6 | šest

Otworzyłam oczy.

- Obudziła się! - Stefan krzyknął do mojego ucha.

- Kraft idioto! Nie drzyj się... - Andreas usiadł przy mnie i zgarnął włosy, które opadły na moją twarz.

- Co się stało? - złapałam się za głowę, ponieważ strasznie mnie bolała.

Maciek i Kamil siedzieli na krzesełkach na przeciwko, Cene i Domen opierali się o ścianę, a Stefan chodził w kółko przegarniając włosy.

- Jakiś dziennikarz cię "zaatakował" - Wellinger zrobił niewidzialny cudzysłów.

- Przyszliśmy tu, a ty zemdlałaś - Domen odbił się od ściany i podszedł do mnie. Usiadł obok i zmierzył Andreasa wzrokiem.

- Dasz radę wrócić do hotelu?

- Nie róbcie już ze mnie takiej kaleki - zaśmiałam się i próbowałam wstać. Próbowałam, ponieważ zakręciło mi się w głowie i ponownie opadłam na kanapę.

Leżałam wlepiając wzrok w sufit. Czułam się bardzo nie zręcznie w towarzystwie tylu par oczu skierowanych w moją stronę. Głośno westchnęłam i skrzyżowałam ręce na klatce piersiowej. Powoli dochodziłam do siebie, bo przestało mi się kręcić w głowie.

- Dobra, wracamy do hotelu, koniec tego cyrku! - zarządziłam, a wszyscy nagle wstali.

Domen zawiesił wzrok na mojej twarzy. Lustrował ją centymetr po centymetrze, nie zważając na to, że czuję się skrępowana. Dziwny z niego człowiek.

Kiedy już wszystko wróciło do normy, wyszliśmy na zewnątrz. Chłopcy rozproszyli się po obiekcie, a ja z Prevcem staliśmy jak te dwa kołki.

- Dziękuję - szepnęłam.

Chłopak udał, że nie słyszał moich słów, ponieważ nachylił się w moją stronę.

- Dziękuję za pomoc z tym dziennikarzem - powiedziałam trochę śmielej.

Figlarny uśmieszek zagościł na twarzy Słoweńca.

- Jesteś świadoma tego, że wisisz mi przysługę?

Tak myślałam. To nie mogła być bezinteresowna pomoc. Co to, to nie!

- A jak mam ci się odwdzięczyć?

- Coś wymyślę... - dostałam pstryczka w nos od Domena.

Zarumieniłam się na ten gest. Przyjemne ciepło wkradło się na moje policzki, które się zarumieniły.

"Nie, nie, nie, stop! Tak nie może być... Nie mogę tak reagować na byle jakie gesty tego słoweńskiego skoczka." - myśli krążyły w mojej głowie, zapalając ostrzegawczą, czerwoną  lampkę.

- Już dawno po wieczorynce, powinieneś już leżeć w łóżku - skrzyżowałam ręce na klatce piersiowej i tupałam jedną nogą w ziemię. Tą jakże ciekawą czynność przerwał dzwonek mojego telefonu. Domen uniósł jedną brew do góry i patrzył z zaciekawieniem jak klikam czerwoną słuchawkę.

- Czemu nie odebrałaś?

- To nic ważnego - uspokoiłam go chowając telefon do kieszeni kurtki.

Nie wiem czemu odrzuciłam połączenie. Wzrok Prevca wskazywał na to, że nie jest on zadowolony, że ktoś dzwoni w takim momencie. Ale chwila... czy on mną manipuluje?!

- Może masz ochotę na spacer przed snem? Dotlenisz sie trochę.

Na początku chciałam powiedzieć, nie, ponieważ wizja ciepłej herbaty i leżenia pod cieplutką pierzynką mignęła mi przed oczami.

- Czemu nie, kocham miasta nocą - Lena, ogarnij się, twój zdrowy rozsądek głupieje w towarzystwie Domena Prevca.

Oberstdorf nocą był naprawdę uroczym miasteczkiem. Pełno śniegu skrzypiącego pod stopami, drzewa pokryte białym puchem i oświetlone milionem lampeczek ulice.

Chodziliśmy bez celu. Błąkaliśmy się między sklepikami, a kawiarenkami. Spotkaliśmy nawet jedną fankę, która zachowywała się nadwymiar normalnie. Domen grzecznie zapozował do zdjęcia, podpisał się na koszulce dziewczyny i powiedział parę miłych słów. Blondynka pożegnała się z nami i odeszła.

