.

Zdeterminowana Emily zabrała telefon i klucze i wyszła na zewnątrz. Był piękny, słoneczny dzień, wręcz idealny na spacer do domu. Po drodze będzie miała czas na dokładne ułożenie planu na dzisiejszy wieczór.

Ledwie przekroczyła próg kamienicy, a już osaczyła ją ciotka Dott.

- Witaj dziecinko! Jak się czujesz? Nie denerwował cię już ten przebrzydły drań?

Emily pomyślała o porannej wiadomości.

- Nie, ciociu Dotty, wszystko w porządku.

- No, ale na pewno jesteś głodna. Przynieść ci coś?

- Nie, dopiero jadłam...

- Dobrze, ugotuję pierogi, krzyknę, jak będą gotowe.

Dziewczyna stwierdziła, że nie ma sensu walczyć z tą kobietą w kwestii jedzenia, więc poszła do siebie.

Przez resztę dnia dogrywała szczegóły napadu. Choć od ostatniego skoku minęło sporo czasu, jej to nie przeszkadzało. Była profesjonalistką, najlepszą w swoim fachu. Nie bez powodu nazywali ją "Shadow".

Wysłała Brianowi sms'a, że nie da rady się z nim zobaczyć, bo przyjaciółka ma do niej ważną sprawę. Przez chwilę szukała jego numeru, a widząc, pod jaką nazwą się zapisał, uśmiechnęła się. Chłopak odpisał, że w porządku, i żeby dała znać jeśli czegoś będzie potrzebować.

Około godziny 22 Emily ubrała się i zabrała wszystko, co potrzebne. Wyglądała normalnie, kominiarkę i bandanę wcisnęła do plecaka, z zamiarem założenia ich tuż przed akcją. Upewniła się, że zamknęła drzwi i cicho wyszła z budynku. Nie chciała, by ciocia D ją widziała. Pozwalało to uniknąć nieprzyjemnych pytań.

Budynek Gold Business Bank znajdował się przy Maine Road. Z racji swojej funkcji, według Emily powinien to być wielki budynek, ze wszech stron krzyczący o ogromnej zawartości swojego sejfu. To by było bardzo w stylu bogaczy, lubili chwalić się swoim majątkiem. Tymczasem było wręcz przeciwnie. Owszem, posiadał takie zabezpieczenia, że od razu widać było że bynajmniej nie jest to przedszkole, lecz sam w sobie był niewielki, zbudowany w stylu klasycznym. Wejście nawiązywało do architektury starożytnej Grecji: kolumny zwieńczone tympanonem. Przy żelaznej bramie umiejscowiono budkę strażniczą. Ochroniarze bardzo dokładnie sprawdzali każdy samochód, który wjeżdżał na teren posesji. Oprócz tego przy głównym wejściu każdy został poddawany generalnej inspekcji. W środku trzeba było przejść przez bramki wykrywające metal. Skrytka każdego klienta zabezpieczona była odciskiem palca i dodatkowym szyfrem składającym się z sześciu cyfr, co dawało łącznie milion kombinacji. Emily wiedziała dosłownie wszystko. Rozeznanie przeprowadzała przez dwa miesiące. Była doskonale zorientowana.

Bank zamykano o 20. O 21:30 wychodził ostatni pracownik - naczelnik banku. Ochroniarze zostawali na całą noc, zmieniali się średnio co 3 godziny Podczas wymiany powstawała 30-sekundowa luka, podczas której Em miała szansę wejść do środka. Kiedy pokona bramę, będzie musiała obejść budynek, wspiąć się na dach i wejść do przewodu wentylacyjnego. Brunetka musiała tylko uzbroić się w cierpliwość i czekać.

Wreszcie, około godziny 23 przybyła nowa zmiana. Emily nałożyła kominiarkę i bandanę, po czym wyjęła z plecaka sprzęt do zakłócania obrazu z kamer. Uruchomiła go i nastawiła z 20-sekundowym opóźnieniem. Spięła się, wyostrzyła wszystkie zmysły i przygotowała ciało do biegu. Brama się otworzyła, a dziewczyna natychmiast wślizgnęła się do środka i przyczaiła w cieniu. W swoim czarnym stroju idealnie zlewała się z otoczeniem. Wstrzymała oddech. Strażnicy weszli w szóstkę do budki.

Teraz albo nigdy.

Dziewczyna co sił popędziła wzdłuż muru, modląc się w duchu, żeby tylko obraz z kamer został odpowiednio zaśnieżony. W niespełna 15 sekund przecięła odległość dzielącą ją od banku. Kiedy dotarła na miejsce, oparła się o mur, oddychając ciężko. W myślach skarciła się za brak regularnych ćwiczeń. Postanowiła sobie to zmienić w najbliższej przyszłości.

Złapała oddech, unormowała go i zabrała się do realizacji dalszej części planu. Kolejnym narzędziem z jej plecaka był pistolet ze stalową linką, dzięki któremu miała się dostać na dach. Wycelowała. Kotwiczka z cichym szczękiem zahaczyła o szczyt budynku. Em pociągnęła kilka razy, przypięła się do linki i powoli zaczęła wjeżdżać na górę.

