9 | devet
- Zostawcie nas samych, musimy porozmawiać - Andreas grzecznie poprosił Prevców o opuszczenie mojego pokoju.
- Jeżeli masz mi coś do powiedzenia, to wal śmiało!
Wellinger uderzył się w czoło - Lena! Musimy porozmawiać w cztery oczy, czego ty nie rozumiesz?!
Jego stosunek wobec mnie zaczął mnie coraz bardziej irytować. Coś mu się pomieszało w tej głowie, albo on jest taki milutki tylko przy rodzicach. Tutaj, w momencie, kiedy miał się mną opiekować (czyt. pilnować, abym nie wpadła pod samochód, nikt mnie nie porwał czyli jednym słowem wróciła do domu cała i zdrowa) on zabawiał się w mojego tatę, który zakazuje mi jakichkolwiek kontaktów z chłopakami.
- Domen... - zwróciłam się do chłopaka błagającym wzrokiem i westchnęłam.
Dwójka słoweńcow opuściła nasz pokój.
Zrobiłam trzy rundy wzdłuż pokoju, co chwilę zatrzymując się obok okna. Oparłam się o kaloryfer.
- I? O czym chcesz rozmawiać? A może znowu będziesz się na mnie wydzierał?
- Po pierwsze, ja się nie wydzieram. A po drugie - wypuścił z ust powietrze - już Ci raz coś powiedziałem o Domenie i zdania nie zmienię. Sądzę, że skoro jesteś już taka dorosła, to będziesz wiedziała co z tym zrobić. Ja tylko cię ostrzegam, bo wiem jak to się może skończyć.
- Mój drogi, najkochańszy kuzynie - podeszłam do niego z wyciągniętym palcem wskazującym - nie wiem co jest między tobą, a Domenem i raczej nie chodzi tu o mnie. Jeżeli macie jakieś stare nie wyjaśnione sprawy to proszę cię, załatwcie to między sobą i mnie w to nie wciągajcie. Już mam dosyć tego, w jaki sposób mnie traktujesz odkąd tu jestem. Krzyczysz na mnie, wszystkiego mi zakazujesz, zachowujesz się jak jakiś naopiekuńczy ojciec, który nie rozumie, że jego córka nie ma już dwunastu lat - wybuchłam płaczem. Zanosiłam się szlochem jak małe dziecko. Schowałam twarz w dłonie nie chcąc, aby Andreas patrzył na ten widok. Poczułam, że oplata mnie ramieniem i przyciąga do siebie. Położyłam głowę na jego kolanach i powoli się uspokałam. Wellinger delikatnie gładził moje włosy uspokajając mnie.
- Przepraszam...
Andreas patrzył na mnie z góry.
- Przepraszam, okej? Nie chciałem sprawdzić ci przykrości.
Nic nie powiedziałam, tylko wstałam i poszłam do łazienki. Wyszłam z niej dopiero kiedy usłyszałam zamykanie się drzwi wejściowych do pokoju.
☆
Domen krążył w moim pobliżu, ale zachowywał dystans między nami. Nie dało się nie zauważyć, że coś go gryzie, ponieważ, gdy tylko udało mi się nawiązać z nim jakikolwiek kontakt wzrokowy, on odwracał twarz w drugą stronę.
Rozejrzałam się dookoła i powoli podeszłam do Prevca. Patrzył w telefon i pisał coś na nim. Widział, że idę w jego kierunku, więc zablokował ekran i włożył ręce do kieszeni. Stanęłam przed nim i stoczyliśmy walkę na spojrzenia. Domen wymiękł.
Oblizałam usta i już chciałam coś powiedzieć, ale Domen wbił we mnie wzrok. Zmrużył oczy i czekał na moją reakcje.
- Ja... Wczoraj... Ugh! - Nie wiedziałam od czego zacząć.
- Wydaje mi się, że najlepiej będzie, jak o sobie zapomnimy. Nie zależy mi na tobie, a nie chcę abyś ty się angażowała.
Zmrużyłam oczy. Pokręciłam głową. Serce zabiło mi mocniej, a przed oczami miałam mroczki.
Chłopak przegarnął włosy i uniósł jedną brew.
- Dlaczego?
- Nie widzisz co się dzieje odkąd tu jesteś? Andreas pilnuje cię na każdym kroku, nie masz przestrzeni, a to wszystko z mojego powodu. Tak będzie dla ciebie lepiej...
