8 | osem
- Ja już nie piję! - zaczęłam się śmiać jak nienormalna unosząc ręce w geście obronnym. Chichotałam i płakałam że śmiechu na zmianę.
Kiedy przyjdzie wam iść na kolacje ze Stefanem Kraftem, to albo odmówcie, albo nie pijcie.
Trzecia butelka wina to nie był dobry pomysł. Miałam mroczki przed oczami, ale nadal trzymałam fason. Na szczęście kolacja była naprawdę dobrą - tak jak Stefan obiecywał.
- Lena, chyba już powinniśmy wracać do hotelu - Kraft mówił przez łzy.
Upiliśmy się. Ale było to picie w dobrej wierze - uczciliśmy dzisiejsze zwycięstwo Stefana.
Czyli kolacja jak najbardziej udana.
☆
- Jesteś pewna, że trafisz? - chwiejnym krokiem przeszliśmy przez szklane drzwi.
- Tak, tak, spokojnie - chichotałam.
- To w takim razie ja lecę do siebie, dzięki za kolacje, na prawdę uroczy wieczór - Stefan przytulił mnie na pożegnanie i zniknął z mojego pola widzenia.
Wyszłam z windy i zmierzałam już w stronę pokoju. Byłam niespełna dziesięć metrów od moich drzwi kiedy nagle zrobiło się ciemno. Nie chciało mi się już szukać włącznika światła, dlatego szłam po omacku.
Cudem odnalazłam swój pokój i weszłam do środka. Ciągle chichotając rzuciłam się na łóżko, twierdząc w myślach, że zaraz pójdę wziąść prysznic.
- Co jest do cholery?! Lanisek, kurwa!
Wyskoczyłam z łóżka jak opatrzona. Nagle otrzeźwiałam i wszystko poukładało się w mojej głowie. Wcale nie zwróciłam uwagi na to, że weszłam do "mojego" pokoju wcale nie otwierając drzwi kluczem. Czemu mnie to nie zdziwiło?!
- Lanisek?! - pisnęłam, a mój rozmówca zapalił lampkę nocną.
- Lena?! Co ty tu robisz?
Domen usiadł na łóżku i patrzył się na mnie jak na ducha.
Złapałam się za głowę. Co ja zrobiłam, gdzie ja jestem?
- Które to piętro? - zapytałam siadając spowrotem na łóżku Prevca.
- Drugie...
A ja mieszkałam na trzecim. Fajnie.
- Tak bardzo cię przepraszam - zaczęłam, wciąż chichotając.
Zdezorientowany Domen miał na sobie tylko spodnie od dresu, a w związku z tym, że go obudziłam, to zapewne używa ich jako spodni od piżamy. Delikatnie zarysowany brzuch prezentował się dość korzystnie na młodym Słoweńcu. Teraz to ja go skrępowałam przyglądając się mu z uwagą.
Usiadłam obok niego opierając plecy o zagłówek łóżka.
- Jestem pijana.
- Pozwól, że tego nie skomentuje - zaśmiał się, za co dostał kuksańca w bok.
- Przepraszam, że cię obudziłam.
- Nie gniewam się, serio. Ale pomyśl, to był jakiś znak, że trafiłaś akurat do mojego pokoju, a nie na przykład do
... - zaczął, ale nie skończył, bo mu przerwałam.
- Żaden znak, po prostu mieszkasz, centralnie pode mną, a to, że trochę mi się pomyliły piętra, to już zostawmy w spokoju... - wyrzuciłam ręce w stronę sufitu.
Siedzieliśmy w ciszy. Od czasu do czasu wymienialiśmy się spojrzeniami, które przeplatały się z moim chichotem.
Oparłam głowę o ramię Domena. Patrzyłam się w jeden punkcik i miałam pustkę w głowie. Nie myślałam o niczym. Było mi tak dobrze. Prevc delikatnie bawił się moimi włosami, owijając je sobie wokół palca.
- Domen... - zaczęłam. - Albo w sumie to już nic...
- Jak już zaczęłaś to powiedz - przestał robić mi dobrze (bawiąc się moimi włosami, oczywiście), a ja uznałam to jako karę za to, że nie chciałam dokończyć mojej wypowiedzi, która zapewne go zainteresowała.
- W sumie... - dotknęłam palcem jego gołego brzucha - o nawet cię lubię.
Kątem oka widziałam, że brunet się zawstydził. Przegarnął włosy i uśmiechnął się pod nosem.
Nie odpowiedział, bo uznał, że ja dobrze znam odwiedź. I znałam doskonale.
- No dobra, wszystko ładnie, fajnie, ale gdzie do cholery jest Lanisek?!