Na dachu wszystko starannie pozbierała i zajrzała do mapy. Według planu wejście do szybu wentylacyjnego znajdowało się jakieś pięć metrów od niej. Podniosła wzrok i zobaczyła coś na kształt niewysokiego komina z porządną klapą. Ku jej zdziwieniu, była ona otwarta. Emily powoli opuściła się w dół.

Póki co wszystko szło po jej myśli. Najtrudniejsze jeszcze przed nią, ale gdy tylko dostanie się do głównego sejfu, pójdzie jak z górki. Drogę do niego prowadzącą miała wyrytą na pamięć, nie było czasu na czytanie mapy, czy - co gorsza - jakiekolwiek błędy. Musiała działać szybko i precyzyjnie. W przeciwnym wypadku wiele ryzykowała.

Wydawało jej się, że przewód będzie się ciągnął w nieskończoność. W myślach odliczała ilość zakrętów, które już pokonała i te, które jej jeszcze zostały. Na miejsce dotarła po jakichś 15 minutach. Przysunęła się do kratki, pod którą znajdowało się jej miejsce docelowe, wyjęła z plecaka śrubokręt i zabrała się za wykręcanie przeszkody. Następnie odłożyła ją na bok i na rękach opuściła się do środka. Znajdowała się teraz w przedsionku. Przed nią widniały ogromne drzwi prowadzące do skarbca. Pozostało tylko je otworzyć.

Emily odetchnęła i ponownie zabrała się do pracy. Sięgnęła do plecaka po odpowiednie narzędzia i zaczęła. W ręku trzymała małe urządzonko, które po przyłożeniu do gałki sejfu przyczepiało się do niej, by w ciągu kilku minut rozszyfrować kod. Złodziejowi pozostało jedynie cierpliwie czekać. Emily otrzymała to cacko w prezencie od wujka. Było ich wiele, ale tylko tego nie wyrzuciła. Okazał się być przydatny w jej fachu.

Urządzenie cichym pikaniem oznajmiło ukończenie roboty. Emily wstrzymała oddech i przekręciła korbę w kształcie steru statku. Zawartość sejfu stanęła przed nią otworem. Brunetka klasnęła w dłonie niczym mała dziewczynka. Weszła do środka i zaczęła pakować pliki banknotów do plecaka. Kiedy ten był już pełny, poupychała jeszcze kilka do stanika, kieszeni spodni i bluzy. Tyle powinno jej wystarczyć na jakiś czas. Usatysfakcjonowana swoim łupem postanowiła wracać.

Zebrała się do skoku i wspięła do przewodu wentylacyjnego. Starannie przykręciła na powrót kratkę, schowała narzędzia i rozpoczęła ucieczkę.

Mniej więcej w połowie drogi jej sielanka dobiegła końca.

Budynek rozbrzmiał przeraźliwym dźwiękiem syreny. Zauważyli ją. Emily rzuciła się naprzód. Do jej uszu dobiegły dziwne odgłosy, dochodzące gdzieś z bocznych odnóg tego korytarza. Ze zgrozą uświadomiła sobie, że prawdopodobnie ochrona włączyła tak zwane 'dmuchawy", czyli system oczyszczania przewodu. Zostało jej coraz mniej czasu, wszystkie mięśnie ją bolały, w głowie huczało. Musiała się pospieszyć, inaczej siła podmuchu przewali ją przez cały system i będzie naprawdę dobrze, jeśli wyjdzie z tego żywa.

Liczyła zakręty, modląc się, by w zdenerwowaniu nie pomyliła drogi. Na szczęście udało jej się dojść do wylotu. Czym prędzej zaczęła się wspinać. Jeszcze pięć metrów, no dalej... trzy.... dwa...

- Policja Tramp Town. Wyjdź stamtąd i połóż ręce na głowie. Jesteś aresztowany.

Emily zamarła, z głową wystającą z wyjścia z szybu. Policjanci jej nie rozpoznali, bo wciąż miała na sobie kominiarkę i bandanę. Powoli i z rezygnacją wyskoczyła na dach i uniosła ręce. Natychmiast została powalona na ziemię, a jej kamuflaż zerwał jeden z policjantów.

- No, no, no, proszę, proszę. Czyżby to nasza słynna Shadow?

Emily nie odezwała się słowem. Pomyślała o Brianie.



Chłopak spędzał wieczór w domu, usiłując wymyślić sposób, w który mógłby skłonić Emily do nawiązania współpracy z Abruzzim. Około wpół do pierwszej dostał telefon.

- Nie zgadniesz, kogo tu mamy.


_________________________________________________

Cześć Robaczkiii. :D Bardzo dziękuję Wam wszystkim za ponad 400 wyświetleń i ponad 100 gwiazdek, jesteście cudowni. Cieszę się, że to czytacie i że jest Was coraz więcej, oby tak dalej. Przed nami jeszcze dużo części, opowiadanie się rozkręca, będzie fajnie, obiecuję. Tak więc, zostańcie ze mną. <3

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top