Moje gardło było ściśnięte, a łzy cisnęły mi się do oczu.
- Chodzi o wczorajszą sytuację? O to co powiedziałam?
Domen wziął głęboki oddech i spojrzał na niebo.
Piękne, czyste, ani jednej chmurki. Słońce miło prażyło, co oznaczało, że na mojej twarzy pojawi się więcej piegów.
- Nie, Lena. Jedyne co mnie boli w tej sytuacji, to to, że musisz kłamać, przeze mnie. Nie chcę, żebyś to robiła. To głupie.
- Jesteś pieprzonym egoistą. Chcesz się mnie pozbyć i tyle. Jesteś zwykłym tchórzem.
Prevc odwrócił się na pięcie i skierował sie w stronę domku Słoweńców. Stałam jak słup i nie mogłam się ruszyć. Podbiegłam do niego, złapałam go za ramię i odwróciłam w moją stronę.
Domen prychnął. Zagryzł wargę i przeniósł wzrok na swoje buty.
- Jeżeli tak uważasz, to jest to odpowiedni moment, aby raz na zawsze zakończyć naszą znajomość. Możemy się ograniczyć do zwykłego "cześć" i tyle - wzruszył ramionami, a ja byłam bliska wybuchnięcia płaczem. Byłam bezsilna.
Patrzyłam w jego piwne oczy. Przyglądałam się piegom na jego nosie, których nie było za wiele, ale ze względu, że sama je posiadam, zauważyłam w nim bratnią duszę.
Spuściłam wzrok i dałam krok do przodu. Odległość między nami zdecydowanie była mniejsza niż przestrzeń osobista.
- Ja nie chcę zwykłego "cześć", Domen...
Zdziwiony chłopak uniósł brwi.
- To powiedz mi, czego ty tak właściwie oczekujesz?
Wspiełam się na palce, aby złożyć delikatny pocałunek na jego policzku. Chwilę czekałam na jego reakcje, wtedy on zbliżył twarz i potarł swoim nosem o mój.
Położyłam dłonie na jego karku, ale jedną z nich na jego klatce piersiowej. Nie spieszył się.
Uśmiechnął się do siebie i zaczął kierować pocałunki w stronę moich ust.
Zrobiło mi się gorąco. Czułam jak lekki rumieniec pojawia się na moim policzku.
Domen odsunął się nagle.
- Co jest? - spytałam zdziwiona.
- Nie mogę... nie mogę dawać ci nadziei - oblizał usta i nerwowo odwracał wzrok.
- Kłamiesz. Nie dość, że jesteś tchórzem, to jeszcze jesteś kłamcą - doskonale widziałam, że pragnie mnie tak samo jak ja jego.
Nie zdążyłam nic powiedzieć, ponieważ Domen Prevc mnie pocałował. Najpierw niepewnie musnął moje wargi, lecz kiedy odwzajemniłam jego pocałunek, trochę się rozluźnił i robił to pewniej. Odwzajemniłam pocałunki, które brunet coraz bardziej pogłębiał.
Przestał i przyłożył swoje czoło do mojego. Nasze ciężkie oddechy przeplatały się z niepewnym wzrokiem Słoweńca. Położyłam dłonie na moich policzkach i przyglądał się piegom na nosie.
- Nadal uważasz, że jestem tchórzem?
Zagryzłam wargę i lustrowałam jego twarz kawałek po kawałku. Nie odpowiedziałam, tylko cmoknęłam go w usta.
- Tak, nadal uważam, że jesteś kłamcą.
Teraz to on musnął moje wargi.
- Bo?
- Powiedziałeś, że nie zależy Ci na mnie, a to jest totalne kłamstwo! - zaśmiałam się i uderzyłam go w ramię.
Przyciągnął mnie do siebie i objął ramionami. Ułożył brodę na moim obojczyku i tracił nosem moją szyję.
- Masz rację, jestem kłamcą.
☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆
8! Co tu się dzieje?! Tyle Domena o jeszcze nie było 😋😂
Co sądzicie o tym rozdziale, nie jestem najlepsza w pisaniu takich scen, ale myślę, że nie wyszło najgorzej😂
Klikamy gwiazdeczki 🌟 i komentujemy 💭
See ya, C.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top