☆
Całe szczęście, że spakowałam się wcześniej. Tej nocy wcale nie poszłam spać, ponieważ przenosiliśmy się do Garmisch Partenkirchen. Podróż nie była zbyt długa, także, kiedy już trafiłam do pokoju hotelowego poszłam spać.
Domena to ja chyba ozłocę jak go spotkam. Na początku się opierałam, ale później przyjęłam od niego "prezent" jakim była butelka wody. Zwykła, najzwyklejsza, mineralna woda. Ratunek dla człowieka z kacem.
Wypęłzłam z łóżka i cudem znalazłam się w łazience. Wzięłam prysznic, po którym poczułam się jak nowonarodzona. Mój wygląd błagał o pomstę do nieba, ale jakoś udało mi się wrócić do stanu conajmniej sprzed kolacji.
Zeszłam na dół, gdzie panował ogólny chaos. Pięćdziesiąt męskich głosów chuczało na sali, a ja myślałam, że oszaleje. Głowa pulsowała, ale wizja tostów i soku pomarańczowego zwyciężyła te walkę, w której moje nogi były gotowe wrócić do pokoju i położyć się pod ciepłą kołderke.
- Cześć - usiadłam na przeciwko Kamila, który jako jeden z nielicznych, tak jak ja dopiero usiadł do stołu z pełnym talerzem (plus nie chciało mi się wysilać na konwersacje w innym języku niż mój ojczysty).
- Dzień dobry, jak się spało? Nie wyglądasz najlepiej... - chyba jednak, nie wyglądałam, aż tak dobrze jak myślałam.
- To tylko trzy butelki wina z Kraftem, nic takiego - machnęłam ręką biorąc gryza tosta. - Nie wspomnę już o tej nocnej podróży na kacu...
Kamil wiedział, jak się czuje, więc byłam mu wdzięczna, że nie zadawał więcej pytań i dał mi się w spokoju najeść.
Krzesło obok zaszurało i Maciek przysiadł się do stołu. Poczułam się trochę zmieszana, ponieważ jeszcze nie mieliśmy okazji porozmawiać o wczorajszej sytuacji.
- Co u mamy?
- U mamy? - zapytałam, nie wiedząc o czym mówi. Po chwili namysłu mnie oświeciło - A! U mamy? W porządku, pytała czy u mnie wszystko okej i takie tam - kłamałam jak z nut.
Rozejrzałam się po sali, która powoli pustoszała. Dopiero teraz zauważyłam Domena, który siedział po przekątnej, co było idealnym miejscem na obserwacje mojej osoby. Pomachałam mu i po chwili wstałam od stołu, zostawiając moich rodaków.
- Za dziesięć minut w moim pokoju - położyłam obydwie dłonie na blacie stołu i zagarnęłam włosy za ucho. Chciałam nadać trochę dramatyzmu tej sytuacji.
☆
Minęło nie dziesięć, a dwadzieścia minut, a Domena nadal nie było. Schowałam twarz w dłoniach, myśląc o sobie, jaka to że mnie idiotka. Co on musiał sobie pomyśleć.
Nie zdążyłam powiedzieć proszę, a do pokoju wpadł Peter z Andreasem.
Zmierzyłam ich wzrokiem, a oni stali jak dwa kołki nic nie mówiąc. Wymieniali między sobą krótkie spojrzenia.
- Jeżeli macie tak stać bezczynnie, to równie dobrze możecie to robić za drzwiami, a nie w moim pokoju. - już chciałam ich popchnąć w stronę wyjścia, kiedy to Prevc postanowił się jednak odezwać.
- Lena, słuchaj... Czy coś jest między tobą, a Domenem? - a więc to o to chodziło.
Prychnęłam, krzyżując ręce na klatce piersiowej.
- Niby skąd takie przypuszczenia?
- Domen ostatnio dziwnie się zachowuje, gada o tobie jak najęty...
- Że co?! - zatkało mnie.
Peter spojrzał na Andreasa, który zaciskał pięści ze złości.
- Nie kłam Lena, dobrze ci radzę - Wellinger wysilił się tylko na te słowa.
- Czy ty możesz przestać wpieprzać się w moje życie? Co ja ci takiego zrobiłam, że wszystkiego mi zakazujesz? Albo inaczej, czego on jest winny, że tak go traktujesz. Wydaje mi się, ze mimo wszystko, mam prawo spotykać się z kik mi się podoba, ale uprzedzając wasze dalsze pytania, NIE, NIC MNIE NIE ŁĄCZY Z DOMENEM!
Otworzyłam drzwi, aby następnie gestem ręki grzecznie wywalić ich z pokoju. Nie przewidziałam jednak, że może stać tam Domen... świetnie.
☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆
7! DRAMAAA.
Klikamy gwiazdeczki 🌟 i komentujemy 💭
See ya, C. 🐾
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top