5 | pet
Tej nocy nie mogłam usnąć. Zerknęłam na zegar, który wskazywał drugą dwadzieścia siedem. Kręciłam się z boku na bok. Zaczęłam już liczyć baranki, ale gdy doszłam do trzysta drugiego, stwierdziłam, że to nie ma sensu, bo nawet nie zmrużyłam oka.
Wsunęłam nogi w kapcie i owinęłam się szlafrokiem hotelowym.
Cisza i mrok panował na korytarzu. Przez chwilę zawahałam się czy wyjść czy nie, ponieważ wizja potworów i duchów w ciemnościach zagościła w mojej głowie.
- To tylko twoja chora wyobraźnia- powtarzałam sobie te słowa jak mantre.
Przeszłam cały korytarz i odetchnęłam z ulgą, bo nic mnie nie zjadło ani nie porwało.
Spójrzałam na ekran komórki, który wyświetlił godzinę drugą trzydzieści dziewięć.
Dźwięk otwieranego zamka i światło spowodowało, że mimowolnie pisnęłam i podskoczyłam do góry.
- Lena?! Co ty tu robisz? - głos Słoweńca mnie uspokoił.
- Cene... nawet nie wiesz jak mnie wystraszyłeś - położyłam dłoń na sercu.
- Ale co ty tu robisz? Już nie wspomnę, że o tej godzinie, ale co ty robisz w Oberstdorfie?
Przyznam, że Cene jest dobry w ukrywaniu się, bo przez cały mój dotychczasowy pobyt go nie widziałam.
- Przyjechałam z Andreasem. Będę tu do końca sezonu.
Mina Prevca mówiła wszystko. Był nieźle zaskoczony moim widokiem.
- Gdzie się wybierasz? Ja nie mogę zasnąć, ale ty chyba powinieneś być wypoczęty przed jutrzejszymi - spojrzałam na zegarek - dzisiejszymi kwalifikacjami.
Słoweniec wzruszył ramionami.
- W sumie to też nie mogę zasnąć, chciałem iść do bufetu po herbatę. Idziesz ze mną?
☆
Razem z Cene siedzieliśmy w jego pokoju. Mała lampka nocna oświetlała pomieszczenie, nadając mu miły klimat. Właśnie kończyliśmy oglądać film, nawet nie wiem jaki nosił tytuł, bo moje oczy od samego początku zamykały się i otwierały, a mój umysł walczył o to, aby nie usnąć. Wydaje mi się, że była to czwarta nad ranem.
- Gdzie masz klucze od pokoju? - usłyszałam przez sen. Wydukałam ciche "tam" i wskazałam na kieszeń szlafroka. Jeżeli kiedyś ktoś mnie okradnie albo zabije podczas snu, to wcale się nie zdziwi. Minusy "twardego" snu. Obróciłam się na drugi bok i odpłynęłam do krainy Morfeusza.
☆
Paliło. Moje oczy były idealnie usytuowane w linii wschodzącego słońca. Usiadłam na łóżku i wychyliłam rękę w stronę szafki nocnej. Prawie spadłam z łóżka, kiedy moja ręką nie trafiła w szafkę, bo po prostu jej tam nie było.
- Co jest do cholery... - złapałam się za głowę nie widząc co się ze mną dzieje i gdzie jestem.
Chwilę zajęło mi przypomnienie sobie wydarzeń ostatniej nocy.
Na szczęście kapcie stały obok łóżka. Nasunęłam je na nogi i wyszłam z pokoju Cene Prevca.
Drzwi od mojego pokoju były zamknięte od środka. Nie chciałam budzik Słoweńca, ale nie miałam wyboru. Zaczęłam cichutko pukać w drzwi. Zerknęłam na telefon. Ósma czterdzieści pięć.
Prevc otworzył drzwi i przetarł oczy.
- Mogłeś mnie obudzić - zaśmiałam się pod nosem i minęłam chłopaka.
- Ja już pójdę - złapał się za kark i lekko zaczerwienił. Podałam mu klucze od jego pokoju i poszłam wziąść prysznic.
☆
- A co to były za nocne marsze? - Wellinger rzucił się na moje łóżko.
- Jakie marsze? - udałam zaskoczoną.
- Kotku, w takim doborowym towarzystwie nic się nie ukryje.
Rzuciłam w niego pierwszą, lepszą rzeczą jaką miałam pod ręką, a że stałam w łazience, trafiło na mokrą gąbke.