- Jak to jest być sławnym?

Domen spojrzał na mnie, a następnie uśmiechnął się pod nosem.

- Różnie. Ja to kocham, ale zarazem tego nienawidzę. Są momenty, kiedy mogę udzielać wywiadów godzinami, a są też chwile kiedy nie wiem jak mam się zachować i jestem zmieszany. Tak samo jest z fanami. Bywa lepiej i gorzej. Często brakuje mi chwili oddechu, życia po staremu i bycia zwykłym nastolatkiem. Zamiast tego pracuje tak jak każdy dorosły człowiek, zamiast korzystać z życia ile się da. Poświęcam każda wolną chwilę, aby być coraz lepszym w tym co kocham. Jest mi czasami ciężko, bo tęsknię za czasami bycia wolnym od tego całego szajsu jakim jest świat mediów. Jednak poświęcam się temu co kocham i jest mi z tym dobrze. Bo dzięki temu wiem, że żyje.

Byłam oczarowana jego szczerością i tym, że się trochę otworzył i nie był takim sztywniakiem za jakiego go na początku uważałam.

- Chodź - podał mi rękę. - Pokaże Ci fajne miejsce.

Złapałam jego dłoń i zdałam się na niego.

Weszliśmy do małej kawiarenki. Na pierwszy rzut oka wydawała się być jedną z wielu, nie różniącą się niczym od innych w tym miasteczku. Domen pomógł mi zdjąć kurtkę i powiesił ją na wieszaku. Złapał mnie za dłoń i przeprowadził, przez całą długość pomieszczenia. Na końcu znajdowały się schodki. Weszliśmy na górę, a moim oczom ukazał się zapierający dech w piersiach widok.

Przeszklone patio wychodziło na panoramę miasta. Miliony światełek były widoczne od góry co dawało niesamowity klimat. Kilka stolików w stylu typowo góralskim oraz muzyka przez moment do złudzenia przypominały moją ulubioną knajpke w Zakopanem.

- Pięknie tu - oczy mi się zaświeciły na tak piękny widok.

- Wiedziałem, że ci się spodoba - Domen dumnie skwitował mój zachwyt.

Usiedliśmy przy stoliku i zaczęliśmy rozmawiać o głupich i nieistotnych rzeczach. Wydawało mi się, że Prevc potrzebował takiej rozmowy. Wczuł się w naszą dyskusje na temat naleśników, ale nagle jakby go coś olśniło, przeprosił na moment i zbiegł na dół.

Domen wrócił z moją kurtką, którą kazał mi założyć.

Wyciągnął z kieszeni klucze i podszedł do ogromnych drzwi balkonowych.

Gestem ręki zaprosił mnie na zewnątrz. Sam wyszedł za mną i zamknął za nami drzwi, aby zimno nie dostało się do pomieszczenia.

Cały balkon był udekorowany różnego rodzaju świecidełkami. Domen popchnął mnie lekko do przodu i skierował moją twarz w stronę miasta. Złapałam się dłońmi za barierke i podziwiałam piękny widok.

Cisza i spokój.

Zamknęłam na moment oczy i wsłuchiwałam się w delikatny dźwięk wiatru.

Brunet delikatnie złapał mnie za łokieć i obrócił w swoją stronę tak, że staliśmy twarzą w twarz.

Jego wzrok ponownie zaczął błądzić po mojej twarzy, jakby szukał jakiegoś znaku. Poprawił włosy, które pod wpływem wiatru i tak zmieniły kierunek w drugą stronę, co dało niesamowicie seksowny efekt.

Dosyć tego wzdychania do Prevca, Lena.

- Wymyśliłem, jak możesz mi się odwdzięczyć.

Zaczęłam się bać, bo z nim to nigdy nie wiadomo, co mu strzeli do głowy.

- Tak?

- Pomóż mi chociaż na moment wrócić do normalności. Chcę poczuć się wolny i niezależny od nikogo. Proszę...

☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆

6! Oh, co za słodki rozdział 😋🍫Lena chyba nie za bardzo wzięła słowa Andreasa do serca. Klikamy gwiazdeczki i komentujemy! 💘
              See ya, C.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top