Andreas odrzucił gąbke w moją stronę, lecz niestety nie ma on takiego cela jak ja i trafił prosto w muszle toaletową.
- Odkupujesz! - wytknęłam palec w jego stronę. - I mówiłam, żebyś opuszczał klapę po załatwieniu potrzeby...
Blondyn spojrzał na mnie i pokręcił głową.
Wyszłam z łazienki i zaczęłam szukać swojej czapki, która gdzieś się zawieruszyła.
Poczułam, jak ciało Wellingera napiera na mnie a jego ręce oplatają moją talię.
- Przestań tak robić, nie dziwie się, że ludzie myślą, że jesteśmy parą! - wkurzyłam się na niego, bo to już przestało być śmieszne.
- Kto tak uważa? - Andreas uniósł jedną brew do góry. Wyglądał na nieźle zdziwionego.
- A na przykład Domen Prevc.
Chłopak parsknął pod nosem.
- Od Prevca to ty się trzymaj z daleka, dobrze ci radzę. Chyba, że chcesz potem wypłakać morze łez, ale wierz mi, nie warto - jego słowa wywołały jakieś dziwne uczucie w moim sercu. Już chciałam zapytać, czemu tak sądzi ale nie zdążyłam, bo wyszedł on z pokoju trzaskając drzwiami.
☆
Kwalifikacje wygrał Tande, na drugim miejscu uplasował się mój rodak Kamil, a trzecie miejsce należało do mojej łani o wdzięcznym nazwisku Kraft.
Do mojego najkochańszego kuzyna lepiej było się nie zbliżać w tym momencie. Chodził nabuzowany i ładnie mówiąc bardzo wkurzony, ponieważ nie spodziewał się tak słabego skoku.
Bojąc się o swoje życie i zdrowie omijałam Wellingera szerokim łukiem. Podeszłam do zwycięzców i pogratulowałam każdemu po kolei. Łania Kraft była tak szczęśliwa, że aż miło było patrzeć na tak optymistycznego człowieka.
- Mam nadzieję, że jutro dostanę kwiaty od zwycięzcy - obdarzyłam Stefana kuksańcem w bok.
- Kwiaty plus naprawdę dobra kolacja, może być?
- Brzmi zachęcająco!
☆
Tak jak Walter prosił zrobiłam parę amatorskich zdjęć. W czasie kiedy chłopaki udzielali wywiadów, ja z nudów zaczęłam kręcić się po obiekcie. Między domkami Słoweńców, a Austriaków podbiegł do mnie młody dziennikarz.
- Czy to prawda, że jesteś dziewczyną Wellingera? Czy łączy cię coś ze Stefanem Kraftem? Mieszkasz w Polsce? Czy jesteś Niemką? Co tu robisz?... - strzelał pytaniami niczym z karabinu maszynowego. Zrobiło mi się słabo, ponieważ był on tak nachalny, że nie dał się wyminąć tylko bezczelnie podtykał mi dyktafon pod nos i robił zdjęcia. Flesz oślepił mnie na parę sekund. Byłam w stanie wydukać ciche "proszę mnie zostawić" ale moje słowa w ogóle do niego nie przemawiały. Miałam wrażenie, że byłby zdolny nawet mnie pobić, abym odpowiedziała na chociaż jedno jego pytanie. Czułam się bezsilna.
- Jesteś głuchy? Nie dociera do ciebie, że masz ją zostawić w spokoju? - Domen stanął przedmną odgradzając dostęp dziennikarza do mojej "osobistej strefy", którą i tak już naruszył.
Brunet zasłonił obiektyw dłonią, a mnie popchnął w stronę drzwi do domku Słoweńców. W międzyczasie poprosił ochronę, aby zajęła się natarczywym osobnikiem.
Miałam mroczki przed oczami i kręciło mi się w głowie.
Domen stanął na przeciwko i dłońmi złapał mnie za ramiona.
- Wszystko w porządku?
Jego piwne oczy wędrowały po mojej twarzy.
Nie zdążyłam mu odpowiedzieć na pytanie. Pamiętam jedynie, że gdy zobaczyłam jego tęczówki, to zachciało mi się piwa.
Zemdlałam.
☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆
5! :) Oj, coś jest między Andreasem, a Domenem. Łania Kraft, co wy na to? :D Nasz Demon Prevc w roli super bohatera?
Klikamy gwiazdeczki i piszemy komentarze! 💌
See ya, C.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top